środa, 22 lipca 2015

Witajcie kochani ;)
Jak wakacje? Nowe część się pisze powoli a Was chciałam zapytać czy ktokolwiek z Was zwrócił uwagę na tytuły rozdziałów? Bo są to tytuły piosenek jeśli macie checi i czas zapoznajcie się z nimi a nóż wam się spodobają mam nadzieję że uda wam się to po samych tytułach, jeśli nie to służę pomocą.
Pozdrawiam,
Female Robbery

sobota, 18 lipca 2015

Chapter 18 "I'm Staring at the Mess I Made"

 Witajcie kochani, niestety nie udało mi się spełnić swojej właśnej prośby bo dodaje posta tydzień później, a to wszystko przez przeprowadzkę, internet mamy dopiero od wczoraj a dostęp do kompa mam tylko jak koleżanka jest w pracy bo mój już padł calkiem i narazie hajs sie zbiera na nowy :D. 
To jest jak zapowiadałam ostatnia część tego opowiadania, pewnie niektórych zaskoczy, niektórych wcale. Chcę ten ostatni rozdział zadedykować thegirlithoutback, bo normalnie co dziewczyna mi klepała komentarze podbudowujące moją osobę tak tyle :D i oczywiście jeszcze Szymonowi dedykuję, bo też na bieżąco podążał za moimi rozdziałami i mimo mojego opóźnienia czekał i komentował moje opowiadanie. Reszcie dziękuję za tak częste odwiedziny. Trzymajcie się, pozdrawiam,
Female Robbery

______________________________________________________________________________

- Mam rodzeństwo nie potrzebuję już hybryd. - Usłyszała spokojny glos Klausa dochodzący z bawialni. Zaśmiała się pod nosem i czekała.
- Skoro w to wierzysz, po co Ci jeszcze moja krew? - Spytała Elena ledwo przytomnym głosem.
- Właśnie Niklaus. Po co? - Spytała Anette wychylając się zza futryny. Blondyn obrócił się i spojrzał na nią pobłażliwie. - Skoro masz rodzinę, rodzeństwo, to dlaczego zostawiasz ją skazaną na psychopatycznego wampira chcącego wybić całą rasę?
- Wiedziałem co robię Anette, zdenerwowany tym, że zabiję Elenę odpuścił Ci. - powiedział niewzruszonym tonem. - Jak widzę jesteś cała i zdrowa, wnioskuję, że miałem rację.
- To Rebekah miała racje. - syknęła. - Masz bzika na punkcie hybryd i nie odpuścisz, nawet za cenę rodziny. - Powiedziała podchodząc bliżej. - Wysuszysz ją, żeby zabić Alarica. Sprytne. - Dodała po chwili. - Ale tu i teraz mówię Ci, że ja wyjeżdżam nie czekając na to. - Odwróciła się napięcie nie dając mu nawet dojść do słowa. Gdy tylko weszła do swojej sypialni wysłała sms do braci Salvatore.
Kilkanaście minut później usłyszała wrzask agonii dochodzący z miejsca gdzie była Elena. Zbiegła po schodach zobaczyła Klausa zamrożonego, osuwającego się na wyłożoną panelami podłogę. Przy schodach prowadzących do małej biblioteczki zobaczyła leżącą Elenę. Podeszła do niej i podniosła ją.
- Co robisz? - Zapytała patrząc niepokojąco na Pierwotną. Ta uśmiechnęła się blado i podeszła do jednego z braci, który również szedł w jej stronę.
- Oddaje Wam ją, ale w zamian za to chcę w spokoju opuścić miasto nim zachód pozwoli Alaricowi na łowy. - Powiedziała przekazując jeszcze przytomną Elenę Damonowi. Anette podeszła do Klausa. - Przepraszam, ale do takiego wyboru mnie zmusiłeś, kochany. - Szepnęła przejeżdżając po jego twarzy wierzchem dłoni, po czym złożyła pocałunek na jego czole.
- Nie sądziłem, że naprawdę pozwolisz nam to zrobić. - Odezwał się Stefan, gdy skierowała się na schody. Anette wzruszyła ramionami.
- To był jedyny sposób by uchronić Elenę przed śmiercią i Was też. - Odpowiedziała wchodząc na górę. - Upewnijcie się, że Alaric go nie zacznie zbyt szybko szukać, w przeciwnym razie ja Was wszystkich zdążę złapać nim zginiecie ze względu na powiązanie krwi. Eleny również nie oszczędzę. - Zostawiła ich samych na dole, a sama ruszyła na piętro z powrotem pakując swoje rzeczy do podróżnej torby.
Gdy tutejsi mieszkańcy opuścili ich rezydencję ktoś zapukał do drzwi. Zeszła otworzyć biorąc swoją torbę do ręki i rzuciła ją w pobliżu drzwi.
- Anette Mikaelson? - Zapytał młody mężczyzna w granatowym uniformie. Brak plakietki z nazwiskiem wskazywał, że nie jest to nikt ze służb mundurowych. Pokiwała twierdząco głową. Mężczyzna sięgnął po torbę, która zwisała na jego ramieniu i wyciągnął list. - To dla Pani, przesyłka polecona. - Powiedział i wyciągnął kwitek, który miała podpisać. Zrobiła to i z koperta weszła do środka żegnając się i dziękując uprzednio. Patrzyła z niemałym zdziwieniem na kopertę. Adresata nie było. Były tylko jej dane. Nikt nie znał jej adresu, nie tutaj. Nie chcąc niszczyć papeterii zapaliła jedną ze świeczek i poczekała, aż klej sam zacznie puszczać. Wyciągnęła zgrabnie złożony papier. Gdy go otworzyła jej oczom ukazał się dość krótki list, pisany piórem i bardzo eleganckim pismem.
- „Droga Anette. Pewnie dziwi Cię, że ktokolwiek do Ciebie pisze, nie znając adresu Twojego zamieszkania. Otóż łatwo było to osiągnąć. Jak wiesz uczę się od najlepszych. Sprawa w jakiej piszę, jest również nietypowa. Wiem, że osiedlając się w Mystic Falls nie macie zamiaru ruszać gdziekolwiek indziej, ale jest coś czego dowiedziałam się o Twoim pochodzeniu. Od próby zabójstwa Klausa przez Mikaela minęło dość sporo czasu, z związku z tym wiele miejsc odwiedziłam. Jedno z nich powinno być Ci doskonale znane – Nowy Orlean. To co odkryłam, może rzucić nowe światło na Twój życiorys. Znalazłam jedną z watah. Pomieszkują na obrzeżach miasta i co ciekawe posiadają identyczne znamię na lewej łopatce, dokładnie jak Ty. Wiem, pewnie myślisz, że nie mam w tym interesu, lub że kłamię. Przyjedź do Nowego Orleanu, a sama przekonasz się o wartości mych słów. Interes mam w tym ogromny, ponieważ pomagałam zabić Klausa, doszły mnie słuchy o Finnie, wiem, że zabiłabym samą siebie, zabijając jednego z Pierwszych. Mam nadzieję, że to co do Ciebie piszę da mi chociaż trochę wolności od pięciusetletniej ucieczki przed Waszym gniewem. Katerina.” - Przeczytała list na głos i zmięła go w dłoni. Stała przez chwilę w bezruchu zastanawiając się nad słowami wypisanymi atramentem. Przymknęła oczy po czym rozłożyła ponownie kartkę i ponownie dokładnie składając włożyła ją do koperty i schowała do bocznej kieszeni w torbie.

