Female Robbery
*** rok 1003 ***
- Gdzie ona jest? - Spytała brunetka o jasnych oczach wychodząc z izby w której sypiała do kuchni. - Gdzie moje dziecko?! - Krzyknęła do starszej kobiety która zdawała się nie zwracać na nią uwagi.
- Zmarła. Miala wysoka gorączkę i zmarła. - Odparła spokojnie. - Musiałam spalić jej ciało by nie doszło do chorób wśród rady.
- Co zrobiłaś mojej córce?! - Warknęła w jej stronę czując jak zaczyna opanowywać ja wilcza natura. Kiedy sięgnęła za gardło kobiety chcąc ja przydusić wszedł jej brat i jednym zdecydowanym ruchem oderwał młodą matkę od starszej kobiety. - Jak tylko dowiem się co zrobiłaś z moja Alisha to Cie zabije. - w odpowiedzi usłyszała prychniecie i została wyprowadzona przez brata na zewnątrz.
*** teraz ***
Łazienkę wypełniał kojący zapach lawendy. Leżała w wannie pełnej wody z olejkiem i trzymając w reku butelkę czerwonego wina, które wypiła prawie do polowy, zastanawiała się nad wydarzeniami poprzedniego wieczoru.
Gdy wróciła Enzo nie było, nie martwiła się o niego bo mimo wszystko poznał Nowy Orlean od najlepszej jak i od najgorszej strony. Nie chciała go tez niepokoić. Nikt prócz samej rodziny Pierwotnych nie znal bowiem prawdy i tylko bracia Mikaelson mogli domyśleć się jak dużym ciosem jest dla niej to, ze Klaus będzie miał dziecko z inna kobieta. Nie sądziła też ze to, od kiedy zostali wampirami, będzie możliwe. Bala się jedynie ze przez to ze urodzi potomka zostanie postawiona na piedestale a ona zostanie zepchnięta na boczmy tor. Klaus ja kochał, kiedyś. Teraz nie była przekonana co do bezgraniczności tego uczucia. Przyszły jej do głowy słowa Tylera o ich sojuszu. Powoli zdawała sobie sprawę ze wszystko się wali. Postanowiła jeszcze zrobić coś w sprawie Kola i Rebeki, jako ze Enzo to najprawdopodobniej miał zemścić się na Damonie Salvatore, pomyślała ze będzie to całkiem dobry sposób na oderwanie się od spraw Nowego Orleanu, a także by dokonać podwójnej zemsty.
Z głębokich refleksji oderwało ja pukanie do drzwi. Wyszła wiec z wanny i ubrana w biały satynowy szlafrok i założywszy czarna bieliznę podeszła otworzyć. Kiedy zobaczyła Klausa w drzwiach od razu chciała mu zatrzasnąć drzwi. On tylko zablokował je ręka i odepchnął prawie przewracając Anette. Kiedy wszedł zamknął drzwi.
- Nie dałaś mi wyjaśnić. - mruknął podchodząc do niej.
- Chcesz wyjaśnić zdradę?
- Ona nic dla mnie nie znaczy. Elijah kiedy dowiedział się ze jest w ciąży i ja mogę być ojcem to ją przyprowadził.
- Ta wilcza dziwka sypiała z kimś jeszcze? Doprawdy wysoko mierzysz. - Zaśmiała się. - Moja noga nie postanie w domu w którym mieszka ta suka, chyba ze będę mogla ja zabić.
- Jest w ciąży. To dziecko to jednak moje dziecko.
- Zastanów się nad tym kogo chronisz Niklaus...
- Chronię rodzinę.
- Tego bękarta nazwiesz rodzina? Dawno temu wyśmiewałeś królów wielkich mocarstw kiedy wywyższali dzieci z nieprawego łoża ponad te prawdziwe pierwotne dzieci. Teraz Ty robisz to samo.
- Nie zapomniałem! - Warknął. - To może być nasza szansa, to dziecko według jednej z czarownic, która chce pomoc, ma doprowadzić do śmierci wielu sabatów.
- Czarownic możemy się pozbyć na wiele sposobów. - Westchnęła. - Dobrze dam jej czas.
- Czas na co?
- To dziecko jest częściowo Twoje wiec tak długo jak jest w ciąży i nie wejdzie mi w drogę będzie żyć, jak tylko urodzi wyrwę jej serce, poderżnę gardło, wyssam z krwi zrobię wszystko byleby nie oglądała tego świata.
