sobota, 21 marca 2015

Chapter 6 „Sweet Sacrifice”



 Od razu powiem, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału, doprawdy niedopracowany i chaotyczny. Myślę, że następny wyrobi renomę za siebie i za ten dzisiejszy. Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam,
Female Robbery

*** rok 997 ***

Leżała na polanie, tyle co po przywróceniu swego ciała w ludzką formę. Jej ciało wróciło do normy. Znalazła kawałek swojego ubrania i obwiązała go okrywając intymne miejsca. Usiadła nad wodą i patrząc na wschodzące słonce zaczęła płakać. Wiatr rozwiewał jej włosy, a ona nie siedziała skulona starając uspokoić swoje emocje.
- Dlaczego nie wróciłaś na noc do chaty? - spytał znajomy głos tuż za nią.- Matka martwiła się o Ciebie. - dziewczyna przetarła oczy i uspokoiła drążące ciało.
- Chciałam być sama. – odparła tępym głosem patrząc na wodę. Usiadł obok niej. Ściągnął z siebie koszulę i okrył jej zmarznięte plecy. - A Ty co robisz tutaj tak wcześnie rano?
- Czekałem na Ciebie, a gdy zaczęło świtać zdecydowałem się Ciebie poszukać. - popatrzyła na niego. - Chodzisz tutaj w każdą pełnię. - brunetka chciała odwrócić wzrok. - Domyślam się dlaczego. - dodał patrząc na poszarpany materiał jej nowo zrobionej sukienki.
- Nie mogę spać, gdy księżyc jest w pełni. – odpowiedziała jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
- Antinua, nie kłam. Nie mnie. - powiedział spokojnie. - Wiem jaki jest mój ojciec i znam intencje mojej matki co do Ciebie i Elijah, ale mnie możesz powiedzieć. - uniósł jej brodę do góry, tak że patrzyła mu w oczy.
- Jestem potworem, nie wiedziałam tego. Ale nim jestem. To stało się zaraz w pierwsza pełnię po śmierci tego człowieka, którego uśmierciłam..., gdy byłam mała i pogryzły mnie wilki ich krew musiała dostać się w moją, nie wiem jak. Ja nie wiem co mam robić, ale muszę tutaj przebywać każdą pełnię, inaczej zabiłabym kogoś z Was, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Tym bardziej, że Henrick musiał przez kogoś takiego zginąć…a ja, ja też przecież zabiłam człowieka.- zaczęła łkać coraz głośniej. Przytulił ją do siebie i starał uspokoić jej drżące z zimna i od napadu emocji ciało.
- Ja im nie powiem, możesz mi ufać. - szepnął do jej ucha. Ona tylko mocniej wtuliła się w jego tors. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła wtulona w jego ramiona.

*** teraz ***

- Antinua... - usłyszała jego aksamitny głos nad uchem. - Czas na nas. - powiedział i odgarniając jej włosy za ucho. Pomrugała oczami i rozglądnęła się dookoła. Damon był nieprzytomny, a Kathrine siedziała w skórzanym fotelu piłując paznokcie. Wstała z sofy i rozciągnęła się.
- Miałam znowu ten sam sen. - mruknęła patrząc na swoje dłonie, które w żaden sposób nie przypominały pazurów wilkołaka. - Katerina nie idzie z nami? - spytała, kiedy Klaus schował do kieszeni kamień i otworzył wyjściowe drzwi.
- Mamy innego wampira w zanadrzu, ale Kathrine narazie i tak nas nie opuści. - młoda wampirzyca uśmiechnęła się krzywo.
- To po co tutaj mam być?
- Gdy obudzi się Damon poinformujesz go o wszystkim. Na pewno ucieszy się, że aby ratować własny tyłek, sprawdziłaś śmierć na ciotkę Eleny. – uśmiechnął się Klaus z przekąsem.
Gdy wyszli z budynku, w którym znajdowało się mieszkanie już zmierzchało. Antinua popatrzyła na niebo, było czyste, kolorowe i zamiast zachodzącego słońca widziała wschodzący księżyc. Uśmiechnęła się wiedząc, że lada chwila odzyska to, co zabrano jej prawie na 900 lat. Wsiedli w samochód należący do Kathrine i ruszyli do domu Salvatorów.
- Stoją tam. - mruknęła Elena.
- Nie musisz tam iść. - szepnął Stefan przytulając ją.
- Tak będzie lepiej, dość poświęcania się innych dla mnie, teraz czas zrobić coś zupełnie innego. Gdy tylko zdobędą to co chcą, dadzą Wam spokój. - ujął jej twarz w dłonie i pocałował w czoło. - Chodźmy. - powiedziała i wyrwała się z jego objęć.
- Czas na nas. - powiedział głośno Klaus. Stefan przytrzymał Elenę za rękę, gdy ta zrobiła krok w ich kierunku.
- Sądziłem, że chciałaś nam pomóc. - powiedział spokojnie spoglądając spode łba na Antinuę.
- Stefan, najważniejsza jest rodzina. Niklaus to mój brat, nie mogłam postąpić inaczej, zrobiłbyś to samo, gdyby chodziło Damona. – odparła spokojnym lekkim głosem.
- Stefan, spójrz na mnie. Tak trzeba, to się dzisiaj skończy, ja się nie boję, Ty też o mnie nie musisz się bać. Będzie dobrze. – Elena ujęła twarz młodego wampira w dłonie i nakierowała jego wzrok na swoją twarz.
- Nie lubię tych rzewnych pożegnań. - mruknął Klaus. Gdy Elena podeszła do nich Klaus złapał ją z całą wampirzą szybkością i wsadził do samochodu.

