poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Chapter 9 "Eternal Rest"



 Witam po tygodniu przerwy z kolejnym rozdziałem :) mam nadzieję, że się spodoba plus przepraszam za fragment, który nie dość że zerżnięty to jeszcze źle poprowadzony, mimo to życzę miłego czytania i czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam,
Female Robbery

 ____________________________________________________________________________

- Gdzie sobowtór? - spytała widząc Klausa idącego w ich stronę z dwoma workami krwi w rękach. Klaus został na parkingu, gdy one obie poszły poszukać furgonetki, by móc zapakować do niej trumny, a także by znalazło się też miejsce dla sobowtóra. Siedziała po stronie pasażera, gdy Rebekah domykała przyczepę. Anette wysiadła z wozu i podeszła do Klausa, który szedł do furgonetki od strony kierowcy. - Hej! Pytałam o coś. - chwyciła go za łokieć. Odwrócił się do niej piorunując wzrokiem. Miał zmarszczone czoło i zaciśniętą szczękę, robił tak tylko wtedy, gdy był bardzo zły, lub gdy planował coś większego dla siebie i rodziny.
- Rebekah! - krzyknął w stronę siostry, a ta zaraz się zjawiła. - Potrzebuję przysługi. - powiedział spokojnie. Blondynka spojrzała wyczekująco na brata i założyła ręce na biodrach. - Chcę byś pilnowała Tylera. Nikomu nie ufam tak jak Tobie. Naucz go być wampirem.
- Po 90 latach w trumnie mam dalej być sama?
- Rozmawiałem ze Stefanem powiedział, że możesz się u nich zatrzymać. - odparł. - To bardzo ważne siostrzyczko. - podszedł do niej i odgarnął włosy za ucho i delikatnie przejechał kciukiem po jej policzku. - Wrócimy za kilka dni, zbierzemy hybrydy, które uda nam się stworzyć i wrócimy tutaj po Ciebie. - Rebekah westchnęła ciężko i popatrzyła z ubolewaniem na swojego brata i przyjaciółkę.
- Kilka dni? - zapytała unosząc brwi.
- Kilka dni. - zapewnił ją Klaus i pocałował w czoło. Rebekah podeszła jeszcze do przyrodniej siostry i przytuliła ją na pożegnanie, po czym udała się do ich tymczasowego miejsca zamieszkania po swoje rzeczy, które udało jej się zakupić jeszcze w drodze z Chicago.

Wyjechali już ze stanu Wirginia. Droga się dłużyła, a słońce wstawało wskazując nowy dzień. Muzyka grała głośno. Klaus odkąd wsiadł do samochodu nic nie mówił. W końcu Anette przerwała cisze ściszając wcześniej muzykę.
- To odpowiesz mi na pytanie, które zadałam jakieś 5 godzin temu? - popatrzyła na niego uważnie, twarz nie przejawiała żadnych emocji.
- Mikael nas znalazł. – oznajmił jej ze stoickim spokojem w głosie i zmienił bieg w ciężarówce. - Gdy poszłyście do samochodu spotkałem Damona, powiedział mi, że go znalazł i wie, że jesteśmy w Mystic Falls, że za niedługo się zjawi. Musiałem zostawić sobowtóra i się zmyć.
- Zostawiliśmy tam Rebekę. Zawróć. Nie zostawimy jej samej z tym potworem. Niklaus ja nie żartuje, wracajmy tam.
- On nic jej nie zrobi, on nienawidzi najbardziej mnie, nie wiedząc gdzie jestem nie zrobi jej krzywdy.
- Skąd ta pewność? W Nowym Orleanie byliśmy wszyscy o włos od śmierci.
- I gdy rozdzieliliśmy się, szukał tylko mnie. - spojrzał na nią. - Nie wiemy gdzie dokładnie przebywa Mikael. Pewnie minie kilka dni nim zjawi się w Mystic Falls, a my zjawimy się z hybrydami, odbijemy Rebekah i weźmiemy sobowtóra. - Anette pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Nie powiedziałeś jej o niczym, nie wiemy jak na niego zareaguje, nie widzieli się od 1918.
- Tak jak i my.
- Ja go spotkałam. - odparła cicho patrząc przed siebie. Klaus zatrzymał samochód na najbliższym poboczu.
- Kiedy? Gdzie to było?
- Kilka miesięcy nim zostałam zasztyletowana. To było Mystic Falls.

