Witajcie,
Niech Was nie zwiedzie tytuł to jeszcze nie ostatni rozdział!
Wiem, miałam skończyć wraz z pierwszym lipca, ale własnie początkiem zeszłego tygodnia się zaczęła moja przeprowadzka na nowe mieszkanie i kompletnie nie miałam czasu nawet wejśc na kompa, od tygodnia nie byłam na internetach i ciężko mi to było ogarnąć. Tymczasem dodaję nowy rozdział i mam pomysł! Ostatni dodam na swoje urodziny to jest 11 lipca, mam nadzieję że się Wam on spodoba.
Pozdrawiam,
Female Robbery
P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))
P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))
_________________________________________________________________________________
Wstała wcześnie rano i ruszyła do
szkoły, by posprzątać po wczorajszej imprezie. Miała się tam znaleźć z Rebeką,
ale Rebekah została zasztyletowana i zamknięta w magicznej grocie do której
żaden wampir nie wejdzie. Była 8 rano, zjawić się miała też Caroline, Tyler i
Matt. Ze względu na śmierć historyka, o której również się wczoraj dowidziała
nieobecni mieli być Elena wraz z Jeremim.
- Gdzie jest Matt? - usłyszała
głos blondynki w drzwiach do sali. Anette ściągała dekoracje z sufitu.
- Nie ma go. Został wezwany do
pracy w ostatniej chwili. - odpowiedziała Pierwotna, nie odwracając się nawet
ku młodej wampirzycy.
- Żartujesz sobie? Jesteśmy tylko
my dwie? - spytała zszokowana Caroline podchodząc bliżej.
- Tak. I jesteś spóźniona. Komitet
sprzątający zaczął o 8. - powiedziała Anette i wrzuciła ostentacyjnie kubek do
kosza.
- Jest jakoś…8:02. - odparła
poirytowana Forbes.
- Właśnie. Udało mi stawić na
czas, a Tobie nie… - odezwała się Anette i wrzuciła papierowe bibeloty do
kosza. Caroline schowała telefon do kieszeni spodni i zaczęła również zbierać
dekoracje.
- Przykro mi z powodu waszej
matki, a właściwie to Twojej macochy. - zaczęła Caroline, kiedy Anette ją
minęła by wysypać zawartość małego kosza do wielkiego worka. - Wiem, że jej
nienawidziliście, ale i tak jest mi przykro. - Anette przewróciła oczami
wracając do swojego zajęcia nic nie odpowiadając licealistce. – I jeszcze
zamknęła Rebekę w grocie, to nie było wcale spoko. – chciała zażartować.
- Szkoda też tego Twojego
nauczyciela. Wydawał się być miły. - odpowiedziała panna Mikealson wiążąc
worek.
- Tak. Taki był. - uśmiechnęła się
blado młoda blondynka, słysząc jakkolwiek miłe słowa od panny Mikaelson.
- No dobrze, to ja zacznę od sali
gimnastycznej. - odpowiedziała i odwracając się napięcie wyszła z
pomieszczenia.
Nagle Caroline usłyszała
warknięcie Anette i odgłos, jakby ktoś rozwalał szafki na szkolnym korytarzu.
Wybiegła i zauważyła nauczyciela od historii próbującego wsadzić kolek z białego
dębu w ciało Anette. Szybko odwróciła go i przyparły do ściany, a Antinua
wyrywając mu kolek z reki wsadziła mu go pod żebra. Od razu we dwie ruszyły na
parking, ale nim Caroline zdążyła wsiąść do samochodu Alaric złapał ją i
zaciągnął z powrotem do szkoły. Anette stała ukryta za drzewem. Chciała pójść
po nią, ale dziwnie wzmocniony kołek był dla niej zbyt śmiercionośny.
- Alaric Saltzman próbował mnie
zabić. - powiedziała Anette jak tylko weszła do domu i napotkała Klausa
pakującego swoje rysunki.
- Miał być martwy. - odpowiedział
spokojnie. – Powiedział, że nie dokona przemiany.
- Ale nie jest. I jest wampirem
przez zaklęcie Esther. - odezwała się wyraźnie podminowana Anette. - On ma
kołek, który może nas zabić. Jest silniejszy Niklaus. Zbyt silny. - dodała
zaniepokojona.
- Gdzie on teraz jest? - spytał
zamykając pudło z malowidłami.
- Utknął w szkole, nie ma
pierścienia więc mamy czas do zmierzchu. - powiedziała Anette. - On po nas
przyjdzie Niklaus, musimy wyjechać już teraz. - popatrzyła na Klausa, który
krzątał się miedzy nimi pakując resztę swoich dzieł.
- W porządku, zabiorę Elenę i już
nas nie ma. - powiedział stając przed nimi.
- Daj już spokój z Eleną, nie
potrzebujemy jej, gdybyśmy ją zabili od razu zamiast bawić się w tworzenie
hybryd do niczego by nie doszło. - warknęła Anette. Klaus podbiegł do niej i
chwytając ją za ramiona skierował jej spojrzenie na siebie.
- To czego nam teraz potrzeba, to
ochrona przed ponownymi atakami ze strony Esther. Stworzymy tę armię po to,
żeby nikomu z nas się nic nie stało…
- Tyle lat chroniliśmy się
nawzajem. Nadal możemy to robić. Zawsze i na zawsze, Niklaus. - powiedziała
cicho Anette, kiedy Klaus wypuścił ją ze swojego uścisku. – Zgarniemy Kola i
Elijah…
- Nie wyjedziemy bez niej. -
mruknął patrząc na Pierwotną.
- Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Dobra już po nią pójdę. Ty tutaj
zostań.
- Zwariowałeś, że będę czekać. -
Klaus uniósł rękę chcąc jej coś wytłumaczyć. - Nie tym razem Cię nie posłucham.
- wzięła kurtkę do reki i ruszyła w kierunku wyjścia z rezydencji wpadając po
drodze na Tylera Lockwooda. Kiedy chciała wsiąść do samochodu Klaus przyparł ją
do niego i starał się namówić ją do pomocy. – Daję Ci godzinę.
Anette wraz z Klausem stali na
ganku domu Gilbertów. Klaus delikatnie zapukał do drzwi, które w kilka sekund
później otworzył Jeremy.
- A Wy tu, czego do cholery? -
zapytał zaskoczony nastolatek.
- Bardzo nieładnie traktujecie
gości. - odparła Anette. Kątem oka zauważyła jak jeden z Salvatorów podchodzi
do drzwi.
- Co tu robicie? - zapytał stajać
obok Jeremiego.
- Zacznijmy od tego, że młody
Jeremy mógłby okazać trochę manier i zamiast rozmawiać z nami w progu, zaprosić
do środka. - odpowiedział Klaus. Zaraz potem w drzwiach stanął Damon.
- Może pójdziesz do swojego
pokoju? - zaproponował Damon patrząc na Jeremiego. - Teraz. - dodał i
odczekując aż Jeremy wejdzie na górę stanął wraz z bratem w drzwiach.
- Biedny chłopak. - westchnęła. -
Strata jednego opiekuna mogła zostać zastąpiona tylko Waszą dwójką.
- Ta, a co do tego. Coś się stało.
- przerwał jej Damon, w odpowiedzi Anette spiorunowała go wzrokiem.
- Oh wiemy o tym, że moja matka
stworzyła nową kreaturę. Dlatego tu jesteśmy. Wyjeżdżamy z miasta. - odparł
Klaus spoglądając uważnie na braci. - Jeszcze tylko muszę zabrać kilka
potrzebnych rzeczy: zapasowe koło, latarkę, sobowtóra. - uśmiechnął się iście
diabelsko.
- W tym nie możemy pomóc. - odparł
Damon i zatrzasnął im drzwi przed nosem. Anette patrzyła zdziwiona tym jak
zachowali się bracia Salvatore.
- Jakiś pomysł by skłonić ich do
wydania sobowtóra? - zapytała stojąc z założonymi rękami na ganku. Klaus
chodził w tę i z powrotem rozmyślając intensywnie jak wyciągnąć sobowtóra.
Anette wzięła gazetę leżącą na progu i zeszła po kilku schodach na ulicę. -
Mały wandalizm tutaj chyba nie zaszkodzi, co? - krzyknęła do Klausa, który
widząc, co zamierza robić również wyszedł na chodnik.
- Daję dychę, że nie trafisz w
tamto okno. - powiedział dołączając jej zabawy. Pokazała mu kciuk wystawiony do
góry i zamachnęła się z całej siły. Gazeta uderzyła w okno i roztrzaskała je
wpadając do środka. - Nieźle. Pozwolisz, że tym razem ja coś zaproponuje? -
Anette skłoniła się i czekała na jego ruch. - Myślę, że w końcu zechcecie nas
wpuścić! - Krzyknął w kierunku rozbitego okna, czując, że właśnie tam znajduje
się para wampirów. Podszedł do jednego z domów i kładąc dłonie na szczeblach
drewnianego płotu uśmiechnął się do siebie. Popatrzył na piłkę do gry, wziął ją
do ręki wraz z dwoma szczeblami i podszedł przed dom Gilbertów.
- Dycha, że nie trafisz w ani
jednego z nich. - Uśmiechnął się do niej. Ustawił piłkę na wprost drzwi ich
domu. I nagle kopnął ją wyrywając drzwi z zawiasów. Anette klasnęła w dłonie i
wraz z Klausem podbiegła do futryny. Klaus trzymając w obu rękach po jednym
sztachecie wbiegł po schodach i zamachnął się prawą ręką rzucając z całej siły
w jednego z wampirów będących pod drugiej stronie domu.
- Na ziemię! - krzyknął Stefan
chowając pod sobą Bonnie.
- Pudło! - krzyknął zadowolony
Damon, po czym rzucił z powrotem sztachetę, która ominęła Pierwotnego i trafiła
w rękę brunetki. Wyciągnęła ją i złamała na pół i ponownie rzuciła jednym z
kawałków. – Znowu pudło! - krzyknął ponownie. Klaus złamał tym razem swoje
drewno i cisnął nim po raz kolejny. Każde z kawałków zatrzymywało się w ścianie
robiąc wielkie dziury.
- Nudzi mnie to…widziałam butlę z
gazem przy sąsiednim garażu. - powiedziała znudzona i podbiegła na druga stronę
ulicy. Klaus trzymając w jednej ręce butlę z gazem, a także podpaloną gazetę
wszedł na ganek.
- Odłóż to. - powiedział spokojnie
Stefan wychodząc do niego. - Eleny tutaj nie ma, jest z Alarickiem w szkole, ma
też Caroline. - dodał po chwili. - Chce zabić je obie, no chyba że osobiście
się do niego zwrócicie. - popatrzył na parę Pierwotnych. Klaus pokręcił głową i
rzucił butlę z gazem, a także zgasił gazetę.
- Teraz przynajmniej wiem, że nie
prosisz mnie o wejście w pewną śmierć. - odparł.
- Na prawdę chcielibyśmy, ale
jeśli Alarick zabije któreś z Was, jest 1/5 szansy, że my również. - odparł
Stefan, a Damon dołączył do brata wychodząc na ganek z jedną drewnianą listwą
zawieszoną prze ramię.
- Ja podejmuję wyzwanie. - powiedział
uśmiechając się ironicznie patrząc uważnie na Anette.
Dwie godziny później stali na
parkingu szkoły. Anette miała złe przeczucia nie potrafiła spokojnie czekać na
przebieg wydarzeń, kiedy nowy Pierwotny wampir był dla nich pewną śmiercią
mając wzmocniony niezniszczalny kołek z białego dębu.
- Wiesz, jak to wszystko się
skończy to i tak bierzemy Elenę ze sobą. - powiedział Klaus, gdy wysiadali z
samochodu zaparkowanego na szkolnym parkingu.
- Pojadę z Wami. - odpowiedział z
ujmującym spokojem Stefan.
- Naprawdę? A gdzie haczyk? -
spytała Anette przechylając głowę.
- Nie ma żadnego. Odwracam się
plecami do wszystkiego tutaj, żeby upewnić się czy Elena jest bezpieczna.
- To sprawia, ze jesteś dla niej
lepsza opcją. - odparł spokojnie Klaus spoglądając na niego z ukosa. - Elena
tylko marnuje czas będąc z Damonem. Ale to tylko moja opinia. - dodał patrząc
na niego.
- Wiesz, oboje spędziliście wiele
czasu by poróżnić mnie z bratem, a odniosło to przeciwny skutek.
- Poważnie? - zapytała roześmiana
Anette podchodząc do przodu samochodu, o który stał oparty Klaus i założyła
ręce. - Może zatem pozwolimy po tym wszystkim zdecydować Elenie, który z braci
Salvatore ma jej towarzyszyć? - spojrzała na niego spode łba. - Skoro z Damonem
jesteście tak blisko.
- Oh, śmiało. Przeszliśmy z
Damonem gorsze piekło niż to co urządziła nam Wasza rodzinka. - odparł i ruszył
w kierunku szkolnego stadionu.
- Mam pewien pomysł. - powiedziała
mulatka podchodząc do grupy wampirów stojącej wokół. - Zaklęcie, które może
zamrozić wampira.
- Tak jak zrobił z Mikaelem Twoja
mamusia? - spytała unosząc jedną brew do góry. - Ile lat później mamy się
spodziewać, że któreś z was wpadnie na genialny pomysł wypuszczenia go? -
zadała z wyrzutem pytanie bacznie ich obserwując.
- Może jednak damy jej szansę na
wykazanie się, wszyscy wiemy, że wybudzenie Mikaela było złym pomysłem. -
odparł spokojnie Stefan trzymając ręce w kieszeni swojej czarnej marynarki.
- Tylko żeby to zrobić, będziemy
potrzebować większej ilości wampirzych mięśni, w tym waszych. - syknęła
ostatnie dwa słowa w kierunku Pierwotnych.
- Wyjaśnimy tylko jedno. - odezwał
się Klaus. - Słońce zachodzi za jakieś 6 godzin. Jeśli wam się nie uda, Elena
będzie martwa, my odejdziemy, a reszta będzie pozostawiona sama sobie. - z
oddali nadszedł też Jeremy.
- Wypijcie to. To moja krew. -
powiedziała mulatka przekazując niewielką fiolkę najstarszemu Salvatore. - To
połączy was razem. Więc kiedy zatrzymam serce Jeremiego, każde z Was będzie
miało dość siły by zatrzymać Alarica. Musicie nawiązać fizyczne połączenie z
jego krwiobiegiem, żyłą, tętnicą, czymkolwiek połączonym do jego serca. -
Anette słuchała tego wywodu niezwykle znużona, zwarzywszy na to, że wszystko to
co usłyszała od Bonnie przerabiała kilkanaście lat temu z dobrym skutkiem. Wydawało
jej się, że czarownica Bennet robi z tego zbyt wielki dramat. Mimo broni jaką
posiadał wampirzy Alaric jego gniew nie równał się z tym co prezentował sobą
Mikael.
- Zanim przejdziemy przez te
drzwi, przejdźmy na jedną stronę. - powiedział Klaus, gdy fiolka z krwią
dotarła do niego.- Mogę Was zapewnić, że linia krwi od której pochodzicie jest
albo moją albo Anette, zatem oboje jesteśmy odpowiedzialni za wasze żywoty.
Caroline, Tylera i Abby również. - dodał patrząc uważnie na Bonnie. - Powinno
coś pójść źle?
- Kłamiesz żeby uratować tyłek. -
odezwał się Damon,
- Nie kłamie. Sprawdźcie sami,
pozwólcie nauczycielowi zabić jedno z nas, a umrzecie prędzej czy później. -
mruknęła z grymasem Anette patrząc wyzywająco na Damona. Gdy wszyscy wypili
krew z fiolki ruszyli do szkoły.
Anette wchodząc ostrożnie drzwiami
od sali gimnastycznej usłyszała kroki ciężkich butów z jednej sali i po chwili
bieg koło siebie. Zaskoczyła wampira łapiąc ją za twarz tak by nie wydała
dźwięku.
