wtorek, 21 kwietnia 2015

Chapter 10 "This Means War"

Witajcie,
To już prawie półmetek tego opowiadania!  Ależ ten czas leci, niby to opowiadanie jest całe do konca napisane od listopada, ale wciąż jednak poprawiam zmieniam i staram się ulepszać. Tym razem pozmieniałam bardziej pewną część w historii serialu, mam nadzieje że się Wam spodoba i że nadal będziecie chętnie mojego bloga odwiedzać. Co więcej? Życzę miłego czytania ;)
Pozdrawiam,
Female Robbery

________________________________________________________________________________

- Pakuj się. Wyjeżdżamy o świcie. - powiedział Klaus, gdy Anette wychodziła spod prysznica osłonięta jedynie krótkim frotowym ręcznikiem
- A co z Rebeką? Od naszego powrotu się nie pokazała. - powiedziała rozczesując włosy. Klaus wyciągnął telefon i wyszedł.
- Cześć siostrzyczko, żałuj że nie byłaś na imprezie. Tatuś nie żyje, czas na rodzinny zjazd, czekamy na Ciebie. - gdy skończył zobaczył połączenie od Stefana. - Już się za mną stęskniłeś? - spytał rozbawiony.
- Dzwonię podziękować za wolność.
- Zawsze dotrzymuję słowa. - mówił i skręcił do uliczki, gdzie mieściła się ciężarówka z trumnami.
- Tylko połączyło się to ze zbyt dużym kosztem. Zabrałeś mi wszystko Klaus. - mówił spokojnie i przeciągał słowa.
- Co było to było, wierz mi, urazy są nudne. - podszedł o ciężarówki i otworzył zamek przyczepy.
- Wiesz co nigdy nie stanie się nudne? - Stefan zawiesił glos. Usłyszał przez telefon jak klapa przyczepy się odsuwa. Twarz Klausa zbladła. - Zemsta. - powiedział cicho. Klaus nie odpowiedział. - Co jest? Zgubiłeś coś? - spytał rozbawiony Salvatore.
- Co Ty wyrabiasz?
- Rozkoszuje się wolnością. - odparł przejeżdżając dłonią po jednej z trumien.
- Pozabijam wszystkich, których znasz. - warknął do telefonu.
- Jeśli to zrobisz nigdy nie zobaczysz swojej rodziny. Coś mnie ciekawi. Jak na kogoś kto przez 1000 lat był o krok od każdego, byłeś przygotowany na coś takiego? - Klaus wyłączył się i wrócił do pokoju hotelowego.

Anette pakowała właśnie swoje ubrania do walizki. Klaus wszedł do środka zamaszyście trzaskając drzwiami. Brunetka popatrzyła na niego kątem oka, gdy podszedł do barku I nalał sobie szklanki Burbona.
- Coś się stało? - zapytała oglądając jedną z koszulek. Klaus przełknął sporą ilość alkoholu i podszedł do niej.
- Stefan ma trumny z Elijah, Finnem i Kolem. Rebekah dalej nie odbiera telefonu. - Anette włożyła bluzkę do walizki I zamknęła ją.
- Idźmy więc po nie. - odparła swobodnie. - Przypominam Ci, że miało nas tu nie być od ponad pół roku.
- Myślisz, że tego nie wiem?! - warknął mając twarz kilka centymetrów od jej twarzy. - Ten przeklęty wampir wymyślił sobie, żeby zabrać wszystkie trumny. Również tę, której nie da się otworzyć.
- I nie ma sposobu na jej otwarcie. Wciąż nie widzę problemu by po nie pójść. - uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Stefan wyłączył już telefon i z tego, co widziałem wieczorem ulotnił się zostawiając Damona wraz z Eleną.
- Znajdźmy więc tego krnąbrnego Salvatore, zabijmy go i weźmy trumny. Myślę, że mimo wszystko z Damonem się skontaktuje, a Damon lubi przebywać w miejscowym barze.

Jak spodziewała się Anette w Grillu przebywał Damon, z Alarickiem i Eleną. Ona weszła tam wraz Klausem. Alaric zajmował się sprawdzaniem prac przy barze, natomiast Damon i Elena dyskutowali nad czymś intensywnie i nie zdążyli się zorientować, że hybrydy są tuż za nimi.
- Nie przejmujcie się naszą obecnością. - zaczął Klaus, wzrok obydwojga miejscowych spoczął na dwójce hybryd.
- Klaus. - Mruknęła z przestrachem Gilbertówna.
- Masz zamiar to zrobić w Grillu, na oczach wszystkich? - spytał mierząc się z nim wzrokiem. - To trochę poniżej Twojego poziomu.
- Nie wiem o czym mówisz. Po prostu przyszliśmy się napić wraz z moją. - kiwnął na nią głową.
- Dziwne, że wróciliście akurat teraz do miasta. - powiedział spokojnie Damon.
- Moja siostra zdawała się tęsknić. Musiałem to załatwić. - odparł podchodząc w ich stronę.
- Urocza sex bomba? Świr? Nie trudna do znalezienia.
- Wrosła w to Wasze malutkie miasteczko, myśląc że i nam się ono spodoba. - odezwała się Anette zakładając ręce na piersiach. Klaus odwrócił się do sobowtóra.
- Zabrałaś mi mój świat. - powiedział spoglądając na nią. Zaraz obok niego znalazła się Anette.
- Czego jeszcze chcecie? - spytała przełykając ciężko ślinę.
- Wystarczy, że powiesz gdzie jest Twój kochaś Stefan. - odparła brunetka i zmierzyła wzrokiem nastolatkę przybliżając się bardziej do niej.
- Stefan zwiał z miasta zaraz po tym jak Twój kochaś zwrócił mu wolność. - odparł z ironią Damon pochodząc do nich.
- To nie dobrze. - mruknął Klaus i rzucił jedną z lotek w sam środek tarczy. - Twój brat ukradł nam coś bardzo ważnego. - zaczął. - Chcemy go znaleźć i zabrać co nasze.
- To brzmi jak problem Stefana, nie nasz. - powiedziała spokojnie Elena. Anette ponownie przysunęła się bliżej, tak że szatynka czuła jej oddech na swojej twarzy.
- Dla nas to poszerzenie grona podejrzanych kochana. - uśmiechnęła się z przekąsem.

Damon stał w salonie i nalewał sobie Burbona, odwrócił się czując, że jest obserwowany.
- Może mi też nalejesz? - spytała schodząc po schodach.
- Alkohol proponuje jedynie przyjaciołom. - Pierwotna zaśmiała się.
- Wciąż możemy nimi zostać, bylebyś współpracował ze mną. - odparła stając na przeciwko niego.
- Bez Klausa, tylko z Tobą? - zapytał ignorując jej wypowiedź.
- Mój przyjaciel ma inne sprawy na głowie, ja postanowiłam trochę po szpiegować. Kto by pomyślał, że Twój braciszek Cię zdradzi?
- Akurat siedziałem w pierwszym rzędzie, gdy Rebekah zdradziła Klausa i Ciebie. – odparł z ironicznym uśmiechem i napił się.
- Tak, ma wiele żalu w sobie. Ale każdy popełnia błędy. I wciąż uważasz, że nie wiesz gdzie się podziewa?
- To właśnie problem z tymi, których zwykłem nazywać rodzeństwem, nie masz pojęcia co mają zamiar zrobić. - zaśmiał się nerwowo. Anette przeskanowała jego twarz wzrokiem. - Nalał jej szklankę i podał. - Na zdrowie. - powiedział i wypił duszkiem prawie połowę zawartości szklanki. - Dlaczego jesteście tacy źli na mojego brata? Ukradł coś?
- Naszą rodzinę. Pierwotnych. Klaus ich zasztyletował i umieścił w trumnach, czekał aż zbierze ich wszystkich i wówczas mieliśmy ich obudzić. A on po prostu sobie zabrał pozbawione krwi ciała. - mówiła odwrócona do okna.
- Oczywiście, taki to już jest mój zabójczy braciszek. - mówił spokojnie i podszedł do niej. - Z chęcią pomógłbym Wam go odnaleźć, ale problem w tym, że dla Was nie pracuję. - Anette uśmiechnęła się.
- Twój drink na kilometr cuchnie werbeną, więc zahipnotyzować Cię nie mogę, a zabicie Ciebie byłoby niekorzystne, bo zdajesz się być jedyną szansą byśmy odnaleźli Twojego młodszego braciszka. - wampir spojrzał na nią z ukosa. - Ale maleńka demonstracja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. - powiedziała i wyciągnęła telefon. Powiedziała przez telefon do kogoś ze można startować. - Prawdopodobnie ani Klaus w barze, ani ja teraz nie wyraziliśmy się dość jasno, co do odnalezienia Stefana, widać zareagujecie lepiej, gdy będzie to pokaz przemocy.

Klaus mówił z jedną z hybryd o wyburzeniu ścian. Weszła do środka i ściągnęła skórzaną kurtkę.
- Okazały dom. Nie sądziłam, że znajdziesz tutaj coś takiego w kilkadziesiąt minut.
- Potrafię być przekonujący. - powiedział i pocałował ją. - Jak sprawa z Damonem?
- Myślę, że jakoś trochę go przekonałam. - odparła z uśmiechem.
- Tyler! - krzyknął i Anette odwróciła się do niego. - Dobrze Cię widzieć. Mam do Ciebie pilną sprawę.
- Jasne, słucham.
- Pomóż mi w zlokalizowaniu Stefana Salvatore. - położył mu rękę na ramieniu. - Zabrał mi moje najdroższe skarby i byłbym naprawdę wściekły gdyby zostały na dłużej w niepowołanych rękach.
- Pewnie, z chęcią. Jest mały problem, odkąd jestem hybrydą nie ufają mi. Nie powiedzą mi słowa.
- Nawet Caroline? - wtrąciła Anette. - Wiesz jesteście parą, na pewno Elena mówi jej o wszystkim...
- Możliwe, ale ze mną zerwała. - Anette podeszła do Tylera wpychając się między niego a Klausa.
- Tyler, postaraj się. To jest ważne, to sprawa życia moich przyjaciół. - pogładziła go wierzchem dłoni patrząc mu głęboko w oczy.
- Antinua mówi prawdę, jeśli tylko pomożesz nam się z nim skonfrontować dam Ci wolność i nie będziesz musiał martwić się o to, czy ktoś jeszcze Ci zaufa. - Tyler przeniósł wzrok z Anette na Klausa i kiwnął głową zgadzając się na taki układ.

Zmierzchało gdy Anette otrzymała telefon. Klaus siedział w pracowni starając się jakoś zagospodarować przestrzeń jaką udało mu się zdobyć. Anette odebrała.
- Anette? Tu Elena Gilbert. Chcę zawrzeć mały układ. - mówiła zdenerwowana, nie do końca przekonana swoim pomysłem. Anette popędziła ją. - Spotkajmy się w domu Salvatorów. Damon jest z Alarickiem, a Stefan...sama nie wiem gdzie.
- Jeśli tylko okaże się to jakąś pułapką to Klaus i hybrydy zniszczą wszystkich, których kochasz, a także Ciebie.
- Wiem. - odparła pewnie. - Po prostu przyjdź i wtedy porozmawiamy. - Anette była w szoku determinacją tej dziewczyny, która bez wątpienia nie wyglądała na silną. Miała jednak w sobie pewną iskrę. Tak jak wszystkie Petrovy pomyślała. Mijając Klausa powiedziała, że idzie nakarmić swoje żyły i wróci później. Nie pytał o nic więcej, jego głowę zaprzątały myśli o Stefanie i trumnach będących w jego posiadaniu.

