sobota, 4 lipca 2015

Chapter 17 "The Bitter End"



Witajcie,
Niech Was nie zwiedzie tytuł to jeszcze nie ostatni rozdział!
Wiem, miałam skończyć wraz z pierwszym lipca, ale własnie początkiem zeszłego tygodnia się zaczęła moja przeprowadzka na nowe mieszkanie i kompletnie nie miałam czasu nawet wejśc na kompa, od tygodnia nie byłam na internetach i ciężko mi to było ogarnąć. Tymczasem dodaję nowy rozdział i mam pomysł! Ostatni dodam na swoje urodziny to jest 11 lipca, mam nadzieję że się Wam on spodoba.
Pozdrawiam,
Female Robbery

P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))

_________________________________________________________________________________

Wstała wcześnie rano i ruszyła do szkoły, by posprzątać po wczorajszej imprezie. Miała się tam znaleźć z Rebeką, ale Rebekah została zasztyletowana i zamknięta w magicznej grocie do której żaden wampir nie wejdzie. Była 8 rano, zjawić się miała też Caroline, Tyler i Matt. Ze względu na śmierć historyka, o której również się wczoraj dowidziała nieobecni mieli być Elena wraz z Jeremim.
- Gdzie jest Matt? - usłyszała głos blondynki w drzwiach do sali. Anette ściągała dekoracje z sufitu.
- Nie ma go. Został wezwany do pracy w ostatniej chwili. - odpowiedziała Pierwotna, nie odwracając się nawet ku młodej wampirzycy.
- Żartujesz sobie? Jesteśmy tylko my dwie? - spytała zszokowana Caroline podchodząc bliżej.
- Tak. I jesteś spóźniona. Komitet sprzątający zaczął o 8. - powiedziała Anette i wrzuciła ostentacyjnie kubek do kosza.
- Jest jakoś…8:02. - odparła poirytowana Forbes.
- Właśnie. Udało mi stawić na czas, a Tobie nie… - odezwała się Anette i wrzuciła papierowe bibeloty do kosza. Caroline schowała telefon do kieszeni spodni i zaczęła również zbierać dekoracje.
- Przykro mi z powodu waszej matki, a właściwie to Twojej macochy. - zaczęła Caroline, kiedy Anette ją minęła by wysypać zawartość małego kosza do wielkiego worka. - Wiem, że jej nienawidziliście, ale i tak jest mi przykro. - Anette przewróciła oczami wracając do swojego zajęcia nic nie odpowiadając licealistce. – I jeszcze zamknęła Rebekę w grocie, to nie było wcale spoko. – chciała zażartować.
- Szkoda też tego Twojego nauczyciela. Wydawał się być miły. - odpowiedziała panna Mikealson wiążąc worek.
- Tak. Taki był. - uśmiechnęła się blado młoda blondynka, słysząc jakkolwiek miłe słowa od panny Mikaelson.
- No dobrze, to ja zacznę od sali gimnastycznej. - odpowiedziała i odwracając się napięcie wyszła z pomieszczenia.

Nagle Caroline usłyszała warknięcie Anette i odgłos, jakby ktoś rozwalał szafki na szkolnym korytarzu. Wybiegła i zauważyła nauczyciela od historii próbującego wsadzić kolek z białego dębu w ciało Anette. Szybko odwróciła go i przyparły do ściany, a Antinua wyrywając mu kolek z reki wsadziła mu go pod żebra. Od razu we dwie ruszyły na parking, ale nim Caroline zdążyła wsiąść do samochodu Alaric złapał ją i zaciągnął z powrotem do szkoły. Anette stała ukryta za drzewem. Chciała pójść po nią, ale dziwnie wzmocniony kołek był dla niej zbyt śmiercionośny.
- Alaric Saltzman próbował mnie zabić. - powiedziała Anette jak tylko weszła do domu i napotkała Klausa pakującego swoje rysunki.
- Miał być martwy. - odpowiedział spokojnie. – Powiedział, że nie dokona przemiany.
- Ale nie jest. I jest wampirem przez zaklęcie Esther. - odezwała się wyraźnie podminowana Anette. - On ma kołek, który może nas zabić. Jest silniejszy Niklaus. Zbyt silny. - dodała zaniepokojona.
- Gdzie on teraz jest? - spytał zamykając pudło z malowidłami.
- Utknął w szkole, nie ma pierścienia więc mamy czas do zmierzchu. - powiedziała Anette. - On po nas przyjdzie Niklaus, musimy wyjechać już teraz. - popatrzyła na Klausa, który krzątał się miedzy nimi pakując resztę swoich dzieł.
- W porządku, zabiorę Elenę i już nas nie ma. - powiedział stając przed nimi.
- Daj już spokój z Eleną, nie potrzebujemy jej, gdybyśmy ją zabili od razu zamiast bawić się w tworzenie hybryd do niczego by nie doszło. - warknęła Anette. Klaus podbiegł do niej i chwytając ją za ramiona skierował jej spojrzenie na siebie.
- To czego nam teraz potrzeba, to ochrona przed ponownymi atakami ze strony Esther. Stworzymy tę armię po to, żeby nikomu z nas się nic nie stało…
- Tyle lat chroniliśmy się nawzajem. Nadal możemy to robić. Zawsze i na zawsze, Niklaus. - powiedziała cicho Anette, kiedy Klaus wypuścił ją ze swojego uścisku. – Zgarniemy Kola i Elijah…
- Nie wyjedziemy bez niej. - mruknął patrząc na Pierwotną.
 - Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Dobra już po nią pójdę. Ty tutaj zostań.
- Zwariowałeś, że będę czekać. - Klaus uniósł rękę chcąc jej coś wytłumaczyć. - Nie tym razem Cię nie posłucham. - wzięła kurtkę do reki i ruszyła w kierunku wyjścia z rezydencji wpadając po drodze na Tylera Lockwooda. Kiedy chciała wsiąść do samochodu Klaus przyparł ją do niego i starał się namówić ją do pomocy. – Daję Ci godzinę.

Anette wraz z Klausem stali na ganku domu Gilbertów. Klaus delikatnie zapukał do drzwi, które w kilka sekund później otworzył Jeremy.
- A Wy tu, czego do cholery? - zapytał zaskoczony nastolatek.
- Bardzo nieładnie traktujecie gości. - odparła Anette. Kątem oka zauważyła jak jeden z Salvatorów podchodzi do drzwi.
- Co tu robicie? - zapytał stajać obok Jeremiego.
- Zacznijmy od tego, że młody Jeremy mógłby okazać trochę manier i zamiast rozmawiać z nami w progu, zaprosić do środka. - odpowiedział Klaus. Zaraz potem w drzwiach stanął Damon.
- Może pójdziesz do swojego pokoju? - zaproponował Damon patrząc na Jeremiego. - Teraz. - dodał i odczekując aż Jeremy wejdzie na górę stanął wraz z bratem w drzwiach.
- Biedny chłopak. - westchnęła. - Strata jednego opiekuna mogła zostać zastąpiona tylko Waszą dwójką.
- Ta, a co do tego. Coś się stało. - przerwał jej Damon, w odpowiedzi Anette spiorunowała go wzrokiem.
- Oh wiemy o tym, że moja matka stworzyła nową kreaturę. Dlatego tu jesteśmy. Wyjeżdżamy z miasta. - odparł Klaus spoglądając uważnie na braci. - Jeszcze tylko muszę zabrać kilka potrzebnych rzeczy: zapasowe koło, latarkę, sobowtóra. - uśmiechnął się iście diabelsko.
- W tym nie możemy pomóc. - odparł Damon i zatrzasnął im drzwi przed nosem. Anette patrzyła zdziwiona tym jak zachowali się bracia Salvatore.
- Jakiś pomysł by skłonić ich do wydania sobowtóra? - zapytała stojąc z założonymi rękami na ganku. Klaus chodził w tę i z powrotem rozmyślając intensywnie jak wyciągnąć sobowtóra. Anette wzięła gazetę leżącą na progu i zeszła po kilku schodach na ulicę. - Mały wandalizm tutaj chyba nie zaszkodzi, co? - krzyknęła do Klausa, który widząc, co zamierza robić również wyszedł na chodnik.
- Daję dychę, że nie trafisz w tamto okno. - powiedział dołączając jej zabawy. Pokazała mu kciuk wystawiony do góry i zamachnęła się z całej siły. Gazeta uderzyła w okno i roztrzaskała je wpadając do środka. - Nieźle. Pozwolisz, że tym razem ja coś zaproponuje? - Anette skłoniła się i czekała na jego ruch. - Myślę, że w końcu zechcecie nas wpuścić! - Krzyknął w kierunku rozbitego okna, czując, że właśnie tam znajduje się para wampirów. Podszedł do jednego z domów i kładąc dłonie na szczeblach drewnianego płotu uśmiechnął się do siebie. Popatrzył na piłkę do gry, wziął ją do ręki wraz z dwoma szczeblami i podszedł przed dom Gilbertów.
- Dycha, że nie trafisz w ani jednego z nich. - Uśmiechnął się do niej. Ustawił piłkę na wprost drzwi ich domu. I nagle kopnął ją wyrywając drzwi z zawiasów. Anette klasnęła w dłonie i wraz z Klausem podbiegła do futryny. Klaus trzymając w obu rękach po jednym sztachecie wbiegł po schodach i zamachnął się prawą ręką rzucając z całej siły w jednego z wampirów będących pod drugiej stronie domu.
- Na ziemię! - krzyknął Stefan chowając pod sobą Bonnie.
- Pudło! - krzyknął zadowolony Damon, po czym rzucił z powrotem sztachetę, która ominęła Pierwotnego i trafiła w rękę brunetki. Wyciągnęła ją i złamała na pół i ponownie rzuciła jednym z kawałków. – Znowu pudło! - krzyknął ponownie. Klaus złamał tym razem swoje drewno i cisnął nim po raz kolejny. Każde z kawałków zatrzymywało się w ścianie robiąc wielkie dziury.
- Nudzi mnie to…widziałam butlę z gazem przy sąsiednim garażu. - powiedziała znudzona i podbiegła na druga stronę ulicy. Klaus trzymając w jednej ręce butlę z gazem, a także podpaloną gazetę wszedł na ganek.
- Odłóż to. - powiedział spokojnie Stefan wychodząc do niego. - Eleny tutaj nie ma, jest z Alarickiem w szkole, ma też Caroline. - dodał po chwili. - Chce zabić je obie, no chyba że osobiście się do niego zwrócicie. - popatrzył na parę Pierwotnych. Klaus pokręcił głową i rzucił butlę z gazem, a także zgasił gazetę.
- Teraz przynajmniej wiem, że nie prosisz mnie o wejście w pewną śmierć. - odparł.
- Na prawdę chcielibyśmy, ale jeśli Alarick zabije któreś z Was, jest 1/5 szansy, że my również. - odparł Stefan, a Damon dołączył do brata wychodząc na ganek z jedną drewnianą listwą zawieszoną prze ramię.
- Ja podejmuję wyzwanie. - powiedział uśmiechając się ironicznie patrząc uważnie na Anette.
Dwie godziny później stali na parkingu szkoły. Anette miała złe przeczucia nie potrafiła spokojnie czekać na przebieg wydarzeń, kiedy nowy Pierwotny wampir był dla nich pewną śmiercią mając wzmocniony niezniszczalny kołek z białego dębu.

- Wiesz, jak to wszystko się skończy to i tak bierzemy Elenę ze sobą. - powiedział Klaus, gdy wysiadali z samochodu zaparkowanego na szkolnym parkingu.
- Pojadę z Wami. - odpowiedział z ujmującym spokojem Stefan.
- Naprawdę? A gdzie haczyk? - spytała Anette przechylając głowę.
- Nie ma żadnego. Odwracam się plecami do wszystkiego tutaj, żeby upewnić się czy Elena jest bezpieczna.
- To sprawia, ze jesteś dla niej lepsza opcją. - odparł spokojnie Klaus spoglądając na niego z ukosa. - Elena tylko marnuje czas będąc z Damonem. Ale to tylko moja opinia. - dodał patrząc na niego.
- Wiesz, oboje spędziliście wiele czasu by poróżnić mnie z bratem, a odniosło to przeciwny skutek.
- Poważnie? - zapytała roześmiana Anette podchodząc do przodu samochodu, o który stał oparty Klaus i założyła ręce. - Może zatem pozwolimy po tym wszystkim zdecydować Elenie, który z braci Salvatore ma jej towarzyszyć? - spojrzała na niego spode łba. - Skoro z Damonem jesteście tak blisko.
- Oh, śmiało. Przeszliśmy z Damonem gorsze piekło niż to co urządziła nam Wasza rodzinka. - odparł i ruszył w kierunku szkolnego stadionu.
- Mam pewien pomysł. - powiedziała mulatka podchodząc do grupy wampirów stojącej wokół. - Zaklęcie, które może zamrozić wampira.
- Tak jak zrobił z Mikaelem Twoja mamusia? - spytała unosząc jedną brew do góry. - Ile lat później mamy się spodziewać, że któreś z was wpadnie na genialny pomysł wypuszczenia go? - zadała z wyrzutem pytanie bacznie ich obserwując.
- Może jednak damy jej szansę na wykazanie się, wszyscy wiemy, że wybudzenie Mikaela było złym pomysłem. - odparł spokojnie Stefan trzymając ręce w kieszeni swojej czarnej marynarki.
- Tylko żeby to zrobić, będziemy potrzebować większej ilości wampirzych mięśni, w tym waszych. - syknęła ostatnie dwa słowa w kierunku Pierwotnych.
- Wyjaśnimy tylko jedno. - odezwał się Klaus. - Słońce zachodzi za jakieś 6 godzin. Jeśli wam się nie uda, Elena będzie martwa, my odejdziemy, a reszta będzie pozostawiona sama sobie. - z oddali nadszedł też Jeremy.
- Wypijcie to. To moja krew. - powiedziała mulatka przekazując niewielką fiolkę najstarszemu Salvatore. - To połączy was razem. Więc kiedy zatrzymam serce Jeremiego, każde z Was będzie miało dość siły by zatrzymać Alarica. Musicie nawiązać fizyczne połączenie z jego krwiobiegiem, żyłą, tętnicą, czymkolwiek połączonym do jego serca. - Anette słuchała tego wywodu niezwykle znużona, zwarzywszy na to, że wszystko to co usłyszała od Bonnie przerabiała kilkanaście lat temu z dobrym skutkiem. Wydawało jej się, że czarownica Bennet robi z tego zbyt wielki dramat. Mimo broni jaką posiadał wampirzy Alaric jego gniew nie równał się z tym co prezentował sobą Mikael.
- Zanim przejdziemy przez te drzwi, przejdźmy na jedną stronę. - powiedział Klaus, gdy fiolka z krwią dotarła do niego.- Mogę Was zapewnić, że linia krwi od której pochodzicie jest albo moją albo Anette, zatem oboje jesteśmy odpowiedzialni za wasze żywoty. Caroline, Tylera i Abby również. - dodał patrząc uważnie na Bonnie. - Powinno coś pójść źle?
- Kłamiesz żeby uratować tyłek. - odezwał się Damon,
- Nie kłamie. Sprawdźcie sami, pozwólcie nauczycielowi zabić jedno z nas, a umrzecie prędzej czy później. - mruknęła z grymasem Anette patrząc wyzywająco na Damona. Gdy wszyscy wypili krew z fiolki ruszyli do szkoły.

