Witajcie kochani ;)
Jak wakacje? Nowe część się pisze powoli a Was chciałam zapytać czy ktokolwiek z Was zwrócił uwagę na tytuły rozdziałów? Bo są to tytuły piosenek jeśli macie checi i czas zapoznajcie się z nimi a nóż wam się spodobają mam nadzieję że uda wam się to po samych tytułach, jeśli nie to służę pomocą.
Pozdrawiam,
Female Robbery
środa, 22 lipca 2015
sobota, 18 lipca 2015
Chapter 18 "I'm Staring at the Mess I Made"
Witajcie kochani, niestety nie udało mi się spełnić swojej właśnej prośby bo dodaje posta tydzień później, a to wszystko przez przeprowadzkę, internet mamy dopiero od wczoraj a dostęp do kompa mam tylko jak koleżanka jest w pracy bo mój już padł calkiem i narazie hajs sie zbiera na nowy :D.
To jest jak zapowiadałam ostatnia część tego opowiadania, pewnie niektórych zaskoczy, niektórych wcale. Chcę ten ostatni rozdział zadedykować thegirlithoutback, bo normalnie co dziewczyna mi klepała komentarze podbudowujące moją osobę tak tyle :D i oczywiście jeszcze Szymonowi dedykuję, bo też na bieżąco podążał za moimi rozdziałami i mimo mojego opóźnienia czekał i komentował moje opowiadanie. Reszcie dziękuję za tak częste odwiedziny. Trzymajcie się, pozdrawiam,
Female Robbery
______________________________________________________________________________
- Mam rodzeństwo nie potrzebuję
już hybryd. - Usłyszała spokojny glos Klausa dochodzący z bawialni. Zaśmiała
się pod nosem i czekała.
- Skoro w to wierzysz, po co Ci
jeszcze moja krew? - Spytała Elena ledwo przytomnym głosem.
- Właśnie Niklaus. Po co? -
Spytała Anette wychylając się zza futryny. Blondyn obrócił się i spojrzał na
nią pobłażliwie. - Skoro masz rodzinę, rodzeństwo, to dlaczego zostawiasz ją
skazaną na psychopatycznego wampira chcącego wybić całą rasę?
- Wiedziałem co robię Anette, zdenerwowany tym, że zabiję Elenę odpuścił Ci. - powiedział niewzruszonym tonem. - Jak widzę jesteś cała i zdrowa, wnioskuję, że miałem rację.
- Wiedziałem co robię Anette, zdenerwowany tym, że zabiję Elenę odpuścił Ci. - powiedział niewzruszonym tonem. - Jak widzę jesteś cała i zdrowa, wnioskuję, że miałem rację.
- To Rebekah miała racje. - syknęła.
- Masz bzika na punkcie hybryd i nie odpuścisz, nawet za cenę rodziny. -
Powiedziała podchodząc bliżej. - Wysuszysz ją, żeby zabić Alarica. Sprytne. -
Dodała po chwili. - Ale tu i teraz mówię Ci, że ja wyjeżdżam nie czekając na
to. - Odwróciła się napięcie nie dając mu nawet dojść do słowa. Gdy tylko
weszła do swojej sypialni wysłała sms do braci Salvatore.
Kilkanaście minut później
usłyszała wrzask agonii dochodzący z miejsca gdzie była Elena. Zbiegła po
schodach zobaczyła Klausa zamrożonego, osuwającego się na wyłożoną panelami
podłogę. Przy schodach prowadzących do małej biblioteczki zobaczyła leżącą
Elenę. Podeszła do niej i podniosła ją.
- Co robisz? - Zapytała patrząc
niepokojąco na Pierwotną. Ta uśmiechnęła się blado i podeszła do jednego z
braci, który również szedł w jej stronę.
- Oddaje Wam ją, ale w zamian za
to chcę w spokoju opuścić miasto nim zachód pozwoli Alaricowi na łowy. -
Powiedziała przekazując jeszcze przytomną Elenę Damonowi. Anette podeszła do
Klausa. - Przepraszam, ale do takiego wyboru mnie zmusiłeś, kochany. - Szepnęła
przejeżdżając po jego twarzy wierzchem dłoni, po czym złożyła pocałunek na jego
czole.
- Nie sądziłem, że naprawdę
pozwolisz nam to zrobić. - Odezwał się Stefan, gdy skierowała się na schody.
Anette wzruszyła ramionami.
- To był jedyny sposób by uchronić
Elenę przed śmiercią i Was też. - Odpowiedziała wchodząc na górę. - Upewnijcie
się, że Alaric go nie zacznie zbyt szybko szukać, w przeciwnym razie ja Was
wszystkich zdążę złapać nim zginiecie ze względu na powiązanie krwi. Eleny
również nie oszczędzę. - Zostawiła ich samych na dole, a sama ruszyła na piętro
z powrotem pakując swoje rzeczy do podróżnej torby.
Gdy tutejsi mieszkańcy opuścili
ich rezydencję ktoś zapukał do drzwi. Zeszła otworzyć biorąc swoją torbę do
ręki i rzuciła ją w pobliżu drzwi.
- Anette Mikaelson? - Zapytał
młody mężczyzna w granatowym uniformie. Brak plakietki z nazwiskiem wskazywał,
że nie jest to nikt ze służb mundurowych. Pokiwała twierdząco głową. Mężczyzna
sięgnął po torbę, która zwisała na jego ramieniu i wyciągnął list. - To dla
Pani, przesyłka polecona. - Powiedział i wyciągnął kwitek, który miała podpisać.