- Mowili ze to ja jestem bezwzględny. - Uśmiechnął się do niej katem ust. Podeszła do niego i spojrzała w oczy.
- Potrzebuje księgi Esther. - Klaus patrzył na nią ze ściągniętymi brwiami. - Czarownice bawią się w przywracanie do życia, Bonnie przywróci tych których jej chłopak zabił.
- Bonnie już nie jest czarownica.
- Ja tez ktoś przemienił?
- Została zabita i przywrócili ja do życia ale jako kotwice, każdy nadnaturalny byt przechodzi przez nia gdy umiera.
- To muszę mieć inna czarownice. Ta Sophie, ona jest dobra?
- Jej nie zabierzesz. Marcel kontroluje czarownice, trzyma na strychu nastoletnią wiedźmę uratowaną ze żniw i to robi.
- Kochany jego moce na pewno nie sięgają poza Nowy Orlean jeśli w ogóle poza Dzielnice. Zabiorę ja na wycieczkę i wrócę.
- Sophie Deveroux jest potrzebna bym chronił dziecko.
- Juz kiedyś czarownica nie dopilnowała dziecka. Nauczony doświadczeniem powinieneś nie korzystać z pomocy wiedźm. - odparła.
- Bonnie już nie jest czarownica.
- Ja tez ktoś przemienił?
- Została zabita i przywrócili ja do życia ale jako kotwice, każdy nadnaturalny byt przechodzi przez nia gdy umiera.
- To muszę mieć inna czarownice. Ta Sophie, ona jest dobra?
- Jej nie zabierzesz. Marcel kontroluje czarownice, trzyma na strychu nastoletnią wiedźmę uratowaną ze żniw i to robi.
- Kochany jego moce na pewno nie sięgają poza Nowy Orlean jeśli w ogóle poza Dzielnice. Zabiorę ja na wycieczkę i wrócę.
- Sophie Deveroux jest potrzebna bym chronił dziecko.
- Juz kiedyś czarownica nie dopilnowała dziecka. Nauczony doświadczeniem powinieneś nie korzystać z pomocy wiedźm. - odparła.
- Sama chcesz to zrobić. Chcesz zabrać czarownice do Mystic Falls by uratować Kola i Rebekę.
- Wykorzystać, a oczekiwać ze będzie chronić jakiegoś bękarta bo ma zniszczyć ich ród to pewna różnica, nie sądzisz kochany?
- Jeśli przyjdziesz normalnie porozmawiać w rezydencji na plantacji oddamy Ci księgę. - odparł i w sekundę stał obok niej i chwytajac za gardło przykuł do ściany tak że stykali się czołami. - Jeśli zrobisz cokolwiek ze względu na naszą rodzinę, tylko po to by ją chronić nie stanę temu na przeszkodzie. - pocałował ją z całej siły i gdy puścił szybko zniknął z pokoju.
Miała na sobie czarne skórzane rurki, botki na koturnie i białą koszulkę z nadrukiem.Włosy schowała pod kask a na wierzch załóżyła skorzaną kurtkę. Kiedy zjawił się Enzo oboje udali się do rezydencji na przedmieściach.
- Czyli Klaus wyraził zgodę? - Anette uśmiechnęła się mimowolnie. - Nowy Orlean dawno nie przeżywał takiego wstrząsu.- weszli na ganek i Enzo mocno zapukał do drzwi. Otworzył im Elijah. Kiedy weslzi do środka, przy stole w jadalni do której poprowadził njstarszy Mikaelson siedziała Sophie, Hayley i Klaus który widząc Anette wstał.
- Nie poznaję go. - szepnęła szatynka biorąc łyk wody kieliszka.
- Jeśli jest się damą to każdy mężczyzna zachowuje się jak dżentelmen. - odpowiedział towarzysz Pierwotnej. - Jestem Enzo.
- Hayley. - odparła nie podnosząc na niego wzroku.
- Własnie o to tym mówię, kobietom w dzisiejszych czasach brakuje manier i dobrego wychowania.
- Lorenzo...Ty tez nie jesteś żadnym szlachcicem by wywyżać się w tym gronie.
- Oczywiście Elijah, ale w przeciwieństwie do panny Hayley nie robię sobie gruntu poprzez sypanie z kimś z wyższych sfer.
- Dość. Skończ te zaczepki nim skręcę Ci kark lub wyrwę serce.
- Lorenzo mówi tylko to, co myśli, dodatkowo podzielajac moje zdanie. - odpara tym razem Anette która zajeła miejsce obok Klausa wpatrujac sie intensywnie w oczy wilczycy. Chwycił ją za rekę i ucałował patrzac pobłażliwie na nią. - Gdzie księga?
- Jest ze mną. - odezwała się Sophie.
- Jedziesz ze mną? - spytała mrużąc oczy.
- Pod jednym warunkiem. - Anette przechyliła z zaciekawieniem głowę. - Pojadę i pomogę Ci z zakleciem przywracającym, jeśli pomożesz mi wydostać Davinę Claire z niewoli Marcela.
- Claire? - brunetka zaśmiała się w głos. - Kolejna Claire jest przy największej mocy w sabacie, samolubne żmije. Klaus i Elijah nie wystarcza?
- Obawiam się, że nie. - odparła patrząc na nią.
- Co muszę mieć?
- Krew tego kto ich zabił i ich prochy.
- Dwa w jednym. Podoba mi sie to. Umiesz zaklecie?
- Umiem formule, nie uzywalam go, czarownica moze to zrobic raz na cale zycie.
- Musi Ci zalezec na tej malej wiedzmie skoro poswiecasz je dla Pierwotnych. -
- To cos wiecej niz sprawa sabatu Enzo, tu chodzi tez o Monique.
- To bzdety ona nie wroci.
- Bzdetem byly kiedys wampiry. - Enzo przewrocil oczami. Zajeli sie opowiadaniem calego przebiegu rytualu. Wraz z warunkami.
- Ustalmy jedno, pomoge Ci z odzyskaniem Daviny. Podam Ci ja na tacy, tylko wskrzrsisz ich dwojke, skoro to chodzi o tego samego zabojce to nie problem.
- W porzadku. Kiedy jedziemy? - W tym samym momencie rozdzwonil sie telefon.
- Tak Abigail? Czekam na Ciebie u granic Mystic Falls jutro o swicie. - Usmiechnela sie tajemniczo i rozlaczyla sie.
- Abby Bennet? - Spytal zszokowany Klaus. Anette pokiwala twierdzaco glowa. - Do czego ona jest potrzrbma?
- Jeremy to chlopak jej corki, musze miec Abby po to by usilnie przekonac Bonnie ze musi mi pomoc uratowac brata i siostre.
- Szybko ja znalazlas. - Elijah zmruzyl oczy wpatrujac sie w Anette. - Nie dosc ze zabijesz jej chlopaka, to bedziesz torturowac jej matke.
- Zabili Rebeke i Kola. Czas na nas. Przyjdz do Grand Hotel przy glownej ulicy. Wyjezdzamy po zmroku.
- Marcel zorientuje sie ze jej nie ma...
- To nie jego wlasnosc wilczku, masz dwojke Pierwotnych do ochrony, także poki ja wyjezdzam nikt nie zrobi Ci krzywdy. - Mowila spokojnie patrzac na nia. Rozstali sie, kazdy w swoim kierunku przygotowujac sie do wyjazdu.
- Czyms sie martwisz? - uslyszala glos Elijah za soba gdy siedziala przy kominku. Usmiechnela sie blado gdy udiadl w fotelu obok i ujal jej reke.
- Ona nienawidzi mnie i jeszcze bardziej tego dziecka.
- Antinua jest dosc wybuchowa, ale nie zrobi Wam krzywdy.
- Skad ta pewność? Gdyby tylko mogla zabilaby mnie spojrzeniem, wystarczy ze nie bedzie Was w pobliżu i mnie zabije.
- Nie zrobi tego. - Uslyszeli Klausa ktory wszedl do salonu że szklanka wypelniona Burbonem. - Nosisz w sobie moje dziecko tak dlugo jak jestes w ciazy nie spadnie Ci wlos z glowy.
- To dlaczego tak dziwnie wpatruje sie we mnie jakby tylko... - Klaus zasmial sie w glos i szybkim tempem znalazl sie nad nia opierajac sie o lokietniki fotela.
- Przez moja chwilowa glupote jestes ze mna w ciazy, nie dziw sie ze kobieta ktora kocham tak sie zachowuje, powiem Ci wiecej, jesli kiedykolwiek dowiem sie ze Ty lub te wilki ktore znalazlas zaczna dzialac przeciw niej nie tkne palcem jesli jeszcze przed porodem bedzie chciala Cie zabic, nawet jej pomoge...
- Niklaus.
- Nie mieszaj sie Elijah. Zadne dziecko nigdy nie bedzie wazniejsze od Anette i naszego dziecka.
- Jakiego waszego dziecka? - Odezwala sie w koncu Hayley. Klaus opuscil glowe i pokrecil nia starajac sie obrocic to w zart.
- Moze lepiej by wiedziala. - Mruknal Elijah. Klaus odwtocil sie od nich i dopil drinka.
- Ja i Anette bylismy mlodzi. Ja wiedzialem juz ze ona jest wilkolakiem o mnie nie wiedzielismy. Bywalem z nia gdy wracala do ludzkiej formy. Nikt nie wiedzial ale sypialismy ze soba. Anette wedlug mojej matki miala wyjsc za Elijah bo tak nalezalo. Pewnej pelni powiedziala ze juz drugi miesiac się nie przemienia. Poszlismy do przyjaciolki matki, ktora stwierdzila ze Anette spodziewa sie dziecka. Gdy doszlo to do matki i widac bylo ciaze trzymali nas z dala od siebie i wmawiali wszystkim ze Anette choruje, tylko nasza rodzina znala prawde. Na swiat przyszlo dziecko i matka zrobila tak, ze udala ze jest to kolejna corka, jednakani mi ani Anette to nie pasowalo, mielismy zamiar uciec zabrac dziecko...ale rozchorowala sie, zadne zioła nie pomagaly. Miala 3 lata i zmarla, spalono jej cialo by nie doszlo do epodemii i zrobiono to bez naszej wiedzy. - Czujac naplywajace lzy do oczu odwrocil sie i wytarl oczy po czym przywrocil na twarz stoicki spokoj. - Tak wiec zapamietaj dziecinko, jesli kiedykolwiek zrobiszw kierunku Anette cos co mi sie nie spodoba, urzadze Ci jeszcze gorsze pieklo niz to ktore szykuje ona dla Ciebie. - Mowil przytrzymujac ja za kark tak by patrzyla mu w oczy i szybko zniknal opuszczajac mury rezydencji.
- Wykorzystać, a oczekiwać ze będzie chronić jakiegoś bękarta bo ma zniszczyć ich ród to pewna różnica, nie sądzisz kochany?
- Jeśli przyjdziesz normalnie porozmawiać w rezydencji na plantacji oddamy Ci księgę. - odparł i w sekundę stał obok niej i chwytajac za gardło przykuł do ściany tak że stykali się czołami. - Jeśli zrobisz cokolwiek ze względu na naszą rodzinę, tylko po to by ją chronić nie stanę temu na przeszkodzie. - pocałował ją z całej siły i gdy puścił szybko zniknął z pokoju.
Miała na sobie czarne skórzane rurki, botki na koturnie i białą koszulkę z nadrukiem.Włosy schowała pod kask a na wierzch załóżyła skorzaną kurtkę. Kiedy zjawił się Enzo oboje udali się do rezydencji na przedmieściach.
- Czyli Klaus wyraził zgodę? - Anette uśmiechnęła się mimowolnie. - Nowy Orlean dawno nie przeżywał takiego wstrząsu.- weszli na ganek i Enzo mocno zapukał do drzwi. Otworzył im Elijah. Kiedy weslzi do środka, przy stole w jadalni do której poprowadził njstarszy Mikaelson siedziała Sophie, Hayley i Klaus który widząc Anette wstał.
- Nie poznaję go. - szepnęła szatynka biorąc łyk wody kieliszka.
- Jeśli jest się damą to każdy mężczyzna zachowuje się jak dżentelmen. - odpowiedział towarzysz Pierwotnej. - Jestem Enzo.
- Hayley. - odparła nie podnosząc na niego wzroku.
- Własnie o to tym mówię, kobietom w dzisiejszych czasach brakuje manier i dobrego wychowania.
- Lorenzo...Ty tez nie jesteś żadnym szlachcicem by wywyżać się w tym gronie.
- Oczywiście Elijah, ale w przeciwieństwie do panny Hayley nie robię sobie gruntu poprzez sypanie z kimś z wyższych sfer.
- Dość. Skończ te zaczepki nim skręcę Ci kark lub wyrwę serce.
- Lorenzo mówi tylko to, co myśli, dodatkowo podzielajac moje zdanie. - odpara tym razem Anette która zajeła miejsce obok Klausa wpatrujac sie intensywnie w oczy wilczycy. Chwycił ją za rekę i ucałował patrzac pobłażliwie na nią. - Gdzie księga?