***1998***

Siedziała w niewielkim barze popijając Burbona.
- Przepraszam za spóźnienie. - usłyszała glos nastoletniej mulatki. - Szukałam księgi. - dodała i przesunęła w kierunku pierwotnej starą księgę magii.
- Księga pierwszej czarownicy. - mruknęła widząc znajome znaki. - Jesteś w stanie zlokalizować moją rodzinę? - spytała przeglądając wpisy dawno już wymarłego języka.
- Jest ich sześcioro?
- Piątka. - odparła z westchnieniem Pierwotna. - Wiem, że dwójka z nich na pewno jest zamknięta w trumnach. Chcę znaleźć trójkę. Dziewczyna i dwóch chłopaków.
- Potrzebna mi krew, lub coś co należało do nich. - Anette uśmiechnęła się do niej i z torby wyciągnęła kawałek pukla włosów Rebeki, Elijah i Klausa. - Przygotowałaś się.
- Jak zawsze. Jest jeden szkopuł. - mulatka popatrzyła na brunetkę z zainteresowaniem. - Nie jestem pewna, czy ktoś z nich również nie wylądował w trumnie.
- Postaram się to zweryfikować. Ile mam na to czasu?
- Niewiele. Potrzebuję ich do zlikwidowania jednego potwora, który nas ściga. - powiedziała bardziej szeptem.
- Jest ktoś to może zagrozić Pierwotnemu wampirowi? - spytała lekko rozbawiona. Anette chwyciła ją za rękę i przysunęła do niej.
- To nie jest zabawne Abigail. - syknęła. - Albo pomożesz mi ich znaleźć, albo same staniemy z nim do walki. Mam swoich szpiegów, wiem, że jest na moim tropie. Jeśli się nie pospieszysz i nie przygotujesz obie zginiemy.
- Boisz się. - powiedziała zszokowana nastolatka. - Musieliście mu bardzo zaleźć za skórę. - Anette zwolniła uścisk. Przeglądała książkę i znalazła odpowiednie zaklęcie. - To jest to. - odwróciła księgę w stronę młodej czarownicy. - Tym zaklęciem uda się powstrzymać tego, który pragnie mojej śmierci. – postukała w kartkę. Czarownica przeczytała formułkę.
- Do tego potrzebuję kogoś żywego. Będę musiała zatrzymać serce człowieka byście korzystając z mojej mocy zamrozili tego wampira.
- Żywych w Mystic Falls jest od cholery, chyba rozumiesz, co ryzykujesz? Mam Twoją córkę Abigail, odwrócisz się przeciwko mnie, a zabiję ją bez mrugnięcia okiem. - Pierwotna słyszała szybsze bicie serca mulatki. - Cieszę się, że się rozumiemy. Naucz się tego zaklęcia, masz czas do wieczora, by zlokalizować moje rodzeństwo. - dodała i ruszyła ku wyjściu.

