Witajcie w ten piękny majowy długi weekend (choć nie tak wcale długi). Oto wjeżdża kolejny rozdział z kolejną niespodzianką z małymi, a może z dużymi zmianami w porównaniu z serialem, no rozwija się to pokracznie, ale prowadzi do nieuchronnego końca. Liczę na Was, cieszy mnie Wasza obecność, ale jeszcze milej mi czytać komentarze i Wasze opinie więc do boju ludzie! Cóż więcej? Mam zamiar rozplanować dodawanie rozdziałów tak by skończyć przed rozpoczęciem wakacji.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania,
Female Robbery
P.S. z góry przepraszam za błędy ;)
_______________________________________________________________________________
- Coś mnie ominęło? - spytał wyrzucając organ i wycierając
dłonie chusteczką z marynarki. - Wyglądasz na zaskoczonego, wnioskuję, że to
nie Ty usunąłeś mi sztylet z piersi. - powiedział spoglądając na brata spode
łba.
- Wyglądasz na spragnionego i mamy wiele do omówienia.
Anette, dobrze że jesteś. - powiedział spoglądając na nią.
- Elijah. - powiedziała spokojnie. - Jak się tu znalazłeś?
- Sztylet został usunięty z mej piersi i oto jestem. - powiedział
z tajemniczym uśmiechem i odłożył brudną z krwi chusteczkę. Nim oboje się
zorientowali Elijah natarł na Klausa uderzając go pięścią w twarz, tak że ten
poleciał na szklane drzwi całkowicie je rozbijając.
- Spokojnie, właśnie skończyłem remont. - tym razem to Klaus
ruszył na brata i pchnął go na niewielki drewniany stolik.
- Czuję się jak za dawnych czasów. – westchnęła Anette
usiadłszy na stoliku i nalała sobie wina obserwując walkę braci. Od zawsze
wiedziała, że w tego typu zamieszki nie warto się wtrącać, tym bardziej, że
bijący się są wampirami.
Wspomnieniami cofnęła się do ich pojedynku, gdy walkę
kilkuletnich chłopców na drewniane miecze przerwał Mikael i zrobił z Klausa
pośmiewisko. Spojrzała w kierunku trumien, była w nich Rebekah, której
obudzenia się wyczekiwała, choć czuła, że zostanie w jakiś sposób ukarana za
intrygę z ich matką. Drugim był Kol, jej ulubieniec, słodki przystojny i
niepokorny, na niego czekała z największą niecierpliwością. Zawsze miała do
niego słabość, nigdy o nic nie pokłócili się, wyjątkiem była sytuacja z Nowego
Orleanu, ale wówczas zajmowała się nowo stworzonym wampirem. Był też Finn, jego
obudzenia obawiała się, to ona go zasztyletowała ponad 900 lat temu, a wszystko
dlatego, że tak jak Mikael nienawidził ich za to czym byli, wręcz w pewnym
momencie zachowywał się jak ten potwór.
- Wiesz masz prawo być na mnie zły. - wyrwał ją z zamyśleń
głos Klausa. - Ale dotrzymałem słowa, połączyłem Cię z naszą rodziną. - dodał
po chwili z cwaniackim uśmiechem, czekając aż Elijah wstanie. Ponownie zaczęli
się przepychać, tak że znaleźli się koło trumien, Klaus otworzył jedną z nich i
wyciągnął sztylet z ciała Kola. Anette wstała i podeszła do drzwi prowadzących
do pokoju z trumnami. - Nie zmuszaj mnie do zrobienia tego ponownie Elijah! -
krzyknął celując sztylet ponownie w pierś brata przykuwając go do trumny Finna.
- No. Użyj tego. Odważ się. Będę dzielić śmierć razem z
Finnem. - powiedział Elijah patrząc na Klausa, którego ręka ze sztyletem
trzęsła się.
- Niklaus. - powiedziała zdenerwowana Anette, Klaus spojrzał
przez chwilę na nią.
- Mikael nie żyje. - odparł Klaus i opuścił dłoń ze
sztyletem i odsunął się od starszego brata. Pierwotna hybryda podeszła do
stolika, na którym stała buteleczka z pyłem z białego dębu I znowu zatopił ostrze w ciele Kola.
- Co powiedziałeś?
- Zabił go, jego własną bronią. - odezwała się Anette. -
Odszedł już na zawsze. - dodała uśmiechając się z satysfakcją.
- Dlaczego więc nasza rodzina wciąż leży w trumnach? -
spytał po chwili. - Kol ponad wiek, Finn 900 lat.
- Przez Stefana Salvatore. - powiedział Klaus. - On ma jedną
rzecz, która mnie powstrzymuje przed uwolnieniem ich. - Elijah patrzył uważnie
na brata. - Są rzeczy, o których nie wiesz o naszej przeszłości, rzeczy o
których nie chciałem byś wiedział. Ale jestem już gotowy by Ci o nich powiedzieć.
Potrzebuję Cię Elijah, oboje Cię potrzebujemy. - wskazał ręką na Anette. - Byś
stanął po naszej stronie. Pomóż zniszczyć broń jaką na na nas posiada Stefan
Salvatore, a przysięgam Ci, że nasza rodzina na nowo będzie żyła razem. -
Anette podeszła do trumny i zamknęła ją, wcześniej przejeżdżając dłonią po
twarzy Kola I uśmiechając się do niego.
Siedzieli przy kominku popijając Burbona. Elijah patrzył w
trzaskające z ognia iskry, próbując zebrać myśli o tym co powiedziała mu dwójka
hybryd. Jego matka nie żyła, przez nich. Zabili ją, trując winem, udając, że
przyszli podziękować za ściągniecie klątwy i zaatakowali dokładnie w ten sam
czas, kiedy Mikael udał się na polowanie i wmówili wszystkim że to on. Że zabił
swoją żonę za to, że go zdradziła, że zrobiła z niego pośmiewisko.
*** 1000 lat temu ***
- To się musi skończyć! Nie będę tolerował tej dwójki
bękartów, których przyjęłaś pod nasz dach! - usłyszała krzyki dochodzące z
chaty rodziny Mikaelsonów, gdy przechodziła w stronę grządek z warzywami, którymi
zajmowała się wraz z Rebeką. Postanowiła nie słuchać kolejnej już kłótni tego małżeństwa
o nią i Klausa i o to kim są. Pamiętała, że sam Mikael namawiał Rebekę do
wypicia krwi, tak samo Klausa. Ona tez się obawiała. Bała się, że nie można być
jednym i drugim. Jednak można było i to czyniło ją silniejszą od całego
rodzeństwa. Jednak nie spodziewała się, że Niklaus, że on jest również
wilkołakiem. Uśmiechnęła się na samą myśl jak bardzo Esther naruszyła przysięgę
małżeńską i jak bardzo gardzi nią Mikael. Teraz była pewna, że wie jak czuła
się ona czy Niklaus kiedy Mikael wyzywał ich od najgorszych, bił i znęcał się
nad nimi.
- Mikael, Niklaus to nasz...
- Nie Esther, to Twój bękart! Zrobiłaś z niego i z tej małej
żmiji potwory. Chciałaś nas uchronić przed wilkami? Twój bękart i ta dziewucha
są dla nas groźniejsi niż stado wilków.
- Można to naprawić. - usłyszeli głos Ayany, której postac
wyłoniła się zza chusty wiszącej w drzwiach. Oboje popatrzyli na nią ze
zdziwieniem. - Esther nadal jesteś czarownicą. Jest zaklęcie na to, by nie
całkowicie usunąć z ich dwójki krew wilkołaka, ale można go zamknąć w jakimś
przedmiocie.
- Każde zaklęcie ma lukę. - odparł Mikael.
- Użyjemy do tego resztek krwi Tatii z poprzedniego rytuału.
Nie ma głównego składnika, nie ma też jak odwrócić zaklęcia.
- Masz racje Ayano. - odparła ze spokojem Esther I spojrzała
na Mikaela. - Trzeba poczekać na pełnię, I dać im zaatakować na kogoś kto
mógłby polować na nich. Wtedy wraz z chłopcami przykujecie ich do drzew a ja z
Ayaną ściągniemy z nich wilkołactwo.
*** kilkanaście dni później ***
- Co się stało? - zapytał Kol siadając koło Antinuy, która
wpatrywała się w swoje dłonie, które mimo że tego chciała nie zmieniały się w
wilcze.
- Twoja matka zabrała mi część mnie. - szepnęła czując jak
łzy napływając jej do oczu.
- To było niebezpieczne siostrzyczko. - odparł kładąc jej
dłoń na ramieniu. Uniósł jej brodę do góry. - Nigdy nie lubiłem jak płaczesz. -
dodał po chwili i wytarł jej mokre policzki z łez. Zaśmiała się, próbując
trochę uspokoić.
- Gdzie Niklaus? - zapytała już uspokojona.
- Poszedł razem z Elijah po drewno na ognisko. Dzisiaj mamy
równonoc. - Antinua uśmiechnęła się do niego. Reszta rodzeństwa traktowała go
jak piąte koło u wozu, a jednak ona widziała w nim dobrego chłopaka, skorego do
poświęceń dla rodziny. Kochała ich wszystkich, wyjątkiem był Finn, którego
teraz właśnie zobaczyła, gdy przemierzał podwórze z siekierą w dłoni i
podchodził do Mikaela. Pierworodny syn, najukochańszy, upragniony i jedyny do
którego nigdy nie mieli pretensji. Nigdy ani Mikael ani Esther nie uderzyli go,
nie ukarali, był ich idealnym synkiem. Kol podążył jej wzrokiem.
- Nie podoba mi się to jak ojciec, matka i Finn Cię
traktują, Ciebie i nas najmłodszych. - powiedział z nutą smutku w głosie.
- Ale i tak trzymamy się razem. - odparła i przytuliła go,
po czym ułożyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy.
- Gdybym tylko mógł, cofnął bym czas choćby o te kilka dni,
by moja matka nie skrzywdziła Cię odbierając Twoje dziedzictwo.
- Co byś zrobił? - spytała nie do końca przewidując jego
nastawienie, ale jego głos zabrzmiał zbyt zdeterminowanie.
- Zabiłbym ją, zabiłbym ją za to, a także jeśli ponownie
próbowała mnie zabić tym razem na dobre. - Antinua patrzyła na niego. Rysy jego
twarzy były wyostrzone, wiedziała, że Kol cieszy się z bycia wampirem, bardziej
niż Elijah czy Rebekah, ale wciąż czuje udrękę, że kilka dni później po
przemianie na spotkaniu ze swoją ukochaną Amirą popełnił błąd i zaatakował ją,
kiedy ta skaleczyła się potykając o kawałek korzenia.
*** teraz***
- Matka jest w tej trumnie, której na razie nie da się
otworzyć? - zapytał po dłuższym milczeniu Elijah.
- Tak. Postarałam się, by matka Bonnie, kolejna z linii
Ayany, powstrzymała się z pomocą naszym wrogom.
- Wie, że jej córka to wróg?
- Kiedyś Abigail pomogła mi zamrozić Mikaela. - uśmiechnęła
się kącikiem ust. - A jej córka teraz
chce wypuścić na nas Esther. Mogłam ją zabić I zostawić w tym bunkrze... -
mruknęła bardziej do siebie.
- Śmiem twierdzić, że matka jeśli uda się im otworzyć trumnę
z chęcią pojawi się tu by nas zabić, po pierwsze, za to, że zabiliśmy ją, po
drugie zabiliśmy jej męża, po trzecie nie tak wyobrazała sobie nasze wampirze
życie.
- Zdecydowanie mieliśmy zyć dla niej krócej. Jak tylko
będzie miała okazje zajmie się nami wszystkimi.
- To może usuniemy sztylety z ciał reszty rodzeństwa I
przemyślimy to wspólnie, w końcu chodzi o naszą matkę. - odparł Elijah I usiadł
w fotelu.
- Myślę, że Rebekah jest wciąż zbyt wzburzona, jak tylko
dowiedziała się o tym co z Antinuą zrobiliśmy została zasztyletowana.
- A Finn? Jest w trumnie najdłużej...
- Finn prędzej sam na nowo wsadzi sztylet w swoje serce niż do nas dołączy. Jak tylko dowie się co mamy zamiar zrobić, stanie po stronie Esther. - rzucił Klaus I dopił swojego drinka.
- Finn prędzej sam na nowo wsadzi sztylet w swoje serce niż do nas dołączy. Jak tylko dowie się co mamy zamiar zrobić, stanie po stronie Esther. - rzucił Klaus I dopił swojego drinka.
- Kol. - powiedziała Anette I spojrzała na nich. - Zbudźmy
Kola. - powiedziała ponownie. Klaus zaśmiał się nieszczerze.
- Kol? Postradałaś zmysły? Zasztyletowałem go. Zachowa się
podobnie do Finna, zawsze był małym I rozkapryszonym dzieckiem.
- Mylisz się Niklaus. Wiem jaki jest Kol spędziłam z nim
równie dużo czasu co Ty, I wiem o jego nastawieniu wobec Waszej matki i ojca.
- Jesteś pewna? - spytał z powagą Elijah.
- Powariowaliście. - skwitował Klaus i wstał ze swojego
miejsca.
- Jestem pewna. - odparła Anette patrząc kątem oka na
Klausa. - W noc kiedy zabiliśmy Esther, to Kol pomógł mi znaleźć zioła. Nie
wiedział, że pytałam o te normalne, ale również dał mi znać które są trujące.
Jeśli zakładając, że obudzą Esther i ona będzie chciała nas wszystkich się pozbyć,
Kol powiedział że za to zabiłby ją, bo już i tak raz zniszczyła mu życie.
- Kolacja? - spytała Anette rozkładając ręce. - Oni grają
nam na nosie, a Ty zapraszasz ich na kolacje?
- Zanim wydasz wyrok spróbuj czegoś innego niż zabijanie. -
odparł, wyciągnął z szuflady dwa krawaty. – Teraz zrobimy to po mojemu. – dodał
po chwili pokazując jej oba skrawki materiału.
- Czarny aksamit będzie odpowiedni. - powiedziała spokojnie.
Elijah uśmiechnął się do niej. - Kto wyciągnął Ci ten sztylet?
- Damon. - odpowiedział szybko. Podeszła do niego chcąc
zawiązać mu krawat. - Zawsze wszystkiego uczyłaś się szybciej, nawet wiązania
krawatów. - Anette zaśmiała się. - Ubierz coś eleganckiego, kolacja bez Ciebie
nie będzie miała tyle uroku.
- Gdyby nie to, że jesteś moim przyjacielem i bratem mojego
ukochanego, uznałabym że mnie podrywasz. - wygładziła mu krawat. - Gotowe. -
uśmiechnęła się. - Damon nie zrobił tego bez powodu. - wróciła nagle do
poprzedniego tematu. - Elijah, mam nadzieje, że to co robisz nie będzie
działaniem przeciwko Niklausowi.
- Nigdy. Rodzina jest najważniejsza Antinuo. - pocałował ją
w czubek głowy. - Jest późno, przygotuj się, a ja zobaczę co przygotował
Niklaus i czy Kol już się wybudził. - zostawił ją w jej pokoju, by się
przygotowała.
Zeszła po schodach w wysokich butach, ubrana w czarną
marszczoną sukienkę na cienkich szelkach odsłaniającą jej smukłe nogi. Włosy
przeczesała na jedną stronę, traktując je lokówką.
- Im rzadziej chodzisz tak elegancko ubrana, tym bardziej
doceniam Twoje zaangażowanie w sprawę. - powiedział Elijah wstając od stołu. Ujął
jej doń i musnął jej wierzch swoimi ustami, na co ona odpowiedziała promiennym
uśmiechem.
- Czuję się niegodny siadając z Wami do stołu. - powiedział
Klaus odwracając się od kominka. - Wyglądasz zjawiskowo. - dodał i pocałował ją
w policzek. - Słyszę, że Kol się obudził. - powiedział spokojnie i napił się
kolejnej porcji wina. Anette postanowiła pójść po Kola. Weszła do sali i
widziała go jak jeszcze karmił się jedną z dzisiejszych dziewczyn, które miały obsługiwać
ich dzisiejszego wieczoru. Odwrócił się powoli i otarł swoje usta ze świeżej
krwi. Popatrzył na nią i przekręcił głowę na bok nie poznając jej przez chwilę.
- Witaj ponownie braciszku. - powiedziała i uśmiechnęła się.
Kącik ust chłopaka wygięły się w uśmiechu i podbiegli do siebie ściskając się
mocno.
- Antinua…-szepnął jej do ucha przytulając ją mocno. –
Wygląda na to, że spałem dość długo. – dodał kiedy oderwał się od niej i
zeskanował wzrokiem jej ubiór.
- Prawie sto lat Kol. – szepnęla ze smutkiem. – Przepraszam.
- Nie, nie, nie było Cię tam. – uśmiechnął się do niej patrzac
nanią radosnymi oczami.
- Niklaus i Elijah czekają na nas na dole. Tutaj jest nowe
ubranie, powinno być odpowiednie. Poczekam za drzwiami.
Kol wyszedł po kilkunastu minutach, kiedy Anette usłyszała
pukanie do drzwi.
- Nie dość, że nie przywitałem jeszcze odpowiednio Nika, to
mamy gości? – zapytał wyczekująco spoglądając na przyrodnią siostrę.
- Mogę powiedzieć Ci coś tylko po krótce nim do nich
zejdziemy. Resztę opowiem po spotkaniu. – skinął głową. – To ja i Niklaus
zabiliśmy Waszą matkę. Mikael nie żyje na dobre, a my ponownie jesteśmy
hybrydami. – stał spoglądając na nią z niedowierzaniem. Spodziewał się zmian w
świecie, ale nie takich zmian w swojej najbliższej rodzinie. Porozmawiali
jeszcze chwilę po czym zeszli na dół by dołączyć do dwójki rodzeństwa.
- Elijah mówił, że szukacie towarzystwa, bardzo odważnie. -
Odezwał się Klaus. Starszy Mikaelson zszedł po kilku stopniach.
- Porozmawiajmy o warunkach naszej umowy jak cywilizowani
ludzie. – Kol zajmował miejsce z boku stołu, po drugiej stronie był Elijah,
Klaus z Anette miał usiąść przy tej dłuższej części, a obaj bracia na przeciw
niego.
- Nie przyszedłem tutaj jeść i właściwie wcale nie chciałem
tutaj przychodzić. Raczej mi kazano, więc może raczylibyście nas wysłuchać. -
powiedział Stefan schodząc wraz z bratem po schodach.
- Cóż możemy usiąść i coś zjeść, albo mogę sięgnąć do
waszych gardeł i wyciągnął wasze wnętrzności. Wasz wybór. - powiedział
spokojnie. Dziewczyny odsunęły krzesła i wszyscy zajęli swoje miejsca.
- Straciłeś apetyt Stefan? - spytała rozbawiona Anette,
każąc nalać sobie kolejny kieliszek wina.
- Czy to nie urocze, że jemy w szóstkę kolację. Czy to nie
to miałeś na myśli wyciągając kołek z piersi mojego brata? - spytał Klaus
spoglądając na Damona.
- Wiedziałem jakie uczucia do Ciebie żywi, więc tym bardziej
miałem w tym interes.
- Cóż Elijah, Kol i ja przez wieki mieliśmy parę sprzeczek,
ale jakoś przez to przechodziliśmy.
- Potwierdzam. - Dodała po chwili Anette. - Mimo wszystko...
- To coś tak jak Ty i Rebekah. - dopowiedział zaraz Stefan.
- Właściwie to gdzie ona jest? Sądziłem, że z chęcią usiądzie do stołu z braćmi
i domniemaną siostrą. - przełknął wino i kontynuował. - Ostatnio jak
sprawdzałem była zakołkowana, bo baliście się jej spojrzeć w twarz. - Anette
zacisnęła dłoń na nożu. Klaus widząc to złapał ją za rękę.
- Jeśli masz na myśli fakt, że Rebekah wie o zabiciu przeze
mnie naszej matki, to oni już wszystko wiedzą.
- Stef, pamiętasz jak zabiłeś naszego tatę? - zmienił obrót
sprawy Damon, na co Anette odrobinę się uśmiechnęła. - Może chcesz zmierzyć się
w ocenie.
- Jesteśmy tu by zawrzeć układ, nie musimy ich całować po
tyłku przez kolejne siedem dań. - odparł Stefan z przekąsem.
- A gdzie podziewa się cudowna Elena?
- Nie wiem. Pytaj Damona. - odpowiedział. Klaus roześmiał
się.
- Przepraszam, tak wiele straciliście. - powiedział Klaus
widząc zdezorientowana minę Elijah, i jeszcze bardziej skonsternowaną Kola. -
Anette, wyjaśnisz?
- Ah, kłopoty w raju. - Machnęła ręką. – Elena to niegdyś
była niewinna ukochana Stefana, sobowtór… - Kol znacząco popatrzył na brata.
- I nie kusiło Cię by zerwać ten kwiat Elijah? – zapytał uśmiechając
się zadziornie.
- Jeszcze jedno słowo o Elenie i kolacja się skończy. - mruknął
Stefan.
- Lepiej nie wciskaj Eleny do swojego panelu dyskusyjnego. -
dodał po chwili Damon starając się uspokoić Pierwotnych.
- Masz rację, pokusa sobowtóra Petrovej nadal jest bardzo
silna. Prawda bracie? – zadał pytanie Klaus
- Może porozmawiamy o rzeczach, które nadal są
nierozwiązane? - zaproponowała Anette.
- Wybacz kochana, ale patrząc na ich zainteresowanie Eleną i
Kathrine, myślę że nasi goście są ciekawi kim była pierwsza Petrova.
- Nigdzie się nie wybieramy, więc opowiedzcie. - Damon
podniósł kieliszek z winem.
- Myślę, że najbardziej obiektywna będzie opowieść Antinuy.
- powiedział spokojnie Elijah. Anette spojrzała na niego spode łba, miała
wrażenie, że zaraz wybuchnie ze złości.
- Kiedy nasze rodziny się tutaj osiedliły, była pewna
dziewczyna, Tatia. Niektórzy, w tym tych trzech uważali ją za przepiękną
kobietę. - Klaus uśmiechnął się, za co został skarcony przez Anette wzrokiem. -
Praktycznie wszyscy chłopcy walczyli o jej względy, chociaż każdy wiedział, że
ma dziecko z innym mężczyzna.
- A jedyną piękną bezdzietną panną prócz Rebeki była
Antinua. - dopowiedział Klaus.
- Mam kontynuować, czy Ty chcesz się tym zająć? - spytała
rozdrażniona.
- Proszę. - skinął na nią głową pozwalając by dokończyła
historie.
- Nikt przez pewien czas nie wydawał się nią zachwycać
bardziej niż Elijah. - powiedziała.
- Nie byłem jedynym, który zachwycał się nią tak bardzo. – Elijah
przymknął oczy, po czym spojrzał na brata. - Problem był tym większy, że Kol
także podkochiwał się w Tatii.
- Czekaj, oboje kochaliście tę samą dziewczynę? - zapytał
Stefan.
- Nie nazwałbym tego miłością, po prostu była ładna, a
Antinua była moją siostrą. Byłoby to niemoralne. – odezwał się Kol. – Poza tym
mnie interesowała jedynie cieleśnie, dlatego też z checią poznam tę nową
sobowtór. – uniósł kieliszek do góry w kierunku braci Salvatore, Ci jednak
zdecydowanie spiorunowali go wzrokiem.
- Nasza matka była potężną czarownicą. Szukała przynęty i
wzięła ją. Później dowiedzieliśmy się, że to jej krew przemieniła nas w
wampiry.
- Tatia nie mogła zdecydować z kim być.
- Była dziwką. - Rzuciła agresywnie Anette. - Zakochała się
w nich obu, poza tym miała dziecko, podsunęłam jej ją w ten sposób.
- Och, Antinua od samego początku nie darzyła jej sympatią.
- To mało powiedziane. - dodał Klaus.
- Sprawa Tatii tak nas poróżniła, że doszło do rękoczynów.
- Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, że to rodzina jest
najważniejsza. - dokończył Kol.
- A co do mojej ukochanej Anette, Elijah szanował ją i
kochał jak siostrę, więc gdy nasza matka już nie żyła, a my staliśmy się
wampirami, naturalnym było, gdy Anette zdecydowała się stanąć u mego boku.
- Rodzina ponad wszystko. - Elijah wzniósł toast.
- A jeśli już mowa o rodzinie, wydawało nam się, że był
jeszcze jeden brat. – zaczął Stefan.
- Jego obecność nie jest pożądana, od wieków leży w trumnie
i dzięki temu mamy tyle spokoju. – zaczęła Anette.
- Inna sprawa, że zbyt dobrze dogadywał się z naszymi
rodzicielami, toteż jakoś odstawał i nie bardzo cieszy nas jego towarzystwo.
- Ale jeśli tylko odzyskamy ostatnią trumnę obudzimy, Rebekę
i Finna. – dodał Elijah.
Dziewczyny odniosły ostatnie talerze, tak że na stole został
sam alkohol.
- Przejdźmy do sedna wieczoru.
- Cóż, to bardzo proste. Odzyskacie trumnę, jeśli jako
powiększona rodzina Pierwotnych opuścicie Mystic Falls na zawsze. – zaczął Damon.
- Umowa brzmi dość sensownie. - odparł Elijah spoglądając na
pozostałą dwójkę Pierwotnych.
- Chyba nie rozumiesz. Nie mogę tego zrobić, ponieważ krew
Eleny zapewnia mi możliwość stworzenia takiej ilości hybryd bym mógł pozbyć się
tych, którzy mi zawadzają. Nigdy jej nie zostawię. - Klaus poprawił się na
krześle i nachylił w stronę braci. - Powiedzmy jednak, że ją tu zostawię. - dodał
po chwili i wstał ze swojego miejsca z kieliszkiem w ręce. Podszedł do Anette i
stanął za nią kładąc na jej ramieniu swoją rękę. - Będzie pod wasza opieką i co
wtedy? Ile czasu upłynie aż któryś z Was przemieni ją w wampira? Albo inaczej,
ile czasu upłynie Elenie będącej w środku waszego sporu? Bo widzicie, każdy z
Was głęboko wierzy, że jest tą osobą która może ją chronić. To złudzenie, bo
panowie najgorszą rzeczą dla Eleny Gibert jesteście Wy dwaj. - ręką z
kieliszkiem wskazał na nich.
- Muszę się przewietrzyć. - odezwał się po dłuższym
milczeniu Damon i odszedł od stołu.
- Całe to wasze gadanie wzmocniło tylko moje pragnienie. - powiedziała
Anette wstając. - Co powiesz, Stefan? - spytała kiwając palcem na jedną z
dziewczyn ich obsługujących. Drugą zaś zawezwał Klaus, Kol dołączył do Antinuy.
- Dasz się namówić na małego drinka? - spytała i odgarnęła włosy z szyi
dziewczyny i prawie w tej samej chwili ona i Klaus zatopili swoje zęby w ich
ciałach. - Przepyszna. - mruknęła zadowolona odpychając ciało.
- Idealny rocznik. - zawtórował jej Klaus i kciukiem wytarł resztkę
krwi z kącika ust.
- Zgaduje, że jedynym powodem zgody na tę kolację było
wbicie klina między mnie, a mojego brata. - powiedział Stefan podchodząc do
Klausa. Anette stała oparta o stół pijąc wino.
- Sami radzicie sobie z tym świetnie. Z powodu Eleny
stracisz brata, i będziesz mógł winić tylko siebie. - odparł dumnie Klaus.
- My przedstawiliśmy swoją ofertę, teraz czas na Twój ruch
Klaus. - powiedział Damon wchodząc do jadalni.
- No dobrze. - powiedział i usiadł na miejscu Elijah. Jego
bracia stali za nim, a zaraz obok pojawiła się Anette. - Proponuję przyszłe
szczęście Eleny. Widzicie to, czego ona potrzebuje, to pozbyć się Was i
zakochać się w człowieku. Może ten piłkarz? - zaproponował Klaus i spojrzał na
Anette. - Blondyn.
- Matt Donovan? - zapytał zniesmaczony Damon. - Na prawdę?
- Dlaczego nie? Pobraliby się wiedli owocne życie, założyli
idealną rodzinę...
- I kontynuowali ród Petrovej. - dokończył Stefan. - I co
kilkaset lat mielibyście nowego sobowtóra, by tworzyć nowe hybrydy. Prawda?
- Możecie to uznać za rekompensatę za mój wkład w jej
dobrobyt. Jak tylko oddacie trumnę, zapewnie jej bezpieczeństwo do końca jej
naturalnego życia. Co Ty na to Stefan? Zgadzasz się? - spytał wstając i
podchodząc do kominka, Salvatore zrobił to samo.
- Nieźle pomyślane Klaus. - powiedział ściskając mu rękę. -
Ale nie. - w tym momencie Pierwotna hybryda wygięła mu rękę i popchnęła w
stronę kominka, tak, że zaczął się palić. Gdy Damon spróbował zareagować Elijah
przyparł go do ściany.
- Przestań! - krzyknął starszy Salvatore.
- Teraz przynieś trumnę. - odezwała się Anette odkładając
kieliszek. - Zrób to nim Niklaus spali żywcem Twojego braciszka.
- Dostarczę Ci ją. - mruknął niezadowolony Damon.
- Elijah idź z nim. – dodał Klaus po chwili. - Dopilnuj by
dotrzymał słowa. Gdy wrócisz wywiąże się z obietnicy i uwolnię resztę rodziny.
- Zabij mnie przecież i tak to zrobisz, gdy dostaniesz
trumnę. - odezwał się Stefan. Klaus oderwał go od ognia i przystawił do stołu.
- Na prawdę się poddałeś, co? Gdzie Twoja wola walki, gdzie
rozpruwacz? - Stefan odepchnął go.
- Gdzie Elijah? - zapytał widząc oba wampiry z powrotem w
jadalni.
-Zapomniałem o deserze. – stwierdził starszy Salvatore.
Młoda dziewczyna weszła do pomieszczenia z tacą zakrytą materiałem, który Damon
jednym ruchem usunął, wszyscy zobaczyli dwa sztylety leżące na niej.
- Coś Ty zrobił? - Anette cofnęła się za Klausa. Nagle z
drzwi, którymi wszedł Damon, pojawiła się ich siostra. Gdy Anette się cofnęła
poczuła jak sztylet przebija jej ciało.
- Klaus. - mruknęła słabo. Gdy odwrócił się do niej, a
Rebekah przebiła go podobnym.
- Finn, nie. - powiedział widząc jak Finn trzyma sztylet w
ciele Antinuy.
- To za nasza matkę. - powiedziała i po wyciągnięciu
sztyletu z ciała brata podeszła do Anette robiąc to samo. - Uważałam Cię za
siostrę. - szepnęła jej w ucho. I wraz z Finnem wyciągnęli sztylety z jej
ciała.
- Możecie odejść. - powiedział Elijah do braci Salvatore.
Kol wygiął ramiona Klausa do tył trzymając go mocno. - To sprawy rodzinne.
Anette wraz z Klausem opowiedzieli o wszystkim dokładnie całemu
rodzeństwu. Elijah kilka razy musiał stawać między braćmi lub Anette i Rebeką
by się nie pobili.
- Nie obchodzi mnie to, co jeszcze jest do zrobienia, nie
obchodzi mnie żadna trumna.
- Jeśli będziemy trzymać się razem, jak rodzina…
- Co Ty możesz wiedzieć o rodzinie? Wkradłaś się do nas, bo
moja matka miała zbyt dobre serce. Zabiłaś ją Ty i ten bękart, którego niegdyś
uważałem za brata.
- Waż na słowa Finn, nie wolno Ci tak o niej mówić. –
najstarszy się zaśmiał.
- Pobijesz mnie? Czy ugryziesz, zły wilczku. Prawda jest
taka, że Antinua jest piątym kołem u wozu i nie zasługuje by być częścią
rodziny. A jeśli to według was jest rodzina to nie będę do niej należał.
- Dumny Finn…a raczej durny. – zaśmiał się Kol. –
Przynajmniej my pogodziliśmy się z losem jaki zgotowała nam nasza rodzicielka a
Ty jak zwykle robiłeś z siebie męczennika i lepszego od nas.
- Nit nie pytał Cię o zdanie Kol.
- Nie musiał. Jestem tutaj bo nie wyciągnął ze mnie sztyletu
przypadkowy wampir, tylko ktoś z mojego rodzeństwa. – spojrzał w stronę
Elijahy, Antinuy i Klausa. – Nawet bycie w trumnie kilkadziesiąt lat nie jest
tak nikczemne jak gardzenie własnymi dziećmi.
- Gdybyście robili wszystko…
- Miałbym być taki jak Ty? – Klaus prychnął. – Po stokroć
wolałbym nie żyć.
- Jesteście nikczemni i niewdzięczni. Spotka Was za to kara
większa niż sądzicie. – dodał i odwrócił się napięcie wychodząc z domu. Kiedy stał na ganku i włożył rękę do kieszeni kamizelki, którą miał na sobie wyciągnął kartkę z adresem domu braci Salvatore.
Świetny rozdział :D Czekam z niecierpliwością na następny :D Pozdrawiam. /Sylwia
OdpowiedzUsuńAle ja nie lubię Finna. Mam nadzieję, że uśmiercisz go równie szybko jak w serialu. Albo jeszcze szybciej. Cieszę się, że wcześniej wskrzesili Kola. Następnego rozdziału, spodziewam się przed weekendem, bo inaczej przed wakacjami nie zdążysz.
OdpowiedzUsuńHalo! Coś źle przeliczyłaś, rozdział powinien już być! I zapraszam do mnie http://malachaiparkerkolmikaelson.blogspot.com/ o Kolu i Kaiu.
UsuńNadal czekamy! Na bank nie zdążysz przed wakacjami.
UsuńMam pomysł ! Zabij mnie, dosłownie ! Za to, że nie potrafię skomentować rozdziału... ponad tydzień ;(( Ehh już jestem u siebie, więc mam nadzieję, że będę bardziej systematyczna :)
OdpowiedzUsuńRozdział taaaaaki długi, jaram się :D Fajnie się zadziało, fajnie :) Nie lubię Finna, jest jakiś taki nie wiem, no nie lubię po prostu :D O i nie wiem czy już to pisałam, ale cieszę się, że nie ma w tym opowiadaniu dużo Eleny, bo nie mogę jej zdzierżyć, Katharinę owszem, ale Elena...bleh ! :) Najgorsze jest to, że cały czas przypominasz, że już niedługo koniec :(( jeżeli dobrze policzyłam i dobrze się orientuję to jeszcze tylko 7 tyg do wakacji :(( Ajj ale dobra, tym będziemy przejmować się później,a teraz czekam na kolejny, który pewnie już niedługo !
Buźkaaa ;***
Zapraszam na drugi rozdział Starbucks Lovers :))
UsuńZapraszam na nową Chick ;))
UsuńWszystko okay kochana? Bo już tyle czasu minęło,s u ciebie cisza :-( cały czas czekam i życzę weny, pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
tthegirlwithoutback
jestem jestem, napisane jest wlasnie nadrabiam wszystko do prozdu zeby fajnie to poskladac, pozdrawiam ;*
UsuńMartwimy się! Nawet gdyby Ci się znudziło pisanie, pisałaś że już wszystko napisane i trzeba wstawić tylko. Komputer się zepsuł?
OdpowiedzUsuńjuż nowa notka jest ( napisane wszystko, ale mimo to zmieniam trochę bo pewne watki napisane zostaly berz rozmyslu i na szybko)
Usuń