Weszła na ganek przed domem braci Salvatore. Zapukała kilka razy w końcu drzwi otworzyła jej drobna brunetka.
- Jestem. - powiedziała rozkładając ręce. - Jaka to sprawa?
- Zawrzyjmy układ. - odparła Elena gestem ręki pozwalając jej wejść. Nic więcej nie mówiąc machnęła na nią ręką i skierowała się w stronę piwnic. Anette szła za nią. - Pewnie zdziwił Was brak Rebeki na przyjęciu. - powiedziała ze spokojem i otworzyła ciężkie drewniane drzwi do celi, w której była swego czasu zamknięta, jeszcze przed przełamaniem klątwy. Spojrzała na ziemię. Leżało tam sine ciało blondynki ubrane w szkarłatną sukienkę.
- Sztylet w plecach? Jakie to typowe. - mruknęła wchodząc do środka z założonymi rękami.
- Masz dziwną tendencję do usypiania członków mojej rodziny. To jakiś fetysz? Pobudzasz się tym? - spytała unosząc jedną brew do góry.
- Oddam Wam Rebekę, ale za to zostawicie Jeremiego w spokoju. - Elena puściła kąśliwy komentarz pierwotnej mimo uszu.
- Siostra za brata? Myślę, że to dość uczciwy układ, tym bardziej, że wciąż mamy kogo zabijać. Jest Bonnie – czarownica, do której nienawiść jest czysto rasistowska, gdyby była zwykłym szarym człowiekiem mogłabym ją zostawić w spokoju. - podeszła do Rebeki i wyciągnęła sztylet, ją samą przewracając na plecy. - Caroline, wampirzyca ale uganiająca się za hybrydą który posłuszny jest Niklausowi, Alaric...
- Myślę, że jest coś o czym powinnaś wiedzieć. - przerwała monolog brunetki. Ta tylko wstała I spojrzała uważnie na sobowtóra. - Rebekah wie, że Ty i Klaus zabiliście ich matkę. Pomogła w intrydze z Mikaelem z tego powodu.
- Nie omieszkam poinformować o tym Niklausa. - odparła z przekąsem. - Oszczędzimy Twojego brata, ale tak długo jak Stefan ma trumny każdego dnia ktoś z Twoich pozostałych bliskich może zginąć Eleno, lepiej byś namówiła swojego chłopaka na spotkanie z nami i oddanie ich nim będzie za późno. - mówiła machając sztyletem przed twarzą Anette.

Stał nad ciałem swojej siostry wsadzając w nią z powrotem sztylet. Anette stanęła w futrynie drzwi. Patrzyła na tę scenę z założonymi rekami.
- To, że wie, powoduje, że na razie nie może nam pomóc. - powiedział czując obecność Pierwotnej za sobą.
- Wiem. - odparła spokojnie. - Cieszy mnie jedynie fakt, że Elena Gilbert ma wciąż wiele do stracenia, nawet jeśli jej brat będzie żył. - dodała. Klaus podszedł do niej.
- Tyler Lockwood widział Damona Salvatore w pobliżu starego indiańskiego cmentarza, myślę, że rychło będziemy świętować zwycięstwo.

***kilka dni później***

- Jestem w drodze do jej domu. - powiedział skręcając w kolejną uliczkę.
- Gratuluję. Jednak dobrze mieć dodatkową hybrydę w zanadrzu. - odparła uśmiechając się do swojego obicia w lustrze. - Liczę, że załatwisz tę sprawę jak należy, bo ani ja, ani Niklaus nie lubimy partaczy. - dodała mniej przyjemnym głosem.
- Oczywiście. - Anette rozłączyła się bez pożegnania. Hybryda podjechała pod znaleziony adres i stanęła oko w oko z Abigail Bennet. Gdy Anette rozłączyła się Klaus powiadomił ją, że już muszą ruszać.

- Stefan!! - krzyknął Klaus stojąc przed budynkiem niegdyś należącym do gromady czarownic z Mystic Falls. Po chwili z budynku wyszedł Stefan I Damon. Z tyłu Elena, Tyler I Caroline wywiozły trumny. Tylko trzy.
- Gdzie czwarta? - spytała Anette.
- Jeśli uda Wam się nas zabić sami sobie po nią pójdziecie. - Klaus uśmiechnął się kącikiem ust.
- Jakież to słodkie, nie sądzisz? - spytał patrząc na Anette, która prychnęła. Po chwili Klaus zerwał się do pojedynku ze Stefanem, podczas gdy Damon chciał zająć się Anette. Krążyli wokół siebie.
- Będziesz tak spacerował? Nie dziwota, że Elena wciąż woli Stefana, jeśli robisz do niej takie podchody. - mówiła gestykulując. Kiedy skończyła skoczył do niej łapiąc za kark I przyduszając do ziemi. Nie musiała wiele się wysilać by oderwać od siebie jego dłoń. Wampir jęczał z bólu wykręcanej ręki. A Anette z uśmiechem przygwoździła go do ziemi. Po drugiej stronie widziała jak Klaus pojedynkuje się ze Stefanem, I o dziwo nie cały czas dawał sobie z nim równo radę. W końcu dopadli na jedno drzewo, Stefan oderwał gałąź I trafiłby już w Klausa gdyby ten w ostatniej chwili nie usunął się wampirzym tempem z kierunku ciosu. Anette wymieniała ciosy rękami, a także rzucanymi kawałkami drewna z Damonem. Kiedy przycisnął ją do drzewa przesunęła po jego klatce piersiowej wbijając rękę tak że prawie chwyciła serce.
- Damon! - krzyknęła Elena, która patrzyła ze łzami w oczach jak starszy Salvatore prawie osuwa się na nogach. Anette wyciągnęła z niego rękę I odepchnęła go.
- Jesteś skończony Salvatore. - warknęła I sięgnęła po jedną z leżących w lesie gałęzi. Miała już celować w jego klatkę gdy usłyszała krzyk Caroline, która próbowała rzucić się na Klausa, a który również był bliski zakołkowaniu młodego Salvatore. Nim jednak to się stało Tyler Lockwood skoczył do gardła Caroline gryząc ją dotkliwie. Anette wraz z Klausem odsunęli się od braci I stanęli blisko siebie. Elena podbiegła do Caroline, której rana mocno krwawiła. Tyler stał jak oniemiały pośrodku I nie wiedział co ma zrobić.
- Caroline...wybacz...ja... - zaczął plątać się w swoich słowach i w końcu zniknął między drzewami zostawiając przyjaciół na pastwę Pierwotnych.
- No cóż, sami siebie wykańczacie. - zaśmiał się Klaus. - Nie sądziłem, że Tyler zaatakuje swoją piękną blondynkę. - dodał po chwili otrzepując się z piasku I ziemi. - Oddaj trumny Salvatore jeśli nie chcesz sam zginąć w ten sposób.
- Prędzej umrę niż pozwolę Ci je wziąć. - warknął. - Zniszczyłeś we mnie wszystko, nie zadowolę Twoich pragnień. - odparł z pogardą. Caroline kaszlnęła kilka razy plując krwią.
- Jeśli za 48 godzin Caroline nie otrzyma krwi umrze, jesteś pewien Salvatore, że nie chcesz oddać trumien?
- Nie oddam ich.
- Jestem w stanie dać jej swojej krwi, jeśli oddasz chociaż te trzy trumny. - powiedziała Anette wskazując ręką na trzy drewniane pudła za plecami Eleny I Caroline.
- Nie..
- Stefan. - szepnęła Elena. - Oddaj im je, nie pozwolę Caroline zginąć.
- Znajdziemy inny sposób. - odparł.
- Dobrze wiesz że nie ma innego braciszku. - mruknął Damon starając się uśmiechać. - Oddajmy im te trzy trumny, a tamtą czwartą jeszcze ponegocjujemy.
- Wreszcie coś rozsądnego. - odezwał się Klaus. Stefan wszedł wraz z Damonem do opuszczonego domu, a Anette podeszła do Caroline z otwartą raną na swoim nadgarstku dając jej do wypicia. Klaus zaczął zjeżdżać z trumnami do furgonetki.
- Podziękowałabym... - zaczęła Caroline.
- Wiem. Nie masz za co, ale uwierz mi robię to nie tylko dla odzyskania trumien. Uważam po prostu, że ginięcie z ręki ukochanego, kiedy trochę postradał zmysły I nie wie dla kogo walczy jest nie na miejscu. - uśmiechnęła się do nich. - Jeszcze się spotkamy Caroline Forbes.


Jedyna hybryda właśnie zwoziła ostatnią trumnę, podczas gdy Klaus i Anettte wycierali je z kurzu.
- Odzyskaliście trumny, uwolnicie ich? - Spytał chłopak.
- Jeszcze nie. - Odparł Klaus odwracając się do niego. - Anette, mogłabyś przynieść wino? - Wampirzyca niechętnie, ale kiwnęła głową i ruszyła do kuchni. - Nadal mam niezałatwioną sprawę. - Odparł w jego kierunku i ruszył do salonu.
- Jaką? - Spytała hybryda, gdy Klaus odwrócił się przez usta chłopaka wypływała krew, gdy upadł odsłonił postać jednego z braci, który trzymał jego serce w dłoni.

-Elijah. - Powiedział przestraszony Klaus.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Chapter 9 "Eternal Rest"



 Witam po tygodniu przerwy z kolejnym rozdziałem :) mam nadzieję, że się spodoba plus przepraszam za fragment, który nie dość że zerżnięty to jeszcze źle poprowadzony, mimo to życzę miłego czytania i czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam,
Female Robbery

 ____________________________________________________________________________

- Gdzie sobowtór? - spytała widząc Klausa idącego w ich stronę z dwoma workami krwi w rękach. Klaus został na parkingu, gdy one obie poszły poszukać furgonetki, by móc zapakować do niej trumny, a także by znalazło się też miejsce dla sobowtóra. Siedziała po stronie pasażera, gdy Rebekah domykała przyczepę. Anette wysiadła z wozu i podeszła do Klausa, który szedł do furgonetki od strony kierowcy. - Hej! Pytałam o coś. - chwyciła go za łokieć. Odwrócił się do niej piorunując wzrokiem. Miał zmarszczone czoło i zaciśniętą szczękę, robił tak tylko wtedy, gdy był bardzo zły, lub gdy planował coś większego dla siebie i rodziny.
- Rebekah! - krzyknął w stronę siostry, a ta zaraz się zjawiła. - Potrzebuję przysługi. - powiedział spokojnie. Blondynka spojrzała wyczekująco na brata i założyła ręce na biodrach. - Chcę byś pilnowała Tylera. Nikomu nie ufam tak jak Tobie. Naucz go być wampirem.
- Po 90 latach w trumnie mam dalej być sama?
- Rozmawiałem ze Stefanem powiedział, że możesz się u nich zatrzymać. - odparł. - To bardzo ważne siostrzyczko. - podszedł do niej i odgarnął włosy za ucho i delikatnie przejechał kciukiem po jej policzku. - Wrócimy za kilka dni, zbierzemy hybrydy, które uda nam się stworzyć i wrócimy tutaj po Ciebie. - Rebekah westchnęła ciężko i popatrzyła z ubolewaniem na swojego brata i przyjaciółkę.
- Kilka dni? - zapytała unosząc brwi.
- Kilka dni. - zapewnił ją Klaus i pocałował w czoło. Rebekah podeszła jeszcze do przyrodniej siostry i przytuliła ją na pożegnanie, po czym udała się do ich tymczasowego miejsca zamieszkania po swoje rzeczy, które udało jej się zakupić jeszcze w drodze z Chicago.