- Jesteś bezpieczna. Uciekaj do
domu i tam zostań. Zrozumiałaś? – szepnęła jej w ucho. – Jestem Ci to winna w
końcu uratowałaś mnie przed nim kilka godzin wcześniej. - Anette odgarnęła
włosy z twarzy i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – odparła Caroline i odwzajemniła uśmiech po czym uciekła w szybkim tempie ze szkoły. by usłyszeć głos osoby do której się zwracał. Słyszała tylko przyspieszony Weszła głębiej
do sali, aż w końcu dotarła do korytarza.
Weszła na główny korytarz uważnie
się rozglądając. Patrząc czy bracia Salvatore są w pobliżu i oceniając skąd
może pojawić się nowy Pierwotny. Usłyszała po chwili uderzenie czyjegoś ciała o
metalowe szafki.
- Powinienem Cię zabić! - krzyknął
męski donośny głos. - Powinienem wypruć Ci flaki jak innym do tej pory. Ty
jesteś z nich najgorsza, Eleno. - oczy Anette zrobiły się większe. Postanowiła
niepostrzeżenie zaczaić się na Alarica, który właśnie terroryzował Elenę.
- No dalej zabij mnie! - usłyszała
zduszony krzyk Eleny. Gdy dobiegła do korytarza na którym się znajdowała bracia
pochwycili Alarica, każdy pod jedno ramię. Kiedy chcieli go zamrozić Alaric
wyrwał im się skręcając po chwil kark Damonowi, a zaraz potem Stefanowi. Nagle
Klaus dopadł go. Przyparł do szafki i trzymał na miejscu gdzie powinno być
serce. Alaric przekręcił jego dłoń i odrzucił jak najdalej od siebie.
- Jest jeszcze jeden Pierwotny
którym powinieneś się zająć. - powiedziała z udawanym spokojem Anette patrząc
jak Alaric rzuca Klausem jak kukłą. Nim Klaus zdążył się pozbierać Alaric
dopadł Anette i wyciągając kołek zza marynarki przyparł ja do podłogi mając go
nad nią.
- Skoro tak spieszno Ci umierać,
nie widzę przeszkód. - mówił pełnym gniewu głosem patrząc na jej twarz. Rękami
broniła się, by moc odwrócić kołek w jego stronę i go nim zabić. Klaus leżał
jeszcze chwile nieprzytomny.
- Puść ją, albo się zabiję! -
oboje popatrzyli w stronę Eleny.
- Odłóż to.
- Dlaczego? - spytała trzymając
kawałek szkła przy swojej szyi. - Bo potrzebujesz mnie żywej? Jest pewna
przyczyna, dlaczego Esther użyła mnie do stworzenia Ciebie, prawda? - Alaric
wciąż z całej siły próbował wbić kołek w serce Anette. Klaus powoli odzyskiwał
siły i wstawał. - Nie chciała byś był nieśmiertelny, więc połączyła Twoje życie
z ludzkim…moim. W ten sposób masz tylko jedno życie by zabić całą rasę
wampirów, a potem będzie po Tobie.
Kiedy ja umrę, Ty też.
- Mylisz się. - odparł Alaric
starając się z całej siły włożyć niezniszczalny kołek w ciało Pierwotnej.
- Czyżby? - spytała i nacięła
aortę na swojej szyi. Alaric zaczął krzyczeć by przestała nie powstrzymując się
przed zabiciem Pierwotnej. Wtedy Klaus szybkim ruchem wstał i zabrał Elenę,
zostawiając Anette samą z nowo powstałym Pierwotnym. Anette szybko odepchnęła
osłabionego Alarica i wybiegła przed szkolę. Nigdzie nie było śladu Klausa i
Eleny.
- Niklaus! - wrzasnęła i kopnęła z całej siły w betonowy słupek, który
łamiąc się odleciał kilka metrów dalej. - zapłacisz mi za zostawienie mnie
samej! - krzyknęła ponownie i biegiem ruszyła w kierunku rezydencji. – Słono za
to zapłacisz
Halo?
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz i jakimś cudem sam się usunął... Znajdę chwile to napisze jeszcze raz :D btw zapraszam na Starbucks Lovers ;)
OdpowiedzUsuńthegirlwithoutback