Wysiedli na skraju lasu, księżyc był prawie w zenicie, gdy doszli do wielkiej polany, która była przygotowana na ten rytuał. Trzy kręgi obok siebie. W jednym była Jules-wilkołak, w drugim przyszła wampirzyca, a trzeci miał być dla Eleny.
- Przemienisz ją? - spytał patrząc troskliwie na Antinuę, kiedy Kimberly przyprowadziła spiętą kajdankami rudą kobietę.
- Jenna... – jęknęła przerażona Elena. - Nie, Klaus masz mnie, po co Ci moja ciotka? - zaczął się potok słów. W odpowiedzi poczuła jak policzek ją piecze.
- Nigdy nie odzywaj się nieproszona. Druga sprawa, Twoje zdanie liczy się tutaj najmniej.- powiedziała Antinua i ugryzła się w nadgarstek przystawiając go od razu do ust rudowłosej kobiety. Widząc jak starsza panna Gilbert próbuje się wyrwać, Pierwotna pociągnęła ją za włosy, tak że w okolicy kilkudziesięciu metrów można było usłyszeć jej wrzask. - Jeśli nie chcesz być rozszarpana radzę Ci robić co każę. - warknęła odciągając ją bliżej ognistego kręgu, w którym miała ją zostawić. Po chwili Jenna chwyciła nadgarstek Antinuy i zaczęła z niego pić. Gdy skończyła wampirzyca skręciła jej kark uśmiercając ją i wepchnęła do kręgu. - Kimberly, pamiętaj żeby ją nakarmić gdy się obudzi.
- A Ty jej teraz potowarzyszysz. - mruknął Klaus i popchnął Elenę do ostatniego kręgu. Dziewczyna łkała z przerażenia, spoglądając to na Pierwotnych, to na swoja ciotkę, to na wilkołaka.- Jak to było? Każde z nas musi wypić krew wilkołaka, wampira i sobowtóra. Później każdego krew ma być złączona z tym kamieniem...
-  I każde z nich musi zginąć. - dokończyła. Spojrzała na Klausa, który również patrzył na nią. Przyłożył dłoń do jej twarzy i pogłaskał ją delikatnie.
- Już nigdy ta wiedźma nie będzie miała nas w garści. - powiedział i pocałował ją w usta. Pocałunek dwojga Pierwotnych przerwany został przez rozdzierający krzyk wilkołaka. - Czas na nas. - szepnął jej na ucho i pociągnął za rękę w stronę kręgu z wilkołaczycą. Zawołał gestem ręki młodą czarownice, której krwi właśnie zasmakowała Jenna, nowy wampir. Oba pierwsze wampiry stanęły w już ugaszonym kręgu i w czasie dokonywania przemiany z człowieka wilkołaka chwyciły dziewczynę za obie ręce i wgryzły się w nadgarstki, gdy krew ściekała z jej nadgarstków Kimberly podłożyła pod jeden z nich wielki kamienny kielich, w którym był kamień księżycowy. Kilkanaście kropel skapnęło na mglisty kamień. Gdy Jules patrzyła na wiedźmę niepostrzeżenie Klaus zabił ją wyrywając jej serce. Jenna i Elena krzyknęły z przerażenia.
Następna w kolejce była ciotka Eleny. Wampiry wykonały tę samą czynność co z wilkołakiem. Została Elena. Płakała patrząc na martwe ciało ciotki, której serce leżało obok. Gdy Klaus postawił ją zauważyła na wzgórzu Stefana. Czuła, że mieli znów plan jak ją wyciągnąć. Nie chciała, wolała nie ryzykować kolejnego życia kogoś z jej bliskich.
- Miło z Twojej strony, że zdecydowałaś się nie unikać swojego przeznaczenia.
- Idźcie oboje do diabła. - oba wampiry w odpowiedzi ujęły jej dwa nadgarstki i wysysały z niej prawie do końca krew. W końcu Elena upadła martwa. Reszta jej krwi znalazła się w kielichu, wraz  krwią wampira i wilkołaka, które do końca za pomocą zaklęcia zniszczyły kamień.
- Czujesz to? - spytała spoglądając na Klausa. Po kilku sekundach spazmy, które przed dziewięciuset laty czuła gdy po raz pierwszy następowała przemiana w wilkołaka pojawiły się ponownie. Z Klausem po chwili działo się to samo. Kimberly patrzyła ze strachem i duma na to co się dzieje. Antinua wsparła się kolanami o ziemie a gdy podniosła głowę jej oczy błyszczały niczym bursztyn, a zęby z wampirzych zmieniły się w te wilkołacze. - Udało się. - powiedziała.
- Uwolniliśmy klątwę. - powiedział Klaus. Wyglądali tak samo, najpotężniejsze stworzenia na ziemi. Ponownie w swojej prawdziwej naturze. Ich zachwyt został przerwany atakiem ze strony kogoś, o kim myśleli że jest martwy. Ich czarownica została zabita jednym ruchem ręki młodej czarownicy Bennet. - Zabiłem Cię. - warknął Klaus. Oboje leżeli niedaleko siebie, targani poprzez magiczne mocy czarownicy. W tym samym czasie Damon wziął nieżywą Elenę na ręce i odniósł ją z dla od tego miejsca. Stefan zaś dołączył do mulatki by zobaczyć śmierć Klausa.
- Ty suko. Zapłacisz za to życiem! - krzyknęła Antinua, w odpowiedzi Bonnie uderzyła z jeszcze większa mocą. Gdy leżeli praktycznie unieruchomieni przez mulatkę, Klaus zobaczył nad sobą brata.
- Elijah. - szepnął. Ten ukucnął przy nim i wepchnął rękę w jego klatkę piersiową. - Bracie..., chcesz mnie zabić?
- Zabiłeś całe nasze rodzeństwo. - powiedział spokojnie.
- Nie pozbył się ich. - mruknęła ostatkiem sił Antinua. Elijah spojrzał na nią.
- O czym ona mówi?
- Nie wrzuciłem ich ciał do morza, ja wiem gdzie oni są, spotkam Cię z nimi, ale jeśli mnie zabijesz stracisz te szansę na zawsze.
- Nie ufaj mu Elijah, nie daj się nabrać. Inaczej zabije was wszystkich. - krzyknęła Bonnie w stronę starszego z Pierwotnych.
- Zginiesz. - powiedział spokojnie.
- Wolę to niż dać im żyć. - odkrzyknęła Bonnie. Nagle jednym szybkim ruchem wszystkie trzy Pierwotne wampiry zniknęły w mroku nocy, a Bonnie stała jak wryta.