Wyjechali już ze stanu Wirginia. Droga się dłużyła, a słońce wstawało wskazując nowy dzień. Muzyka grała głośno. Klaus odkąd wsiadł do samochodu nic nie mówił. W końcu Anette przerwała cisze ściszając wcześniej muzykę.
- To odpowiesz mi na pytanie, które zadałam jakieś 5 godzin temu? - popatrzyła na niego uważnie, twarz nie przejawiała żadnych emocji.
- Mikael nas znalazł. – oznajmił jej ze stoickim spokojem w głosie i zmienił bieg w ciężarówce. - Gdy poszłyście do samochodu spotkałem Damona, powiedział mi, że go znalazł i wie, że jesteśmy w Mystic Falls, że za niedługo się zjawi. Musiałem zostawić sobowtóra i się zmyć.
- Zostawiliśmy tam Rebekę. Zawróć. Nie zostawimy jej samej z tym potworem. Niklaus ja nie żartuje, wracajmy tam.
- On nic jej nie zrobi, on nienawidzi najbardziej mnie, nie wiedząc gdzie jestem nie zrobi jej krzywdy.
- Skąd ta pewność? W Nowym Orleanie byliśmy wszyscy o włos od śmierci.
- I gdy rozdzieliliśmy się, szukał tylko mnie. - spojrzał na nią. - Nie wiemy gdzie dokładnie przebywa Mikael. Pewnie minie kilka dni nim zjawi się w Mystic Falls, a my zjawimy się z hybrydami, odbijemy Rebekah i weźmiemy sobowtóra. - Anette pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Nie powiedziałeś jej o niczym, nie wiemy jak na niego zareaguje, nie widzieli się od 1918.
- Tak jak i my.
- Ja go spotkałam. - odparła cicho patrząc przed siebie. Klaus zatrzymał samochód na najbliższym poboczu.
- Kiedy? Gdzie to było?
- Kilka miesięcy nim zostałam zasztyletowana. To było Mystic Falls.

***1998***

Siedziała w niewielkim barze popijając Burbona.
- Przepraszam za spóźnienie. - usłyszała glos nastoletniej mulatki. - Szukałam księgi. - dodała i przesunęła w kierunku pierwotnej starą księgę magii.
- Księga pierwszej czarownicy. - mruknęła widząc znajome znaki. - Jesteś w stanie zlokalizować moją rodzinę? - spytała przeglądając wpisy dawno już wymarłego języka.
- Jest ich sześcioro?
- Piątka. - odparła z westchnieniem Pierwotna. - Wiem, że dwójka z nich na pewno jest zamknięta w trumnach. Chcę znaleźć trójkę. Dziewczyna i dwóch chłopaków.
- Potrzebna mi krew, lub coś co należało do nich. - Anette uśmiechnęła się do niej i z torby wyciągnęła kawałek pukla włosów Rebeki, Elijah i Klausa. - Przygotowałaś się.
- Jak zawsze. Jest jeden szkopuł. - mulatka popatrzyła na brunetkę z zainteresowaniem. - Nie jestem pewna, czy ktoś z nich również nie wylądował w trumnie.
- Postaram się to zweryfikować. Ile mam na to czasu?
- Niewiele. Potrzebuję ich do zlikwidowania jednego potwora, który nas ściga. - powiedziała bardziej szeptem.
- Jest ktoś to może zagrozić Pierwotnemu wampirowi? - spytała lekko rozbawiona. Anette chwyciła ją za rękę i przysunęła do niej.
- To nie jest zabawne Abigail. - syknęła. - Albo pomożesz mi ich znaleźć, albo same staniemy z nim do walki. Mam swoich szpiegów, wiem, że jest na moim tropie. Jeśli się nie pospieszysz i nie przygotujesz obie zginiemy.
- Boisz się. - powiedziała zszokowana nastolatka. - Musieliście mu bardzo zaleźć za skórę. - Anette zwolniła uścisk. Przeglądała książkę i znalazła odpowiednie zaklęcie. - To jest to. - odwróciła księgę w stronę młodej czarownicy. - Tym zaklęciem uda się powstrzymać tego, który pragnie mojej śmierci. – postukała w kartkę. Czarownica przeczytała formułkę.
- Do tego potrzebuję kogoś żywego. Będę musiała zatrzymać serce człowieka byście korzystając z mojej mocy zamrozili tego wampira.
- Żywych w Mystic Falls jest od cholery, chyba rozumiesz, co ryzykujesz? Mam Twoją córkę Abigail, odwrócisz się przeciwko mnie, a zabiję ją bez mrugnięcia okiem. - Pierwotna słyszała szybsze bicie serca mulatki. - Cieszę się, że się rozumiemy. Naucz się tego zaklęcia, masz czas do wieczora, by zlokalizować moje rodzeństwo. - dodała i ruszyła ku wyjściu.

Weszła do bunkra, które znalazła w lesie nieopodal miasteczka. W środku na kocu siedziała kilkuletnia dziewczynka.
- Gdzie moja mamusia? - spytało dziecko patrząc ze strachem na Pierwotną.
- Mamusia jeszcze musi popracować, zobaczysz się z nią za kilka dni. - pogłaskała ją po głowie. - Twój obiad. - podała dziecku garnek w którym znajdowała się ryba, frytki i surówka. - Smacznego kochanie. - dziewczynka wzięła od niej garnek i zajadała się obiadem. - Muszę jeszcze na chwilę wyjść, ja też coś powinnam zjeść. Wrócę nim się ściemni. - pocałowała mulatkę w czubek głowy i wyszła.
Nie wiedziała nawet skąd została zaatakowana. Ktoś przywarł ją do drzewa i z całej siły dusił.
- Mikael.- powiedziała wytrzeszczając oczy, jednocześnie chcąc zwolnić jego uścisk.
- Gdzie Niklaus? - spytał nie wypuszczając jej.
- Nie wiem, szukam go. - wypuścił ją. Zaczęła kaszleć przywracając sobie prawidłowy oddech.
- Byliście nierozłączni, nagle Cię zostawił? - spytał rozbawiony kucając koło niej. Poprawił marynarkę swojego garnituru. - Zabiłbym Cię już teraz, ale najpierw powinienem to uczynić z tym bękartem.
- Powinieneś był ukarać swoją puszczalską żonę, że przespała się z wilkołakiem, a nie chłopaka, który nawet nie wiedział kim jest. - wraz ze skończeniem zdania znalazła się na przeciwległym drzewie. Syknęła czując drzazgi w plecach. - Prawda boli?
- Jesteś niewdzięcznicą, Antinuo. Esther uratowała Cię od pewnej śmierci dała Ci dom, rodzinę mimo mego sprzeciwu. A Ty i ten bękart... - patrzył na nią z nieukrywaną niechęcią. - Nie uciekniecie ode mnie, sama dobrze wiesz, że nas się nie da zabić, jedyna broń jest w moich rękach. - dodał, gdy stanęła na przeciwko niego. - Z zabiciem Ciebie poczekam aż sprowadzisz tutaj Niklausa, układasz się z młodą czarownicą, więc sprawa w toku jak sądzę. Zobaczymy się później. - dodał i zniknął między drzewami.

- Nie znalazłam dziewczyny, sądzę, że może nie żyć. Jeśli chodzi o chłopców jeden jest w Europie, a drugi jest gdzieś tu w Stanach.
- Wiesz, który tutaj pomieszkuje? - spytała Anette nerwowo. Mulatka pokręciła przecząco głową. - Mamy problem Abigail. Ten potwór jest już w mieście.
- Spotkasz się z nim?
- Już się z nim widziałam. Miałam sprowadzić jednego z braci, nie uda się, bo nie mam czasu. Musimy działaś we dwie. - czarownica kiwnęła głową na znak, że rozumie.

***teraz***

- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - spytał patrząc na nią z niedowierzaniem. - Mikael zginie, zdobędziemy więcej hybryd. Będziemy mieć armię i wystąpimy przeciwko niemu. Nic nas już nie powstrzyma rozumiesz. - chwycił ją za brodę. Anette czuła jak pieką ją oczy na wspomnienie spotkania z Pierwotnym ojcem.
- Nic to nie da jeśli nie zdobędziemy kołka. Z każdym spotkaniem od pierwszej ucieczki on jest coraz bardziej zdeterminowany, teraz, gdy go obudzą i odzyska siły...Oni mu pomogą. -mówiła zdenerwowana. – Mikael żywi się wampirami, ustawią się w kolejce by pił ich krew, by móc nas zabić.
- Damy radę. Jest nas trójka, Rebekah się od nas nie odwróci. Jesteśmy potężni. Rodzina, kontra jeden starzec. - powiedział. Ona pokiwała głową. Pomyślała, że w tej sytuacji tworzenie hybryd wcale nie jest złym pomysłem. Coś w środku mówiło, że czas i miejsce idealnie zbiegły się by móc stworzyć coś, co choćby na chwilę odwróci uwagę Mikaela od ich dwójki.
- Jedźmy. - szepnęła uspokajając się trochę. Nagle rozdzwonił się telefon. - Cześć Rebekah. Już. - powiedziała i dała telefon na głośnik. - Co się dzieje?
- Ta żmija sobowtór wypytywała mnie o to, dlaczego nie chcę budzić Mikaela. Nik, jest coś czym powinnam się martwić? - spytała zdenerwowana.
- Rebekah... - zaczął.
- Nik, jak tylko ojciec odkryje gdzie jesteśmy...
- Nic się nie stanie, nie trafi tak szybko do Mystic Falls. Nim to zrobi my zdążymy wrócić. - odpowiedział spokojnie.
- Rebekah? - zaczęła Anette. - Co jej powiedziałaś?
- Że nie chcą go budzić, że nie wiedzą co to przyniesie. - odparła. – Że ich też zabije…
- Graj na zwłokę, nie możesz pokazać że się boisz. - dodała brunetka po chwili. - Oni chcą nas zaskoczyć. Musimy jak najlepiej się przygotować.
- Tak wiem Anette. Wróćcie szybko, nim Was uprzedzi. - powiedziała i pożegnali się.

Minęło kilka dni odkąd opuścili Mystic Falls i odkąd mieli kontakt z kimś mieszkającym tam. Zadzwonił Stefan.
- Chcę go zobaczyć, chcę widzieć jego gnijące ciało. - powiedział do telefonu chodząc tam i z powrotem po leśnej polanie, gdzie Anette pilnowała transformacji wilkołaków w hybrydy. Patrzyła na niego słysząc całą rozmowę.
- Możesz wpaść, gdy będziesz miał wolną chwilę.
- Jeśli kłamiesz hipnoza Cię zdradzi.
- Został zabity, widziałem to na własne oczy. - powiedział do telefonu. Spojrzenie Pierwotnych się spotkało.
- Daj mi Rebekę. - powiedział. - Chce z nią pomówić.
- Proszę bardzo. - podał telefon blond wampirzycy.
- Cześć Siostrzyczko.
- Witaj Nik. - odparła spokojnie i westchnęła.
- To prawda? Mikael nie żyje?
- Tak. W końcu da nam spokój. - Anette uśmiechnęła się delikatnie i widziała, że Klaus również poczuł ulgę. - Tęsknię za Wami, wracajcie, czuje się tu na prawdę samotna. - powiedziała po chwili do telefonu.
- Niedługo wrócimy.
- Dobrze, do zobaczenia Nik. - Klaus odłożył słuchawkę i podszedł do Anette.
- Jesteśmy bezpieczni kochanie. - powiedział i pocałował ją w usta.

- Poważnie chcesz przenieść imprezę do mojego domu? - spytał zaskoczony Tyler.
- Pamiętaj, że to nie Wasz bal tylko stypa. Hybrydy to Twoi nowi znajomi. Poznają Twoje otoczenie, będzie Wam raźniej. - odparł Klaus uśmiechając się diabelsko w stronę Lockwooda, a Anette ujęła go pod ramię.
- Tyler wyświadczysz nam wielką przysługę, sala gimnastyczna nie jest odpowiednim miejscem do takiej okoliczności.
- Jasne. - powiedział z powagą.

