niedziela, 30 sierpnia 2015

Chapter 2 "Welcome To The Black Parade"

Witajcie znow, powracam z nowym rozdzialem, ktory jest nie do konca wesoly, ale tez pchnie naprzod niektore wydarzenia. Ode mnie to tyle, czekam na Wasze opinie i do nastepnego.
Pozdrawiam,
Female Robbery
_______________________________________
Lezala w pokoju Enzo podczas gdy on postanowil ewentualnie przespać sie na kanapie. Wstala, za oknem switalo.
- Lorenzo? - Spytala szeptem, odpowiedzialo jej tykanie zegara. Podeszla blizej, spal albo udawal, ze spi. Gdy tylko wyciagnela reke by go obudzic szarpnal ja i przeleciala przez kanape tak ze znalazla sie na podlodze pod nim. Patrzyl na nia wampirzym wzrokiem z klami wysunietymi do ataku. - Niezle.
- Musze byc czujny, jestesmy zbyt blisko Nowego Orleanu, a wampiry Marcela szaleja w poszukiwaniu tej Alice. - Wstal z niej pomagając jej wstac. Zeskanowal ja wzrokiem.
- Nie mam szlafroka. - powiedziala. - Pozyczylam.
- Dawno zadna dziewczyna w moim T-shircie nie chodzila. - powiedzial cicho usmiechajac sie zawadiacko.
- To o co chodzi z Marcelem? - Anette usiadla na kanapie podkulajac nogi a Enzo usiadl obok.
- Ta Alice, mowilem Ci ze ja znam. - Pokiwala twierdzaco glowa. - Zacznę od początku. Marcel po Waszym wyjezdzie zaczal tworzyc wampiry, najpierw wszystkie byly nocne. Ale Marcel spiknal się z jakas czarownica i od tamtej pory co roku podczas pseudo wampirzych igrzysk 10 wampirow zdobywa pierscien. Marcel ma tez dwojke najblizszych. Terry'ego i Diego. Sama wiesz ze nie lubiłem sie z Marcelem.
- Dlaczego nie walczyles z nim o przejęcie miasta?
- Przestalo miec dla mnie znaczenie co bedzie z tym miastem, kiedy zniszczono plantacje. Chcial zebym byl po jego stronie ale zamiast byc jakims jego parobkiem wolałem wyjechac. Nie miałem zadnych wiesci od Ciebie, a potem bylem w tym osrodku naukowym.
- A co z ta Alice?
- Właśnie to dziwne. Ona jest chyba wilkolakiem, widzialem ja jak walczyla z jednym z wampirow, jej oczy...
- Mówiłeś, ze do Nowego Orleanu przybyla koncem lat 70.
- Tak.
- Ile miala lat?
- Na oko z 17, ale spotkalem ja 10 lat temu i nie postarzala się ani odrobine.
- To niemozliwe, musialaby być hybryda. Nie ma innych hybryd procz mnie, i tych ktore stworzyl Niklaus.
- Nie wiem kim ona jest, ale raz gdy byłem w Nowym Orleanie i rozmawialem z nia nie wiedzac kim jest zostalem w drodze powrotnej zaatakowany przez osilkow Marcela nabajami z werbeba, ona mi je wyciagnela, powiedziala zebym uwazal bo przez nia moge miec klopoty. Marcelowi nie podoba sie to ze chce odzyskac ziemie przodkow po tym jak on przegonil wilkolaki na bagna.
- To wszystko się nie trzyma razem. Jak moze istniec hybryda o ktorej mysmy nie wiedzieli, i jakim sposobem powtarza to co ja robilam...
- W latach 90. zrobila rzez na cmentarzu czarownic, chcac ukarac je za to ze przez ich przodkow musi blakac sie sama po swiecie.
- Pewnie bylam wtedy zasztyletowana, z kolei taka rzez zrobil Niklaus kiedy znalezlismy Katerine a czarownice nie chcialy nam pomoc. To jest mocno podejrzane...musze udac sie tam czym predzej.
- Zwariowalas? Sama nie pojedziesz. Zostan z nami, w czasie wakacji beda zniwa wtedy tam pojedziemy.
- A co z Megan? - Enzo westchnal ciezko.
- Czuje ze ona umiera. Nie chce jej meczyc moimi bohaterskimi zapedami
- Pozwolisz jej umrzec?
- Tak wybrala. A ja nie mam prawa sie temu sprzeciwic, jesli bedzie z nia dobrze to wyjedziemy we trojke na poczatku wakacji, jesli nie to nawet szybciej. - Odparl patrzac w kierunku jej sypialni.