Stefan siedział wraz z bratem w swoim salonie.
- Jesteś pewien, że to przeżyje, jako człowiek? - spytał Damon.
- Nie dałeś jej za bardzo wyboru, ale Bonnie nie pozwoli jej umrzeć w ten sposób. Gdyby nie Elijah te hybrydy by zginęły.
- Anette miała racje by mu nie ufać. Zresztą sama nie była lepsza. - warknął. - Musimy tam pójść. - powiedział i odepchnął szklankę na stolik przed sobą.

- Uratowałem Cię..., Was. - poprawił patrząc na obydwie hybrydy. - Gdzie jest nasze rodzeństwo?
- Z chęcią sama się dowiem. - dodała po chwili Anette, kiedy jako pierwsza przekroczyła próg mieszkania należącego teraz do Klausa.
- Obiecałem, że się z nimi spotkasz, umknął mi szczegół, że na tę chwile w zaświatach. - szepnął Klaus i wsadził w Elijah sztylet, taki sam, który przez ponad 10 lat tkwił w ciele Antinuy. Wampirzyca podbiegła do zasztyletowanego wampira. - Chyba nie zamierzasz nad tym ubolewać, Ciebie też nie tak dawno zasztyletował, należy mu się. - Pierwotna spojrzała na niego.
- A gdzie reszta?
- Ty też? - przewrócił oczami. - Najważniejsze, że odzyskaliśmy co nasze, jesteśmy hybrydami powinniśmy się z tego cieszyć.
- To nie zmienia faktu, że chciałabym wiedzieć gdzie jest reszta rodzeństwa.
- Bezpieczni, zamknięci w trumnach czekający na odpowiedni moment. - odparł i nalał sobie i jej koniaku do szklanek. Z cienia wyłoniła się Kathrine. - Twój sobowtór się spisał moja droga. - powiedział spokojnie. Gdy podszedł odgarnąć jej włosy za ucho wzdrygnęła się od jego dotyku.
- Dostaliście wszystko ode mnie, czego chcieliście, teraz ja chciałabym żebyś mnie stąd wypuścił. - Klaus zaśmiał się w głos. Anette siedziała w skórzanym fotelu i stukała palcami w łokietnik. Klaus ewidentnie knuł coś więcej, była pewna, że nie skończy się tylko na ściągnięciu klątwy. Miała tylko cichą nadzieje że na prawdę stąd wyjadą. Ich spokojną już noc przerwało wyrwanie drzwi przez jakieś nadprzyrodzone stworzenie.
- Stefan. - mruknęła Kathrine, tak jakby się ożywiła na jego widok. - Co tutaj robisz?
- Mam sprawę. - powiedział patrząc w stronę Klausa, który właśnie wszedł do salonu. Anette wstała i stanęła zaraz za swoim przyrodnim bratem. - Mieliście do czynienia z wilkołakami, prawda? - spytał, a oni w odpowiedzi pokiwali głową. - Czy istnieje lekarstwo na jad wilkołaka?
- Coś się stało?
- Podczas gdy mój brat ratował Tylera i Caroline został przez niego niechcący draśnięty, została mu doba życia. - odpowiedział spokojnie i patrzył uważnie na to, co zrobią Pierwotni.
- Antidotum istnieje. - odparł Klaus. Wskazał ręką miejsce przy stole. - Kochana przynieś nasze zapasy. - zwrócił się do Antiuy i ucałował jej dłoń.
- Gdzie je mogę znaleźć i jak je zdobyć? - oczy Stefana po odpowiedzi Klausa zabłysnęły.
- Spokojnie, masz w końcu 24 godziny. - Pierwotny usiadł na przeciwko. Anette wróciła z trzema torebkami krwi i położyła na stole. - Wypij. - Stefan popatrzył unosząc jedna brew w górę.
- To ludzka krew.
- Brawo Szerloku, a teraz wypij. - powiedział mocniej akcentując ostatnie słowo. - Wypij jedną z nich, a powiem Ci gdzie jest antidotum. - zmrużył oczy i podsunął mu torebkę z krwią. Anette oparła się jedną dłonią o jego ramię i ścisnęła je, tak że na jego twarzy pojawił się grymas. Stefan w tym czasie wypróżniał torebkę z krwią. Kathrine siedziała pod drugiej stronie pokoju obserwując całe zajście. - Grzeczny chłopiec.
- Twoja kolej. - mruknął wycierając rękawem kurtki usta.
- Anette skarbie, przekaż mu tę radosną nowinę. - powiedział zsuwając mocno jej dłoń ze swojego ramienia. Stefan patrzył na Antinue, która siliła się na uśmiech.
- Antidotum na jad wilkołaczy w organizmie wampira, to krew moja i Niklausa. - powiedziała spokojnie. Stefan patrzył to na nią to na niego nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- Jednak by dostać naszą krew muszę wiedzieć co jesteś w stanie zrobić.
- Wszystko, jestem w stanie zrobić wszystko, by ratować mojego brata. - odparł zdecydowanie. Klaus kiwnął głową w stronę Anette, a ta podsunęła kolejną torebkę z krwią Stefanowi. Jego oczy na nowo zrobiły się ciemne, wiedział że krew działała na niego jak płachta na byka. - Najpierw chce widzieć, że dacie mi tę krew. -  powiedział. Anette wzięła nóż z kuchni i podała go Klausowi.
- Podaj butelkę Kath. - mruknęła w kierunku Petrovej. Wampirzyca podeszła do nich i popatrzyła na Stefana kręcąc z dezaprobatą głową. - Nikogo nie interesuje Twoje zdanie, wróć na swoje miejsce, bo umrzesz raz a dobrze. - dodała wyrywając z jej reki butelkę. Klaus przeciął swoją dłoń i ścisnął delikatnie, krew spływała z niej jakby w środku trzymał cytrynę i z niej wyciskał sok. Nie uronił ani jednej kropli, gdy w końcu rana zastygła zamknął butelkę. Stefan sięgnął po nią, ale Klaus w ostatniej chwili ją ścisnął w dłoni.
- Nie tak szybko, najpierw Twoja kolej. - powiedział kiwając głową w kierunku torebki z krwią. - Mówiłeś że zrobisz wszystko. - szepnął nachylając się ku niemu podsuwając plastik w jego kierunku. Stefan wypił jej zawartość jednym duszkiem. Pojedyncze krople krwi zastygły w kącikach jego ust. Oblizał się delikatnie. - Kathrine. - przywołał do siebie wampirzycę. Ta podeszła niepewnym krokiem do Pierwotnego. - Weźmiesz teraz tę butelkę i zaniesiesz Damonowi. - uśmiechnął się diabolicznie, nie zdążył włożyć dobrze butelki w jej dłoń, a ona już zniknęła za drzwiami mieszkania.
- Ona tego nie dostraczy. - powiedział zdenerwowany Stefan. - Obiecałeś.
- Obiecałem Ci, że powiem, gdzie jest antidotum i upuszczę krew. - mruknął w odpowiedzi. - Dałem krew dla Twojego brata, to czy ona do niego dotrze mimo wszystko mało mnie obchodzi. - dodał i wstał ze swojego miejsca. Stefan również i podszedł do drzwi. - Nie tak szybko Salvatore. To picie krwi było tylko łapówką. - powiedział po chwili. Anette stała między nimi. Nie rozumiała po co starszemu Pierwotnemu potrzebny jest lichy wampir. Stefan stał i patrzył na Klausa. - Teraz położysz się zdrzemnąć i nie wyjdziesz z tego mieszkania dopóty, dopóki Ci na to nie pozwolę. - Stefan pomrugał oczami, a po chwili ruszył do łóżka, który do dzisiejszego poranka należał do Kathrine.