Kilka godzin później wszyscy bawili się w posiadłości Lockwoodów. Ludzi było pełno, gdy zjawiły się Bonnie i Caroline nie mogły poznać, by ktokolwiek był z ich szkoły, więc postanowiły poszukać Tylera. Kiedy rozdzieliły się Caroline napotkała Anette, która ubrana w krótką sukienkę w kolorze butelkowej zieleni stała i lekko kiwała się w rytm muzyki popijając, jak już wyczuła, krew.
- Co kombinujecie? – zapytała nagle zasłaniając jej widok na grupę muzyczną. Anette zmierzyła ją wzrokiem i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Nie rozumiem, o czym mówisz, kochana. Macie przecież bal maturalny…
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi. – blondynka założyła ręce na piersiach i patrzyła wyczekująco na Pierwotną. – Połowę tych ludzi widzę pierwszy raz w życiu.
- No cóż, zaprosiliśmy paru naszych znajomych, w końcu Rebekach również kończy szkołę. Tak jak i ja. – uśmiechnęła się zawadiacko. – Powinnaś się bawić.
- Zrobiliście wodę z mózu mojemu chłopakowi, a teraz sprowadzacie do jego posiadłości kreatury spod ciemnej gwiazdy.
- Po co te ostre słowa? – zmarszczyła czoło.
- Odkąd Tyler został zamieniony przez Klausa w hybrydę stał się wrednym futbolistą, który na dodatek bez opamiętania pija krew, bo Rebekah przejęła nad nim pieczę, pod waszą nieobecność.
- Wybacz, że chociaż w ten sposób Niklaus troszczy się o swoją pierwszą hybrydę.
- A Ty nie? – Anette pokiwała przecząco głową.
- Dopóki Twoi znajomi, przyjaciele czy jak tam się określacie nie postanowili zabawić się w Indianę Jonesa i poszukać Mikaela, byłam całkowicie przeciwna tworzeniu hybryd. Nadal jestem przeciw tej praktyce, bo nie podoba mi się ślepe oddanie komuś tylko ze względu na to, że ktoś Cię przemienił. – westchnęła na koniec. – Tak długo jak Tyler nie będzie się temu opierał, będzie ślepo podążał za tym, co mówi Niklaus.
- Ale wtedy w szkole…
- Niklaus to najważniejsza osoba w moim życiu, tak jak dla Ciebie chociażby Elena, czy ta wiedźma Bennet. Wiele rzeczy może mi się nie podobać, ale i tak koniec końców stanę po jego stronie. – Caroline patrzyła na nią z uniesionymi w szoku brwiami. – Dlatego jak już powiedziałam, nie wiem, o co pytałaś, bo tutaj znajdują się tylko stworzenia, które w razie ewentualnego zagrożenia mojego i Niklausa życia, będą walczyć. – uśmiechnęła się i dokończyła pić krew z kieliszka. – Akurat Ty powinnaś wiedzieć, jaką Tyler czuje ulgę, siłę i wyzwolenie spod klątwy, bo Ty przemianą w wampira również stałaś się taka.
- Przecież mnie nie znałaś. – Pierwotna pokiwała głową.
- Ale znałam Katerinę, ona wiele zdążyła mi opowiedzieć nim zniknęła. Kochasz być wampirem, tak jak Tyler kocha teraz być hybrydą. Tylko, że z oddaniem wobec Niklausa musi poradzić sobie sam. – Anette uśmiechnęła się do Caroline. – Idę na toast, baw się dobrze. Jak tylko poświętujemy zabicie Mikaela wyjedziemy stąd na zawsze, więc miej nadzieję, że Tyler będzie tylko dla Ciebie. Żegnaj. – minęła blond wampirzycę i oddaliła się w stronę ogrodu zostawiając oniemiałą pannę Forbes.

W ogrodzie grała kapela, której koncert przerwał na chwilę Klaus. Anette stała niedaleko sceny nie pozbywając się z ust uśmiechu. Mikealson wygłosił tyradę pełną słów zachwytu nad imprezą, zgromadzonymi ludźmi i zakończył życząc świetnej zabawy. Podszedł do Anette i stuknął się z nią kieliszkiem z szampanem.
- Za nasze zwycięstwo. - Powiedział i pocałował ją delikatnie w policzek. - Jest i odważna nastolatka. Porozmawiam z nią, zadzwoń do Rebeki, powinna być tu z nami. - Pokiwała twierdząco głową i znalazła cichy kąt, by ponownie połączyć się z Pierwotną.

- Gdzie twój partner? - Spytał podchodząc do Eleny, która stała na szczycie schodów w pięknie upiętych włosach i w czarnej sukience.
- Poszedł po drinka. - Odpowiedziała udając, że kogoś szuka wzrokiem.
- Muszę Ci podziękować za odejście Mikaela.
- Zaatakował mnie. Nie miałam wyjścia. - Odparła i spojrzała mu na chwilę w oczy. Były zimne, ale i pełne podziwu.
- Jestem pod wrażeniem. Człowiekowi nie łatwo przebić Pierwszego.
- Mam wprawę. - Odpowiedziała z powagą.
- Prawda, Elijah. - Rozglądnął się ogarniając wszystkich spojrzeniem. - Denerwujesz się.- Dodał i spojrzał na nią uważnie.
- Po prostu Cię nie lubię. - Uśmiechnęła się unosząc jeden kącik ust do góry.
- Przejdę do rzeczy. Różni tacy ścigają mnie od lat. Zawsze ich wyprzedzam więc jeśli cokolwiek planujecie przyłóżcie się, ale i tak poniesiecie klęskę. - Wypowiedziawszy ostatnie słowa odszedł zostawiając Elenę ze swoimi myślami.

Klaus wraz z Anette stali w salonie Lockwoodów zajęci własnym towarzystwem, nie zauważyli, że krótko ostrzyżona dziewczyna stanęła obok nich. - Ktoś do Ciebie. - zaczęła. - Mówi, że ma na imię Mikael. - dokończyła widząc, że w końcu zwrócono na niego uwagę. Oczy Klausa zrobiły się jak spodki. Anette ścisnęła go za ramię.
- Wyproś wszystkich. Porozmawiam sobie z tatusiem. - spojrzał porozumiewawczo na Anette. - Zbierz hybrydy kochanie. - dodał, gdy młodziutka dziewczyna odeszła od nich.
Smukły wampir stał w drzwiach prowadzących do rezydencji burmistrza. Mikael już czekał.
- Witaj Niklaus. - powiedział swoim niskim głosem.
- Witaj Mikael. - odparł bez emocji w głosie. - Wejdziesz? O zapomniałem. Nie zostałeś zaproszony. - cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy.
- Więc może wyjdziesz do mnie? - zapytał na odczepnego.
- Wolę patrzeć jak mieszańce rozrywają Cię na strzępy. - gdy mówił hybrydy tłumnie pojawiły się za jego plecami wraz z Anette.
- Witaj Anette. - powiedział nawet nie odwracając głowy. - Zabiłbym Cię, ale jak już powiedziałem kiedyś najpierw pozbędę się tego bękarta. - gdy wypowiadał ostatnie słowo patrzył z pogardą na Klausa. - Wiesz, że mieszańce mnie nie zabiją.
- Nie. Ale uświetnią zabawę. - uniósł dłoń przygotowaną do ruchu. - Wystarczy, że pstryknę. A uderzą.
- Duży zły wilk. - na te słowa Pierwotny opuścił rękę. - Nie zmieniłeś się. Jak zwykle się chowasz, tchórzysz. Nawet Antinua ma mimo wszystko więcej odwagi stając tuż za mną. Zapomniałeś. Zniewoliłeś ich, ale są po części wampirami, a ja mogę ich zahipnotyzować. - Anette rozglądnęła się niespokojnie po hybrydach czując jak jedna z nich się zbliża, skręciła jej kark. Obok ojca Pierwotnych pojawiła się krotko ścięta dziewczyna. Chwyciła sobowtóra za ramię i szarpnęła w kierunku Mikaela. Elena była przerażona. - Zmierz się ze mną. - powiedział wampir. - Albo dziewczyna umrze.
- Proszę. Zabij ją. - odparł Pierwotny. Sobowtór był zszokowany, patrzył na Klausa i starała się ubłagać go o litość.
- Jeśli zginie, to będą ostatnie mieszańce na tym świecie. - powiedział spoglądając wyzywająco na syna.
- Nie potrzebuję ich. Pragnę pozbyć się Ciebie. - syknął.
- Po co Niklaus? By żyć wiecznie i samotnie? - spytał. - Nikomu już na tobie nie zależy, chłopcze. - powiedział głośniej. - Kto ci został? Poza tymi których zmusiłeś do lojalności. Poza Antinuą, która jest równie silna i bez wątpienia poradzi sobie sama, jak robiła to przez prawie wiek? Nikt. - Klausowi wzbierały się łzy w oczach. Anette stała nieruchomo nie wiedząc co ma zrobić. - Nikt. - wyszeptał ponownie.
- Blefujesz ojcze. - odpowiedział spokojnie. - Zabij ją. - powiedział po chwili wpatrując się w przestraszoną twarz dziewczyny.
- Wyjdź i zmierz się ze mną tchórzu, a nie będę musiał.
- Zawsze mnie lekceważyłeś. - powiedział z rozżaleniem patrząc na niego. - Dalej staruchu, zabij ją. - dziewczyna ze zdenerwowania cała się trzęsła. - Zabij ją! - wrzasnął. Mikael zaczął z wyższością śmiać się patrząc na Klausa. Pierwotnemu pociekła łza po policzku. Anette widząc to szybkim tempem weszła z drugiej strony domu do środka. Stała za Klausem. Blond wampir wziął kilka oddechów starając się uspokoić.
- Jesteś taki porywczy. To Ci zawsze przeszkadzało, by osiągnąć prawdziwą wielkość. - powiedział Mikael patrząc na niego. Zamachnął się i wbił nóż pod żebra dziewczyny. Oboje byli zaskoczeni.
Elena upadła. Nagle zza pleców Klausa pojawił się Damon i wbił mu kołek na tyle płytko, że ominął serce. Klaus krzyczał z bólu.
Nagle obok starszego Pierwotnego pojawiła się żywa Elena.
- Katherine. - wyszeptał Mikael.
- Kaboom! - krzyknęła i wyrzuciła granaty z werbeną i tojadem prosto na zebrane hybrydy, po czym uciekła.
Salvatore przewrócił hybrydę na podłogę i usiłował wbić głębiej kołek, w tym samym czasie Anette siłowała się z Pierwotnym starając się wbić w niego chociaż sztylet. Damon wyjął kołek i nim wsadził go po raz kolejny, został powstrzymany przez swojego młodszego brata. Klaus spojrzał na szamoczących się Pierwotnych i szybko wstał, chwycił za kołek i wybiegł z korytarza z okrzykiem, by Anette się od niego odsunęła, zrobiła to kilka sekund później kołek tkwił w sercu starszego Pierwotnego i zapalił się.
- Coś ty do cholery zrobił? - spytał Damon, starając się uwolnić spod ciężaru brata.
- Zapracował na swoją wolność. - powiedział Klaus stając za nimi. Stefan wstał ze swojego starszego brata i stanął oko w oko z Klausem. - Dziękuję przyjacielu. Już nie musisz mnie słuchać. Jesteś wolny. - gdy zdjął z niego hipnozę podszedł do Anette i zniknęli z przyjęcia.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Chapter 8 "Running Out Of Time"



Witajcie!
Nowa część zgodnie z obietnicą jeszcze w ciągu świąt :). Dodaje póki wena mnie trzyma ;). Rozdział krótszy niż poprzedni, ale jest to troszkę zmieniona wersja mojego ulubionego odcinka z trzeciego sezonu. Liczę na Wasze opinie i z chęcią poznam Wasze zdanie na temat całego opowiadania.
Pozdrawiam,
Female Robbery.

____________________________________________________________________________



- Fajnie, że się obudziłeś. - Mruknął Klaus, gdy Stefan mrugając oczami zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Klaus siedział na przeciwko na dębowej trumnie i wpatrywał się z uwagą na swego towarzysza. Szarpnął za zsuwane drzwi i światło słoneczne rozlało się po wnętrzu przyczepy, w której znajdowały się cztery trumny. - Witaj z powrotem w Mystic Falls przyjacielu.
- Po co tu przyjechaliśmy? - Zapytał starając się brzmieć spokojnie.
- Jest tu coś, co napawa mnie niepokojem. Coś, co nie pozwala mi tworzyć hybryd, mam nieodparte wrażenie jakbym zostawił tu jakąś niedokończoną sprawę. - wzruszył ramionami. - Teraz wybacz muszę się czymś zająć, a Tobie potowarzyszy później moja siostra, chyba nie dokończyliście waszej rozmowy. - Podszedł do niego i ponownie skręcił mu kark zamykając przyczepę.

Elena skręciła w kolejny korytarz szkolny i otworzyła wahadłowe drzwi.
- Proszę, proszę... - usłyszała znajomy głos. - Elena Gilbert, wciąż żywa. - gdy podniosła wzrok spotkała się ze spojrzeniem Klausa. Zerwała się do ucieczki, ale w tym samym momencie złapała ją Anette.
- Jeden krzyk, a ugryzę. - zmrużyła oczy i popchnęła ją w stronę Klausa.
- Zastanawialiśmy się jak to jest, że Twoja krew zrobiła z nas hybrydy, a jednak Twoja śmierć nie pozwala nam ich tworzyć. Aż kilka dni temu tknęło mnie, by wrócić do źródła. - szarpnął ją za rękę i wprowadził do sali gimnastycznej. - Jak się okazuje Ty po prostu nie umarłaś. - popchnął ją. Anette stanęła obok niego i z uniesioną jedną brwią do góry i zmierzyła ją wzrokiem.
- To dlaczego po prostu mnie nie zabijecie. - wzruszyła ramionami. Anette uśmiechnęła się i podeszła do niej. Odgarnęła jej z karku włosy i delikatnie przejechała po aorcie.
- Kusząca propozycja, ale w związku z tym, że narobiłaś nam tyle problemów musimy sobie to odbić. - Klaus zawołał parę uczniów. Podszedł do chłopaka i napoił go własną krwią po czym skręcił mu kark
- Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęła do niego czując łzy w oczach. On uśmiechnął się kącikiem ust, a po chwili chłopak wstał. Klaus kiwnął do Anette, która ugryzła nadgarstek Eleny i podeszła wraz z nastolatką do chłopaka. Nastolatek nakarmił się krwią Eleny i wytarł usta.
- Ty. - zwrócił się do przerażonej dziewczyny, która stała obok. - Stań na jednej nodze. -Natomiast Ty kolego, jak tylko Twoja koleżanka się przewróci, nakarmisz się nią.
- Nie.. - szepnęła Elena rozgoryczonym głosem.

Obudził się z jękiem bólu.
- Jednak żyjesz. To dziwne, Nik powinien wyrwać Ci serce po tym, co mu zrobiłeś.
- Nie wiem o czym mówisz. - podniósł się i otrzepał ubranie z kurzu. Rebekah założyła ręce na klatce piersiowej i stanęła na przeciw niego. - Robiłem wszystko, czego Klaus ode mnie chciał.
- Przestań udawać głupiego, ukryłeś przed nim fakt, że sobowtór jednak wciąż żyje. - Stefan potarł swoją szczękę i obrócił się tyłem.
- Gdzie jest teraz Klaus?
- Przy odrobinie szczęścia, wraz z Anette urywają tej krowie głowę. - jak tylko skończyła zdanie, rzucił się na nią powalając na drogę. - Ty na prawdę ją kochasz. - mruknęła niezadowolona.
- Gdzie ona jest?! - warknął w jej stronę. Rebekah odepchnęła go i przygwoździła ręką do przyczepy samochodu. Wyrwała spod niej kawałek drewna.
- Uważaj, bo jestem bardzo zazdrosna. - powiedziała spokojnie i przebiła go nim.

- Gdzie jest Stefan? Co mu zrobiliście? - pytała rozgorączkowana.
- Ucina sobie krótką drzemkę. - odparł Klaus. - Jeszcze trochę wytrzymaj. - zwrócił się do dziewczyny stojącej na jednej nodze.
- Bonnie Bennet! - krzyknęła brunetka rozkładając ramiona w taki sposób, że wyglądała tak jakby chciała przytulić mulatkę. - Jesteś szybciej niż sadziliśmy.
- Anette, Klaus. - powiedziała wolno, zatrzymując się tuż przy nich. Za nią szedł Matt.
- A więc i jest przyczyna naszego problemu. - oznajmił Klaus. - Odpocznijcie sobie. - ponownie zwrócił się do pary licealistów. - Jesteś powodem, dla którego sobowtór żyje, co daje nam skutki uboczne przy tworzeniu hybryd.
- Jeśli chcesz kogoś winić za nieudane eksperymenty to tylko mnie.
- Jasne. - uśmiechnął się do niej. - Teraz będziesz miała szansę to naprawić. - w tej samej chwili drzwi sali gimnastycznej otworzyły się. Do środka weszła Rebekah wraz z Tylerem. – Poznajcie. Moja siostra Rebekah. - dziewczyna uśmiechnęła się do zgromadzonych. - Bonnie, napaskudziłaś ocalając Elenę.
- Puść mnie! - warknął wilkołak, natomiast Rebekah uciszyła go lekkim kuksańcem.
- Zostawcie go. - mruknęła Elena, w odpowiedzi Klaus szarpnął chłopaka za rękę i stanął na przeciw dwóch Pierwotnych, czarownicy i sobowtóra.
- Postawię sprawę jasno. - zaczął. - Za każdym razem, kiedy wraz z Antinuą chcemy zmienić wilkołaki w hybrydy, umierają w trakcie przemiany. - Klaus nagryzł swój nadgarstek i przyłożył go do ust Tylera. - Potrzebuję Cię do tworzenia nowych hybryd Bonnie, i ze wzgląd na Tylera. - szepnął skręcając mu kark. - Radzę Ci się pospieszyć. - wszyscy prócz trójki Pierwotnych patrzyli zszokowani na nieżyjącego Tylera i wściekli na Pierwotnego.

Obie Pierwotne w świetnych humorach siedziały na trybunach szkolnej sali. Klaus dołączył do nich, słyszeli dokładnie o czym mówią ludzie.
- On go zabił. - szepnął rozgoryczony Matt patrząc na swojego przyjaciela.
- Nie, on zrobił z niego wampira. - odparła Elena chodząc tam i z powrotem.
- I jeśli Bonnie się powiedzie przeżyje swoją przemianę. - dopowiedział Klaus podchodząc do nich. - Idź studiować te swoje księgi, a ja tymczasem zatrzymam Elenę. - sobowtór spojrzał na mulatkę i kiwnął głową. Panna Bennet wybiegła z sali wraz z Mattem. Po chwili salę opuścia Rebekah, która na prośbę brata wyniosła nieprzytomnego wilkołaka.

Elena przysiadła koło pary licealistów chcąc ich uspokoić.
- Jesteś pewien, że zdanie się na pomoc tej nastoletniej czarownicy to dobry pomysł? - spytała siadając obok niego na trybunach. Spojrzał na nią kątem oka.
- Nie mamy wisiorka żeby skontaktować się z najstarszą wiedźmą. Więc tak, w tej chwili to jedyny dobry pomysł. - powiedział i położył rękę na jej kolanie. - Znajdziemy sposób na tworzenie hybryd i raz na zawsze się stąd wynosimy. - dodał patrząc jej w oczy. W tej samej chwili drzwi sali gimnastycznej się otworzyły i stanął w nich młodszy Salvatore.
- Stefan. - szepnęła Elena i wstała. Spojrzał na nią, po czym spojrzał na Pierwotnych.
- Przyszedłeś ratować swoją panienkę, kolego? - spytał opierając swoje łokcie na kolanach. Anette patrzyła z zainteresowaniem na Stefana czekając na rozwój sytuacji.
- Przyszedłem prosić o przebaczenie, i dać moje słowo. - Anette uniosła brwi.
- Dobrze, ale Twoje słowo nic już nie znaczy. Już nie. - odparł Klaus ocierając jedną dłonią o drugą.
- Elena już nic dla mnie nie znaczy. - spojrzał jeszcze raz na nią. Jej twarz wydawała się rozgoryczona. - I wszystko o co mnie poprosisz, ja to zrobię. - Klaus spojrzał na Anette.
- Co sądzisz?
- Uważam, że warto to sprawdzić.
- Tak.. - zamyślił się chwilę i zbiegł z trybun, a za nim Anette. - Pożyw się nimi. Zabij ich. - Anette stała tuż koło Eleny, gdy Klaus wskazał Stefanowi parę licealistów. - Na co czekasz? Zabij ich. - dodał pospieszając szatyna.
- Nie! Stefan nie. Oni mi nic nie zrobią. Powiedzieli... - jęknęła z bólu przewracając się na parkiet po ciosie w twarz zadanemu przez Anette. Stefan w wampirzym tempie znalazł się tuż przy Pierwotnych, nim doskoczył do Anette, Klaus chwycił go za szyję i uniósł kilka centymetrów nad ziemią.
- Ona nic dla Ciebie nie znaczy? Twoje kłamstwa się pogłębiają.
- Pozwól jej odejść, daj jej spokój, a daje Ci moje słowo, że zrobię wszytko o co mnie poprosisz.
- Twoje słowo już nie ma żadnego znaczenia. - odparł ściskając mocniej szyję. - Całe lato żyliśmy karmieni Twoimi kłamstwami, ale nigdy nie zrobiłem tego. - powiedział po czym zaczął hipnotyzować Stefana, długo się wzbraniał, aż w końcu uległ zauroczeniu Pierwotnego. Puścił wampira, którego twarz była kompletnie wyzuta z emocji.
- Nie! - wyrwała się Elena i została ponownie popchnięta przez Pierwotną.
- Teraz ich zabij, Rozpruwaczu. - Klaus lekko obrócił się w kierunku licealistów i wskazał na nich ręką. Oczy Stefana pociemniały i w ciągu sekundy znalazł się przy parze nastolatków zabijając ich. Elena obserwowała to z niedowierzaniem.

- Zawsze miło jest obserwować wampira w jego prawdziwej naturze. - Pierwotny kucnął przy Elenie.- Szczególnie, gdy nie był takim przez pewien czas.
- Nie. To Ty mu to zrobiłeś. - odparła sycząc przez zęby brunetka.
- Ja zaprosiłem go na przyjęcie kochana, a on tańczy na stole. - gdy Stefan stał pożywiony krwią licealistów, do sali wpadła Rebekah z telefonem komórkowym w ręce.
- Gdzie mój naszyjnik? - warknęła, wszyscy obrócili się w jej stronę.
- O czym mówisz? - spytała Elena odgarniając włosy za ucho.
- Ona ma mój naszyjnik. Popatrz. - wręczyła telefon Anette, a ona zbliżyła zdjęcie. Za nią stał Klaus. Widziała już ten naszyjnik i nie chodziło wcale o to, że widziała go w posiadaniu Esther czy Rebeki.
- No proszę, jeszcze więcej kłamstw. – odezwała się Anette podając telefon Klausowi. - Gdzie on jest? - spytała stanowczo patrząc na sobowtóra.
- Już go nie mam. - powiedziała spokojnie.
- Kłamiesz! - wrzasnęła na nią Rebekah i rzuciła się ze swoimi kłami. Stefan chciał zainterweniować, ale został potrzymany przez inną Pierwotną.
- Przestań! - Klaus szarpnął swoją siostrą, a ta popchnęła Elenę na ziemię.
- Każ jej powiedzie gdzie on jest, Nik! - warknęła wręcz rozpaczliwie. Anette podeszła do nich.
- Załatwię to. - powiedziała i kucnęła przy dziewczynie. - Gdzie Twój naszyjnik? Szczerze. - Elena podniosła głowę trzymając się za ranę po ugryzieniu. – Wiem, że dostałaś go w prezencie, ale jest naprawdę ważny…
- Mówię prawdę. - Szepnęła. - Kathrine go ukradła.
- Katerina, oczywiście. - powiedział spokojnie Klaus. - To nie dobrze. Jeśli nie ma naszyjnika, to sprawia, że jest trudniej dla waszej czarownicy. - potarł dłonią brodę. - Ale skoro wybraliście trudniejszą drogę, włączmy zegar. - podszedł do zegara sędziowskiego i na telebimie włączył czas. - Jak myślicie ile potrzebuje Bonnie? - spojrzał w ich stronę. - 20 minut, tyle daję waszej czarownicy, by znalazła rozwiązanie naszego problemu. - podszedł do Stefana i położył mu rękę na ramieniu. - Jeśli czas minie pożywisz się, ale tym razem na Elenie.
- Klaus, nie rób mu tego! - krzyknęła w jego stronę, gdy odchodził.
- Nikt nie wychodzi, jeśli to zrobi, złam jej kręgosłup. - dorzucił po czym razem z Rebekah i Anette opuścili salę.

Rebekah wraz z Anette siedziały w sali chemicznej gdzie leżał wciąż nieprzytomny Tyler i pilnująca go Caroline. Anette popatrzyła na stoper w telefonie, pozostały trzy minuty. Nagle Tyler obudził się, wyrywając wszystkich z letargu.
- Gdzie ja jestem? Co się stało?
- Klaus przemienia Cię w wampira. - powiedziała ochryple Caroline. - Hybrydę. Jesteś w trakcie przemiany.
- Nie pomiń najlepszego kochana. - odezwała się Anette. - Przeżyjesz, o ile Bonnie znajdzie sposób na to byś się nią stał, jeśli nie... - zawiesiła głos. - Wtedy na prawdę umrzesz.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziała spokojnym już głosem Caroline. Tyler patrzył na Anette.
- Twój głos...
- Tak poznaliśmy się na balu maskowym, Twoja matka mnie przegoniła. - mruknęła i machnęła ręką.
- Zastanawiam się jak radzi sobie wasza wiedźma. - wtrąciła Rebekah. - Tik, tak. - dodała pokazując im zegar w telefonie.
- Pilnuj ich, ja sprawdzę co udało się załatwić Niklausowi. - powiedziała Anette i wyszła z sali.

Weszła do stołówki szkolnej, gdzie znajdował się Klaus, Elena i Stefan.
- Ciekawe zjawisko, prawda Anette? - zwrócił się do przyjaciółki chociaż stał do niej plecami. Elena odwróciła się i spotkała z zainteresowanym spojrzeniem Pierwotnej. - Jedyna rzecz, która powstrzymuje go od wyssania jej z krwi, jest miłość do tej dziewczyny. Dlaczego tego nie wyłączysz? – na końcu zwrócił się do Stefana i puścił Elenę, ale Anette go zastąpiła.
- Nie. - warknął.
- No proszę, cała ta ludzkość Cię zabija. Ta wina, musi być wyczerpująca. Wyłącz to.
- Stefan... - Pierwotna szarpnęła ją patrząc na nią wyczekująco.
- Jesteś silny, ale nie do tego stopnia. - powiedział i wyrwał mu z ręki kawałek drewna, który najwyraźniej miał zamiar wsadzić sobie w serce. - Wyłącz to. - szepnął Klaus.
- Nie! - wykrzyczał Stefan i odepchnął Pierwotnego od siebie. Mikaelson zaśmiał się i w ciągu sekundy przyparł młodego wampira do ściany.
- Wyłącz to! - Wrzasnął do niego patrząc głęboko w oczy.
- Coś Ty mu zrobił?- spytała Elena będąc trzymana za jedno ramię przez Anette.
- Naprawił go. - szepnęła jej na ucho z uśmiechem. Klaus podszedł do nich.
- Test chyba nie będzie potrzebny, Rozpruwaczu? Masz ochotę na trochę krwi? Z szyi sobowtóra? - spytał odgarniając dziewczynie włosy z karku. - Zostawmy ich. - powiedział do Anette i chwytając za rękę pociągnął do wyjścia.

- Wyrok zapadł. Pierwsza czarownica mówi by sobowtór był martwy. - powiedział Klaus wchodząc do sali od chemii.
- Możemy ją zabić? - zapytała uradowana Rebekah.
- Nie, jestem całkowicie pewien, zresztą Antinua uważa tak jak ja, że to oznacza całkowite przeciwieństwo. - Rebekah złapała Caroline, by ta nie mogła się wyrwać. - Anette. - odwrócił się do brunetki, która wręczyła mu próbówkę. - To krew Eleny, wypij ją. - powiedział do Tylera.
- Nie, nie, nie, Tyler nie. - mówiła Caroline próbując się wyrwać Pierwotnej blondynce.
- Jeśli się nie nakarmi to i tak umrze, a jednak wolisz by żył, sama mu obiecałaś, że wszystko będzie dobrze. - powiedziała Anette spoglądając na Caroline, a zaraz potem popatrzyła na wilkołaka wyczekująco. Tyler wziął do ręki probówkę i przychylił pijąc jej zawartość. - Grzeczny chłopiec. - uśmiechnęła się. Tyler przewrócił się i zaczął mieć wstrząsy jak przy pierwszej przemianie w wilkołaka. Chwycił się za głowę, tak że prawie wyrywał sobie włosy. Klaus przykucnął przy nim. Tyler podniósł głowę, a gdy oboje spojrzeli na jego oczy, były bursztynowe.
- To dobry znak. - szepnął Klaus. Anette nie mogła uwierzyć własnym oczom. Udało im się stworzyć kolejną hybrydę, kogoś takiego jak oni. Nie wierzyła, że kiedykolwiek to będzie możliwe. Była wręcz przeciwna i nawet zabicie Glorii miało na celu spowolnić cały ten proces, powstrzymać Klausa od tworzenia nowego gatunku. Teraz, kiedy odkryli, że to naprawdę możliwe postanowiła dopomóc ich szczęściu.

środa, 1 kwietnia 2015

Chapter 7 "Bad Blood"



Witajcie, dzisiaj co prawda Prima Aprilis ale notka wcale nie na żarty! Rodział jest i jest spory bo na 7 stron Worda mi wyszedł. Miłego czytania i jak dobrze pójdzie jeszcze w czasie świat dodam kolejną notkę.
Co całe opowiadanie jest gotowe i ma około 22 rozdziałów, ale jednak ten rozdział zmodyfikowałam i zrobiłam jako jeden chociaż początkowo miało być z tego jednego dwa! Ha! (zawiera mini scenę erotyczną ;P)
Pozdrawiam,
Female Robbery

______________________________________________________________________

Minęło około 2 tygodni odkąd Klaus z Anette w towarzystwie Stefana Salvatore opuścili Mystic Falls w poszukiwaniu watah, by spełnić marzenie Pierwotnego wampira o armii hybryd. Poszukiwania były wyczerpujące. W końcu w jednym z barów udało im się spotkać chłopaka, który według wskazówek podanych przez parę już nieżyjących dziewczyn miał doprowadzić ich do jednej z większych watah w stanie Texas.

Anette wysiadła z samochodu. Gdy jechali do baru zdążyli zatrzymać się w jakimś pobliskim domu, by każdy z nich mógł się przebrać i odświeżyć. Nie obyło się, co prawda bez ofiar. Do baru weszła jako pierwsza. Ubrana była w krótkie spodenki z ciemnego dżinsu i białą bokserkę przylegającą do jej ciała ukazując jej piękną figurę, jej dekolt przykuwał uwagę poprzez nieśmiertelnik z wygrawerowaną datą urodzenia dziewczyny, do której to należało, a czarne trampki dodawały jej tylko uroku. Przełożyła włosy na jedną stronę i podeszła do baru zamawiając jakiś alkohol dla siebie i swoich partnerów. Przykuwała uwagę wielu mężczyzn. Ale ona zwróciła uwagę tylko na jednego. Kątem oka zauważyła parę swoich towarzyszy, którzy również weszli do baru. Salvatore miał ubraną czarną koszulkę z krótkim rękawem, dżinsy i ciężkie czarne buty. Klaus jasną koszule z długim rękawem dżinsami i sportowymi butami, z przewieszonym różańcem na szyi. Podeszła do nich trzymając w ręce po jednym drinku.
- Gra w bilard. - powiedziała od niechcenia i usiadła w loży zakładając nogę na nogę. - Mam go zwabić w jakiś ciemny kąt? - spytała patrząc wyzywająco w stronę Klausa. On oblizał swoje usta i łyknął swojego drinka.
- Próbuj. - zaśmiał się, a Stefan mu w tym zawtórował. Anette prychnęła tylko w ich stronę i odeszła w kierunku chłopaka
- Zastanawiam się, kto kogo bardziej drażni. - powiedział młody wampir patrząc i nasłuchując jak Pierwotna zagaduje do chłopaka przy stole bilardowym.
- Jesteśmy jak rodzeństwo, to normalne.
- Nie jesteście rodzeństwem?
- Nie. Antinua, bo takie jest jej prawdziwe imię, została znaleziona przez moją matkę, kiedy przestraszona siedziała w lesie, a jej rodzina została zagryziona przez wilkołaki. Miała zostać żoną Elijah, ale kiedy staliśmy się wampirami te plany spłonęły na panewce.
- Tylko dlatego nie wzięli ślubu? - Klaus spojrzał na Stefana i uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust do góry. - Czyli dobrze myślę. - dodał i po chwili z ich oczu Antinua wraz z nowym znajomym zniknęli z ich pola widzenia.
- Zajmij się ludźmi. Ja zobaczę jak radzi sobie Anette. - zerwał się ze swojego miejsca, po drodze idąc do baru po kolejna szklankę alkoholu. Antinua stała przy wejściu do baru oparta plecami o ścianę budynku. Jedną nogę miała zgięta, tak że jej stopa również podpierała ścianę. W ręce trzymała papierosa, a nowy znajomy stał przed nią nieco wstawiony komplementując jej wygląd. - Witaj Ryan. - powiedział Klaus. Antinua ściągnęła usta, starając się zachować powagę. Mimo całej ustawionej sytuacji, widziała niezadowolenie ze sposobu, w jaki chłopak próbował poderwać brunetkę.

Minęły blisko cztery godziny. Nadszedł wschód słońca, wykończony przez tortury Stefana chłopak wyznał gdzie jest jego wataha. Kilkanaście minut później wysiedli z samochodu i kierowali się w kierunku miejsca, które wskazał chłopak przed dostaniem porcji krwi od Klausa i skręceniem karku. Stefan niósł go na swoich barkach.
- To skoro już pomogłem Ci znaleźć watahę możesz mnie wypuścić. - Klaus zaśmiał się.
- Nic bardziej mylnego, jesteś cenny Twoje techniki tortur są bardzo ciekawe, za nic nie odpuszczę sobie kolejnych tego typu przyjemności.
- Myślisz, że ta przemiana się uda? – Anette odwróciła się w ich stronę zatrzymując na chwile.
- Wątpisz w moje możliwości kochana? Robimy to dokładnie tak jak podpowiedziała nam wiedźma, nic nie może się spieprzyć. - powiedział i ścisnął jej ramię patrząc intensywnie w jej niebieskie oczy.

Klaus siedział na kamieniu i przyglądał się oczom jednego z wilkołaków.
- Coś nie tak?- spytał Stefan.
- Ich oczy… - mruknęła Anette. - One nie powinny krwawić. Niklaus mówiłam, że to nie ma prawa bytu..
- Nie! Zrobiliśmy wszystko jak było w księdze, niemożliwe by to nie działało.
- Źle się czuje... - chłopak, którego oglądał wyrwał mu się i z typowym dla wilkołaka warczeniem ruszył do lasu.
- Złap go. - powiedział do Stefana, który od razu ruszył w jego stronę.
- Zabiłeś nas. - Klaus zaczął nerwowo chodzić w te i z powrotem, przetarł otwartymi dłońmi głowę i kucnął koło Anette, która obserwowała przemianę małej wilkołaczycy.
- Równie dobrze możemy wyrwać im serca, przynajmniej nie będą się męczyć. – mruknęła niezadowolona Anette, przyglądając się badawczo im twarzom.
- Niemożliwe..., postąpiliśmy dokładnie tak jak brzmi zaklęcie. – szepnął zrezygnowany, Anette stanęłakolo niego i złapała za rękę chcącego w jakiś sposób pocieszyć.
- Nie możemy pozwolić by opuścili polanę. Nim się rozpanoszą trzeba ich zabić, może uda nam się znaleźć inne rozwiązanie. Skoro jest to zaklęcie, możemy znaleźć jakąś czarownice by nam z tym pomogła.
- Jaka czarownica pomoże hybrydzie... – odparła, a Klaus zabił pierwszego z wilkołaków. - Niklaus, a może tego nie da się po prostu zrobić, może my jesteśmy jedynymi hybrydami, a to zaklęcie to wymysł tej starej wiedźmy, żeby zabić wilkołaki. - ścisnął jedna ręką jej twarz i przysunął do siebie.
- Nie. To zaklęcie działa, po prostu musieliśmy popełnić jeden minimalny błąd. Zrobimy jak powiedziałaś na początku, znajdziemy czarownicę, w końcu każde zaklęcie ma jakąś lukę. - puścił ją zadowolony ze swoich przemyśleń i razem zajęli się wszystkimi wilkołakami.
- Jego też zabiłem. - powiedział Stefan zrzucając ciało ze swoich barków. - Jest tylko jeden problem. Ugryzł mnie. - powiedział pokazując ramię. Antinua przegryzła swoją rękę i podała mu krwi.
- Ruszamy do Chicago. - powiedział Klaus i ruszył nie czekając na swoich towarzyszy.