Dochodzila 9 rano, Megan parzyla kawe, a Enzo robil wlasnie przeglad samochodu Anette.
- Pomoc Ci? - Spytala wychodzac na zewnatrz. Enzo zasmial sie za co Anette udrzyla go w bok.
- Wybacz, ale dziewczyna i samochody...
- Lorenzo, to nie lata 20. kiedy kobiety walczyly o swoje prawa. Poza tym w latach 80. pracowalam w jednym warsztacie dosc dlugi czas.
- Anette minelo od tamtego czasu 30 lat. - wrstchnal zrezygnowany podajac jej skrzynke z narzedziami.
- Tulalam sie po swiecie sama okolo stu lat. Musialam sobie radzic. - mowila sprawdzajac silnik i linki od hamulców. - Potrzebna mi wymiana oleju. - Kiedy rozmawiali i zajmowali sie jej samochodem do warsztatu zajechal facet na starym motocyklu BMW.
- Dobry! Ja chciałem go troche podreperowac i przemalowac... - Enzo podszedl do niego i przywital sie z nim. Anette wytarla brudne z oleju rece i podeszla do nich.
- Niezly egzemplarz, az dziw ze na chodzie.
- Dobrze zachowany, poza tym skad kobieta moze to wiedziec. - szturchnal Enzo, by ten rowniez wysmial Anette.
- BMW R 60/2 produkowany miedzy 1960 a 1969 rokiem z dwucylindrowym silnikiem o pojemnosci 17 dm3. - Mowila ze spokojem okrazajac go. - Nie lubie seksistow. - Powiedziala zatrzymujac sie na przeciwko mezczyzny patrzac mu w oczy z lekko zacisnieta szczeka.
- Anette zna sie na rzeczy.
- Na pewno nie na tyle bym powierzyl jej swoje malenstwo. - Odparl rozzloszczony. Anette popchnela go przypierajac do budki z paliwem.
- Spokojnie dziecinko...
- Dziecinko, serio, dziecinko? - zmruzyla oczy.
- Panu chyba podziekujemy... Anette. - Odezwal sie Enzo podchodzac do nich.
- Zajmij czyms Megan. - Odparla spokojnie nie odrywajac wzroku od mezczyzny.
- Anette...
- Rob co mowie! - Warknela przez zeby, a kiedy do niej podszedl zlapala go druga reka za szyje i uniosla kilka centymetrów nad ziemie.
- Wariatka! - wyrwalo sie wlascicielowi motocyklu.
- Enzo, wejdziesz do budynku i zajmiesz czyms Megan. - zahipnotyzowala Enzo i puscila go, a ten od razu zrobil to co chciala.
- Kim Ty do cholery jestes? - Zapytal z przestrachem kiedy i jemu poluznila uscisk.
- Twoim ostatnim wspomnieniem. - Usmiechnela sie unoszac kacik ust i wystawila zeby po czym wgryzla sie w jego szyje.

Kiedy skonczyla cialo osunelo sie bezwiednie na ziemie.
- Do ostatniej kropli, nie wyszlas z wprawy, ale nie masz prawa mnie hipnotyzowac.
- Nie dales mi wyboru, Lorenzo.
- Nie musialas go zabijac. - Anette w odpowiedzi przewrocila oczami. - Sprzatnij go chociaz. - Dodal po chwili i wrócił w stronę glownego budynku.
- Pozyczysz motocykl? - W odpowiedzi rzucil jej kluczyki. Anette wziela cialo i pojechala nad nablizsza skarpe wyrzucic je. - Pozbylam sie dowodow Tato. - Powiedziala oddajac mu kluczyki.
- Nie musisz byc zlosliwa. - Odparl piorunujac ja wzrokiem.
- Chyba uczen przerasta mistrza.
- Nie chodzi o mnie tylko o Meg. Przynajmniej to zaakceptuj. - Odparl i wrocil do zajmowania sie jej samochodem. - Ten jego motocykl jest Twoj.
- Dziekuje laskawco. - mruknela i skierwala sie do pojazdu sprawdzajac co nalezy w nim naprawic i zastanawiala sie jak go przemalowac.