- Gdzie jesteście? - Powiedziała do telefonu zamykając drzwi rezydencji.- Muszę wziąć ze sobą ciało Niklausa.- Dodała nim Damon zdążył odpowiedzieć.
- Jesteśmy właśnie w drodze nad jezioro. – Odpowiedział zdenerwowany zmiana planów.
- Nie wrzucisz go do jeziora Damonie. – Odparła ostro. – Muszę go zabrać ze sobą, to naprawdę ważne.
- Pozwoliłaś nam go wysuszyć i zamknąć w trumnie.
- Ale nie topić. – Warknęła. – To miało być miejsce, trudne do znalezienia przez Alarica, a nie mnie. – Wsiadła do samochodu wrzucając uprzednio torbę na tylne siedzenie.
- Poczekaj mam kolejne połączenie. – Powiedział nie dając jej szansy na dalszą dyskusję. Schowała telefon do kieszeni i ostatni raz spojrzawszy na rezydencje z piskiem opon opuściła jej dziedziniec. Zmierzchało się, wiedziała, że oznacza to przyspieszenie wyjazdu. Musiała wcisnąć gaz do dechy i jak najszybciej opuścić miasteczko.

Jej telefon ponownie się rozdzwonił.
- Nie mogę się dodzwonić do Klausa, jest może z Tobą? – Usłyszała w słuchawce głos starszego Mikaelsona i od razu zjechała na pobocze hamując ostro. – Anette, jesteś tam?
- Tak. – Odpowiedziała nieobecnym głosem.
- Klaus jest z Tobą? – Spytał ponownie. Anette westchnęła głęboko i trzymając kurczowo telefon przy uchu zaczęła drgać z nerwów.
- Elijah… ja zrobiłam coś strasznego. – Powiedziała powstrzymując się od płaczu.
- Gdzie jesteś? – Zapytał stanowczym i jednocześnie zatroskanym tonem.
- Przy wjeździe do Georgii.
- Spotkajmy się w barze przy granicy. Będę tam za dwie godziny. – Powiedział spokojnie i rozłączył się. Pół godziny później znalazła przydrożny bar i napisała Elijah SMS z jego nazwą. Zamówiła sobie bardzo mocną kawę, która działała w przypadku podobnie jak alkohol, wzmagała ciśnienie krwi, by nie czuć zbyt wielkiego pranienia w supisku ludzi.
Elijah zjawił się jak zwykle na czas, ubrany w ciemny garnitur z ciemną koszulą i grafitowym krawatem. Przyprowadziła go wzrokiem od drzwi do swojego stolika i nim zaczęli rozmawiać pozwoliła mu zamówić coś dla siebie.
- Punktualny jak zawsze. – Uśmiechnęła się blado patrząc w swoją prawie pusta filiżankę.
- Co się stało Anette? – Zapytał kładąc swoją dłoń na jej, która trzymała ucho od porcelany. Rzuciła na niego krótkie spojrzenie i wyprostowała się. – Gdzie jest mój brat?
- Esther wróciła po tym jak Ty i Kol wyjechaliście z miasta. To była impreza z okazji lat 20. ostatnia tam. Zabrała Elenę na stary cmentarz, nam zablokowała wyjście ze szkoły rozsypaną solą. Zrobiła z Alarica Saltzmana nowego Pierwotnego, który ma kołek z białego dębu, którego nie da się zniszczyć.
- Domyślam się, że zostaliście bo Niklaus uparł się na zabranie Eleny. – Anette uśmiechnęła się boleśnie wyglądając przez okno przez chwilę.
- No więc Rebekah zniknęła kilka dni wcześniej, Ester ją zasztyletowała i zamknęła w grocie, do której żaden nieśmiertelny nie ma wstępu.. My poszliśmy do Gilbertów. Salvatorowie tam byli, powiedzieli że Alaric ma Elenę i Caroline, więc poszliśmy do szkoły. Plan był taki, że Bonnie dała każdemu znam trochę swojej krwi, ona miała zatrzymać serce Jeremiego, w trakcie gdy któreś z nas uda się połączyć z krwiobiegiem Alarica by go wysuszyć. – Elijah patrzył na nią uważnie. – W końcu znaleźliśmy nauczyciela trzymającego Elenę. Braciom Salvatore się prawie udało, ale łatwo ich odepchnął, potem wszedł Niklaus, Alaric nim się bawił, chciałam mu pomóc i wtedy to ja znalazłam się w bardzo groźnej sytuacji.
- Powinniście byli wyjechać nim wróciła matka.
- Ja wyjechałam dużo wcześniej. Spotkałam Kola i wydał mnie Niklausowi, musiałam wrócić… - odparła nerwowo zaciskając zęby.
- Mów dalej. – Powiedział, gdy siedzieli chwilę w ciszy.
- Leżałam na ziemi, Alaric klęczał nade mną i chciał wbić mi ten super niezniszczalny kołek w serce. Niklaus zbierał się by wstać, a Elena… okazało się, że Elena jest powiązana z życiem Alarica, jeśli ona zginie on też. Sama to odkryła. Chcąc to sprawdzić przecięła sobie tętnicę. – Mówiła ciągle patrząc w oczy Elijah. – Alaric się tym zdenerwował, a Niklaus… - powiedziała i wypuściła powietrze. – Niklaus zostawił mnie tam na pewną śmierć i porwał Elenę by upuścić z niej krwi i by tym zabić Alarica. Nic nie odpowiesz? – zapytała gdy siedzieli w milczeniu dłuższą chwilę. - On mnie tam zostawił, gdyby nie chwila nieuwagi tego historyka nie żyłabym! – Warknęła.
- Gdzie Niklaus? – Spytał spokojnie.
- Wysuszono go i zamknięto w trumnie i chcą go gdzieś wywieźć, utopić w jeziorze czy cokolwiek nim Alaric go znajdzie. – Odparła skruszona.
- Jak mniemam masz z tym coś wspólnego.
- Zaprosiłam Salvatorów i powiedziałam, że to Niklaus stworzył ich linię, że ma Elenę, oddam ją im, a ja wyjadę jak reszta rodzeństwa. – Elijah milczał wpatrując się uważnie w Anette. W tym samym momencie rozdzwonił się jej telefon. – Słucham? Gdzie jedziesz? – Mówiła spokojnie. – Napisz mi dokładnie gdzie to jest nim będzie za późno. – Dodała po chwili i rozłączyła się. – Elena wylądowała w szpitalu. Alaric chciał ją odebrać, ale Jeremy ją uprzedził. On chce zabić Niklausa, jak dowie się, gdzie Damon go wiezie. - Poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Elijah złapał ją za rękę.
- Pojadę do Mystic Falls i porozmawiam z Eleną, powiem jej, że damy im spokój wyjedziemy, nigdy więcej nas nie zobaczą, ale muszą nam oddać mojego brata. Poczekaj na telefon Damona i pojedź po Niklausa.
- Alaric Cię zabije, Elijah. – Powiedziała roztrzęsiona.
- Spokojnie, uciekaliśmy przed Mikaelem, to i przed Alariciem damy radę. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – Jadę. Będziemy w kontakcie. – Wstał i pocałował ją w czoło, uspokajała ją ta troska i bliskość kogoś, kogo znała latami. Obawiała się jednak najgorszego, że Alaric dowie się gdzie jest Klaus i zabije jego i ją jeśli tylko zjawi się w zasięgu jego zmysłów.