Weszła do bunkra, które znalazła w lesie nieopodal miasteczka. W środku na kocu siedziała kilkuletnia dziewczynka.
- Gdzie moja mamusia? - spytało dziecko patrząc ze strachem na Pierwotną.
- Mamusia jeszcze musi popracować, zobaczysz się z nią za kilka dni. - pogłaskała ją po głowie. - Twój obiad. - podała dziecku garnek w którym znajdowała się ryba, frytki i surówka. - Smacznego kochanie. - dziewczynka wzięła od niej garnek i zajadała się obiadem. - Muszę jeszcze na chwilę wyjść, ja też coś powinnam zjeść. Wrócę nim się ściemni. - pocałowała mulatkę w czubek głowy i wyszła.
Nie wiedziała nawet skąd została zaatakowana. Ktoś przywarł ją do drzewa i z całej siły dusił.
- Mikael.- powiedziała wytrzeszczając oczy, jednocześnie chcąc zwolnić jego uścisk.
- Gdzie Niklaus? - spytał nie wypuszczając jej.
- Nie wiem, szukam go. - wypuścił ją. Zaczęła kaszleć przywracając sobie prawidłowy oddech.
- Byliście nierozłączni, nagle Cię zostawił? - spytał rozbawiony kucając koło niej. Poprawił marynarkę swojego garnituru. - Zabiłbym Cię już teraz, ale najpierw powinienem to uczynić z tym bękartem.
- Powinieneś był ukarać swoją puszczalską żonę, że przespała się z wilkołakiem, a nie chłopaka, który nawet nie wiedział kim jest. - wraz ze skończeniem zdania znalazła się na przeciwległym drzewie. Syknęła czując drzazgi w plecach. - Prawda boli?
- Jesteś niewdzięcznicą, Antinuo. Esther uratowała Cię od pewnej śmierci dała Ci dom, rodzinę mimo mego sprzeciwu. A Ty i ten bękart... - patrzył na nią z nieukrywaną niechęcią. - Nie uciekniecie ode mnie, sama dobrze wiesz, że nas się nie da zabić, jedyna broń jest w moich rękach. - dodał, gdy stanęła na przeciwko niego. - Z zabiciem Ciebie poczekam aż sprowadzisz tutaj Niklausa, układasz się z młodą czarownicą, więc sprawa w toku jak sądzę. Zobaczymy się później. - dodał i zniknął między drzewami.

- Nie znalazłam dziewczyny, sądzę, że może nie żyć. Jeśli chodzi o chłopców jeden jest w Europie, a drugi jest gdzieś tu w Stanach.
- Wiesz, który tutaj pomieszkuje? - spytała Anette nerwowo. Mulatka pokręciła przecząco głową. - Mamy problem Abigail. Ten potwór jest już w mieście.
- Spotkasz się z nim?
- Już się z nim widziałam. Miałam sprowadzić jednego z braci, nie uda się, bo nie mam czasu. Musimy działaś we dwie. - czarownica kiwnęła głową na znak, że rozumie.

***teraz***

- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - spytał patrząc na nią z niedowierzaniem. - Mikael zginie, zdobędziemy więcej hybryd. Będziemy mieć armię i wystąpimy przeciwko niemu. Nic nas już nie powstrzyma rozumiesz. - chwycił ją za brodę. Anette czuła jak pieką ją oczy na wspomnienie spotkania z Pierwotnym ojcem.
- Nic to nie da jeśli nie zdobędziemy kołka. Z każdym spotkaniem od pierwszej ucieczki on jest coraz bardziej zdeterminowany, teraz, gdy go obudzą i odzyska siły...Oni mu pomogą. -mówiła zdenerwowana. – Mikael żywi się wampirami, ustawią się w kolejce by pił ich krew, by móc nas zabić.
- Damy radę. Jest nas trójka, Rebekah się od nas nie odwróci. Jesteśmy potężni. Rodzina, kontra jeden starzec. - powiedział. Ona pokiwała głową. Pomyślała, że w tej sytuacji tworzenie hybryd wcale nie jest złym pomysłem. Coś w środku mówiło, że czas i miejsce idealnie zbiegły się by móc stworzyć coś, co choćby na chwilę odwróci uwagę Mikaela od ich dwójki.
- Jedźmy. - szepnęła uspokajając się trochę. Nagle rozdzwonił się telefon. - Cześć Rebekah. Już. - powiedziała i dała telefon na głośnik. - Co się dzieje?
- Ta żmija sobowtór wypytywała mnie o to, dlaczego nie chcę budzić Mikaela. Nik, jest coś czym powinnam się martwić? - spytała zdenerwowana.
- Rebekah... - zaczął.
- Nik, jak tylko ojciec odkryje gdzie jesteśmy...
- Nic się nie stanie, nie trafi tak szybko do Mystic Falls. Nim to zrobi my zdążymy wrócić. - odpowiedział spokojnie.
- Rebekah? - zaczęła Anette. - Co jej powiedziałaś?
- Że nie chcą go budzić, że nie wiedzą co to przyniesie. - odparła. – Że ich też zabije…
- Graj na zwłokę, nie możesz pokazać że się boisz. - dodała brunetka po chwili. - Oni chcą nas zaskoczyć. Musimy jak najlepiej się przygotować.
- Tak wiem Anette. Wróćcie szybko, nim Was uprzedzi. - powiedziała i pożegnali się.