- Jest ze mną. - odezwała się Sophie.
- Jedziesz ze mną? - spytała mrużąc oczy.
- Pod jednym warunkiem. - Anette przechyliła z zaciekawieniem głowę. - Pojadę i pomogę Ci z zakleciem przywracającym, jeśli pomożesz mi wydostać Davinę Claire z niewoli Marcela.
- Claire? - brunetka zaśmiała się w głos. - Kolejna Claire jest przy największej mocy w sabacie, samolubne żmije. Klaus i Elijah nie wystarcza?
- Obawiam się, że nie. - odparła patrząc na nią.
- Co muszę mieć?
- Krew tego kto ich zabił i ich prochy.
- Dwa w jednym. Podoba mi sie to. Umiesz zaklecie?
- Umiem formule, nie uzywalam go, czarownica moze to zrobic raz na cale zycie.
- Musi Ci zalezec na tej malej wiedzmie skoro poswiecasz je dla Pierwotnych. -
- To cos wiecej niz sprawa sabatu Enzo, tu chodzi tez o Monique.
- To bzdety ona nie wroci.
- Bzdetem byly kiedys wampiry. - Enzo przewrocil oczami. Zajeli sie opowiadaniem calego przebiegu rytualu. Wraz z warunkami.
- Ustalmy jedno, pomoge Ci z odzyskaniem Daviny. Podam Ci ja na tacy, tylko wskrzrsisz ich dwojke, skoro to chodzi o tego samego zabojce to nie problem.
- W porzadku. Kiedy jedziemy? - W tym samym momencie rozdzwonil sie telefon.
- Tak Abigail? Czekam na Ciebie u granic Mystic Falls jutro o swicie. - Usmiechnela sie tajemniczo i rozlaczyla sie.
- Abby Bennet? - Spytal zszokowany Klaus. Anette pokiwala twierdzaco glowa. - Do czego ona jest potrzrbma?
- Jeremy to chlopak jej corki, musze miec Abby po to by usilnie przekonac Bonnie ze musi mi pomoc uratowac brata i siostre.
- Szybko ja znalazlas. - Elijah zmruzyl oczy wpatrujac sie w Anette. - Nie dosc ze zabijesz jej chlopaka, to bedziesz torturowac jej matke.
- Zabili Rebeke i Kola. Czas na nas. Przyjdz do Grand Hotel przy glownej ulicy. Wyjezdzamy po zmroku.
- Marcel zorientuje sie ze jej nie ma...
- To nie jego wlasnosc wilczku, masz dwojke Pierwotnych do ochrony, także poki ja wyjezdzam nikt nie zrobi Ci krzywdy. - Mowila spokojnie patrzac na nia. Rozstali sie, kazdy w swoim kierunku przygotowujac sie do wyjazdu.
- Czyms sie martwisz? - uslyszala glos Elijah za soba gdy siedziala przy kominku. Usmiechnela sie blado gdy udiadl w fotelu obok i ujal jej reke.
- Ona nienawidzi mnie i jeszcze bardziej tego dziecka.
- Antinua jest dosc wybuchowa, ale nie zrobi Wam krzywdy.
- Skad ta pewność? Gdyby tylko mogla zabilaby mnie spojrzeniem, wystarczy ze nie bedzie Was w pobliżu i mnie zabije.
- Nie zrobi tego. - Uslyszeli Klausa ktory wszedl do salonu że szklanka wypelniona Burbonem. - Nosisz w sobie moje dziecko tak dlugo jak jestes w ciazy nie spadnie Ci wlos z glowy.
- To dlaczego tak dziwnie wpatruje sie we mnie jakby tylko... - Klaus zasmial sie w glos i szybkim tempem znalazl sie nad nia opierajac sie o lokietniki fotela.
- Przez moja chwilowa glupote jestes ze mna w ciazy, nie dziw sie ze kobieta ktora kocham tak sie zachowuje, powiem Ci wiecej, jesli kiedykolwiek dowiem sie ze Ty lub te wilki ktore znalazlas zaczna dzialac przeciw niej nie tkne palcem jesli jeszcze przed porodem bedzie chciala Cie zabic, nawet jej pomoge...
- Niklaus.
- Nie mieszaj sie Elijah. Zadne dziecko nigdy nie bedzie wazniejsze od Anette i naszego dziecka.
- Jakiego waszego dziecka? - Odezwala sie w koncu Hayley. Klaus opuscil glowe i pokrecil nia starajac sie obrocic to w zart.