- Dlaczego akurat Chicago? - zapytał Stefan, spoglądając na Klausa z ukosa, gdy ten wjeżdżał w kolejna uliczkę.
- Piękne miasto, lata 20. Były tutaj na prawdę klimatyczne. – powiedział spokojnym tonem zmieniając bieg.
- Prawie tak pięknie jak w Nowym Orleanie. - powiedziała Antinua zakladając lustrzanki na twarz. - Wygląda na to, że wiesz gdzie jechać, znałeś tutaj jakąś czarownicę?
- Tak. Gdy uciekliśmy z naszego gniazdka trafiłem tutaj. – odpowiedział zatrzymując się na parkingu pod jednym z klubów. Przywitał ich wyłączony neonowy napis "U Glorii", w środku bar był typowo w klimacie lat dwudziestych, długa lada barowa, wysokie stołki koło niego. Stefan zatrzymał się przy barierce u szczytu schodów, które prowadziły do właściwej części baru. Antinua ruszyła w kierunku baru, a Klaus przystanął przy młodym wampirze omiatając wzrokiem lokal.
- Gloria!
- Kogo to moje oczy widzą! Niepokonany Klaus... - odezwała się, Klaus szarmanckim gestem pocałował ją w dłoń.
- Pięknie wyglądasz, jakby czas się dla Ciebie zatrzymał.
- Bycie czarownicą pozwala na wiele dogodności. - Zaśmiała się. - A kim jest ta piękna, młoda kobieta? - spytała wychylając się za niego. Brunetka ubrana w krótkie dżinsowe spodenki czarną bokserkę i adidasy tego samego koloru spojrzała na nią katem oka.
- To jest Antinua. - Podszedł do niej i ujął jej dłoń. Musnął delikatnie wierzch jej dłoni. - Przygarnęła ją moja matka, ale jest najdroższą mi kobietą, zaraz obok mojej prawdziwej siostry.
- Miło Cię poznać. Jestem Gloria, właścicielka tego baru.
- Anette. - Odparła krotko podając jej rękę skanując jej twarz. Była stara, więc jeśli Klaus był tutaj w latach dwudziestych, to na pewno jest dobrą czarownicą. Dziwił ją jednak stosunek jej przyjaciela wobec tej wiedźmy. Nigdy im nie ufała odkąd jego matka zamieniła ich w wampiry. Według Anette każda czarownica to wrzut na tyłku i trzeba się ich jak najszybciej pozbywać, nim zaczną uważać, że są na tyle mocne by pogrywać z jej rodziną.- Mogłabym prosić o jakiegoś mocnego drinka? – spytała starając się odsunąć na chwilę na bok swoje uprzedzenia co do czarownic. Dowiedziała się też, że Gloria tutaj po raz ostatni widziała tutaj Klausa, Stefana a także Rebekę.
- Wróćmy do sprawy, przez którą my tutaj się znaleźliśmy. - zwrócił się do Glorii, która ścierała blat baru opowiadając Anette o tym jak poznała Klausa i Rebekę. - Złamaliśmy klątwę, natomiast jest coś, co nie pozwala nam tworzyć hybryd.
- Na pewno wszystko zrobiliście? Wystarczył jeden maleńki błąd by wszystko się nie udało.
- Glorio, dopilnowaliśmy tego oboje, nie ma możliwości byśmy ominęli cokolwiek. Sobowtór nie żyje, kamień zniszczony w ten sposób, w jaki został opisany w księdze. - powiedziała spokojnie Anette. - Skoro Niklaus nas tu przywiózł, musisz być widocznie jedyna czarownicą, która pomoże nam skontaktować się z tą starą wiedźmą.
- Potrzebuje czegoś, co może posłużyć za furtkę, jakąś rzecz należącą do niej. - powiedziała wycierając kufle na piwo.- Nie mogę od tak. - w tym momencie strzeliła palcami.- Skontaktować się z kimś, kto nie żyje od tysiąca lat.
- Co to może być? - spytała Anette.
- Kosmyk jej włosów, kawałek ubrania, jakaś biżuteria. - Wzruszyła ramionami. – Cokolwiek, co należało bezpośrednio do niej. - Klaus podniósł się ze swojego miejsca.
- Stefan, Antinua, pozwólcie ze mną. - Zwrócił się do nich i pokierował do starych magazynów, gdzieś dwie przecznice dalej. - Czas Stefanie byś poznał moją ukochaną siostrzyczkę.

- Rebekah? - spytała zszokowana Anette łapiąc go za rękę. On skinął głową. - Dlaczego akurat tutaj jest? - odpowiedzią na jej pytanie była trumna leżąca między kartonowymi pudłami. Klaus otworzył trumnę i wszyscy troje zobaczyli blond piękność śpiącą w trumnie ze sztyletem wbitym w pierś. Nie tak dawno Antinua była w takiej samej sytuacji. Czuła jak łzy napływają jej do oczu. Klaus jednym szybkim ruchem pozbył się z jej ciała sztyletu.
- Obudź się siostrzyczko, potrzebujemy Twojej pomocy. - mruknął odgarniając jej z twarzy kosmyk włosów. - Strażnik przy wejściu już został zahipnotyzowany by ją nakarmić jak się obudzi.
- To Ty jej to zrobiłeś? - spytała Anette unosząc lekko brodę do góry. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. - Zamknąłeś ją na 90 lat w tej cholernej trumnie. - podniosła głos, na co Klaus chwycił ją za rękę, gdy ta chciała go spoliczkować.
- Nie chciałem tego, zmusiła mnie, gdyby została w Chicago ten potwór by ją dorwał. Wystarczyło mi, że Ty i Elijah się rozproszyliście. Musiałem jej pilnować, nie rozumiała tego. - Anette pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Zawsze taki byłeś, nigdy nie pozwalałeś jej na samodzielne decyzje. Klaus ona jest wampirem potrafi o siebie zadbać, nieraz ratowała Ci tyłek, nawet wtedy, gdy ojciec Cię lał, za każdą formę przejawu nieposłuszeństwa wobec niego, a Ty ją tak potraktowałeś? Nie zdziwię się, że to Ty stałeś za tym bym i ja wylądowała w tej drewnianej puszce. - wyrwała się z uścisku i wybiegła z magazynów w wampirzym tempie.
- Jest rozjuszona, Rebekah i Antinua były najlepszymi przyjaciółkami, kochały się jak siostry. - powiedział do Stefana, który patrzył z niepokojem na scenę rozegraną miedzy nimi. - Wróć do Glorii, powiadom ją, że za jakąś godzinę będzie mogła działać, niech wszystko przygotuje. - Stefan wyszedł zgodnie z prośbą Klausa. A on sam ruszyłby poszukać Antinuy.

Leżała na dachu magazynu, w którym była jego siostra. Słońce grzało ją swoimi promieniami, a ona trzymała w jednej ręce otwartą i wypitą częściowo butelką Burbona. Usłyszała jak wskoczył na górę i szedł w jej stronę. Nie odzywała się. On zresztą też.
- Pamiętasz jak podczas pełni łaziłem za Tobą w góry i pilnowałem byś cała i zdrowa wracała do chaty? - spytał rzucając na nią cień. Prawą dłonią zrobiła sobie daszek, tak by słońce ją nie raziło, gdy na niego patrzyła. - Bo też pamiętam jeden raz, kiedy przed naszym powrotem zrobiliśmy coś, co zacementowało naszą zażyłość. - usiadła po turecku i podała mu butelkę.

*** 900 lat temu ***

Antinua siedziała na wzgórzu czekając aż przemiana znowu się zacznie. Wpatrywała się w lustro wody, w którym odbijała się tarcza księżyca. Z czasem wznosił się coraz wyżej. W końcu ponowił się koszmar, który rozpoczął się cztery lata temu. Kości zaczęły się łamać i wyginały jej ciało w takich konfiguracjach, że normalnie człowiek nie potrafiłby się tak wykręcić. Stała nad wodą już jako wilk i z wielkim pragnieniem krwi ruszyła w stronę lasu.

Obudziła się niedaleko wzgórza. Z czasem zauważyła, że zaczyna nad sobą panować. Nie zabijała ludzi, polowała na zwierzęta. I o dziwo nie zbliżała się do wioski. Potrafiła trzymać się z dala, a nawet wrócić do miejsca gdzie zostawiała swoje rzeczy. Tym razem znalazła coś czego tu kilka godzin wcześniej nie było. Coś na wzór namiotu. Szmaciana oslona.
- Jest tam kto? – spytała cicho nie wiedząc kogo ma się spodziewać. Odwróciła się tyłem do „budowli” i wypatrywała czegokolwiek lub kogokolwiek. Mając gen wilka powinna mieć wyostrzone zmysły. Jednak nie czuła niczego prócz zwierząt. Nagle coś złapało ją w pasie i wciągnęło do środka. Krzyknęła i wyrywała się. Ale czuła, że po chwili ktoś bardzo mocno przykuł ją do twardej ziemi na ktorej ułożony był pled. W końcu udało jej się lekko uspokoić czując, że ma unieruchomione ręce. – Zabije Cię Niklaus! – blondyn roześmiał się widząc wściekłą minę brunetki.
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę. Dopiero świta. – powiedział spokojnie schylając się nad nią, tak że koncówkami włosów drażnił jej skórę. Skorzystała z sytuacji, że zwolnił uścisk i przewróciła go tak, że siedziała na nim okrakiem mając na sobie tylko długą sukienkę z lnu, która teraz podwinęła jej się odsłaniając kolana.
- Nie powinieneś mnie tak straszyć, gdybym była jeszcze świeżo po przemianie mogłabym Cię zranić.
- Zraniłabyś mnie jedynie, gdybyś patrzyła na innego jak na mnie w tej chwili. – przejechał po jej tułowiu zatrzymując ręce na biodrach. Antinua nachyliła się i pocałowała go delikatnie w usta. Zaczął oddawać jej pocałunki. Wplótł palce jednej dłoni w jej włosy drugą ręką masując jej udo, sięgając aż do złączenia nóg.
- Nie wolno nam Niklaus…jesteśmy prawie rodzeństwem. Poza tym Twoja matka chce wydać mnie za Elijah. – szepnęł cicho, czując jego dłoń blisko swojej kobiecości.
- Pod żadnym pozorem nie pozwolę na Twój ślub z kimś innym. Prędzej zabije wszystkich mężczyzn niż pozwolę by zbliżyli się do Ciebie w podobny sposób jak ja. – mówił z pewnością w głosie, która przyprawiła Antinue o gęsią skórkę. Dziewczyna przesunęła się ponownie do niego. Znów złączyli się w pocałunkach. Ich pragnienie siebie nawzajem wygrało. Klaus zsunął z siebie spodnie i uniósł delikatnie biodra Antinuy i połozył ja pod sobą całując i pieszcząc każdy skrawek jej ciała. W końcu znalazł się twarzą nad nią. Przesunął członek bliżej niej i wsunął pokonując przeszkodę. Brunetka jęknęła i zacisnęła oczy, po chwili czując jedynie przyjemność, którą ona również dawała swojemu ukochanemu.