Minęło kilka dni odkąd opuścili Mystic Falls i odkąd mieli kontakt z kimś mieszkającym tam. Zadzwonił Stefan.
- Chcę go zobaczyć, chcę widzieć jego gnijące ciało. - powiedział do telefonu chodząc tam i z powrotem po leśnej polanie, gdzie Anette pilnowała transformacji wilkołaków w hybrydy. Patrzyła na niego słysząc całą rozmowę.
- Możesz wpaść, gdy będziesz miał wolną chwilę.
- Jeśli kłamiesz hipnoza Cię zdradzi.
- Został zabity, widziałem to na własne oczy. - powiedział do telefonu. Spojrzenie Pierwotnych się spotkało.
- Daj mi Rebekę. - powiedział. - Chce z nią pomówić.
- Proszę bardzo. - podał telefon blond wampirzycy.
- Cześć Siostrzyczko.
- Witaj Nik. - odparła spokojnie i westchnęła.
- To prawda? Mikael nie żyje?
- Tak. W końcu da nam spokój. - Anette uśmiechnęła się delikatnie i widziała, że Klaus również poczuł ulgę. - Tęsknię za Wami, wracajcie, czuje się tu na prawdę samotna. - powiedziała po chwili do telefonu.
- Niedługo wrócimy.
- Dobrze, do zobaczenia Nik. - Klaus odłożył słuchawkę i podszedł do Anette.
- Jesteśmy bezpieczni kochanie. - powiedział i pocałował ją w usta.

- Poważnie chcesz przenieść imprezę do mojego domu? - spytał zaskoczony Tyler.
- Pamiętaj, że to nie Wasz bal tylko stypa. Hybrydy to Twoi nowi znajomi. Poznają Twoje otoczenie, będzie Wam raźniej. - odparł Klaus uśmiechając się diabelsko w stronę Lockwooda, a Anette ujęła go pod ramię.
- Tyler wyświadczysz nam wielką przysługę, sala gimnastyczna nie jest odpowiednim miejscem do takiej okoliczności.
- Jasne. - powiedział z powagą.

Kilka godzin później wszyscy bawili się w posiadłości Lockwoodów. Ludzi było pełno, gdy zjawiły się Bonnie i Caroline nie mogły poznać, by ktokolwiek był z ich szkoły, więc postanowiły poszukać Tylera. Kiedy rozdzieliły się Caroline napotkała Anette, która ubrana w krótką sukienkę w kolorze butelkowej zieleni stała i lekko kiwała się w rytm muzyki popijając, jak już wyczuła, krew.
- Co kombinujecie? – zapytała nagle zasłaniając jej widok na grupę muzyczną. Anette zmierzyła ją wzrokiem i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Nie rozumiem, o czym mówisz, kochana. Macie przecież bal maturalny…
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi. – blondynka założyła ręce na piersiach i patrzyła wyczekująco na Pierwotną. – Połowę tych ludzi widzę pierwszy raz w życiu.
- No cóż, zaprosiliśmy paru naszych znajomych, w końcu Rebekach również kończy szkołę. Tak jak i ja. – uśmiechnęła się zawadiacko. – Powinnaś się bawić.
- Zrobiliście wodę z mózu mojemu chłopakowi, a teraz sprowadzacie do jego posiadłości kreatury spod ciemnej gwiazdy.
- Po co te ostre słowa? – zmarszczyła czoło.
- Odkąd Tyler został zamieniony przez Klausa w hybrydę stał się wrednym futbolistą, który na dodatek bez opamiętania pija krew, bo Rebekah przejęła nad nim pieczę, pod waszą nieobecność.
- Wybacz, że chociaż w ten sposób Niklaus troszczy się o swoją pierwszą hybrydę.
- A Ty nie? – Anette pokiwała przecząco głową.
- Dopóki Twoi znajomi, przyjaciele czy jak tam się określacie nie postanowili zabawić się w Indianę Jonesa i poszukać Mikaela, byłam całkowicie przeciwna tworzeniu hybryd. Nadal jestem przeciw tej praktyce, bo nie podoba mi się ślepe oddanie komuś tylko ze względu na to, że ktoś Cię przemienił. – westchnęła na koniec. – Tak długo jak Tyler nie będzie się temu opierał, będzie ślepo podążał za tym, co mówi Niklaus.
- Ale wtedy w szkole…
- Niklaus to najważniejsza osoba w moim życiu, tak jak dla Ciebie chociażby Elena, czy ta wiedźma Bennet. Wiele rzeczy może mi się nie podobać, ale i tak koniec końców stanę po jego stronie. – Caroline patrzyła na nią z uniesionymi w szoku brwiami. – Dlatego jak już powiedziałam, nie wiem, o co pytałaś, bo tutaj znajdują się tylko stworzenia, które w razie ewentualnego zagrożenia mojego i Niklausa życia, będą walczyć. – uśmiechnęła się i dokończyła pić krew z kieliszka. – Akurat Ty powinnaś wiedzieć, jaką Tyler czuje ulgę, siłę i wyzwolenie spod klątwy, bo Ty przemianą w wampira również stałaś się taka.
- Przecież mnie nie znałaś. – Pierwotna pokiwała głową.
- Ale znałam Katerinę, ona wiele zdążyła mi opowiedzieć nim zniknęła. Kochasz być wampirem, tak jak Tyler kocha teraz być hybrydą. Tylko, że z oddaniem wobec Niklausa musi poradzić sobie sam. – Anette uśmiechnęła się do Caroline. – Idę na toast, baw się dobrze. Jak tylko poświętujemy zabicie Mikaela wyjedziemy stąd na zawsze, więc miej nadzieję, że Tyler będzie tylko dla Ciebie. Żegnaj. – minęła blond wampirzycę i oddaliła się w stronę ogrodu zostawiając oniemiałą pannę Forbes.

W ogrodzie grała kapela, której koncert przerwał na chwilę Klaus. Anette stała niedaleko sceny nie pozbywając się z ust uśmiechu. Mikealson wygłosił tyradę pełną słów zachwytu nad imprezą, zgromadzonymi ludźmi i zakończył życząc świetnej zabawy. Podszedł do Anette i stuknął się z nią kieliszkiem z szampanem.
- Za nasze zwycięstwo. - Powiedział i pocałował ją delikatnie w policzek. - Jest i odważna nastolatka. Porozmawiam z nią, zadzwoń do Rebeki, powinna być tu z nami. - Pokiwała twierdząco głową i znalazła cichy kąt, by ponownie połączyć się z Pierwotną.

- Gdzie twój partner? - Spytał podchodząc do Eleny, która stała na szczycie schodów w pięknie upiętych włosach i w czarnej sukience.
- Poszedł po drinka. - Odpowiedziała udając, że kogoś szuka wzrokiem.
- Muszę Ci podziękować za odejście Mikaela.
- Zaatakował mnie. Nie miałam wyjścia. - Odparła i spojrzała mu na chwilę w oczy. Były zimne, ale i pełne podziwu.
- Jestem pod wrażeniem. Człowiekowi nie łatwo przebić Pierwszego.
- Mam wprawę. - Odpowiedziała z powagą.
- Prawda, Elijah. - Rozglądnął się ogarniając wszystkich spojrzeniem. - Denerwujesz się.- Dodał i spojrzał na nią uważnie.
- Po prostu Cię nie lubię. - Uśmiechnęła się unosząc jeden kącik ust do góry.
- Przejdę do rzeczy. Różni tacy ścigają mnie od lat. Zawsze ich wyprzedzam więc jeśli cokolwiek planujecie przyłóżcie się, ale i tak poniesiecie klęskę. - Wypowiedziawszy ostatnie słowa odszedł zostawiając Elenę ze swoimi myślami.

Klaus wraz z Anette stali w salonie Lockwoodów zajęci własnym towarzystwem, nie zauważyli, że krótko ostrzyżona dziewczyna stanęła obok nich. - Ktoś do Ciebie. - zaczęła. - Mówi, że ma na imię Mikael. - dokończyła widząc, że w końcu zwrócono na niego uwagę. Oczy Klausa zrobiły się jak spodki. Anette ścisnęła go za ramię.
- Wyproś wszystkich. Porozmawiam sobie z tatusiem. - spojrzał porozumiewawczo na Anette. - Zbierz hybrydy kochanie. - dodał, gdy młodziutka dziewczyna odeszła od nich.
Smukły wampir stał w drzwiach prowadzących do rezydencji burmistrza. Mikael już czekał.
- Witaj Niklaus. - powiedział swoim niskim głosem.
- Witaj Mikael. - odparł bez emocji w głosie. - Wejdziesz? O zapomniałem. Nie zostałeś zaproszony. - cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy.
- Więc może wyjdziesz do mnie? - zapytał na odczepnego.
- Wolę patrzeć jak mieszańce rozrywają Cię na strzępy. - gdy mówił hybrydy tłumnie pojawiły się za jego plecami wraz z Anette.
- Witaj Anette. - powiedział nawet nie odwracając głowy. - Zabiłbym Cię, ale jak już powiedziałem kiedyś najpierw pozbędę się tego bękarta. - gdy wypowiadał ostatnie słowo patrzył z pogardą na Klausa. - Wiesz, że mieszańce mnie nie zabiją.
- Nie. Ale uświetnią zabawę. - uniósł dłoń przygotowaną do ruchu. - Wystarczy, że pstryknę. A uderzą.
- Duży zły wilk. - na te słowa Pierwotny opuścił rękę. - Nie zmieniłeś się. Jak zwykle się chowasz, tchórzysz. Nawet Antinua ma mimo wszystko więcej odwagi stając tuż za mną. Zapomniałeś. Zniewoliłeś ich, ale są po części wampirami, a ja mogę ich zahipnotyzować. - Anette rozglądnęła się niespokojnie po hybrydach czując jak jedna z nich się zbliża, skręciła jej kark. Obok ojca Pierwotnych pojawiła się krotko ścięta dziewczyna. Chwyciła sobowtóra za ramię i szarpnęła w kierunku Mikaela. Elena była przerażona. - Zmierz się ze mną. - powiedział wampir. - Albo dziewczyna umrze.
- Proszę. Zabij ją. - odparł Pierwotny. Sobowtór był zszokowany, patrzył na Klausa i starała się ubłagać go o litość.
- Jeśli zginie, to będą ostatnie mieszańce na tym świecie. - powiedział spoglądając wyzywająco na syna.
- Nie potrzebuję ich. Pragnę pozbyć się Ciebie. - syknął.