Zrobiła to i z koperta weszła do środka żegnając się i dziękując uprzednio.
Patrzyła z niemałym zdziwieniem na kopertę. Adresata nie było. Były tylko jej
dane. Nikt nie znał jej adresu, nie tutaj. Nie chcąc niszczyć papeterii
zapaliła jedną ze świeczek i poczekała, aż klej sam zacznie puszczać.
Wyciągnęła zgrabnie złożony papier. Gdy go otworzyła jej oczom ukazał się dość
krótki list, pisany piórem i bardzo eleganckim pismem.
- „Droga Anette. Pewnie dziwi Cię,
że ktokolwiek do Ciebie pisze, nie znając adresu Twojego zamieszkania. Otóż
łatwo było to osiągnąć. Jak wiesz uczę się od najlepszych. Sprawa w jakiej
piszę, jest również nietypowa. Wiem, że osiedlając się w Mystic Falls nie macie
zamiaru ruszać gdziekolwiek indziej, ale jest coś czego dowiedziałam się o
Twoim pochodzeniu. Od próby zabójstwa Klausa przez Mikaela minęło dość sporo
czasu, z związku z tym wiele miejsc odwiedziłam. Jedno z nich powinno być Ci
doskonale znane – Nowy Orlean. To co odkryłam, może rzucić nowe światło na Twój
życiorys. Znalazłam jedną z watah. Pomieszkują na obrzeżach miasta i co ciekawe
posiadają identyczne znamię na lewej łopatce, dokładnie jak Ty. Wiem, pewnie
myślisz, że nie mam w tym interesu, lub że kłamię. Przyjedź do Nowego Orleanu,
a sama przekonasz się o wartości mych słów. Interes mam w tym ogromny, ponieważ
pomagałam zabić Klausa, doszły mnie słuchy o Finnie, wiem, że zabiłabym samą
siebie, zabijając jednego z Pierwszych. Mam nadzieję, że to co do Ciebie piszę
da mi chociaż trochę wolności od pięciusetletniej ucieczki przed Waszym
gniewem. Katerina.” - Przeczytała list na głos i zmięła go w dłoni. Stała przez
chwilę w bezruchu zastanawiając się nad słowami wypisanymi atramentem.
Przymknęła oczy po czym rozłożyła ponownie kartkę i ponownie dokładnie
składając włożyła ją do koperty i schowała do bocznej kieszeni w torbie.
- Gdzie jesteście? - Powiedziała
do telefonu zamykając drzwi rezydencji.- Muszę wziąć ze sobą ciało Niklausa.-
Dodała nim Damon zdążył odpowiedzieć.
- Jesteśmy właśnie w drodze nad
jezioro. – Odpowiedział zdenerwowany zmiana planów.
- Nie wrzucisz go do jeziora
Damonie. – Odparła ostro. – Muszę go zabrać ze sobą, to naprawdę ważne.
- Pozwoliłaś nam go wysuszyć i
zamknąć w trumnie.
- Ale nie topić. – Warknęła. – To
miało być miejsce, trudne do znalezienia przez Alarica, a nie mnie. – Wsiadła
do samochodu wrzucając uprzednio torbę na tylne siedzenie.
- Poczekaj mam kolejne połączenie.
– Powiedział nie dając jej szansy na dalszą dyskusję. Schowała telefon do
kieszeni i ostatni raz spojrzawszy na rezydencje z piskiem opon opuściła jej
dziedziniec. Zmierzchało się, wiedziała, że oznacza to przyspieszenie wyjazdu.
Musiała wcisnąć gaz do dechy i jak najszybciej opuścić miasteczko.
Jej telefon ponownie się
rozdzwonił.
- Nie mogę się dodzwonić do
Klausa, jest może z Tobą? – Usłyszała w słuchawce głos starszego Mikaelsona i
od razu zjechała na pobocze hamując ostro. – Anette, jesteś tam?
- Tak. – Odpowiedziała nieobecnym
głosem.
- Klaus jest z Tobą? – Spytał
ponownie. Anette westchnęła głęboko i trzymając kurczowo telefon przy uchu
zaczęła drgać z nerwów.
- Elijah… ja zrobiłam coś
strasznego. – Powiedziała powstrzymując się od płaczu.
- Gdzie jesteś? – Zapytał
stanowczym i jednocześnie zatroskanym tonem.
- Przy wjeździe do Georgii.
- Spotkajmy się w barze przy
granicy. Będę tam za dwie godziny. – Powiedział spokojnie i rozłączył się. Pół
godziny później znalazła przydrożny bar i napisała Elijah SMS z jego nazwą.
Zamówiła sobie bardzo mocną kawę, która działała w przypadku podobnie jak
alkohol, wzmagała ciśnienie krwi, by nie czuć zbyt wielkiego pranienia w
supisku ludzi.
Elijah zjawił się jak zwykle na
czas, ubrany w ciemny garnitur z ciemną koszulą i grafitowym krawatem. Przyprowadziła
go wzrokiem od drzwi do swojego stolika i nim zaczęli rozmawiać pozwoliła mu
zamówić coś dla siebie.
- Punktualny jak zawsze. –
Uśmiechnęła się blado patrząc w swoją prawie pusta filiżankę.
- Co się stało Anette? – Zapytał
kładąc swoją dłoń na jej, która trzymała ucho od porcelany. Rzuciła na niego krótkie
spojrzenie i wyprostowała się. – Gdzie jest mój brat?
- Esther wróciła po tym jak Ty i
Kol wyjechaliście z miasta. To była impreza z okazji lat 20. ostatnia tam.