***kilka tygodni później***

Skonczyla wlasnie malowanie swojego motocyklu, patrzyla z duma na stuningowany silnik ulepszone hamulce, chromowane elementy i błyszcząca stal kierownicy. Odkad na powaznie zajela sie tym zabytkiem spedzala niemal cale dnie, jedynie wieczorami wybierajac sie na swieze posilki z ludzkiej krwi do najbliższego miasteczka.
- Skonczylam! - Krzyknela wchodzac do kuchni gdzie Megan robila kawe.
- Szybko. - Odparla z uśmiechem. - Kiedy nam go pokazesz?
- Poczekam na Lorenzo i wtedy Wam go zaprezentuje. - Usiadla przy stole. Kiedy Megan podchodzila z reki wypadl jej dzbanek z kawa. Anette w wampirzym tempie podbiegla do nien nim upadla. - Usiadz.
- Nic mi nie jest Anette, to starosc. - Zasmiala sie. - Moglybysmy porozmawiac nim wroci? - Spytala siadajac. Pierwotna pokiwala twierdzaco glowa. - Wiem ze nie dozyje poranka.
- Meg...
- Daj mi skonczyc. Balam sie ze ten dziwn nastapi, ale nie dlatego ze boję sie smierci. Balam sie ze Enzo, moj kochany Enzo zostanie sam, ze nie bedzie mial kto z nim byc, bałam sie o to bardziej niz o to ze ja zostane sama, gdyby to jemu cos zrobili. - Anette odwrocila wzrok czujac jak lzy naplywaja jej do oczu. - Anette wiem ze juz raz go uratowalas. Wiem kim byl dla Ciebie Klaus, Enzo opowiadal mi o Was wiele. Nie chce by sie zalamal zeby byl smutny i zeby mial do siebie pretensje, ze nie dal rady mnie uratowac. Obiecaj mi ze zrobisz wszystko, byleby nie byl taki. Niech bedzie szczesliwy, niech wyjedzie z Toba.
- Wiesz ze tak sie nie da.
- Obiecaj, to chodzi o naszego wspolnego przyjaciela. Obie uratowalysmy mu życie, niech go dobrze wykorzysta.
- Moge obiecac ze ze mna wyjedzie, ze go nie zostawie. - Kiedy Megan miala powiedziec cos jeszcze obie uslyszaly glos Enzo. Anette szybko wytarla oczy i zajela sie sprzstaniem dzbanka.
- Co tu sie stalo?
- Troche zrobilo mi sie slabo. - Usmiechnela sie blado. - Ale to nic.
- Powinnas sie polozyc.
- Ani mi sie sni, Anette skończyła prace nad motocyklem musze go zobaczyc, a czekaliśmy tylko na Ciebie chlopcze. - Pogrozila mu palcem przed twarza.
- Skonczylas? - Zapytal lekko zszokowany.
- Oczywiscie. Wyjdzie na zewnatrz i zamknijcie oczy, pokaze wam go zaraz. - Odparla z entuzjazmem i pobiegla do garazu.

Enzo i Megan stali na placu przed budynkiem. Anette powoli wyprowadzila sprzet.
- Nie podgladajcie! - Krzyknela i usiadla za kierownica po czym ruchem nadgarstka odpalila silnik i na stojaco zrobila kolko wokol nich krzyczac ze moga juz patrzeć. Kiedy sie zatrzymala dostala brawa i okrzyki zachwytu.
- Jest piekny, taki z klasa. - Powiedziala dumnie Megan. - Gleboka czerwien, Wy wampiry to chyba macie na tym punkcie bzika.
- Moze troche.
- Jest tysiac razy lepszy od poprzedniej wersji. Chyba naprawdę Cie nie docenialem.
- Dzieki. - Odparla z westchnieniem i ostentacyjnie odrzuciła wlosy na plecy.