- Po co Niklaus? By żyć wiecznie i samotnie? - spytał. - Nikomu już na tobie nie zależy, chłopcze. - powiedział głośniej. - Kto ci został? Poza tymi których zmusiłeś do lojalności. Poza Antinuą, która jest równie silna i bez wątpienia poradzi sobie sama, jak robiła to przez prawie wiek? Nikt. - Klausowi wzbierały się łzy w oczach. Anette stała nieruchomo nie wiedząc co ma zrobić. - Nikt. - wyszeptał ponownie.
- Blefujesz ojcze. - odpowiedział spokojnie. - Zabij ją. - powiedział po chwili wpatrując się w przestraszoną twarz dziewczyny.
- Wyjdź i zmierz się ze mną tchórzu, a nie będę musiał.
- Zawsze mnie lekceważyłeś. - powiedział z rozżaleniem patrząc na niego. - Dalej staruchu, zabij ją. - dziewczyna ze zdenerwowania cała się trzęsła. - Zabij ją! - wrzasnął. Mikael zaczął z wyższością śmiać się patrząc na Klausa. Pierwotnemu pociekła łza po policzku. Anette widząc to szybkim tempem weszła z drugiej strony domu do środka. Stała za Klausem. Blond wampir wziął kilka oddechów starając się uspokoić.
- Jesteś taki porywczy. To Ci zawsze przeszkadzało, by osiągnąć prawdziwą wielkość. - powiedział Mikael patrząc na niego. Zamachnął się i wbił nóż pod żebra dziewczyny. Oboje byli zaskoczeni.
Elena upadła. Nagle zza pleców Klausa pojawił się Damon i wbił mu kołek na tyle płytko, że ominął serce. Klaus krzyczał z bólu.
Nagle obok starszego Pierwotnego pojawiła się żywa Elena.
- Katherine. - wyszeptał Mikael.
- Kaboom! - krzyknęła i wyrzuciła granaty z werbeną i tojadem prosto na zebrane hybrydy, po czym uciekła.
Salvatore przewrócił hybrydę na podłogę i usiłował wbić głębiej kołek, w tym samym czasie Anette siłowała się z Pierwotnym starając się wbić w niego chociaż sztylet. Damon wyjął kołek i nim wsadził go po raz kolejny, został powstrzymany przez swojego młodszego brata. Klaus spojrzał na szamoczących się Pierwotnych i szybko wstał, chwycił za kołek i wybiegł z korytarza z okrzykiem, by Anette się od niego odsunęła, zrobiła to kilka sekund później kołek tkwił w sercu starszego Pierwotnego i zapalił się.
- Coś ty do cholery zrobił? - spytał Damon, starając się uwolnić spod ciężaru brata.
- Zapracował na swoją wolność. - powiedział Klaus stając za nimi. Stefan wstał ze swojego starszego brata i stanął oko w oko z Klausem. - Dziękuję przyjacielu. Już nie musisz mnie słuchać. Jesteś wolny. - gdy zdjął z niego hipnozę podszedł do Anette i zniknęli z przyjęcia.

3 komentarze:

  1. Heeey :) Wybacz, że tak późno komentuje, rozdział przeczytałam już dużo wcześniej, ale niestety nie miałam jak skomentować. Jaaak bardzo lubie te sceny z przeszłości to sobie nawet sprawy nie zdajesz ;D plus władczy Klaus zawsze ma miejsce w moim sercu hehe :D czekam na dalsze rozdziały z niecierpliwością :))

    btw, u mnie nowy rozdział, więc serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey, hey :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam na moje nowe opowiadanie www.starbucks-lovers.blogspot.com :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Zamierzasz to tak ciągnąć z perspektywy Anette, czy coś zmienić? Bo zbliża się czas Klaroline i zazdrosna Anne mogłaby jej coś zrobić, hue hue

    OdpowiedzUsuń