Zabrała Elenę na stary cmentarz, nam zablokowała wyjście ze szkoły rozsypaną
solą. Zrobiła z Alarica Saltzmana nowego Pierwotnego, który ma kołek z białego
dębu, którego nie da się zniszczyć.
- Domyślam się, że zostaliście bo
Niklaus uparł się na zabranie Eleny. – Anette uśmiechnęła się boleśnie
wyglądając przez okno przez chwilę.
- No więc Rebekah zniknęła kilka
dni wcześniej, Ester ją zasztyletowała i zamknęła w grocie, do której żaden
nieśmiertelny nie ma wstępu.. My poszliśmy do Gilbertów. Salvatorowie tam byli,
powiedzieli że Alaric ma Elenę i Caroline, więc poszliśmy do szkoły. Plan był
taki, że Bonnie dała każdemu znam trochę swojej krwi, ona miała zatrzymać serce
Jeremiego, w trakcie gdy któreś z nas uda się połączyć z krwiobiegiem Alarica
by go wysuszyć. – Elijah patrzył na nią uważnie. – W końcu znaleźliśmy
nauczyciela trzymającego Elenę. Braciom Salvatore się prawie udało, ale łatwo
ich odepchnął, potem wszedł Niklaus, Alaric nim się bawił, chciałam mu pomóc i
wtedy to ja znalazłam się w bardzo groźnej sytuacji.
- Powinniście byli wyjechać nim
wróciła matka.
- Ja wyjechałam dużo wcześniej.
Spotkałam Kola i wydał mnie Niklausowi, musiałam wrócić… - odparła nerwowo
zaciskając zęby.
- Mów dalej. – Powiedział, gdy
siedzieli chwilę w ciszy.
- Leżałam na ziemi, Alaric klęczał
nade mną i chciał wbić mi ten super niezniszczalny kołek w serce. Niklaus
zbierał się by wstać, a Elena… okazało się, że Elena jest powiązana z życiem
Alarica, jeśli ona zginie on też. Sama to odkryła. Chcąc to sprawdzić przecięła
sobie tętnicę. – Mówiła ciągle patrząc w oczy Elijah. – Alaric się tym
zdenerwował, a Niklaus… - powiedziała i wypuściła powietrze. – Niklaus zostawił
mnie tam na pewną śmierć i porwał Elenę by upuścić z niej krwi i by tym zabić
Alarica. Nic nie odpowiesz? – zapytała gdy siedzieli w milczeniu dłuższą
chwilę. - On mnie tam zostawił, gdyby nie chwila nieuwagi tego historyka nie
żyłabym! – Warknęła.
- Gdzie Niklaus? – Spytał
spokojnie.
- Wysuszono go i zamknięto w
trumnie i chcą go gdzieś wywieźć, utopić w jeziorze czy cokolwiek nim Alaric go
znajdzie. – Odparła skruszona.
- Jak mniemam masz z tym coś
wspólnego.
- Zaprosiłam Salvatorów i
powiedziałam, że to Niklaus stworzył ich linię, że ma Elenę, oddam ją im, a ja
wyjadę jak reszta rodzeństwa. – Elijah milczał wpatrując się uważnie w Anette.
W tym samym momencie rozdzwonił się jej telefon. – Słucham? Gdzie jedziesz? –
Mówiła spokojnie. – Napisz mi dokładnie gdzie to jest nim będzie za późno. –
Dodała po chwili i rozłączyła się. – Elena wylądowała w szpitalu. Alaric chciał
ją odebrać, ale Jeremy ją uprzedził. On chce zabić Niklausa, jak dowie się,
gdzie Damon go wiezie. - Poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Elijah
złapał ją za rękę.
- Pojadę do Mystic Falls i
porozmawiam z Eleną, powiem jej, że damy im spokój wyjedziemy, nigdy więcej nas
nie zobaczą, ale muszą nam oddać mojego brata. Poczekaj na telefon Damona i
pojedź po Niklausa.
- Alaric Cię zabije, Elijah. –
Powiedziała roztrzęsiona.
- Spokojnie, uciekaliśmy przed
Mikaelem, to i przed Alariciem damy radę. – Uśmiechnął się pobłażliwie. – Jadę.
Będziemy w kontakcie. – Wstał i pocałował ją w czoło, uspokajała ją ta troska i
bliskość kogoś, kogo znała latami. Obawiała się jednak najgorszego, że Alaric
dowie się gdzie jest Klaus i zabije jego i ją jeśli tylko zjawi się w zasięgu
jego zmysłów.
- Magazyny na granicy stanu. –
Usłyszała niezadowolony głos Salvatore. – Mam Ci oddać Klausa. Podobno dacie
nam spokój. Ja w to nie wierze, ale Elijah umiał oczarować Elenę więc
dostaniecie go.
- Podziękowałabym, ale doprawdy
nie mam za co. – Powiedziała wsiadając do samochodu. – Alaric już wie?
- Prawdopodobnie. Pospiesz się nim zacznę żałować posłuchania Eleny. – Dodał i rozłączył się. Ruszyła w stronę Wirginii. Kol byl w Denver. Elijah prawdopodobnie pilnował by Elena i jej spółka niczego nie wymyślili. Jej pozostało odebrać Klausa. Na razie nie chciała go wybudzać, chciała by pozostał taki przez kilka lat, by przekonał się jak to jest gnić w drewnianym pudle taki szmat czasu i by zrozumiał jak wielki popełnił błąd zostawiając ją tam na pastwę kreatury jego matki.
- Prawdopodobnie. Pospiesz się nim zacznę żałować posłuchania Eleny. – Dodał i rozłączył się. Ruszyła w stronę Wirginii. Kol byl w Denver. Elijah prawdopodobnie pilnował by Elena i jej spółka niczego nie wymyślili. Jej pozostało odebrać Klausa. Na razie nie chciała go wybudzać, chciała by pozostał taki przez kilka lat, by przekonał się jak to jest gnić w drewnianym pudle taki szmat czasu i by zrozumiał jak wielki popełnił błąd zostawiając ją tam na pastwę kreatury jego matki.
W końcu dotarła do magazynów.
Zjechała windą na sam dół. Drzwi otworzyły się.
- Damon! – Krzyknęła. – Damon,
gdzie jesteś? – Weszła powoli w kolejny korytarz. – To nie jesteś zabawne! –
Warknęła. Gdy doszła na koniec jednego z korytarzy i skręciła w kolejną alejkę
ze schowkami, zobaczyła pełno otwartych po jednej i po drugiej stronie.
Zwolniła krok zaglądając do każdego z nich. Kiedy już miała wychodzić do
następnej alejki ktoś ją złapał.
- Cii, to ja. – Powiedział jej na
ucho. Ona pokiwała porozumiewawczo głową. – Alaric tu jest, już przygotowałem
trumnę by ją wywieźć. – Wyszeptał ponownie, po czym oboje w wampirzym tempie
udali się po trumnę.
Kiedy wywozili ją i dojeżdżali do
samochodu wyrósł przed nimi Alaric, który jednym ruchem ręki chwycił Anette i
uderzając najpierw o samochód rzucił nią o betonową wylewkę w magazynie. Gdy
Damon chciał go zaatakować ten jednym kopnięciem zrobił z nim to samo co z
Anette. Historyk otworzył trumnę, w której znajdowało się ciało Klausa związane
grubym łańcuchem. Pierwotny otworzył oczy. Alaric sięgnął za marynarkę i
wyciągając kołek zamachnął się by wbić go w Klausa.
- Nie! Nie rób tego! – Anette
zaczęła krzyczeć i chcąc go powstrzymać wstała by go zaatakować. Alaric
popatrzył na nią z ukosa i wcisnął drewniany kołek w ciało hybrydy. – Nie! –
Anette zerwała się, ale Damon przytrzymał ją. Ciało Klausa stanęło w
płomieniach. Brunetka zaczęła cała trząść się z płaczu. – Nie! Nie! Nie! –
Wyrywała się wciąż Damonowi patrząc ze wściekłością na historyka. Alaric
wyciągnął kołek z Klausa.
- Ty następna. – Uśmiechnął się
kątem ust zamykając trumnę.
- Anette, uciekaj! Biegnij! –
Krzyknął do niej Damon, a ona bez większego zastanowienia zerwała się do
ucieczki. Jak tylko dotarł do samochodu ruszyła bez większego zastanowienia w
kierunku Wirginii. Musiała coś zrobić, musiała przede wszystkim powiadomi
resztę rodzeństwa o śmierci Klausa. W końcu wjechała do Mystic Falls. Swoimi
zmysłami wyczuła obecność Elijah w miejscu starego spalonego kościoła. Stanęła
niedaleko niego.
- Elijah… - szepnęła podciągając
nosem. Pierwotny odwrócił się do niej. – On nie żyje. Nie mogłam nic już
zrobić, ja do tego doprowadziłam… - podszedł do niej i przytulił ją. Trwali tak
kilka minut.
- Tyler Lockwood nie żyje.
Mówiłaś, że to Niklaus zapoczątkował ich ród.
- Bo myślałam, że to on. –
Powiedziała spokojnie.
- To nie byłem ja, ani Rebekah ani
też Kol.
- Ja też nie. To był Niklaus,
jestem tego pewna. – Mówiła spokojnie łkając jeszcze, co jakiś czas.
- To jakim cudem oni wciąż żyją? –
Anette wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, mam dość, muszę stąd
wyjechać. Muszę czymś się zająć i zagłuszyć to. – Zaczęła mówić nerwowo. –
Powiadom ich Elijah, ja nie potrafię im tego przekazać. – Rozpłakała się
ponownie i ponownie starszy Pierwotny ją przytulił uspokajając.
- Spotkamy się niedługo. Ja
sprawdzę w czym tkwi sekret tego, że oni żyją. – Elijah kciukiem otarł jej łzę
z policzka.
Gdy Elijah zniknął w mroku,
zadzwoniła do Stefana.
- Halo?
- Żyjesz, gratulacje. – Szepnęła.
- Żyjesz, gratulacje. – Szepnęła.
- Anette. – Bardziej stwierdził
niż zapytał.
- Elijah rozmawiał z Eleną, ona i
Matt niedługo tu będą.
- Tak powiedział mi o tym, a także
o tym że was już dawno wtedy nie będzie. – Powiedział podchodząc do swojego
samochodu.
- Cóż Elijah zawarł z nią jakiś
układ, ale ja też miałam z Wami umowę. Poza tym ja wiem, że łowca będzie nas
ścigał, a doszłam do wniosku, że nie mam zamiaru użerać się z kolejnym
psychicznym Pierwotnym czyhającym na moje życie. – Mówiła spokojnie wychodząc z
lasu. – Jeśli ja i rodzeństwo Niklausa ma przeżyć, musimy zabić Alarica. A
jednym sposobem jest…
- Anette, nie. – przerwał jej
opanowanym głosem do słuchawki. Pierwotna rozłączyła się i wyszła na środek
mostu Wickery. Samochód z Mattem i Eleną właśnie wjeżdżał, Matt zauważając
kogoś stojącego na moście skręcił ostro wpadając wprost do rzeki i urywając
przy tym kilka nowych belek z mostu.
***
- Chcesz pomścić swoją siostrę? - zapytał gniewnym głosem Damon spoglądając w stronę młodego Gilberta. - W lochach jest zasztyletowana Rebekah Mikaelson. Wet za wet. - dodał i wręczył Jeremiemu kołek ostrym końcem w swoją stronę.
- Jak nikomu innemu im się to należy. - powiedział spokojnie i ruszył w głąb jaskini pod czujnym okiem starszego Salvatore.
Damon zatrzymał się u wejścia groty, bo tam żaden wampir nie mógł wejść. Jeremy stanął nad ciałem Rebeki i wyjmując uprzednio sztylet zanurzył w jej ciele niezniszczalnym kołek, który teraz zaczął palić się żywym ogniem wraz z dziewczyną nim przekłutą.
_______________________________________________________________________________
Haha myśleliscie że to koniec? NIE! Czekajcie cierpliwie. Po wakacjach startuję z drugą częścią ;))
sobota, 4 lipca 2015
Chapter 17 "The Bitter End"
Witajcie,
Niech Was nie zwiedzie tytuł to jeszcze nie ostatni rozdział!
Wiem, miałam skończyć wraz z pierwszym lipca, ale własnie początkiem zeszłego tygodnia się zaczęła moja przeprowadzka na nowe mieszkanie i kompletnie nie miałam czasu nawet wejśc na kompa, od tygodnia nie byłam na internetach i ciężko mi to było ogarnąć. Tymczasem dodaję nowy rozdział i mam pomysł! Ostatni dodam na swoje urodziny to jest 11 lipca, mam nadzieję że się Wam on spodoba.
Pozdrawiam,
Female Robbery
P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))
P.S. Myślę, że zakończenie rozdziału Was odrobinę zaskoczy ;))
_________________________________________________________________________________
Wstała wcześnie rano i ruszyła do
szkoły, by posprzątać po wczorajszej imprezie. Miała się tam znaleźć z Rebeką,
ale Rebekah została zasztyletowana i zamknięta w magicznej grocie do której
żaden wampir nie wejdzie. Była 8 rano, zjawić się miała też Caroline, Tyler i
Matt. Ze względu na śmierć historyka, o której również się wczoraj dowidziała
nieobecni mieli być Elena wraz z Jeremim.
- Gdzie jest Matt? - usłyszała
głos blondynki w drzwiach do sali. Anette ściągała dekoracje z sufitu.
- Nie ma go. Został wezwany do
pracy w ostatniej chwili. - odpowiedziała Pierwotna, nie odwracając się nawet
ku młodej wampirzycy.
- Żartujesz sobie? Jesteśmy tylko
my dwie? - spytała zszokowana Caroline podchodząc bliżej.
- Tak. I jesteś spóźniona. Komitet
sprzątający zaczął o 8. - powiedziała Anette i wrzuciła ostentacyjnie kubek do
kosza.
- Jest jakoś…8:02. - odparła
poirytowana Forbes.
- Właśnie. Udało mi stawić na
czas, a Tobie nie… - odezwała się Anette i wrzuciła papierowe bibeloty do
kosza. Caroline schowała telefon do kieszeni spodni i zaczęła również zbierać
dekoracje.
- Przykro mi z powodu waszej
matki, a właściwie to Twojej macochy. - zaczęła Caroline, kiedy Anette ją
minęła by wysypać zawartość małego kosza do wielkiego worka. - Wiem, że jej
nienawidziliście, ale i tak jest mi przykro. - Anette przewróciła oczami
wracając do swojego zajęcia nic nie odpowiadając licealistce. – I jeszcze
zamknęła Rebekę w grocie, to nie było wcale spoko. – chciała zażartować.
- Szkoda też tego Twojego
nauczyciela. Wydawał się być miły. - odpowiedziała panna Mikealson wiążąc
worek.
- Tak. Taki był. - uśmiechnęła się
blado młoda blondynka, słysząc jakkolwiek miłe słowa od panny Mikaelson.
- No dobrze, to ja zacznę od sali
gimnastycznej. - odpowiedziała i odwracając się napięcie wyszła z
pomieszczenia.
Nagle Caroline usłyszała
warknięcie Anette i odgłos, jakby ktoś rozwalał szafki na szkolnym korytarzu.
Wybiegła i zauważyła nauczyciela od historii próbującego wsadzić kolek z białego
dębu w ciało Anette. Szybko odwróciła go i przyparły do ściany, a Antinua
wyrywając mu kolek z reki wsadziła mu go pod żebra. Od razu we dwie ruszyły na
parking, ale nim Caroline zdążyła wsiąść do samochodu Alaric złapał ją i
zaciągnął z powrotem do szkoły. Anette stała ukryta za drzewem. Chciała pójść
po nią, ale dziwnie wzmocniony kołek był dla niej zbyt śmiercionośny.
- Alaric Saltzman próbował mnie
zabić. - powiedziała Anette jak tylko weszła do domu i napotkała Klausa
pakującego swoje rysunki.
- Miał być martwy. - odpowiedział
spokojnie. – Powiedział, że nie dokona przemiany.
- Ale nie jest. I jest wampirem
przez zaklęcie Esther. - odezwała się wyraźnie podminowana Anette. - On ma
kołek, który może nas zabić. Jest silniejszy Niklaus. Zbyt silny. - dodała
zaniepokojona.
- Gdzie on teraz jest? - spytał
zamykając pudło z malowidłami.
- Utknął w szkole, nie ma
pierścienia więc mamy czas do zmierzchu. - powiedziała Anette. - On po nas
przyjdzie Niklaus, musimy wyjechać już teraz. - popatrzyła na Klausa, który
krzątał się miedzy nimi pakując resztę swoich dzieł.
- W porządku, zabiorę Elenę i już
nas nie ma. - powiedział stając przed nimi.
- Daj już spokój z Eleną, nie
potrzebujemy jej, gdybyśmy ją zabili od razu zamiast bawić się w tworzenie
hybryd do niczego by nie doszło. - warknęła Anette. Klaus podbiegł do niej i
chwytając ją za ramiona skierował jej spojrzenie na siebie.
- To czego nam teraz potrzeba, to
ochrona przed ponownymi atakami ze strony Esther. Stworzymy tę armię po to,
żeby nikomu z nas się nic nie stało…
- Tyle lat chroniliśmy się
nawzajem. Nadal możemy to robić. Zawsze i na zawsze, Niklaus. - powiedziała
cicho Anette, kiedy Klaus wypuścił ją ze swojego uścisku. – Zgarniemy Kola i
Elijah…
- Nie wyjedziemy bez niej. -
mruknął patrząc na Pierwotną.
- Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Ja wyjeżdżam teraz. - Klaus spojrzał na nią z twardym wyrazem twarzy. - W porządku, ufaj bardziej tym hybrydom, skoro nawet moje słowa nic dla Ciebie nie znaczą. - dopowiedziała, po czym chciała wyjść
- Dobra już po nią pójdę. Ty tutaj
zostań.
- Zwariowałeś, że będę czekać. -
Klaus uniósł rękę chcąc jej coś wytłumaczyć. - Nie tym razem Cię nie posłucham.
- wzięła kurtkę do reki i ruszyła w kierunku wyjścia z rezydencji wpadając po
drodze na Tylera Lockwooda. Kiedy chciała wsiąść do samochodu Klaus przyparł ją
do niego i starał się namówić ją do pomocy. – Daję Ci godzinę.
Anette wraz z Klausem stali na
ganku domu Gilbertów. Klaus delikatnie zapukał do drzwi, które w kilka sekund
później otworzył Jeremy.
- A Wy tu, czego do cholery? -
zapytał zaskoczony nastolatek.
- Bardzo nieładnie traktujecie
gości. - odparła Anette. Kątem oka zauważyła jak jeden z Salvatorów podchodzi
do drzwi.
- Co tu robicie? - zapytał stajać
obok Jeremiego.
- Zacznijmy od tego, że młody
Jeremy mógłby okazać trochę manier i zamiast rozmawiać z nami w progu, zaprosić
do środka. - odpowiedział Klaus. Zaraz potem w drzwiach stanął Damon.
- Może pójdziesz do swojego
pokoju? - zaproponował Damon patrząc na Jeremiego. - Teraz. - dodał i
odczekując aż Jeremy wejdzie na górę stanął wraz z bratem w drzwiach.
- Biedny chłopak. - westchnęła. -
Strata jednego opiekuna mogła zostać zastąpiona tylko Waszą dwójką.
- Ta, a co do tego. Coś się stało.
- przerwał jej Damon, w odpowiedzi Anette spiorunowała go wzrokiem.
- Oh wiemy o tym, że moja matka
stworzyła nową kreaturę. Dlatego tu jesteśmy. Wyjeżdżamy z miasta. - odparł
Klaus spoglądając uważnie na braci. - Jeszcze tylko muszę zabrać kilka
potrzebnych rzeczy: zapasowe koło, latarkę, sobowtóra. - uśmiechnął się iście
diabelsko.
- W tym nie możemy pomóc. - odparł
Damon i zatrzasnął im drzwi przed nosem. Anette patrzyła zdziwiona tym jak
zachowali się bracia Salvatore.
- Jakiś pomysł by skłonić ich do
wydania sobowtóra? - zapytała stojąc z założonymi rękami na ganku. Klaus
chodził w tę i z powrotem rozmyślając intensywnie jak wyciągnąć sobowtóra.
Anette wzięła gazetę leżącą na progu i zeszła po kilku schodach na ulicę. -
Mały wandalizm tutaj chyba nie zaszkodzi, co? - krzyknęła do Klausa, który
widząc, co zamierza robić również wyszedł na chodnik.
- Daję dychę, że nie trafisz w
tamto okno. - powiedział dołączając jej zabawy. Pokazała mu kciuk wystawiony do
góry i zamachnęła się z całej siły. Gazeta uderzyła w okno i roztrzaskała je
wpadając do środka. - Nieźle. Pozwolisz, że tym razem ja coś zaproponuje? -
Anette skłoniła się i czekała na jego ruch. - Myślę, że w końcu zechcecie nas
wpuścić! - Krzyknął w kierunku rozbitego okna, czując, że właśnie tam znajduje
się para wampirów. Podszedł do jednego z domów i kładąc dłonie na szczeblach
drewnianego płotu uśmiechnął się do siebie. Popatrzył na piłkę do gry, wziął ją
do ręki wraz z dwoma szczeblami i podszedł przed dom Gilbertów.
- Dycha, że nie trafisz w ani
jednego z nich. - Uśmiechnął się do niej. Ustawił piłkę na wprost drzwi ich
domu. I nagle kopnął ją wyrywając drzwi z zawiasów. Anette klasnęła w dłonie i
wraz z Klausem podbiegła do futryny. Klaus trzymając w obu rękach po jednym
sztachecie wbiegł po schodach i zamachnął się prawą ręką rzucając z całej siły
w jednego z wampirów będących pod drugiej stronie domu.
- Na ziemię! - krzyknął Stefan
chowając pod sobą Bonnie.
- Pudło! - krzyknął zadowolony
Damon, po czym rzucił z powrotem sztachetę, która ominęła Pierwotnego i trafiła
w rękę brunetki. Wyciągnęła ją i złamała na pół i ponownie rzuciła jednym z
kawałków. – Znowu pudło! - krzyknął ponownie. Klaus złamał tym razem swoje
drewno i cisnął nim po raz kolejny. Każde z kawałków zatrzymywało się w ścianie
robiąc wielkie dziury.
- Nudzi mnie to…widziałam butlę z
gazem przy sąsiednim garażu. - powiedziała znudzona i podbiegła na druga stronę
ulicy. Klaus trzymając w jednej ręce butlę z gazem, a także podpaloną gazetę
wszedł na ganek.
- Odłóż to. - powiedział spokojnie
Stefan wychodząc do niego. - Eleny tutaj nie ma, jest z Alarickiem w szkole, ma
też Caroline. - dodał po chwili. - Chce zabić je obie, no chyba że osobiście
się do niego zwrócicie. - popatrzył na parę Pierwotnych. Klaus pokręcił głową i
rzucił butlę z gazem, a także zgasił gazetę.
- Teraz przynajmniej wiem, że nie
prosisz mnie o wejście w pewną śmierć. - odparł.
- Na prawdę chcielibyśmy, ale
jeśli Alarick zabije któreś z Was, jest 1/5 szansy, że my również. - odparł
Stefan, a Damon dołączył do brata wychodząc na ganek z jedną drewnianą listwą
zawieszoną prze ramię.
- Ja podejmuję wyzwanie. - powiedział
uśmiechając się ironicznie patrząc uważnie na Anette.
Dwie godziny później stali na
parkingu szkoły. Anette miała złe przeczucia nie potrafiła spokojnie czekać na
przebieg wydarzeń, kiedy nowy Pierwotny wampir był dla nich pewną śmiercią
mając wzmocniony niezniszczalny kołek z białego dębu.
- Wiesz, jak to wszystko się
skończy to i tak bierzemy Elenę ze sobą. - powiedział Klaus, gdy wysiadali z
samochodu zaparkowanego na szkolnym parkingu.
- Pojadę z Wami. - odpowiedział z
ujmującym spokojem Stefan.
- Naprawdę? A gdzie haczyk? -
spytała Anette przechylając głowę.
- Nie ma żadnego. Odwracam się
plecami do wszystkiego tutaj, żeby upewnić się czy Elena jest bezpieczna.
- To sprawia, ze jesteś dla niej
lepsza opcją. - odparł spokojnie Klaus spoglądając na niego z ukosa. - Elena
tylko marnuje czas będąc z Damonem. Ale to tylko moja opinia. - dodał patrząc
na niego.
- Wiesz, oboje spędziliście wiele
czasu by poróżnić mnie z bratem, a odniosło to przeciwny skutek.
- Poważnie? - zapytała roześmiana
Anette podchodząc do przodu samochodu, o który stał oparty Klaus i założyła
ręce. - Może zatem pozwolimy po tym wszystkim zdecydować Elenie, który z braci
Salvatore ma jej towarzyszyć? - spojrzała na niego spode łba. - Skoro z Damonem
jesteście tak blisko.
- Oh, śmiało. Przeszliśmy z
Damonem gorsze piekło niż to co urządziła nam Wasza rodzinka. - odparł i ruszył
w kierunku szkolnego stadionu.
- Mam pewien pomysł. - powiedziała
mulatka podchodząc do grupy wampirów stojącej wokół. - Zaklęcie, które może
zamrozić wampira.
- Tak jak zrobił z Mikaelem Twoja
mamusia? - spytała unosząc jedną brew do góry. - Ile lat później mamy się
spodziewać, że któreś z was wpadnie na genialny pomysł wypuszczenia go? -
zadała z wyrzutem pytanie bacznie ich obserwując.
- Może jednak damy jej szansę na
wykazanie się, wszyscy wiemy, że wybudzenie Mikaela było złym pomysłem. -
odparł spokojnie Stefan trzymając ręce w kieszeni swojej czarnej marynarki.
- Tylko żeby to zrobić, będziemy
potrzebować większej ilości wampirzych mięśni, w tym waszych. - syknęła
ostatnie dwa słowa w kierunku Pierwotnych.
- Wyjaśnimy tylko jedno. - odezwał
się Klaus. - Słońce zachodzi za jakieś 6 godzin. Jeśli wam się nie uda, Elena
będzie martwa, my odejdziemy, a reszta będzie pozostawiona sama sobie. - z
oddali nadszedł też Jeremy.
- Wypijcie to. To moja krew. -
powiedziała mulatka przekazując niewielką fiolkę najstarszemu Salvatore. - To
połączy was razem. Więc kiedy zatrzymam serce Jeremiego, każde z Was będzie
miało dość siły by zatrzymać Alarica. Musicie nawiązać fizyczne połączenie z
jego krwiobiegiem, żyłą, tętnicą, czymkolwiek połączonym do jego serca. -
Anette słuchała tego wywodu niezwykle znużona, zwarzywszy na to, że wszystko to
co usłyszała od Bonnie przerabiała kilkanaście lat temu z dobrym skutkiem. Wydawało
jej się, że czarownica Bennet robi z tego zbyt wielki dramat. Mimo broni jaką
posiadał wampirzy Alaric jego gniew nie równał się z tym co prezentował sobą
Mikael.
- Zanim przejdziemy przez te
drzwi, przejdźmy na jedną stronę. - powiedział Klaus, gdy fiolka z krwią
dotarła do niego.- Mogę Was zapewnić, że linia krwi od której pochodzicie jest
albo moją albo Anette, zatem oboje jesteśmy odpowiedzialni za wasze żywoty.
Caroline, Tylera i Abby również. - dodał patrząc uważnie na Bonnie. - Powinno
coś pójść źle?
- Kłamiesz żeby uratować tyłek. -
odezwał się Damon,
- Nie kłamie. Sprawdźcie sami,
pozwólcie nauczycielowi zabić jedno z nas, a umrzecie prędzej czy później. -
mruknęła z grymasem Anette patrząc wyzywająco na Damona. Gdy wszyscy wypili
krew z fiolki ruszyli do szkoły.
Anette wchodząc ostrożnie drzwiami
od sali gimnastycznej usłyszała kroki ciężkich butów z jednej sali i po chwili
bieg koło siebie. Zaskoczyła wampira łapiąc ją za twarz tak by nie wydała
dźwięku.
- Jesteś bezpieczna. Uciekaj do
domu i tam zostań. Zrozumiałaś? – szepnęła jej w ucho. – Jestem Ci to winna w
końcu uratowałaś mnie przed nim kilka godzin wcześniej. - Anette odgarnęła
włosy z twarzy i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – odparła Caroline i odwzajemniła uśmiech po czym uciekła w szybkim tempie ze szkoły. by usłyszeć głos osoby do której się zwracał. Słyszała tylko przyspieszony Weszła głębiej
do sali, aż w końcu dotarła do korytarza.
Weszła na główny korytarz uważnie
się rozglądając. Patrząc czy bracia Salvatore są w pobliżu i oceniając skąd
może pojawić się nowy Pierwotny. Usłyszała po chwili uderzenie czyjegoś ciała o
metalowe szafki.
- Powinienem Cię zabić! - krzyknął
męski donośny głos. - Powinienem wypruć Ci flaki jak innym do tej pory. Ty
jesteś z nich najgorsza, Eleno. - oczy Anette zrobiły się większe. Postanowiła
niepostrzeżenie zaczaić się na Alarica, który właśnie terroryzował Elenę.
- No dalej zabij mnie! - usłyszała
zduszony krzyk Eleny. Gdy dobiegła do korytarza na którym się znajdowała bracia
pochwycili Alarica, każdy pod jedno ramię. Kiedy chcieli go zamrozić Alaric
wyrwał im się skręcając po chwil kark Damonowi, a zaraz potem Stefanowi. Nagle
Klaus dopadł go. Przyparł do szafki i trzymał na miejscu gdzie powinno być
serce. Alaric przekręcił jego dłoń i odrzucił jak najdalej od siebie.
- Jest jeszcze jeden Pierwotny
którym powinieneś się zająć. - powiedziała z udawanym spokojem Anette patrząc
jak Alaric rzuca Klausem jak kukłą. Nim Klaus zdążył się pozbierać Alaric
dopadł Anette i wyciągając kołek zza marynarki przyparł ja do podłogi mając go
nad nią.
- Skoro tak spieszno Ci umierać,
nie widzę przeszkód. - mówił pełnym gniewu głosem patrząc na jej twarz. Rękami
broniła się, by moc odwrócić kołek w jego stronę i go nim zabić. Klaus leżał
jeszcze chwile nieprzytomny.
- Puść ją, albo się zabiję! -
oboje popatrzyli w stronę Eleny.
- Odłóż to.
- Dlaczego? - spytała trzymając
kawałek szkła przy swojej szyi. - Bo potrzebujesz mnie żywej? Jest pewna
przyczyna, dlaczego Esther użyła mnie do stworzenia Ciebie, prawda? - Alaric
wciąż z całej siły próbował wbić kołek w serce Anette. Klaus powoli odzyskiwał
siły i wstawał. - Nie chciała byś był nieśmiertelny, więc połączyła Twoje życie
z ludzkim…moim. W ten sposób masz tylko jedno życie by zabić całą rasę
wampirów, a potem będzie po Tobie.
Kiedy ja umrę, Ty też.
- Mylisz się. - odparł Alaric
starając się z całej siły włożyć niezniszczalny kołek w ciało Pierwotnej.
- Czyżby? - spytała i nacięła
aortę na swojej szyi. Alaric zaczął krzyczeć by przestała nie powstrzymując się
przed zabiciem Pierwotnej. Wtedy Klaus szybkim ruchem wstał i zabrał Elenę,
zostawiając Anette samą z nowo powstałym Pierwotnym. Anette szybko odepchnęła
osłabionego Alarica i wybiegła przed szkolę. Nigdzie nie było śladu Klausa i
Eleny.
- Niklaus! - wrzasnęła i kopnęła z całej siły w betonowy słupek, który
łamiąc się odleciał kilka metrów dalej. - zapłacisz mi za zostawienie mnie
samej! - krzyknęła ponownie i biegiem ruszyła w kierunku rezydencji. – Słono za
to zapłacisz
Subskrybuj:
Posty (Atom)