- Coś Cię trapi. - usłyszała aksamitny głos szepczący jej do ucha, gdy stała na balkonie ich mieszkania. Odwróciła się powoli. W szybkim tempie znalazła się w pobliskim lasku. On ją dogonił. Stała oparta o jedno z większych drzew. Stanął znowu na przeciwko niej, tym razem opierając się ramionami tak, by nie mogła uciec. - Nie powiesz o co chodzi?
- Coś Ty znowu wymyślił? - syknęła. - To Ty byłeś tym co nasłał tamtego typka, który wsadził mi ten cholerny sztylet w trakcie koncertu? Chciałeś nas wszystkich mieć przy sobie w trumnach?
- Zwariowałaś. - skwitował. - Z Tobą nigdy bym w ten sposób nie postąpił. Elijah chciał nas zabić, współpracując z tymi marnymi pomiotami. Zasłużył na to. - pokiwała z niedowierzaniem głową.
- Po co Ci ten Stefan, nie lepiej go było zabić?
- Przyda się. Będzie naszym małym parobkiem, zrobi wszystko byśmy tylko dali jego bratu spokój.
- Czym jest to wszystko? Masz całą rodzinę koło siebie, wystarczy ich wzbudzić, masz mnie żywą, pozbyliśmy się cholernej klątwy.
- Potrzebujemy takiej rodziny jaką my jesteśmy dla siebie. - jego oczy zabłysły.
- Chcesz tworzyć hybrydy? - zapytała zrezygnowana. Popatrzył na nią z nadzieją w oczach. - Nikt tego nie robił.
- A czy ja nie urodziłem się wilkołakiem, który został wampirem? - spytał. - To może się udać, nasza krew leczy wampiry i na pewno ma tez inne właściwości. Czytałem księgi. Studiowałem to wszystko wiekami, nasza krew stworzy nowy gatunek. Będziemy mieć armię, dzięki której nikt taki jak Mikael, czy Esther nam nie zagrożą. - wampirzyca zaśmiała się. Pogłaskał ją wierzchem dłoni po policzku. - Będziemy najpotężniejszą siłą na ziemi Antinuo. Arystokracją wśród wampirów i wilkołaków. Przede wszystkim będziemy razem. - popatrzył w jej oczy i przyparł mocniej do drzewa. Wsunął ręce pod jej koszulkę i masował plecy. Oddawała mu pocałunki, powoli podniosła jedną nogę i przycisnęła go mocniej do siebie. W przerwie między pocałunkami pozbywali się kolejnych części garderoby, tak, że ona została w bieliźnie, a on w samych spodniach. Oblizała delikatnie usta i ponownie połączyli się w soczystych namiętnych pocałunkach, które zdawały się nie mieć końca. Rozpięła mu powoli spodnie, a on zsunął z niej dolną część bielizny. Parę sekund później połączyli się w jedno ciało. Kora drzewa lekko raniła jej plecy, gdy oplatając Klausa nogami unosiła się i opadła czując go coraz głębiej w sobie. Łapali swoje oddechy i łączyli się jednym głosem z każdym razem, gdy coraz intensywniej wchodził w nią i przypierał do drzewa. Niedługo później czując, że punkt kulminacyjny się zbliża, Antinua przejechała paznokciami po jego plecach zostawiając na kilka minut krwawe ślady.