Anette wchodząc ostrożnie drzwiami od sali gimnastycznej usłyszała kroki ciężkich butów z jednej sali i po chwili bieg koło siebie. Zaskoczyła wampira łapiąc ją za twarz tak by nie wydała dźwięku.
- Jesteś bezpieczna. Uciekaj do domu i tam zostań. Zrozumiałaś? – szepnęła jej w ucho. – Jestem Ci to winna w końcu uratowałaś mnie przed nim kilka godzin wcześniej. - Anette odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – odparła Caroline i odwzajemniła uśmiech po czym uciekła w szybkim tempie ze szkoły. by usłyszeć głos osoby do której się zwracał. Słyszała tylko przyspieszony Weszła głębiej do sali, aż w końcu dotarła do korytarza.
Weszła na główny korytarz uważnie się rozglądając. Patrząc czy bracia Salvatore są w pobliżu i oceniając skąd może pojawić się nowy Pierwotny. Usłyszała po chwili uderzenie czyjegoś ciała o metalowe szafki.
- Powinienem Cię zabić! - krzyknął męski donośny głos. - Powinienem wypruć Ci flaki jak innym do tej pory. Ty jesteś z nich najgorsza, Eleno. - oczy Anette zrobiły się większe. Postanowiła niepostrzeżenie zaczaić się na Alarica, który właśnie terroryzował Elenę.
- No dalej zabij mnie! - usłyszała zduszony krzyk Eleny. Gdy dobiegła do korytarza na którym się znajdowała bracia pochwycili Alarica, każdy pod jedno ramię. Kiedy chcieli go zamrozić Alaric wyrwał im się skręcając po chwil kark Damonowi, a zaraz potem Stefanowi. Nagle Klaus dopadł go. Przyparł do szafki i trzymał na miejscu gdzie powinno być serce. Alaric przekręcił jego dłoń i odrzucił jak najdalej od siebie.
- Jest jeszcze jeden Pierwotny którym powinieneś się zająć. - powiedziała z udawanym spokojem Anette patrząc jak Alaric rzuca Klausem jak kukłą. Nim Klaus zdążył się pozbierać Alaric dopadł Anette i wyciągając kołek zza marynarki przyparł ja do podłogi mając go nad nią.
- Skoro tak spieszno Ci umierać, nie widzę przeszkód. - mówił pełnym gniewu głosem patrząc na jej twarz. Rękami broniła się, by moc odwrócić kołek w jego stronę i go nim zabić. Klaus leżał jeszcze chwile nieprzytomny.
- Puść ją, albo się zabiję! - oboje popatrzyli w stronę Eleny.
- Odłóż to.
- Dlaczego? - spytała trzymając kawałek szkła przy swojej szyi. - Bo potrzebujesz mnie żywej? Jest pewna przyczyna, dlaczego Esther użyła mnie do stworzenia Ciebie, prawda? - Alaric wciąż z całej siły próbował wbić kołek w serce Anette. Klaus powoli odzyskiwał siły i wstawał. - Nie chciała byś był nieśmiertelny, więc połączyła Twoje życie z ludzkim…moim. W ten sposób masz tylko jedno życie by zabić całą rasę wampirów, a potem będzie po Tobie.
Kiedy ja umrę, Ty też.
- Mylisz się. - odparł Alaric starając się z całej siły włożyć niezniszczalny kołek w ciało Pierwotnej.
- Czyżby? - spytała i nacięła aortę na swojej szyi. Alaric zaczął krzyczeć by przestała nie powstrzymując się przed zabiciem Pierwotnej. Wtedy Klaus szybkim ruchem wstał i zabrał Elenę, zostawiając Anette samą z nowo powstałym Pierwotnym. Anette szybko odepchnęła osłabionego Alarica i wybiegła przed szkolę. Nigdzie nie było śladu Klausa i Eleny.
- Niklaus! - wrzasnęła i kopnęła z całej siły w betonowy słupek, który łamiąc się odleciał kilka metrów dalej. - zapłacisz mi za zostawienie mnie samej! - krzyknęła ponownie i biegiem ruszyła w kierunku rezydencji. – Słono za to zapłacisz

2 komentarze:

  1. Napisałam komentarz i jakimś cudem sam się usunął... Znajdę chwile to napisze jeszcze raz :D btw zapraszam na Starbucks Lovers ;)

    thegirlwithoutback

    OdpowiedzUsuń