- Moze lepiej by wiedziala. - Mruknal Elijah. Klaus odwtocil sie od nich i dopil drinka.
- Ja i Anette bylismy mlodzi. Ja wiedzialem juz ze ona jest wilkolakiem o mnie nie wiedzielismy. Bywalem z nia gdy wracala do ludzkiej formy. Nikt nie wiedzial ale sypialismy ze soba. Anette wedlug mojej matki miala wyjsc za Elijah bo tak nalezalo. Pewnej pelni powiedziala ze juz drugi miesiac się nie przemienia. Poszlismy do przyjaciolki matki, ktora stwierdzila ze Anette spodziewa sie dziecka. Gdy doszlo to do matki i widac bylo ciaze trzymali nas z dala od siebie i wmawiali wszystkim ze Anette choruje, tylko nasza rodzina znala prawde. Na swiat przyszlo dziecko i matka zrobila tak, ze udala ze jest to kolejna corka, jednakani mi ani Anette to nie pasowalo, mielismy zamiar uciec zabrac dziecko...ale rozchorowala sie, zadne zioła nie pomagaly. Miala 3 lata i zmarla, spalono jej cialo by nie doszlo do epodemii i zrobiono to bez naszej wiedzy. - Czujac naplywajace lzy do oczu odwrocil sie i wytarl oczy po czym przywrocil na twarz stoicki spokoj. - Tak wiec zapamietaj dziecinko, jesli kiedykolwiek zrobiszw kierunku Anette cos co mi sie nie spodoba, urzadze Ci jeszcze gorsze pieklo niz to ktore szykuje ona dla Ciebie. - Mowil przytrzymujac ja za kark tak by patrzyla mu w oczy i szybko zniknal opuszczajac mury rezydencji.
Cudowneeee Jezu ten blog jest zajebisty. Czekam na kolejny rozdział mam nadzieję że będzie szybko. Nie lubię czekać :)
OdpowiedzUsuńJa tez nie lubie wiec bede sie sprezac choc nie majac stalego dostepu do neta i piszac rozdzialy na tel to ciezko jest, ogolnie postaram sie usatyfakcjonowac i wynagrodzic cierpliwe czekanie, pozdrawiam
UsuńSo dramatic! Wprowadź jeszcze jakiegoś porządnego antagonistę i będzie super
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
UsuńZapoznalam sie z trescia i skomentowalam :)
Usuń'💜
OdpowiedzUsuńOjej <3 ale cudownie,bardzo się cieszę, że dodalas nowy rozdział i nawet mi nie przeszkadza, że krótki ^^ taki prosty,ładny i sentymentalny, wiesz,że uwielbiam ich związek,wiec to taka wisienka, choć smutna :( czekaaaam na więcej!
OdpowiedzUsuńBuziaki :***
Super ze sie podobalo mimo niewielkiej dlugosci hehe ale plany co do tego wciaz mi sie zmieniaja za duzo mam pomyslow a nie wiem jak to zgrabnie ubrac. Pozdrawiam ;*
UsuńOo super to ja polece poczytac bo lubie nowe smaczki tego typu ;) ciesze sie ze sie podoba więc dodam cie do odwiedzanych i bede informowac o nowosciach
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć <3. Kocham Twoje opowiadanie i mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJejku ciesze sie ze Ci sie podoba. Bedzie notka na swieta ;)
OdpowiedzUsuńHey! Już jest nowy rozdział na moim blogu! Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl .
OdpowiedzUsuńNowa Charmante!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Przeczytalam i juz lece skomentowac bo wczesniej nie miałam jak
UsuńMam nadzieje że nie długo dodasz kolejne opowiadanie. W poprzednim rozdziale, płakałam, albo się śmiałam. W prost umierałam z emocji.
OdpowiedzUsuńMatko jak ja sie ciesze ze sie podoba i ze jakies emocje ono wzbudza, nowy rozdzial w wigilie najprawdopodobniej ;)
UsuńZapraszam na nowy rozdział, dużo Kaia http://malachaiparkerkolmikaelson.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńDuzo Kaia? To lece czytac ;d
UsuńHey! Już jest nowy rozdział na moim blogu. Zapraszam serdecznie do czytania www.mytvdmaria.blog.pl
OdpowiedzUsuńNadrobilam lece skomentowac
UsuńZapraszam na nowy spis blogów:
OdpowiedzUsuńhttp://kolekcja-blogow.blogspot.com/
Odwiedze :)
Usuń