- Byłem pewien, że za tym zatęskniłaś. - powiedział pomagając się jej ubrać. Przejechał jeszcze raz po jej nagim ciele palcem czując każde jego wgłębienie i wybrzuszenie.
- Nie schlebiaj tak sobie. - odetchnęła zakładając spodnie i koszulkę. - Wciąż czuję się nie przekonana do Twojego pomysłu. - popatrzył na nią nie rozumiejąc jej zastrzeżeń. - Ale skoro los nas połączył po tylu latach i pozwolił odzyskać co nasze, rozstanie na tym etapie wydaje mi się kiepskim pomysłem. - podszedł do niej i ubierając jej twarz w swoje dłonie pocałował ją ponownie.
- Zawsze i na zawsze skarbie. - uśmiechnęli się do siebie i ruszyli z powrotem do swojego mieszkania.
Stefan siedział i nerwowo stukał w blat stołu.
- Nie chce tutaj być, dlaczego tutaj siedzę? - zapytał patrząc z wyrzutem w stronę pary Pierwotnych.
- Niklaus Cię zahipnotyzował. Nie wyjdziesz stąd póki co. - mruknęła. - Twój brat sobie poradzi jeśli przeżył, a Eleny i tak już nie ma. - skwitowała i klepnęła go po ramieniu.
- Kochana przygotuj swoje rzeczy, jutro skoro świt wyruszamy w świat. - spokojnie powiedział. Anette skinęła glową i poszła do pokoju obok sprawdzając czy wszystkie rzeczy są spakowane tak jak je tu wniosła. - Pojedziesz z nami, tylko musisz wpierw pójść ze mną, abym miał pewność, że faktycznie zrobisz wszystko by ratować brata.
- Żyje? - spytał, a jego oczy zrobiły się większe.
- Tego nie jestem pewien, tak czy siak zostaw to za sobą, jesteś ze zwycięzcami Stefanie Salvatore. - w odpowiedzi młody wampir uśmiechnął się niemrawo.

- Pomogłaś mu. Dziękuję. - powiedziała Elena idąc z Kathrine do drzwi. Wampirzyca odwróciła się do niej, i ostentacyjnie zarzuciła falowane włosy za ramię.
- Zrobiłam to dla Stefana. - odparła.
- Rozmawiałaś z nim? - oczy nastolatki zrobiły się większe.
- Nie ciesz się, on prędko nie wróci. Pierwotni go zgarnęli, teraz masz szansę zając się Damonem z czystym sumieniem.
- Tobie Klaus podarował.
- Dał mi nikłą szansę na ucieczkę. Narazie jego plany mnie nie obejmują, dlatego muszę uciekać. Tobie radziłabym to samo, kiedy Klaus się zorientuje, że żyjesz, Mystic Falls zostanie zrównane z ziemią. Wiem co mówię.- otworzyła z zamachem drzwi. - Pozdrów Damona i dla swojego bezpieczeństwa, jeśli Stefan sam nie będzie się z Tobą kontaktował, nie zaczynaj poszukiwań. - zamknęła za sobą drzwi. Elena stała jak wryta wpatrując się w miejsce gdzie kilka sekund temu stała Kathrine. Stefan w rękach Pierwotnych, nie wiedziała co oni planują, ale musiała w jakiś sposób dowiedzieć się co planują i co grozi Stefanowi.