sobota, 2 maja 2015

Chapter 11 "Family Tree"



 Witajcie w ten piękny majowy długi weekend (choć nie tak wcale długi). Oto wjeżdża kolejny rozdział z kolejną niespodzianką z małymi, a może z dużymi zmianami w porównaniu z serialem, no rozwija się to pokracznie, ale prowadzi do nieuchronnego końca. Liczę na Was, cieszy mnie Wasza obecność, ale jeszcze milej mi czytać komentarze i Wasze opinie więc do boju ludzie! Cóż więcej? Mam zamiar rozplanować dodawanie rozdziałów tak by skończyć przed rozpoczęciem wakacji.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania,
Female Robbery

P.S. z góry przepraszam za błędy ;)

_______________________________________________________________________________

- Coś mnie ominęło? - spytał wyrzucając organ i wycierając dłonie chusteczką z marynarki. - Wyglądasz na zaskoczonego, wnioskuję, że to nie Ty usunąłeś mi sztylet z piersi. - powiedział spoglądając na brata spode łba.
- Wyglądasz na spragnionego i mamy wiele do omówienia. Anette, dobrze że jesteś. - powiedział spoglądając na nią.
- Elijah. - powiedziała spokojnie. - Jak się tu znalazłeś?
- Sztylet został usunięty z mej piersi i oto jestem. - powiedział z tajemniczym uśmiechem i odłożył brudną z krwi chusteczkę. Nim oboje się zorientowali Elijah natarł na Klausa uderzając go pięścią w twarz, tak że ten poleciał na szklane drzwi całkowicie je rozbijając.
- Spokojnie, właśnie skończyłem remont. - tym razem to Klaus ruszył na brata i pchnął go na niewielki drewniany stolik.
- Czuję się jak za dawnych czasów. – westchnęła Anette usiadłszy na stoliku i nalała sobie wina obserwując walkę braci. Od zawsze wiedziała, że w tego typu zamieszki nie warto się wtrącać, tym bardziej, że bijący się są wampirami.
Wspomnieniami cofnęła się do ich pojedynku, gdy walkę kilkuletnich chłopców na drewniane miecze przerwał Mikael i zrobił z Klausa pośmiewisko. Spojrzała w kierunku trumien, była w nich Rebekah, której obudzenia się wyczekiwała, choć czuła, że zostanie w jakiś sposób ukarana za intrygę z ich matką. Drugim był Kol, jej ulubieniec, słodki przystojny i niepokorny, na niego czekała z największą niecierpliwością. Zawsze miała do niego słabość, nigdy o nic nie pokłócili się, wyjątkiem była sytuacja z Nowego Orleanu, ale wówczas zajmowała się nowo stworzonym wampirem. Był też Finn, jego obudzenia obawiała się, to ona go zasztyletowała ponad 900 lat temu, a wszystko dlatego, że tak jak Mikael nienawidził ich za to czym byli, wręcz w pewnym momencie zachowywał się jak ten potwór.
- Wiesz masz prawo być na mnie zły. - wyrwał ją z zamyśleń głos Klausa. - Ale dotrzymałem słowa, połączyłem Cię z naszą rodziną. - dodał po chwili z cwaniackim uśmiechem, czekając aż Elijah wstanie. Ponownie zaczęli się przepychać, tak że znaleźli się koło trumien, Klaus otworzył jedną z nich i wyciągnął sztylet z ciała Kola. Anette wstała i podeszła do drzwi prowadzących do pokoju z trumnami. - Nie zmuszaj mnie do zrobienia tego ponownie Elijah! - krzyknął celując sztylet ponownie w pierś brata przykuwając go do trumny Finna.
- No. Użyj tego. Odważ się. Będę dzielić śmierć razem z Finnem. - powiedział Elijah patrząc na Klausa, którego ręka ze sztyletem trzęsła się.
- Niklaus. - powiedziała zdenerwowana Anette, Klaus spojrzał przez chwilę na nią.
- Mikael nie żyje. - odparł Klaus i opuścił dłoń ze sztyletem i odsunął się od starszego brata. Pierwotna hybryda podeszła do stolika, na którym stała buteleczka z pyłem z białego dębu I  znowu zatopił ostrze w ciele Kola.
- Co powiedziałeś?
- Zabił go, jego własną bronią. - odezwała się Anette. - Odszedł już na zawsze. - dodała uśmiechając się z satysfakcją.
- Dlaczego więc nasza rodzina wciąż leży w trumnach? - spytał po chwili. - Kol ponad wiek, Finn 900 lat.
- Przez Stefana Salvatore. - powiedział Klaus. - On ma jedną rzecz, która mnie powstrzymuje przed uwolnieniem ich. - Elijah patrzył uważnie na brata. - Są rzeczy, o których nie wiesz o naszej przeszłości, rzeczy o których nie chciałem byś wiedział. Ale jestem już gotowy by Ci o nich powiedzieć. Potrzebuję Cię Elijah, oboje Cię potrzebujemy. - wskazał ręką na Anette. - Byś stanął po naszej stronie. Pomóż zniszczyć broń jaką na na nas posiada Stefan Salvatore, a przysięgam Ci, że nasza rodzina na nowo będzie żyła razem. - Anette podeszła do trumny i zamknęła ją, wcześniej przejeżdżając dłonią po twarzy Kola I uśmiechając się do niego.

Siedzieli przy kominku popijając Burbona. Elijah patrzył w trzaskające z ognia iskry, próbując zebrać myśli o tym co powiedziała mu dwójka hybryd. Jego matka nie żyła, przez nich. Zabili ją, trując winem, udając, że przyszli podziękować za ściągniecie klątwy i zaatakowali dokładnie w ten sam czas, kiedy Mikael udał się na polowanie i wmówili wszystkim że to on. Że zabił swoją żonę za to, że go zdradziła, że zrobiła z niego pośmiewisko.

*** 1000 lat temu ***

- To się musi skończyć! Nie będę tolerował tej dwójki bękartów, których przyjęłaś pod nasz dach! - usłyszała krzyki dochodzące z chaty rodziny Mikaelsonów, gdy przechodziła w stronę grządek z warzywami, którymi zajmowała się wraz z Rebeką. Postanowiła nie słuchać kolejnej już kłótni tego małżeństwa o nią i Klausa i o to kim są. Pamiętała, że sam Mikael namawiał Rebekę do wypicia krwi, tak samo Klausa. Ona tez się obawiała. Bała się, że nie można być jednym i drugim. Jednak można było i to czyniło ją silniejszą od całego rodzeństwa. Jednak nie spodziewała się, że Niklaus, że on jest również wilkołakiem. Uśmiechnęła się na samą myśl jak bardzo Esther naruszyła przysięgę małżeńską i jak bardzo gardzi nią Mikael. Teraz była pewna, że wie jak czuła się ona czy Niklaus kiedy Mikael wyzywał ich od najgorszych, bił i znęcał się nad nimi.
- Mikael, Niklaus to nasz...
- Nie Esther, to Twój bękart! Zrobiłaś z niego i z tej małej żmiji potwory. Chciałaś nas uchronić przed wilkami? Twój bękart i ta dziewucha są dla nas groźniejsi niż stado wilków.
- Można to naprawić. - usłyszeli głos Ayany, której postac wyłoniła się zza chusty wiszącej w drzwiach. Oboje popatrzyli na nią ze zdziwieniem. - Esther nadal jesteś czarownicą. Jest zaklęcie na to, by nie całkowicie usunąć z ich dwójki krew wilkołaka, ale można go zamknąć w jakimś przedmiocie.
- Każde zaklęcie ma lukę. - odparł Mikael.
- Użyjemy do tego resztek krwi Tatii z poprzedniego rytuału. Nie ma głównego składnika, nie ma też jak odwrócić zaklęcia.
- Masz racje Ayano. - odparła ze spokojem Esther I spojrzała na Mikaela. - Trzeba poczekać na pełnię, I dać im zaatakować na kogoś kto mógłby polować na nich. Wtedy wraz z chłopcami przykujecie ich do drzew a ja z Ayaną ściągniemy z nich wilkołactwo.

*** kilkanaście dni później ***

- Co się stało? - zapytał Kol siadając koło Antinuy, która wpatrywała się w swoje dłonie, które mimo że tego chciała nie zmieniały się w wilcze.
- Twoja matka zabrała mi część mnie. - szepnęła czując jak łzy napływając jej do oczu.
- To było niebezpieczne siostrzyczko. - odparł kładąc jej dłoń na ramieniu. Uniósł jej brodę do góry. - Nigdy nie lubiłem jak płaczesz. - dodał po chwili i wytarł jej mokre policzki z łez. Zaśmiała się, próbując trochę uspokoić.
- Gdzie Niklaus? - zapytała już uspokojona.
- Poszedł razem z Elijah po drewno na ognisko. Dzisiaj mamy równonoc. - Antinua uśmiechnęła się do niego. Reszta rodzeństwa traktowała go jak piąte koło u wozu, a jednak ona widziała w nim dobrego chłopaka, skorego do poświęceń dla rodziny. Kochała ich wszystkich, wyjątkiem był Finn, którego teraz właśnie zobaczyła, gdy przemierzał podwórze z siekierą w dłoni i podchodził do Mikaela. Pierworodny syn, najukochańszy, upragniony i jedyny do którego nigdy nie mieli pretensji. Nigdy ani Mikael ani Esther nie uderzyli go, nie ukarali, był ich idealnym synkiem. Kol podążył jej wzrokiem.
- Nie podoba mi się to jak ojciec, matka i Finn Cię traktują, Ciebie i nas najmłodszych. - powiedział z nutą smutku w głosie.
- Ale i tak trzymamy się razem. - odparła i przytuliła go, po czym ułożyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy.
- Gdybym tylko mógł, cofnął bym czas choćby o te kilka dni, by moja matka nie skrzywdziła Cię odbierając Twoje dziedzictwo.
- Co byś zrobił? - spytała nie do końca przewidując jego nastawienie, ale jego głos zabrzmiał zbyt zdeterminowanie.
- Zabiłbym ją, zabiłbym ją za to, a także jeśli ponownie próbowała mnie zabić tym razem na dobre. - Antinua patrzyła na niego. Rysy jego twarzy były wyostrzone, wiedziała, że Kol cieszy się z bycia wampirem, bardziej niż Elijah czy Rebekah, ale wciąż czuje udrękę, że kilka dni później po przemianie na spotkaniu ze swoją ukochaną Amirą popełnił błąd i zaatakował ją, kiedy ta skaleczyła się potykając o kawałek korzenia.


*** teraz***

- Matka jest w tej trumnie, której na razie nie da się otworzyć? - zapytał po dłuższym milczeniu Elijah.
- Tak. Postarałam się, by matka Bonnie, kolejna z linii Ayany, powstrzymała się z pomocą naszym wrogom.
- Wie, że jej córka to wróg?
- Kiedyś Abigail pomogła mi zamrozić Mikaela. - uśmiechnęła się kącikiem ust. -  A jej córka teraz chce wypuścić na nas Esther. Mogłam ją zabić I zostawić w tym bunkrze... - mruknęła bardziej do siebie.
- Śmiem twierdzić, że matka jeśli uda się im otworzyć trumnę z chęcią pojawi się tu by nas zabić, po pierwsze, za to, że zabiliśmy ją, po drugie zabiliśmy jej męża, po trzecie nie tak wyobrazała sobie nasze wampirze życie.
- Zdecydowanie mieliśmy zyć dla niej krócej. Jak tylko będzie miała okazje zajmie się nami wszystkimi.
- To może usuniemy sztylety z ciał reszty rodzeństwa I przemyślimy to wspólnie, w końcu chodzi o naszą matkę. - odparł Elijah I usiadł w fotelu.
- Myślę, że Rebekah jest wciąż zbyt wzburzona, jak tylko dowiedziała się o tym co z Antinuą zrobiliśmy została zasztyletowana.
- A Finn? Jest w trumnie najdłużej...
- Finn prędzej sam na nowo wsadzi sztylet w swoje serce niż do nas dołączy. Jak tylko dowie się co mamy zamiar zrobić, stanie po stronie Esther. - rzucił Klaus I dopił swojego drinka.
- Kol. - powiedziała Anette I spojrzała na nich. - Zbudźmy Kola. - powiedziała ponownie. Klaus zaśmiał się nieszczerze.
- Kol? Postradałaś zmysły? Zasztyletowałem go. Zachowa się podobnie do Finna, zawsze był małym I rozkapryszonym dzieckiem.
- Mylisz się Niklaus. Wiem jaki jest Kol spędziłam z nim równie dużo czasu co Ty, I wiem o jego nastawieniu wobec Waszej matki i ojca.
- Jesteś pewna? - spytał z powagą Elijah.
- Powariowaliście. - skwitował Klaus i wstał ze swojego miejsca.
- Jestem pewna. - odparła Anette patrząc kątem oka na Klausa. - W noc kiedy zabiliśmy Esther, to Kol pomógł mi znaleźć zioła. Nie wiedział, że pytałam o te normalne, ale również dał mi znać które są trujące. Jeśli zakładając, że obudzą Esther i ona będzie chciała nas wszystkich się pozbyć, Kol powiedział że za to zabiłby ją, bo już i tak raz zniszczyła mu życie.
- Kolacja? - spytała Anette rozkładając ręce. - Oni grają nam na nosie, a Ty zapraszasz ich na kolacje?
- Zanim wydasz wyrok spróbuj czegoś innego niż zabijanie. - odparł, wyciągnął z szuflady dwa krawaty. – Teraz zrobimy to po mojemu. – dodał po chwili pokazując jej oba skrawki materiału.
- Czarny aksamit będzie odpowiedni. - powiedziała spokojnie. Elijah uśmiechnął się do niej. - Kto wyciągnął Ci ten sztylet?
- Damon. - odpowiedział szybko. Podeszła do niego chcąc zawiązać mu krawat. - Zawsze wszystkiego uczyłaś się szybciej, nawet wiązania krawatów. - Anette zaśmiała się. - Ubierz coś eleganckiego, kolacja bez Ciebie nie będzie miała tyle uroku.
- Gdyby nie to, że jesteś moim przyjacielem i bratem mojego ukochanego, uznałabym że mnie podrywasz. - wygładziła mu krawat. - Gotowe. - uśmiechnęła się. - Damon nie zrobił tego bez powodu. - wróciła nagle do poprzedniego tematu. - Elijah, mam nadzieje, że to co robisz nie będzie działaniem przeciwko Niklausowi.
- Nigdy. Rodzina jest najważniejsza Antinuo. - pocałował ją w czubek głowy. - Jest późno, przygotuj się, a ja zobaczę co przygotował Niklaus i czy Kol już się wybudził. - zostawił ją w jej pokoju, by się przygotowała.

Zeszła po schodach w wysokich butach, ubrana w czarną marszczoną sukienkę na cienkich szelkach odsłaniającą jej smukłe nogi. Włosy przeczesała na jedną stronę, traktując je lokówką.
- Im rzadziej chodzisz tak elegancko ubrana, tym bardziej doceniam Twoje zaangażowanie w sprawę. - powiedział Elijah wstając od stołu. Ujął jej doń i musnął jej wierzch swoimi ustami, na co ona odpowiedziała promiennym uśmiechem.
- Czuję się niegodny siadając z Wami do stołu. - powiedział Klaus odwracając się od kominka. - Wyglądasz zjawiskowo. - dodał i pocałował ją w policzek. - Słyszę, że Kol się obudził. - powiedział spokojnie i napił się kolejnej porcji wina. Anette postanowiła pójść po Kola. Weszła do sali i widziała go jak jeszcze karmił się jedną z dzisiejszych dziewczyn, które miały obsługiwać ich dzisiejszego wieczoru. Odwrócił się powoli i otarł swoje usta ze świeżej krwi. Popatrzył na nią i przekręcił głowę na bok nie poznając jej przez chwilę.
- Witaj ponownie braciszku. - powiedziała i uśmiechnęła się. Kącik ust chłopaka wygięły się w uśmiechu i podbiegli do siebie ściskając się mocno.
- Antinua…-szepnął jej do ucha przytulając ją mocno. – Wygląda na to, że spałem dość długo. – dodał kiedy oderwał się od niej i zeskanował wzrokiem jej ubiór.
- Prawie sto lat Kol. – szepnęla ze smutkiem. – Przepraszam.
- Nie, nie, nie było Cię tam. – uśmiechnął się do niej patrzac nanią radosnymi oczami.
- Niklaus i Elijah czekają na nas na dole. Tutaj jest nowe ubranie, powinno być odpowiednie. Poczekam za drzwiami.

Kol wyszedł po kilkunastu minutach, kiedy Anette usłyszała pukanie do drzwi.
- Nie dość, że nie przywitałem jeszcze odpowiednio Nika, to mamy gości? – zapytał wyczekująco spoglądając na przyrodnią siostrę.
- Mogę powiedzieć Ci coś tylko po krótce nim do nich zejdziemy. Resztę opowiem po spotkaniu. – skinął głową. – To ja i Niklaus zabiliśmy Waszą matkę. Mikael nie żyje na dobre, a my ponownie jesteśmy hybrydami. – stał spoglądając na nią z niedowierzaniem. Spodziewał się zmian w świecie, ale nie takich zmian w swojej najbliższej rodzinie. Porozmawiali jeszcze chwilę po czym zeszli na dół by dołączyć do dwójki rodzeństwa.

- Elijah mówił, że szukacie towarzystwa, bardzo odważnie. - Odezwał się Klaus. Starszy Mikaelson zszedł po kilku stopniach.
- Porozmawiajmy o warunkach naszej umowy jak cywilizowani ludzie. – Kol zajmował miejsce z boku stołu, po drugiej stronie był Elijah, Klaus z Anette miał usiąść przy tej dłuższej części, a obaj bracia na przeciw niego.
- Nie przyszedłem tutaj jeść i właściwie wcale nie chciałem tutaj przychodzić. Raczej mi kazano, więc może raczylibyście nas wysłuchać. - powiedział Stefan schodząc wraz z bratem po schodach.
- Cóż możemy usiąść i coś zjeść, albo mogę sięgnąć do waszych gardeł i wyciągnął wasze wnętrzności. Wasz wybór. - powiedział spokojnie. Dziewczyny odsunęły krzesła i wszyscy zajęli swoje miejsca.

- Straciłeś apetyt Stefan? - spytała rozbawiona Anette, każąc nalać sobie kolejny kieliszek wina.
- Czy to nie urocze, że jemy w szóstkę kolację. Czy to nie to miałeś na myśli wyciągając kołek z piersi mojego brata? - spytał Klaus spoglądając na Damona.
- Wiedziałem jakie uczucia do Ciebie żywi, więc tym bardziej miałem w tym interes.
- Cóż Elijah, Kol i ja przez wieki mieliśmy parę sprzeczek, ale jakoś przez to przechodziliśmy.
- Potwierdzam. - Dodała po chwili Anette. - Mimo wszystko...
- To coś tak jak Ty i Rebekah. - dopowiedział zaraz Stefan. - Właściwie to gdzie ona jest? Sądziłem, że z chęcią usiądzie do stołu z braćmi i domniemaną siostrą. - przełknął wino i kontynuował. - Ostatnio jak sprawdzałem była zakołkowana, bo baliście się jej spojrzeć w twarz. - Anette zacisnęła dłoń na nożu. Klaus widząc to złapał ją za rękę.
- Jeśli masz na myśli fakt, że Rebekah wie o zabiciu przeze mnie naszej matki, to oni już wszystko wiedzą.
- Stef, pamiętasz jak zabiłeś naszego tatę? - zmienił obrót sprawy Damon, na co Anette odrobinę się uśmiechnęła. - Może chcesz zmierzyć się w ocenie.
- Jesteśmy tu by zawrzeć układ, nie musimy ich całować po tyłku przez kolejne siedem dań. - odparł Stefan z przekąsem.
- A gdzie podziewa się cudowna Elena?
- Nie wiem. Pytaj Damona. - odpowiedział. Klaus roześmiał się.
- Przepraszam, tak wiele straciliście. - powiedział Klaus widząc zdezorientowana minę Elijah, i jeszcze bardziej skonsternowaną Kola. - Anette, wyjaśnisz?
- Ah, kłopoty w raju. - Machnęła ręką. – Elena to niegdyś była niewinna ukochana Stefana, sobowtór… - Kol znacząco popatrzył na brata.
- I nie kusiło Cię by zerwać ten kwiat Elijah? – zapytał uśmiechając się zadziornie.
- Jeszcze jedno słowo o Elenie i kolacja się skończy. - mruknął Stefan.
- Lepiej nie wciskaj Eleny do swojego panelu dyskusyjnego. - dodał po chwili Damon starając się uspokoić Pierwotnych.
- Masz rację, pokusa sobowtóra Petrovej nadal jest bardzo silna. Prawda bracie? – zadał pytanie Klaus
- Może porozmawiamy o rzeczach, które nadal są nierozwiązane? - zaproponowała Anette.
- Wybacz kochana, ale patrząc na ich zainteresowanie Eleną i Kathrine, myślę że nasi goście są ciekawi kim była pierwsza Petrova.
- Nigdzie się nie wybieramy, więc opowiedzcie. - Damon podniósł kieliszek z winem.
- Myślę, że najbardziej obiektywna będzie opowieść Antinuy. - powiedział spokojnie Elijah. Anette spojrzała na niego spode łba, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie ze złości.
- Kiedy nasze rodziny się tutaj osiedliły, była pewna dziewczyna, Tatia. Niektórzy, w tym tych trzech uważali ją za przepiękną kobietę. - Klaus uśmiechnął się, za co został skarcony przez Anette wzrokiem. - Praktycznie wszyscy chłopcy walczyli o jej względy, chociaż każdy wiedział, że ma dziecko z innym mężczyzna.
- A jedyną piękną bezdzietną panną prócz Rebeki była Antinua. - dopowiedział Klaus.
- Mam kontynuować, czy Ty chcesz się tym zająć? - spytała rozdrażniona.
- Proszę. - skinął na nią głową pozwalając by dokończyła historie.
- Nikt przez pewien czas nie wydawał się nią zachwycać bardziej niż Elijah. - powiedziała.
- Nie byłem jedynym, który zachwycał się nią tak bardzo. – Elijah przymknął oczy, po czym spojrzał na brata. - Problem był tym większy, że Kol także podkochiwał się w Tatii.  
- Czekaj, oboje kochaliście tę samą dziewczynę? - zapytał Stefan.
- Nie nazwałbym tego miłością, po prostu była ładna, a Antinua była moją siostrą. Byłoby to niemoralne. – odezwał się Kol. – Poza tym mnie interesowała jedynie cieleśnie, dlatego też z checią poznam tę nową sobowtór. – uniósł kieliszek do góry w kierunku braci Salvatore, Ci jednak zdecydowanie spiorunowali go wzrokiem.
- Nasza matka była potężną czarownicą. Szukała przynęty i wzięła ją. Później dowiedzieliśmy się, że to jej krew przemieniła nas w wampiry.
- Tatia nie mogła zdecydować z kim być.
- Była dziwką. - Rzuciła agresywnie Anette. - Zakochała się w nich obu, poza tym miała dziecko, podsunęłam jej ją w ten sposób.
- Och, Antinua od samego początku nie darzyła jej sympatią.
- To mało powiedziane. - dodał Klaus.
- Sprawa Tatii tak nas poróżniła, że doszło do rękoczynów.
- Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, że to rodzina jest najważniejsza. - dokończył Kol.
- A co do mojej ukochanej Anette, Elijah szanował ją i kochał jak siostrę, więc gdy nasza matka już nie żyła, a my staliśmy się wampirami, naturalnym było, gdy Anette zdecydowała się stanąć u mego boku.
- Rodzina ponad wszystko. - Elijah wzniósł toast.
- A jeśli już mowa o rodzinie, wydawało nam się, że był jeszcze jeden brat. – zaczął Stefan.
- Jego obecność nie jest pożądana, od wieków leży w trumnie i dzięki temu mamy tyle spokoju. – zaczęła Anette.
- Inna sprawa, że zbyt dobrze dogadywał się z naszymi rodzicielami, toteż jakoś odstawał i nie bardzo cieszy nas jego towarzystwo.
- Ale jeśli tylko odzyskamy ostatnią trumnę obudzimy, Rebekę i Finna. – dodał Elijah.

Dziewczyny odniosły ostatnie talerze, tak że na stole został sam alkohol.
- Przejdźmy do sedna wieczoru.
- Cóż, to bardzo proste. Odzyskacie trumnę, jeśli jako powiększona rodzina Pierwotnych opuścicie Mystic Falls na zawsze. – zaczął Damon.
- Umowa brzmi dość sensownie. - odparł Elijah spoglądając na pozostałą dwójkę Pierwotnych.
- Chyba nie rozumiesz. Nie mogę tego zrobić, ponieważ krew Eleny zapewnia mi możliwość stworzenia takiej ilości hybryd bym mógł pozbyć się tych, którzy mi zawadzają. Nigdy jej nie zostawię. - Klaus poprawił się na krześle i nachylił w stronę braci. - Powiedzmy jednak, że ją tu zostawię. - dodał po chwili i wstał ze swojego miejsca z kieliszkiem w ręce. Podszedł do Anette i stanął za nią kładąc na jej ramieniu swoją rękę. - Będzie pod wasza opieką i co wtedy? Ile czasu upłynie aż któryś z Was przemieni ją w wampira? Albo inaczej, ile czasu upłynie Elenie będącej w środku waszego sporu? Bo widzicie, każdy z Was głęboko wierzy, że jest tą osobą która może ją chronić. To złudzenie, bo panowie najgorszą rzeczą dla Eleny Gibert jesteście Wy dwaj. - ręką z kieliszkiem wskazał na nich.
- Muszę się przewietrzyć. - odezwał się po dłuższym milczeniu Damon i odszedł od stołu.
- Całe to wasze gadanie wzmocniło tylko moje pragnienie. - powiedziała Anette wstając. - Co powiesz, Stefan? - spytała kiwając palcem na jedną z dziewczyn ich obsługujących. Drugą zaś zawezwał Klaus, Kol dołączył do Antinuy. - Dasz się namówić na małego drinka? - spytała i odgarnęła włosy z szyi dziewczyny i prawie w tej samej chwili ona i Klaus zatopili swoje zęby w ich ciałach. - Przepyszna. - mruknęła zadowolona odpychając ciało.
- Idealny rocznik. - zawtórował jej Klaus i kciukiem wytarł resztkę krwi z kącika ust.
- Zgaduje, że jedynym powodem zgody na tę kolację było wbicie klina między mnie, a mojego brata. - powiedział Stefan podchodząc do Klausa. Anette stała oparta o stół pijąc wino.
- Sami radzicie sobie z tym świetnie. Z powodu Eleny stracisz brata, i będziesz mógł winić tylko siebie. - odparł dumnie Klaus.

- My przedstawiliśmy swoją ofertę, teraz czas na Twój ruch Klaus. - powiedział Damon wchodząc do jadalni.
- No dobrze. - powiedział i usiadł na miejscu Elijah. Jego bracia stali za nim, a zaraz obok pojawiła się Anette. - Proponuję przyszłe szczęście Eleny. Widzicie to, czego ona potrzebuje, to pozbyć się Was i zakochać się w człowieku. Może ten piłkarz? - zaproponował Klaus i spojrzał na Anette. - Blondyn.
- Matt Donovan? - zapytał zniesmaczony Damon. - Na prawdę?
- Dlaczego nie? Pobraliby się wiedli owocne życie, założyli idealną rodzinę...
- I kontynuowali ród Petrovej. - dokończył Stefan. - I co kilkaset lat mielibyście nowego sobowtóra, by tworzyć nowe hybrydy. Prawda?
- Możecie to uznać za rekompensatę za mój wkład w jej dobrobyt. Jak tylko oddacie trumnę, zapewnie jej bezpieczeństwo do końca jej naturalnego życia. Co Ty na to Stefan? Zgadzasz się? - spytał wstając i podchodząc do kominka, Salvatore zrobił to samo.
- Nieźle pomyślane Klaus. - powiedział ściskając mu rękę. - Ale nie. - w tym momencie Pierwotna hybryda wygięła mu rękę i popchnęła w stronę kominka, tak, że zaczął się palić. Gdy Damon spróbował zareagować Elijah przyparł go do ściany.
- Przestań! - krzyknął starszy Salvatore.
- Teraz przynieś trumnę. - odezwała się Anette odkładając kieliszek. - Zrób to nim Niklaus spali żywcem Twojego braciszka.
- Dostarczę Ci ją. - mruknął niezadowolony Damon.
- Elijah idź z nim. – dodał Klaus po chwili. - Dopilnuj by dotrzymał słowa. Gdy wrócisz wywiąże się z obietnicy i uwolnię resztę rodziny.
- Zabij mnie przecież i tak to zrobisz, gdy dostaniesz trumnę. - odezwał się Stefan. Klaus oderwał go od ognia i przystawił do stołu.
- Na prawdę się poddałeś, co? Gdzie Twoja wola walki, gdzie rozpruwacz? - Stefan odepchnął go.

- Gdzie Elijah? - zapytał widząc oba wampiry z powrotem w jadalni.
-Zapomniałem o deserze. – stwierdził starszy Salvatore. Młoda dziewczyna weszła do pomieszczenia z tacą zakrytą materiałem, który Damon jednym ruchem usunął, wszyscy zobaczyli dwa sztylety leżące na niej.
- Coś Ty zrobił? - Anette cofnęła się za Klausa. Nagle z drzwi, którymi wszedł Damon, pojawiła się ich siostra. Gdy Anette się cofnęła poczuła jak sztylet przebija jej ciało.
- Klaus. - mruknęła słabo. Gdy odwrócił się do niej, a Rebekah przebiła go podobnym.
- Finn, nie. - powiedział widząc jak Finn trzyma sztylet w ciele Antinuy.
- To za nasza matkę. - powiedziała i po wyciągnięciu sztyletu z ciała brata podeszła do Anette robiąc to samo. - Uważałam Cię za siostrę. - szepnęła jej w ucho. I wraz z Finnem wyciągnęli sztylety z jej ciała.
- Możecie odejść. - powiedział Elijah do braci Salvatore. Kol wygiął ramiona Klausa do tył trzymając go mocno. - To sprawy rodzinne.

Anette wraz z Klausem opowiedzieli o wszystkim dokładnie całemu rodzeństwu. Elijah kilka razy musiał stawać między braćmi lub Anette i Rebeką by się nie pobili.
- Nie obchodzi mnie to, co jeszcze jest do zrobienia, nie obchodzi mnie żadna trumna.
- Jeśli będziemy trzymać się razem, jak rodzina…
- Co Ty możesz wiedzieć o rodzinie? Wkradłaś się do nas, bo moja matka miała zbyt dobre serce. Zabiłaś ją Ty i ten bękart, którego niegdyś uważałem za brata.
- Waż na słowa Finn, nie wolno Ci tak o niej mówić. – najstarszy się zaśmiał.
- Pobijesz mnie? Czy ugryziesz, zły wilczku. Prawda jest taka, że Antinua jest piątym kołem u wozu i nie zasługuje by być częścią rodziny. A jeśli to według was jest rodzina to nie będę do niej należał.
- Dumny Finn…a raczej durny. – zaśmiał się Kol. – Przynajmniej my pogodziliśmy się z losem jaki zgotowała nam nasza rodzicielka a Ty jak zwykle robiłeś z siebie męczennika i lepszego od nas.
- Nit nie pytał Cię o zdanie Kol.
- Nie musiał. Jestem tutaj bo nie wyciągnął ze mnie sztyletu przypadkowy wampir, tylko ktoś z mojego rodzeństwa. – spojrzał w stronę Elijahy, Antinuy i Klausa. – Nawet bycie w trumnie kilkadziesiąt lat nie jest tak nikczemne jak gardzenie własnymi dziećmi.
- Gdybyście robili wszystko…
- Miałbym być taki jak Ty? – Klaus prychnął. – Po stokroć wolałbym nie żyć.
- Jesteście nikczemni i niewdzięczni. Spotka Was za to kara większa niż sądzicie. – dodał i odwrócił się napięcie wychodząc z domu. Kiedy stał na ganku i włożył rękę do kieszeni kamizelki, którą miał na sobie wyciągnął kartkę z adresem domu braci Salvatore.

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Czekam z niecierpliwością na następny :D Pozdrawiam. /Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ja nie lubię Finna. Mam nadzieję, że uśmiercisz go równie szybko jak w serialu. Albo jeszcze szybciej. Cieszę się, że wcześniej wskrzesili Kola. Następnego rozdziału, spodziewam się przed weekendem, bo inaczej przed wakacjami nie zdążysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo! Coś źle przeliczyłaś, rozdział powinien już być! I zapraszam do mnie http://malachaiparkerkolmikaelson.blogspot.com/ o Kolu i Kaiu.

      Usuń
    2. Nadal czekamy! Na bank nie zdążysz przed wakacjami.

      Usuń
  3. Mam pomysł ! Zabij mnie, dosłownie ! Za to, że nie potrafię skomentować rozdziału... ponad tydzień ;(( Ehh już jestem u siebie, więc mam nadzieję, że będę bardziej systematyczna :)

    Rozdział taaaaaki długi, jaram się :D Fajnie się zadziało, fajnie :) Nie lubię Finna, jest jakiś taki nie wiem, no nie lubię po prostu :D O i nie wiem czy już to pisałam, ale cieszę się, że nie ma w tym opowiadaniu dużo Eleny, bo nie mogę jej zdzierżyć, Katharinę owszem, ale Elena...bleh ! :) Najgorsze jest to, że cały czas przypominasz, że już niedługo koniec :(( jeżeli dobrze policzyłam i dobrze się orientuję to jeszcze tylko 7 tyg do wakacji :(( Ajj ale dobra, tym będziemy przejmować się później,a teraz czekam na kolejny, który pewnie już niedługo !
    Buźkaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na drugi rozdział Starbucks Lovers :))

      Usuń
    2. Zapraszam na nową Chick ;))

      Usuń
  4. Wszystko okay kochana? Bo już tyle czasu minęło,s u ciebie cisza :-( cały czas czekam i życzę weny, pisz szybko :)
    Buziaki :**
    tthegirlwithoutback

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem jestem, napisane jest wlasnie nadrabiam wszystko do prozdu zeby fajnie to poskladac, pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Martwimy się! Nawet gdyby Ci się znudziło pisanie, pisałaś że już wszystko napisane i trzeba wstawić tylko. Komputer się zepsuł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już nowa notka jest ( napisane wszystko, ale mimo to zmieniam trochę bo pewne watki napisane zostaly berz rozmyslu i na szybko)

      Usuń