- Magazyny na granicy stanu. – Usłyszała niezadowolony głos Salvatore. – Mam Ci oddać Klausa. Podobno dacie nam spokój. Ja w to nie wierze, ale Elijah umiał oczarować Elenę więc dostaniecie go.
- Podziękowałabym, ale doprawdy nie mam za co. – Powiedziała wsiadając do samochodu. – Alaric już wie?
- Prawdopodobnie. Pospiesz się nim zacznę żałować posłuchania Eleny. – Dodał i rozłączył się. Ruszyła w stronę Wirginii. Kol byl w Denver. Elijah prawdopodobnie pilnował by Elena i jej spółka niczego nie wymyślili. Jej pozostało odebrać Klausa. Na razie nie chciała go wybudzać, chciała by pozostał taki przez kilka lat, by przekonał się jak to jest gnić w drewnianym pudle taki szmat czasu i by zrozumiał jak wielki popełnił błąd zostawiając ją tam na pastwę kreatury jego matki.
W końcu dotarła do magazynów. Zjechała windą na sam dół. Drzwi otworzyły się.
- Damon! – Krzyknęła. – Damon, gdzie jesteś? – Weszła powoli w kolejny korytarz. – To nie jesteś zabawne! – Warknęła. Gdy doszła na koniec jednego z korytarzy i skręciła w kolejną alejkę ze schowkami, zobaczyła pełno otwartych po jednej i po drugiej stronie. Zwolniła krok zaglądając do każdego z nich. Kiedy już miała wychodzić do następnej alejki ktoś ją złapał.
- Cii, to ja. – Powiedział jej na ucho. Ona pokiwała porozumiewawczo głową. – Alaric tu jest, już przygotowałem trumnę by ją wywieźć. – Wyszeptał ponownie, po czym oboje w wampirzym tempie udali się po trumnę.
Kiedy wywozili ją i dojeżdżali do samochodu wyrósł przed nimi Alaric, który jednym ruchem ręki chwycił Anette i uderzając najpierw o samochód rzucił nią o betonową wylewkę w magazynie. Gdy Damon chciał go zaatakować ten jednym kopnięciem zrobił z nim to samo co z Anette. Historyk otworzył trumnę, w której znajdowało się ciało Klausa związane grubym łańcuchem. Pierwotny otworzył oczy. Alaric sięgnął za marynarkę i wyciągając kołek zamachnął się by wbić go w Klausa.
- Nie! Nie rób tego! – Anette zaczęła krzyczeć i chcąc go powstrzymać wstała by go zaatakować. Alaric popatrzył na nią z ukosa i wcisnął drewniany kołek w ciało hybrydy. – Nie! – Anette zerwała się, ale Damon przytrzymał ją. Ciało Klausa stanęło w płomieniach. Brunetka zaczęła cała trząść się z płaczu. – Nie! Nie! Nie! – Wyrywała się wciąż Damonowi patrząc ze wściekłością na historyka. Alaric wyciągnął kołek z Klausa.
- Ty następna. – Uśmiechnął się kątem ust zamykając trumnę.
- Anette, uciekaj! Biegnij! – Krzyknął do niej Damon, a ona bez większego zastanowienia zerwała się do ucieczki. Jak tylko dotarł do samochodu ruszyła bez większego zastanowienia w kierunku Wirginii. Musiała coś zrobić, musiała przede wszystkim powiadomi resztę rodzeństwa o śmierci Klausa. W końcu wjechała do Mystic Falls. Swoimi zmysłami wyczuła obecność Elijah w miejscu starego spalonego kościoła. Stanęła niedaleko niego.
- Elijah… - szepnęła podciągając nosem. Pierwotny odwrócił się do niej. – On nie żyje. Nie mogłam nic już zrobić, ja do tego doprowadziłam… - podszedł do niej i przytulił ją. Trwali tak kilka minut.
- Tyler Lockwood nie żyje. Mówiłaś, że to Niklaus zapoczątkował ich ród.
- Bo myślałam, że to on. – Powiedziała spokojnie.
- To nie byłem ja, ani Rebekah ani też Kol.
- Ja też nie. To był Niklaus, jestem tego pewna. – Mówiła spokojnie łkając jeszcze, co jakiś czas.
- To jakim cudem oni wciąż żyją? – Anette wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, mam dość, muszę stąd wyjechać. Muszę czymś się zająć i zagłuszyć to. – Zaczęła mówić nerwowo. – Powiadom ich Elijah, ja nie potrafię im tego przekazać. – Rozpłakała się ponownie i ponownie starszy Pierwotny ją przytulił uspokajając.
- Spotkamy się niedługo. Ja sprawdzę w czym tkwi sekret tego, że oni żyją. – Elijah kciukiem otarł jej łzę z policzka.
Gdy Elijah zniknął w mroku, zadzwoniła do Stefana.
- Halo?
- Żyjesz, gratulacje. – Szepnęła.
- Anette. – Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Elijah rozmawiał z Eleną, ona i Matt niedługo tu będą.
- Tak powiedział mi o tym, a także o tym że was już dawno wtedy nie będzie. – Powiedział podchodząc do swojego samochodu.
- Cóż Elijah zawarł z nią jakiś układ, ale ja też miałam z Wami umowę. Poza tym ja wiem, że łowca będzie nas ścigał, a doszłam do wniosku, że nie mam zamiaru użerać się z kolejnym psychicznym Pierwotnym czyhającym na moje życie. – Mówiła spokojnie wychodząc z lasu. – Jeśli ja i rodzeństwo Niklausa ma przeżyć, musimy zabić Alarica. A jednym sposobem jest…
- Anette, nie. – przerwał jej opanowanym głosem do słuchawki. Pierwotna rozłączyła się i wyszła na środek mostu Wickery. Samochód z Mattem i Eleną właśnie wjeżdżał, Matt zauważając kogoś stojącego na moście skręcił ostro wpadając wprost do rzeki i urywając przy tym kilka nowych belek z mostu.

***

- Chcesz pomścić swoją siostrę? - zapytał gniewnym głosem Damon spoglądając w stronę młodego Gilberta. - W lochach jest zasztyletowana Rebekah Mikaelson. Wet za wet. - dodał i wręczył Jeremiemu kołek ostrym końcem w swoją stronę.
- Jak nikomu innemu im się to należy. - powiedział spokojnie i ruszył w głąb jaskini pod czujnym okiem starszego Salvatore.
Damon zatrzymał się u wejścia groty, bo tam żaden wampir nie mógł wejść. Jeremy stanął nad ciałem Rebeki i wyjmując uprzednio sztylet zanurzył w jej ciele niezniszczalnym kołek, który teraz zaczął palić się żywym ogniem wraz z dziewczyną nim przekłutą. 

_______________________________________________________________________________

Haha myśleliscie że to koniec? NIE! Czekajcie cierpliwie. Po wakacjach startuję z drugą częścią ;))

sobota, 4 lipca 2015

Chapter 17 "The Bitter End"



Witajcie,
Niech Was nie zwiedzie tytuł to jeszcze nie ostatni rozdział!
Wiem, miałam skończyć wraz z pierwszym lipca, ale własnie początkiem zeszłego tygodnia się zaczęła moja przeprowadzka na nowe mieszkanie i kompletnie nie miałam czasu nawet wejśc na kompa, od tygodnia nie byłam na internetach i ciężko mi to było ogarnąć. Tymczasem dodaję nowy rozdział i mam pomysł! Ostatni dodam na swoje urodziny to jest 11 lipca, mam nadzieję że się Wam on spodoba.
Pozdrawiam,
Female Robbery

P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))

_________________________________________________________________________________

Wstała wcześnie rano i ruszyła do szkoły, by posprzątać po wczorajszej imprezie. Miała się tam znaleźć z Rebeką, ale Rebekah została zasztyletowana i zamknięta w magicznej grocie do której żaden wampir nie wejdzie. Była 8 rano, zjawić się miała też Caroline, Tyler i Matt. Ze względu na śmierć historyka, o której również się wczoraj dowidziała nieobecni mieli być Elena wraz z Jeremim.
- Gdzie jest Matt? - usłyszała głos blondynki w drzwiach do sali. Anette ściągała dekoracje z sufitu.
- Nie ma go. Został wezwany do pracy w ostatniej chwili. - odpowiedziała Pierwotna, nie odwracając się nawet ku młodej wampirzycy.
- Żartujesz sobie? Jesteśmy tylko my dwie? - spytała zszokowana Caroline podchodząc bliżej.
- Tak. I jesteś spóźniona. Komitet sprzątający zaczął o 8. - powiedziała Anette i wrzuciła ostentacyjnie kubek do kosza.
- Jest jakoś…8:02. - odparła poirytowana Forbes.
- Właśnie. Udało mi stawić na czas, a Tobie nie… - odezwała się Anette i wrzuciła papierowe bibeloty do kosza. Caroline schowała telefon do kieszeni spodni i zaczęła również zbierać dekoracje.
- Przykro mi z powodu waszej matki, a właściwie to Twojej macochy. - zaczęła Caroline, kiedy Anette ją minęła by wysypać zawartość małego kosza do wielkiego worka. - Wiem, że jej nienawidziliście, ale i tak jest mi przykro. - Anette przewróciła oczami wracając do swojego zajęcia nic nie odpowiadając licealistce. – I jeszcze zamknęła Rebekę w grocie, to nie było wcale spoko. – chciała zażartować.
- Szkoda też tego Twojego nauczyciela. Wydawał się być miły. - odpowiedziała panna Mikealson wiążąc worek.
- Tak. Taki był. - uśmiechnęła się blado młoda blondynka, słysząc jakkolwiek miłe słowa od panny Mikaelson.
- No dobrze, to ja zacznę od sali gimnastycznej. - odpowiedziała i odwracając się napięcie wyszła z pomieszczenia.

Nagle Caroline usłyszała warknięcie Anette i odgłos, jakby ktoś rozwalał szafki na szkolnym korytarzu. Wybiegła i zauważyła nauczyciela od historii próbującego wsadzić kolek z białego dębu w ciało Anette. Szybko odwróciła go i przyparły do ściany, a Antinua wyrywając mu kolek z reki wsadziła mu go pod żebra. Od razu we dwie ruszyły na parking, ale nim Caroline zdążyła wsiąść do samochodu Alaric złapał ją i zaciągnął z powrotem do szkoły. Anette stała ukryta za drzewem. Chciała pójść po nią, ale dziwnie wzmocniony kołek był dla niej zbyt śmiercionośny.
- Alaric Saltzman próbował mnie zabić. - powiedziała Anette jak tylko weszła do domu i napotkała Klausa pakującego swoje rysunki.
- Miał być martwy. - odpowiedział spokojnie. – Powiedział, że nie dokona przemiany.
- Ale nie jest. I jest wampirem przez zaklęcie Esther. - odezwała się wyraźnie podminowana Anette. - On ma kołek, który może nas zabić. Jest silniejszy Niklaus. Zbyt silny. - dodała zaniepokojona.
- Gdzie on teraz jest? - spytał zamykając pudło z malowidłami.
- Utknął w szkole, nie ma pierścienia więc mamy czas do zmierzchu. - powiedziała Anette. - On po nas przyjdzie Niklaus, musimy wyjechać już teraz. - popatrzyła na Klausa, który krzątał się miedzy nimi pakując resztę swoich dzieł.
- W porządku, zabiorę Elenę i już nas nie ma. - powiedział stając przed nimi.
- Daj już spokój z Eleną, nie potrzebujemy jej, gdybyśmy ją zabili od razu zamiast bawić się w tworzenie hybryd do niczego by nie doszło. - warknęła Anette. Klaus podbiegł do niej i chwytając ją za ramiona skierował jej spojrzenie na siebie.
- To czego nam teraz potrzeba, to ochrona przed ponownymi atakami ze strony Esther. Stworzymy tę armię po to, żeby nikomu z nas się nic nie stało…
- Tyle lat chroniliśmy się nawzajem. Nadal możemy to robić. Zawsze i na zawsze, Niklaus. - powiedziała cicho Anette, kiedy Klaus wypuścił ją ze swojego uścisku. – Zgarniemy Kola i Elijah…
- Nie wyjedziemy bez niej. - mruknął patrząc na Pierwotną.
 - Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Dobra już po nią pójdę. Ty tutaj zostań.
- Zwariowałeś, że będę czekać. - Klaus uniósł rękę chcąc jej coś wytłumaczyć. - Nie tym razem Cię nie posłucham. - wzięła kurtkę do reki i ruszyła w kierunku wyjścia z rezydencji wpadając po drodze na Tylera Lockwooda. Kiedy chciała wsiąść do samochodu Klaus przyparł ją do niego i starał się namówić ją do pomocy. – Daję Ci godzinę.

Anette wraz z Klausem stali na ganku domu Gilbertów. Klaus delikatnie zapukał do drzwi, które w kilka sekund później otworzył Jeremy.
- A Wy tu, czego do cholery? - zapytał zaskoczony nastolatek.
- Bardzo nieładnie traktujecie gości. - odparła Anette. Kątem oka zauważyła jak jeden z Salvatorów podchodzi do drzwi.
- Co tu robicie? - zapytał stajać obok Jeremiego.
- Zacznijmy od tego, że młody Jeremy mógłby okazać trochę manier i zamiast rozmawiać z nami w progu, zaprosić do środka. - odpowiedział Klaus. Zaraz potem w drzwiach stanął Damon.
- Może pójdziesz do swojego pokoju? - zaproponował Damon patrząc na Jeremiego. - Teraz. - dodał i odczekując aż Jeremy wejdzie na górę stanął wraz z bratem w drzwiach.
- Biedny chłopak. - westchnęła. - Strata jednego opiekuna mogła zostać zastąpiona tylko Waszą dwójką.
- Ta, a co do tego. Coś się stało. - przerwał jej Damon, w odpowiedzi Anette spiorunowała go wzrokiem.
- Oh wiemy o tym, że moja matka stworzyła nową kreaturę. Dlatego tu jesteśmy. Wyjeżdżamy z miasta. - odparł Klaus spoglądając uważnie na braci. - Jeszcze tylko muszę zabrać kilka potrzebnych rzeczy: zapasowe koło, latarkę, sobowtóra. - uśmiechnął się iście diabelsko.
- W tym nie możemy pomóc. - odparł Damon i zatrzasnął im drzwi przed nosem. Anette patrzyła zdziwiona tym jak zachowali się bracia Salvatore.
- Jakiś pomysł by skłonić ich do wydania sobowtóra? - zapytała stojąc z założonymi rękami na ganku. Klaus chodził w tę i z powrotem rozmyślając intensywnie jak wyciągnąć sobowtóra. Anette wzięła gazetę leżącą na progu i zeszła po kilku schodach na ulicę. - Mały wandalizm tutaj chyba nie zaszkodzi, co? - krzyknęła do Klausa, który widząc, co zamierza robić również wyszedł na chodnik.
- Daję dychę, że nie trafisz w tamto okno. - powiedział dołączając jej zabawy. Pokazała mu kciuk wystawiony do góry i zamachnęła się z całej siły. Gazeta uderzyła w okno i roztrzaskała je wpadając do środka. - Nieźle. Pozwolisz, że tym razem ja coś zaproponuje? - Anette skłoniła się i czekała na jego ruch. - Myślę, że w końcu zechcecie nas wpuścić! - Krzyknął w kierunku rozbitego okna, czując, że właśnie tam znajduje się para wampirów. Podszedł do jednego z domów i kładąc dłonie na szczeblach drewnianego płotu uśmiechnął się do siebie. Popatrzył na piłkę do gry, wziął ją do ręki wraz z dwoma szczeblami i podszedł przed dom Gilbertów.
- Dycha, że nie trafisz w ani jednego z nich. - Uśmiechnął się do niej. Ustawił piłkę na wprost drzwi ich domu. I nagle kopnął ją wyrywając drzwi z zawiasów. Anette klasnęła w dłonie i wraz z Klausem podbiegła do futryny. Klaus trzymając w obu rękach po jednym sztachecie wbiegł po schodach i zamachnął się prawą ręką rzucając z całej siły w jednego z wampirów będących pod drugiej stronie domu.
- Na ziemię! - krzyknął Stefan chowając pod sobą Bonnie.
- Pudło! - krzyknął zadowolony Damon, po czym rzucił z powrotem sztachetę, która ominęła Pierwotnego i trafiła w rękę brunetki. Wyciągnęła ją i złamała na pół i ponownie rzuciła jednym z kawałków. – Znowu pudło! - krzyknął ponownie. Klaus złamał tym razem swoje drewno i cisnął nim po raz kolejny. Każde z kawałków zatrzymywało się w ścianie robiąc wielkie dziury.
- Nudzi mnie to…widziałam butlę z gazem przy sąsiednim garażu. - powiedziała znudzona i podbiegła na druga stronę ulicy. Klaus trzymając w jednej ręce butlę z gazem, a także podpaloną gazetę wszedł na ganek.
- Odłóż to. - powiedział spokojnie Stefan wychodząc do niego. - Eleny tutaj nie ma, jest z Alarickiem w szkole, ma też Caroline. - dodał po chwili. - Chce zabić je obie, no chyba że osobiście się do niego zwrócicie. - popatrzył na parę Pierwotnych. Klaus pokręcił głową i rzucił butlę z gazem, a także zgasił gazetę.
- Teraz przynajmniej wiem, że nie prosisz mnie o wejście w pewną śmierć. - odparł.
- Na prawdę chcielibyśmy, ale jeśli Alarick zabije któreś z Was, jest 1/5 szansy, że my również. - odparł Stefan, a Damon dołączył do brata wychodząc na ganek z jedną drewnianą listwą zawieszoną prze ramię.
- Ja podejmuję wyzwanie. - powiedział uśmiechając się ironicznie patrząc uważnie na Anette.
Dwie godziny później stali na parkingu szkoły. Anette miała złe przeczucia nie potrafiła spokojnie czekać na przebieg wydarzeń, kiedy nowy Pierwotny wampir był dla nich pewną śmiercią mając wzmocniony niezniszczalny kołek z białego dębu.

- Wiesz, jak to wszystko się skończy to i tak bierzemy Elenę ze sobą. - powiedział Klaus, gdy wysiadali z samochodu zaparkowanego na szkolnym parkingu.
- Pojadę z Wami. - odpowiedział z ujmującym spokojem Stefan.
- Naprawdę? A gdzie haczyk? - spytała Anette przechylając głowę.
- Nie ma żadnego. Odwracam się plecami do wszystkiego tutaj, żeby upewnić się czy Elena jest bezpieczna.
- To sprawia, ze jesteś dla niej lepsza opcją. - odparł spokojnie Klaus spoglądając na niego z ukosa. - Elena tylko marnuje czas będąc z Damonem. Ale to tylko moja opinia. - dodał patrząc na niego.
- Wiesz, oboje spędziliście wiele czasu by poróżnić mnie z bratem, a odniosło to przeciwny skutek.
- Poważnie? - zapytała roześmiana Anette podchodząc do przodu samochodu, o który stał oparty Klaus i założyła ręce. - Może zatem pozwolimy po tym wszystkim zdecydować Elenie, który z braci Salvatore ma jej towarzyszyć? - spojrzała na niego spode łba. - Skoro z Damonem jesteście tak blisko.
- Oh, śmiało. Przeszliśmy z Damonem gorsze piekło niż to co urządziła nam Wasza rodzinka. - odparł i ruszył w kierunku szkolnego stadionu.
- Mam pewien pomysł. - powiedziała mulatka podchodząc do grupy wampirów stojącej wokół. - Zaklęcie, które może zamrozić wampira.
- Tak jak zrobił z Mikaelem Twoja mamusia? - spytała unosząc jedną brew do góry. - Ile lat później mamy się spodziewać, że któreś z was wpadnie na genialny pomysł wypuszczenia go? - zadała z wyrzutem pytanie bacznie ich obserwując.
- Może jednak damy jej szansę na wykazanie się, wszyscy wiemy, że wybudzenie Mikaela było złym pomysłem. - odparł spokojnie Stefan trzymając ręce w kieszeni swojej czarnej marynarki.
- Tylko żeby to zrobić, będziemy potrzebować większej ilości wampirzych mięśni, w tym waszych. - syknęła ostatnie dwa słowa w kierunku Pierwotnych.
- Wyjaśnimy tylko jedno. - odezwał się Klaus. - Słońce zachodzi za jakieś 6 godzin. Jeśli wam się nie uda, Elena będzie martwa, my odejdziemy, a reszta będzie pozostawiona sama sobie. - z oddali nadszedł też Jeremy.
- Wypijcie to. To moja krew. - powiedziała mulatka przekazując niewielką fiolkę najstarszemu Salvatore. - To połączy was razem. Więc kiedy zatrzymam serce Jeremiego, każde z Was będzie miało dość siły by zatrzymać Alarica. Musicie nawiązać fizyczne połączenie z jego krwiobiegiem, żyłą, tętnicą, czymkolwiek połączonym do jego serca. - Anette słuchała tego wywodu niezwykle znużona, zwarzywszy na to, że wszystko to co usłyszała od Bonnie przerabiała kilkanaście lat temu z dobrym skutkiem. Wydawało jej się, że czarownica Bennet robi z tego zbyt wielki dramat. Mimo broni jaką posiadał wampirzy Alaric jego gniew nie równał się z tym co prezentował sobą Mikael.
- Zanim przejdziemy przez te drzwi, przejdźmy na jedną stronę. - powiedział Klaus, gdy fiolka z krwią dotarła do niego.- Mogę Was zapewnić, że linia krwi od której pochodzicie jest albo moją albo Anette, zatem oboje jesteśmy odpowiedzialni za wasze żywoty. Caroline, Tylera i Abby również. - dodał patrząc uważnie na Bonnie. - Powinno coś pójść źle?
- Kłamiesz żeby uratować tyłek. - odezwał się Damon,
- Nie kłamie. Sprawdźcie sami, pozwólcie nauczycielowi zabić jedno z nas, a umrzecie prędzej czy później. - mruknęła z grymasem Anette patrząc wyzywająco na Damona. Gdy wszyscy wypili krew z fiolki ruszyli do szkoły.

Anette wchodząc ostrożnie drzwiami od sali gimnastycznej usłyszała kroki ciężkich butów z jednej sali i po chwili bieg koło siebie. Zaskoczyła wampira łapiąc ją za twarz tak by nie wydała dźwięku.
- Jesteś bezpieczna. Uciekaj do domu i tam zostań. Zrozumiałaś? – szepnęła jej w ucho. – Jestem Ci to winna w końcu uratowałaś mnie przed nim kilka godzin wcześniej. - Anette odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – odparła Caroline i odwzajemniła uśmiech po czym uciekła w szybkim tempie ze szkoły. by usłyszeć głos osoby do której się zwracał. Słyszała tylko przyspieszony Weszła głębiej do sali, aż w końcu dotarła do korytarza.
Weszła na główny korytarz uważnie się rozglądając. Patrząc czy bracia Salvatore są w pobliżu i oceniając skąd może pojawić się nowy Pierwotny. Usłyszała po chwili uderzenie czyjegoś ciała o metalowe szafki.
- Powinienem Cię zabić! - krzyknął męski donośny głos. - Powinienem wypruć Ci flaki jak innym do tej pory. Ty jesteś z nich najgorsza, Eleno. - oczy Anette zrobiły się większe. Postanowiła niepostrzeżenie zaczaić się na Alarica, który właśnie terroryzował Elenę.
- No dalej zabij mnie! - usłyszała zduszony krzyk Eleny. Gdy dobiegła do korytarza na którym się znajdowała bracia pochwycili Alarica, każdy pod jedno ramię. Kiedy chcieli go zamrozić Alaric wyrwał im się skręcając po chwil kark Damonowi, a zaraz potem Stefanowi. Nagle Klaus dopadł go. Przyparł do szafki i trzymał na miejscu gdzie powinno być serce. Alaric przekręcił jego dłoń i odrzucił jak najdalej od siebie.
- Jest jeszcze jeden Pierwotny którym powinieneś się zająć. - powiedziała z udawanym spokojem Anette patrząc jak Alaric rzuca Klausem jak kukłą. Nim Klaus zdążył się pozbierać Alaric dopadł Anette i wyciągając kołek zza marynarki przyparł ja do podłogi mając go nad nią.
- Skoro tak spieszno Ci umierać, nie widzę przeszkód. - mówił pełnym gniewu głosem patrząc na jej twarz. Rękami broniła się, by moc odwrócić kołek w jego stronę i go nim zabić. Klaus leżał jeszcze chwile nieprzytomny.
- Puść ją, albo się zabiję! - oboje popatrzyli w stronę Eleny.
- Odłóż to.
- Dlaczego? - spytała trzymając kawałek szkła przy swojej szyi. - Bo potrzebujesz mnie żywej? Jest pewna przyczyna, dlaczego Esther użyła mnie do stworzenia Ciebie, prawda? - Alaric wciąż z całej siły próbował wbić kołek w serce Anette. Klaus powoli odzyskiwał siły i wstawał. - Nie chciała byś był nieśmiertelny, więc połączyła Twoje życie z ludzkim…moim. W ten sposób masz tylko jedno życie by zabić całą rasę wampirów, a potem będzie po Tobie.
Kiedy ja umrę, Ty też.
- Mylisz się. - odparł Alaric starając się z całej siły włożyć niezniszczalny kołek w ciało Pierwotnej.
- Czyżby? - spytała i nacięła aortę na swojej szyi. Alaric zaczął krzyczeć by przestała nie powstrzymując się przed zabiciem Pierwotnej. Wtedy Klaus szybkim ruchem wstał i zabrał Elenę, zostawiając Anette samą z nowo powstałym Pierwotnym. Anette szybko odepchnęła osłabionego Alarica i wybiegła przed szkolę. Nigdzie nie było śladu Klausa i Eleny.
- Niklaus! - wrzasnęła i kopnęła z całej siły w betonowy słupek, który łamiąc się odleciał kilka metrów dalej. - zapłacisz mi za zostawienie mnie samej! - krzyknęła ponownie i biegiem ruszyła w kierunku rezydencji. – Słono za to zapłacisz