*** teraz***

- Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. - odparła. Oddał jej butelkę i usiadł zaraz obok. Wciągnął obie nogi i leża na jednym boku opierając się jednym ramieniem o dach, by móc widzieć z profilu jej twarz.
- Nie stałem za Twoim zasztyletowaniem, nie mógłbym. - powiedział spokojnym, pewnym głosem. Pokiwała głową, że rozumie. - Rebekah chciała zostać, a ja..., ja nie chciałem być sam. Nie wiedziałem nawet gdzie Cię szukać. - powiedział spoglądając gdzieś dalej.
- Wierzę Ci. - powiedziała patrząc na niego uważnie. - Od 1918 roku do chwili zasztyletowania błąkałam się sama. Gdyby nie fakt, że jestem wampirem zginęłabym w przeciągu kilku dni. - zaśmiała się. - Cieszę się, że Rebekah do nas dołączy. - uśmiechnęła się. - Tak długo czekałam na to, aż znowu zostaniemy rodziną. - dodała łamiącym się głosem.
- Antinua... - ujął jej dłoń i musnął ustami. - Gwarantuje Ci, że za kilka miesięcy osiądziemy w jednym miejscu, zbudzę ich wszystkich i zaczniemy życie jako potężny ród, mający za sobą całą armię oddanych sług. - zaśmiał się widząc jej twarz. - Nie pozwolę na to, by ktoś po raz kolejny nas rozdzielił na tak długi czas, nigdy więcej. - dodał i przesunął jej twarz do swojej. Oddawali się powolnym namiętnym pocałunkom, gdy ich pieszczoty zostały przerwane przez jęk człowieka i zgrzyt łamanego karku.
- Rebekah. - ożywiła się z radością Anette i wzięła do reki Burbona. - Muszę się z nią napić.-powiedziała po chwili. Gdy zeskoczyli z budynku ruszyli do środka.

- Rebekah..? Siostrzyczko? Gdzie jesteś? - Szedł wolnym krokiem, a za nim Anette. Zatrzymała się przy ledwie przytomnym strażniku, a że była wyjątkowo spragniona wyssała z niego resztę krwi. Klaus zniknął przy następnych kartonowych pudlach i po chwili usłyszała jego stęknięcie.
- Zamknąłeś mnie w tym pudelku, na jak długo Nik? Na jak długo tym razem?! - krzyknęła. Klaus wyciągnął powoli sztylet, którym przed chwilą został ugodzony.
- Nie ekscytuj się tak, obudziłem Cię i to powinno Cię cieszyć.
- Jesteś okropny! Zabiłeś mnie, bo chciałam zostać w jednym miejscu, pozbawiłeś mnie szczęścia Nik. - mówiła wściekłym głosem. Anette stanęła niedaleko, opierając się o metalowy słup. Klaus uśmiechnął się do niej, a Rebekah od razu odwróciła się. - Antinua. - szepnęła zszokowana widokiem swojej dawnej przyjaciółki. - Antinua! - podbiegły do siebie i złączyły w uścisku. Po policzkach blondynki spłynęła łza. - Tak dawno Cię nie widziałam...Tak dawno. - Antinua ujęła jej twarz w dłonie i wytarła łzy kciukami.
- Już jesteśmy razem, we trójkę, za niedługo chłopcy do nas dołączą. - powiedziała. - Też za Tobą tęskniłam siostrzyczko. - przytuliły się jeszcze raz.
- Skoro część wylewnych powitań mamy z głowy, należałoby przejść do rzeczy. - powiedział Klaus i popatrzył wymownie na obie dziewczyny. - Potrzebna nam rzecz należąca do pierwszej wiedźmy. Masz ją? - zwrócił się do siostry, przejechała po swoim dekolcie dłonią dotykając sznura z pereł. Patrzyła na swoją dłoń a później na Klausa i Anette.
- Naszyjnik zniknął.
- Jak to zniknął?
- Co zrobiłeś z moim naszyjnikiem Nik?!
- Ja? To Ty go miałaś na sobie! - prawie skoczyli sobie do gardeł. - Może jest w trumnie. - powiedział spokojnie i wszyscy troje do niej ruszyli.
- Nie ma go! - warknęła rzucając poduszką.
- Niemożliwe by ktoś Ci go zabrał, gdy w niej leżałaś. - Powiedział podniesionym głosem.
- Musimy znaleźć ten wisiorek Rebekah, pomyśl gdzie on może być. - powiedział zaciskając pięści.
- Dajmy jej czas, leżała w trumnie przez 90 lat. - szepnęła Anette odwracając Klausa w swoją stronę. - Musimy powiedzieć o wszystkim Glorii, może uda nam się to załatwić w inny sposób.

Gloria z rozrzewnieniem przywitała Rebekę.
- Nie skontaktuję się z pierwszą czarownicą nie mając niczego, co pomogłoby mi się z nią połączyć. - powiedziała siadając przy jednym ze stolików.
- To Twoja winna Rebekah. - warknął Klaus.
- Odwal się, to Ty mnie zamknąłeś w trumnie, może jak mnie do niej zaciągałeś to mi się urwał, teraz go nie znajdziemy. - urwała zdanie i spojrzała na Glorię. - Może uda Ci się go zidentyfikować, w końcu nosiłam ten wisiorek setki lat.
- Przynajmniej jedna osoba w całym Waszym towarzystwie ma dobre pomysły, chodź tu kochanie. - powiedziała Gloria i poklepała stolik, na którym po chwili usiadła Rebekah i ujęła dłoń Pierwotnej. Odprawiła czary i po chwili nastała cisza. Stefan patrzył w skupieniu.
- To nic nie da, ona nie miała tego wisiorka na sobie 90 lat. - powiedział Stefan podchodząc do kobiet.
- Przymknij się Salvatore. - warknęła Anette i podeszła również.
- Znalazłam. - Gloria otworzyła oczy. - Kontakt został zerwany. Ale pamiętam wygląd tych dziewcząt.
- Dziewcząt. - odparła ze zdziwieniem Rebekah. - Jakieś pospolite dziwki noszą mój wisiorek? - spytała z oburzeniem.
- Siedziały w kuchni, jedna brunetka miała go na sobie, druga blondynka, a trzecia mulatka, ona zerwała kontakt.
- Czarownica. - mruknął Klaus. - Jak długo zajmie Ci odnalezienie miejsca?
- Kilka godzin, nie wiem z kim mam do czynienia, jeśli ta czarownica jest mocna, nie łatwo będzie mi złamać barierę. - powiedziała spokojnie. - Poszukam czegoś, co pomoże mi z odnalezieniem naszyjnika, a Wy w tym czasie może się zabawicie. - zaproponowała, na co Rebekah zareagowała z entuzjazmem.

Klaus, Stefan i Anette siedzieli w fotelach jednego ze sklepów popijając szampana, podczas gdy Rebekah przebierała się w kolejną sukienkę.
- Dlaczego Wam kobietom zawsze tyle czasu zajmuje przebieranie się. - przewrócił oczami Klaus.
- Jeśli chcesz mieć co podziwiać, powinieneś się przyzwyczaić. - po chwili Rebekah wyszła z przebieralni. Była zdecydowanie niezadowolona.
- Czy kobiety w tych czasach muszą wyglądać jak tanie dziwki? W latach 20. To byłoby nie do pomyślenia i wszyscy oburzali się za to, że noszę spodnie. - powiedziała stając na przeciwko nich z rękami na biodrach.
- Wyglądasz całkiem przyzwoicie siostrzyczko. - powiedział Klaus starając się powstrzymać śmiech, kiedy patrzył na swoja siostrę.
- Wyglądasz na prawdę ładnie. - odpowiedziała z przekonaniem Anette. - Czasy się zmieniły, jak widać na gorsze, ta moda też mi nie odpowiada, ale musimy się przystosować, jak zawsze. - dodała odgarniając jej włosy z twarzy.
- Boże, co ta łomot? - warknęła wchodząc z powrotem do przebieralni.
- Muzyka Rebekah, to dzisiejsza muzyka. - krzyknął Klaus i wypił kolejny kieliszek. - Jest na prawdę urocza, gdy się złości.
- Będzie na prawdę urocza, gdy w końcu dopadnie tę dziewczynę, która podkradła jej wisiorek. - dodała Anette. Stefan przeprosił ich na chwilę i wyszedł na zewnątrz.

Kiedy Klaus gdzieś zniknął w poszukiwaniu jakiegoś noclegu, a Rebekah zajęła się młodym Salvatore, Anette postanowiła jeszcze porozmawiać z Glorią. Nie miała do tej kobiety żadnego zaufania. Kiedy przekroczyła próg jej lokalu zza drzwi na zaplecze usłyszała jej szepty. Gloria wykonywała jakieś zaklęcie. Anette weszła bez ostrzeżenia do środka.
- Co kombinujesz? – spytała. Czarownica poruszyła ręką, doprowadzając Anette do niesamowitej migreny. – Skończ. – warknęła.
- Ta dziewczyna jest potomkinią Ayany. Nie mam zamiaru cierpieć męk po śmierci, jeśli któreś z Was dla klątwy chce ją zabić.
- O czym Ty mówisz?! – starała się podnieść, czując działające na sobie zaklęcie.
- Ta, która ma wisiorek Esther jest przyjaciółką potomkini Ayany.
- Chciałaś ją ostrzec. – stwierdziła brunetka. Mimo bólu przesunęła się parę kroków. W końcu ból głowy odpuścił.
- Już to zrobiłam. – uśmiechnęła się jadowicie. – Wampiry, wilkołaki a przede wszystkim hybrydy, to mordercy. Nigdy ich nie będzie więcej, bo nie znacie żadnego sposobu, ja go znam, ale nie licz na to że podziele się tym sekretem – odparła i odwróciła by zgasić świecę. Anette w tym samym momencie znalazła się przy Glorii i wsadziła rękę w jej ciało łapic za serce.
- Ta wiedza jest mi kompletnie niepotrzebna, bo tworzenie hybryd mnie nie interesuje. Druga sprawa, Niklaus znajdzie sposób nawet bez Twojej pomocy. Po trzecie z chęcią nakarmię Twoim sercem wilki. – szeptała jej czując jak serce czarownicy jeszcze bije, po czym wyrwała je jej, a ciało Glorii osunęło się na ziemię.

Rebekah siedziała w magazynie razem ze Stefanem rozmawiając o przeszłości.
- Aż szkoda, że jednak nie znaliśmy się. - szepnęła i popatrzyła na niego. - Wiem, o tej dziewczynie Anette mi wszystko powiedziała.
- Ona to już przeszłość i tak nie żyje. - wzruszył ramionami i popatrzył w dal. Rebekah przysunęła się bliżej niego i przejechał po jego policzku.- Zastanawiałem się nad tym Twoim wisiorkiem. Wiesz jak on wyglądał?
- Gruby łańcuszek, wisiorek okrągły z niebieskim kamieniem. Dość ciężki. – westchnęła. – Musiałam go zgubić kiedy uciekaliśmy z lokalu przed nim.
- Przed nim? Kto to jest?
- Wampir, również Pierwotny, ale ściga Nika, bo to hybryda, a ja mu towarzyszę. - uśmiechnęła się.
- Nic więcej o nim nie wiesz?
- Nic więcej o nim nie powiem. - odparła. - Narazie wołałabym wrócić do przyjemniejszych rzeczy.- mruknęła i przesunęła się by go pocałować. Jej zaloty przerwał Klaus.
- Gloria nas chciała widzieć, a Wy tutaj ukryliście się. - Powiedział wkładając ręce do kieszeni.
- Mamy problem Nik. - powiedziała oblizując sobie usta. Popatrzyli obaj na nią uważnie. - Stefan coś ukrywa.
- Co? - Klaus podniósł glos i podszedł do Stefana.
- Nie wiem o czym ona mówi, kobiety. - machnął ręką i chciał odejść, ale Klaus zatrzymał go.
- Wypytywał o Mikaela, dopytywał o wisiorek. - Klaus skupił swój wzrok na Stefanie. - Stefan starał się zachować spokój, tak że nie zorientował się kiedy Klaus skręcił mu kark.