Wieczor upłynął im w swietnych humorach. Anette mimo to co raz to spogladala na Megan. Miala zle przeczucia co do tego co powiedziala. Sama nie radzi sobie ze smiercia swojego ukochanego a mialaby jeszcze zrobic cos by Enzo tez sobie z tym radzil. Bylo juz pozno i Enzo pomogl Meg polozyc sie do lozka.
Switalo kiedy obudził ja halas dochodzacy z kuchni. Enzo stal posrodku niesamowicie spustoszonego pomieszczenia. Wyrywal wlasnie noge od stolu chcac wsadzic drewno w swoje cialo.
- Przestan! - Krzyknela i wyrwala mu kawalek drewna rzucajac za siebie.
- Ona nie zyje Anette, usnela i sie nie obudzila a ja.. Ja jej nie podziekowalem. - mowil wciaz przewracajac rzeczy siegajac po kolejny drewniany kawalek.
- Uspokoj sie, nie pozwole Ci sie zabic.
- To ze jej obiecalas ze sie mna zajmiesz do niczego nie zobowiazuje.
- Nie skladam obietnic bez pokrycia kochany. Pochowamy ja, i wyjedziemy.
- Wez to ode mnie. - Spojrzal na nia skupiony. - Zabierz to slyszysz! - Warknal i rzucil sie jakby chcial ja zabic. Anette odepchnela go z calej sily tak ze wylecial przez okno upadajac w tumany kurzu przed budynkiem.
- Jestes rozgoryczony, rozumiem masz do tego prawo ale nie bedziesz sie do mnie stawial. - Powiedziala spokojnie zaskakując do niego
- Wez to ode mnie.
- Jak rozmwilismy w pierwszy wieczór mowilam, ze to nic nie da, kiedys wrocisz i bol też powroci.
- Wez to, nie chce czuc nie chce o tym pamietac. - Mowil coraz ciszej, jego glos brzmial jak glos malego lkajacego dziecka. - Zrob cos ze mna, bo nie jestem w stanie tego wytrzymac.
- Obiecalam, ze...
- Prosze Anette, drugi raz prosze zebys uratowala mi zycie, ale chce to zrobic ze wzgledu na to ze ona Ciebie tez prosiła bys mi pomogla.
- Lorenzo... - Szepnela i przytulila go do siebie tak ze wtulil sie w jej ramiona. Oparla brode o jego glowe gdy uklekla przy nim. Oderwala go od siebie na chwile i spojrzala mu w oczy. - Zapomnisz o Megan, ta kobieta zniknela zaraz po uratowaniu Cie. Nie wiesz co sie z nia stalo. Nie bedziesz czul juz smutku z powodu jej smierci, zapomnisz o tym co tu sie stalo i wyjedziesz. - Enzo pomrugal oczami i wstal. - Gdzie idziesz? - spytala gdy wychodzil w strone garazy.
- Wyjezdzamy, wyprowadz samochod i zapakuj motocykle. Ja jeszcze spale te bude.

Kiedy odjezdzali spod stacji jeszcze mocno sie palila, wzieli cialo Megan i rowniez je spalili rozsypujac prochy w miejscu w ktoryn spedzila 5 lat zycia.
- Dokad teraz? - Zapytala go zmieniajac bieg w samochodzie.
- Ty juz kilka razy pomoglas mnie, wiec ja teraz pomoge Tobie. Kieruj sie na Nowy Orlean panno Mikaelson. - usmiechneli sie do siebie, kiedy po chwili uslyszeli w radio refren "Highway to hell" AC/DC.

6 komentarzy:

  1. Ojejciu :( jak już zobaczyłam tytuł to wiedziałam, że nie będzie fajnie i że ktoś umrze :( wymazywanie pamięci to naprawdę bardzo przydatny dar, zostawienie jedynie dobrych wspomnień, zniszczenie bólu. Btw przypomniałaś mi o MCR i aż musiałam sięgnąć po płytę z szuflady. Kiedyś słuchałam ich muzyki(do momentu odejścia Boba) i mimo, iż utwierdziłam się dzisiaj w przekonaniu, że Gerard nie ma głosu (xD) to i tak mam do nich sentyment, więc dzięki, że mogłam sobie o nich przypomnieć przy okazji twojego opowiadania :)
    Pozdrawiam i czekam na to, co wydarzy się w Nowym Orleanie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo to jeszcze do NOLA jeden lub dwa rozdzialy ;d i wciąż kombinuje jak to ugryzc bo chyba zapedzilam sie z tym prologiem i Alice i ciezko mi to zebrac tak jak pierwotnie planowalam.co do MCR wlasnie tak przegladalam moja liste i uznalan ze to bedzie dobry tytul (tym razem pani detektyw sie udalo) ;)
      Pozdrawiam i czekam na nowe rozdziały u Ciebie ;*

      Usuń
  2. Super :-) Czekam na następny ;-) Rozdział smutny :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział na Charmante ! Nie wiem jak to zrobiłam, ale jest :)
    Zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń