Od razu powiem, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału, doprawdy niedopracowany i chaotyczny. Myślę, że następny wyrobi renomę za siebie i za ten dzisiejszy. Zapraszam do czytania.
Pozdrawiam,
Female Robbery
*** rok 997 ***
Leżała na polanie, tyle co po przywróceniu swego ciała w
ludzką formę. Jej ciało wróciło do normy. Znalazła kawałek swojego ubrania i
obwiązała go okrywając intymne miejsca. Usiadła nad wodą i patrząc na
wschodzące słonce zaczęła płakać. Wiatr rozwiewał jej włosy, a ona nie
siedziała skulona starając uspokoić swoje emocje.
- Dlaczego nie wróciłaś na noc do chaty? - spytał znajomy
głos tuż za nią.- Matka martwiła się o Ciebie. - dziewczyna przetarła oczy i
uspokoiła drążące ciało.
- Chciałam być sama. – odparła tępym głosem patrząc na wodę.
Usiadł obok niej. Ściągnął z siebie koszulę i okrył jej zmarznięte plecy. - A
Ty co robisz tutaj tak wcześnie rano?
- Czekałem na Ciebie, a gdy zaczęło świtać zdecydowałem się
Ciebie poszukać. - popatrzyła na niego. - Chodzisz tutaj w każdą pełnię. -
brunetka chciała odwrócić wzrok. - Domyślam się dlaczego. - dodał patrząc na
poszarpany materiał jej nowo zrobionej sukienki.
- Nie mogę spać, gdy księżyc jest w pełni. – odpowiedziała
jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
- Antinua, nie kłam. Nie mnie. - powiedział spokojnie. -
Wiem jaki jest mój ojciec i znam intencje mojej matki co do Ciebie i Elijah,
ale mnie możesz powiedzieć. - uniósł jej brodę do góry, tak że patrzyła mu w
oczy.
- Jestem potworem, nie wiedziałam tego. Ale nim jestem. To
stało się zaraz w pierwsza pełnię po śmierci tego człowieka, którego
uśmierciłam..., gdy byłam mała i pogryzły mnie wilki ich krew musiała dostać
się w moją, nie wiem jak. Ja nie wiem co mam robić, ale muszę tutaj przebywać
każdą pełnię, inaczej zabiłabym kogoś z Was, nigdy bym sobie tego nie
wybaczyła. Tym bardziej, że Henrick musiał przez kogoś takiego zginąć…a ja, ja
też przecież zabiłam człowieka.- zaczęła łkać coraz głośniej. Przytulił ją do
siebie i starał uspokoić jej drżące z zimna i od napadu emocji ciało.
- Ja im nie powiem, możesz mi ufać. - szepnął do jej ucha.
Ona tylko mocniej wtuliła się w jego tors. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła
wtulona w jego ramiona.
*** teraz ***
- Antinua... - usłyszała jego aksamitny głos nad uchem. -
Czas na nas. - powiedział i odgarniając jej włosy za ucho. Pomrugała oczami i
rozglądnęła się dookoła. Damon był nieprzytomny, a Kathrine siedziała w
skórzanym fotelu piłując paznokcie. Wstała z sofy i rozciągnęła się.
- Miałam znowu ten sam sen. - mruknęła patrząc na swoje
dłonie, które w żaden sposób nie przypominały pazurów wilkołaka. - Katerina nie
idzie z nami? - spytała, kiedy Klaus schował do kieszeni kamień i otworzył
wyjściowe drzwi.
- Mamy innego wampira w zanadrzu, ale Kathrine narazie i tak
nas nie opuści. - młoda wampirzyca uśmiechnęła się krzywo.
- To po co tutaj mam być?
- Gdy obudzi się Damon poinformujesz go o wszystkim. Na
pewno ucieszy się, że aby ratować własny tyłek, sprawdziłaś śmierć na ciotkę
Eleny. – uśmiechnął się Klaus z przekąsem.
Gdy wyszli z budynku, w którym znajdowało się mieszkanie już
zmierzchało. Antinua popatrzyła na niebo, było czyste, kolorowe i zamiast
zachodzącego słońca widziała wschodzący księżyc. Uśmiechnęła się wiedząc, że
lada chwila odzyska to, co zabrano jej prawie na 900 lat. Wsiedli w samochód
należący do Kathrine i ruszyli do domu Salvatorów.
- Stoją tam. - mruknęła Elena.
- Nie musisz tam iść. - szepnął Stefan przytulając ją.
- Tak będzie lepiej, dość poświęcania się innych dla mnie,
teraz czas zrobić coś zupełnie innego. Gdy tylko zdobędą to co chcą, dadzą Wam
spokój. - ujął jej twarz w dłonie i pocałował w czoło. - Chodźmy. - powiedziała
i wyrwała się z jego objęć.
- Czas na nas. - powiedział głośno Klaus. Stefan przytrzymał
Elenę za rękę, gdy ta zrobiła krok w ich kierunku.
- Sądziłem, że chciałaś nam pomóc. - powiedział spokojnie
spoglądając spode łba na Antinuę.
- Stefan, najważniejsza jest rodzina. Niklaus to mój brat,
nie mogłam postąpić inaczej, zrobiłbyś to samo, gdyby chodziło Damona. –
odparła spokojnym lekkim głosem.
- Stefan, spójrz na mnie. Tak trzeba, to się dzisiaj
skończy, ja się nie boję, Ty też o mnie nie musisz się bać. Będzie dobrze. –
Elena ujęła twarz młodego wampira w dłonie i nakierowała jego wzrok na swoją
twarz.
- Nie lubię tych rzewnych pożegnań. - mruknął Klaus. Gdy
Elena podeszła do nich Klaus złapał ją z całą wampirzą szybkością i wsadził do
samochodu.
Wysiedli na skraju lasu, księżyc był prawie w zenicie, gdy
doszli do wielkiej polany, która była przygotowana na ten rytuał. Trzy kręgi
obok siebie. W jednym była Jules-wilkołak, w drugim przyszła wampirzyca, a
trzeci miał być dla Eleny.
- Przemienisz ją? - spytał patrząc troskliwie na Antinuę,
kiedy Kimberly przyprowadziła spiętą kajdankami rudą kobietę.
- Jenna... – jęknęła przerażona Elena. - Nie, Klaus masz
mnie, po co Ci moja ciotka? - zaczął się potok słów. W odpowiedzi poczuła jak
policzek ją piecze.
- Nigdy nie odzywaj się nieproszona. Druga sprawa, Twoje
zdanie liczy się tutaj najmniej.- powiedziała Antinua i ugryzła się w
nadgarstek przystawiając go od razu do ust rudowłosej kobiety. Widząc jak
starsza panna Gilbert próbuje się wyrwać, Pierwotna pociągnęła ją za włosy, tak
że w okolicy kilkudziesięciu metrów można było usłyszeć jej wrzask. - Jeśli nie
chcesz być rozszarpana radzę Ci robić co każę. - warknęła odciągając ją bliżej ognistego
kręgu, w którym miała ją zostawić. Po chwili Jenna chwyciła nadgarstek Antinuy
i zaczęła z niego pić. Gdy skończyła wampirzyca skręciła jej kark uśmiercając
ją i wepchnęła do kręgu. - Kimberly, pamiętaj żeby ją nakarmić gdy się obudzi.
- A Ty jej teraz potowarzyszysz. - mruknął Klaus i popchnął
Elenę do ostatniego kręgu. Dziewczyna łkała z przerażenia, spoglądając to na
Pierwotnych, to na swoja ciotkę, to na wilkołaka.- Jak to było? Każde z nas
musi wypić krew wilkołaka, wampira i sobowtóra. Później każdego krew ma być
złączona z tym kamieniem...
- I każde z nich musi
zginąć. - dokończyła. Spojrzała na Klausa, który również patrzył na nią.
Przyłożył dłoń do jej twarzy i pogłaskał ją delikatnie.
- Już nigdy ta wiedźma nie będzie miała nas w garści. -
powiedział i pocałował ją w usta. Pocałunek dwojga Pierwotnych przerwany został
przez rozdzierający krzyk wilkołaka. - Czas na nas. - szepnął jej na ucho i
pociągnął za rękę w stronę kręgu z wilkołaczycą. Zawołał gestem ręki młodą
czarownice, której krwi właśnie zasmakowała Jenna, nowy wampir. Oba pierwsze
wampiry stanęły w już ugaszonym kręgu i w czasie dokonywania przemiany z
człowieka wilkołaka chwyciły dziewczynę za obie ręce i wgryzły się w
nadgarstki, gdy krew ściekała z jej nadgarstków Kimberly podłożyła pod jeden z
nich wielki kamienny kielich, w którym był kamień księżycowy. Kilkanaście
kropel skapnęło na mglisty kamień. Gdy Jules patrzyła na wiedźmę
niepostrzeżenie Klaus zabił ją wyrywając jej serce. Jenna i Elena krzyknęły z
przerażenia.
Następna w kolejce była ciotka Eleny. Wampiry wykonały tę
samą czynność co z wilkołakiem. Została Elena. Płakała patrząc na martwe ciało
ciotki, której serce leżało obok. Gdy Klaus postawił ją zauważyła na wzgórzu
Stefana. Czuła, że mieli znów plan jak ją wyciągnąć. Nie chciała, wolała nie
ryzykować kolejnego życia kogoś z jej bliskich.
- Miło z Twojej strony, że zdecydowałaś się nie unikać
swojego przeznaczenia.
- Idźcie oboje do diabła. - oba wampiry w odpowiedzi ujęły
jej dwa nadgarstki i wysysały z niej prawie do końca krew. W końcu Elena upadła
martwa. Reszta jej krwi znalazła się w kielichu, wraz krwią wampira i wilkołaka, które do końca za
pomocą zaklęcia zniszczyły kamień.
- Czujesz to? - spytała spoglądając na Klausa. Po kilku
sekundach spazmy, które przed dziewięciuset laty czuła gdy po raz pierwszy
następowała przemiana w wilkołaka pojawiły się ponownie. Z Klausem po chwili
działo się to samo. Kimberly patrzyła ze strachem i duma na to co się dzieje.
Antinua wsparła się kolanami o ziemie a gdy podniosła głowę jej oczy błyszczały
niczym bursztyn, a zęby z wampirzych zmieniły się w te wilkołacze. - Udało się.
- powiedziała.
- Uwolniliśmy klątwę. - powiedział Klaus. Wyglądali tak
samo, najpotężniejsze stworzenia na ziemi. Ponownie w swojej prawdziwej
naturze. Ich zachwyt został przerwany atakiem ze strony kogoś, o kim myśleli że
jest martwy. Ich czarownica została zabita jednym ruchem ręki młodej czarownicy
Bennet. - Zabiłem Cię. - warknął Klaus. Oboje leżeli niedaleko siebie, targani
poprzez magiczne mocy czarownicy. W tym samym czasie Damon wziął nieżywą Elenę
na ręce i odniósł ją z dla od tego miejsca. Stefan zaś dołączył do mulatki by
zobaczyć śmierć Klausa.
- Ty suko. Zapłacisz za to życiem! - krzyknęła Antinua, w
odpowiedzi Bonnie uderzyła z jeszcze większa mocą. Gdy leżeli praktycznie
unieruchomieni przez mulatkę, Klaus zobaczył nad sobą brata.
- Elijah. - szepnął. Ten ukucnął przy nim i wepchnął rękę w
jego klatkę piersiową. - Bracie..., chcesz mnie zabić?
- Zabiłeś całe nasze rodzeństwo. - powiedział spokojnie.
- Nie pozbył się ich. - mruknęła ostatkiem sił Antinua.
Elijah spojrzał na nią.
- O czym ona mówi?
- Nie wrzuciłem ich ciał do morza, ja wiem gdzie oni są,
spotkam Cię z nimi, ale jeśli mnie zabijesz stracisz te szansę na zawsze.
- Nie ufaj mu Elijah, nie daj się nabrać. Inaczej zabije was
wszystkich. - krzyknęła Bonnie w stronę starszego z Pierwotnych.
- Zginiesz. - powiedział spokojnie.
- Wolę to niż dać im żyć. - odkrzyknęła Bonnie. Nagle jednym
szybkim ruchem wszystkie trzy Pierwotne wampiry zniknęły w mroku nocy, a Bonnie
stała jak wryta.
Stefan siedział wraz z bratem w swoim salonie.
- Jesteś pewien, że to przeżyje, jako człowiek? - spytał
Damon.
- Nie dałeś jej za bardzo wyboru, ale Bonnie nie pozwoli jej
umrzeć w ten sposób. Gdyby nie Elijah te hybrydy by zginęły.
- Anette miała racje by mu nie ufać. Zresztą sama nie była
lepsza. - warknął. - Musimy tam pójść. - powiedział i odepchnął szklankę na
stolik przed sobą.
- Uratowałem Cię..., Was. - poprawił patrząc na obydwie
hybrydy. - Gdzie jest nasze rodzeństwo?
- Z chęcią sama się dowiem. - dodała po chwili Anette, kiedy
jako pierwsza przekroczyła próg mieszkania należącego teraz do Klausa.
- Obiecałem, że się z nimi spotkasz, umknął mi szczegół, że
na tę chwile w zaświatach. - szepnął Klaus i wsadził w Elijah sztylet, taki
sam, który przez ponad 10 lat tkwił w ciele Antinuy. Wampirzyca podbiegła do
zasztyletowanego wampira. - Chyba nie zamierzasz nad tym ubolewać, Ciebie też
nie tak dawno zasztyletował, należy mu się. - Pierwotna spojrzała na niego.
- A gdzie reszta?
- Ty też? - przewrócił oczami. - Najważniejsze, że
odzyskaliśmy co nasze, jesteśmy hybrydami powinniśmy się z tego cieszyć.
- To nie zmienia faktu, że chciałabym wiedzieć gdzie jest
reszta rodzeństwa.
- Bezpieczni, zamknięci w trumnach czekający na odpowiedni
moment. - odparł i nalał sobie i jej koniaku do szklanek. Z cienia wyłoniła się
Kathrine. - Twój sobowtór się spisał moja droga. - powiedział spokojnie. Gdy
podszedł odgarnąć jej włosy za ucho wzdrygnęła się od jego dotyku.
- Dostaliście wszystko ode mnie, czego chcieliście, teraz ja
chciałabym żebyś mnie stąd wypuścił. - Klaus zaśmiał się w głos. Anette
siedziała w skórzanym fotelu i stukała palcami w łokietnik. Klaus ewidentnie
knuł coś więcej, była pewna, że nie skończy się tylko na ściągnięciu klątwy.
Miała tylko cichą nadzieje że na prawdę stąd wyjadą. Ich spokojną już noc
przerwało wyrwanie drzwi przez jakieś nadprzyrodzone stworzenie.
- Stefan. - mruknęła Kathrine, tak jakby się ożywiła na jego
widok. - Co tutaj robisz?
- Mam sprawę. - powiedział patrząc w stronę Klausa, który
właśnie wszedł do salonu. Anette wstała i stanęła zaraz za swoim przyrodnim
bratem. - Mieliście do czynienia z wilkołakami, prawda? - spytał, a oni w
odpowiedzi pokiwali głową. - Czy istnieje lekarstwo na jad wilkołaka?
- Coś się stało?
- Podczas gdy mój brat ratował Tylera i Caroline został
przez niego niechcący draśnięty, została mu doba życia. - odpowiedział
spokojnie i patrzył uważnie na to, co zrobią Pierwotni.
- Antidotum istnieje. - odparł Klaus. Wskazał ręką miejsce
przy stole. - Kochana przynieś nasze zapasy. - zwrócił się do Antiuy i ucałował
jej dłoń.
- Gdzie je mogę znaleźć i jak je zdobyć? - oczy Stefana po
odpowiedzi Klausa zabłysnęły.
- Spokojnie, masz w końcu 24 godziny. - Pierwotny usiadł na
przeciwko. Anette wróciła z trzema torebkami krwi i położyła na stole. - Wypij.
- Stefan popatrzył unosząc jedna brew w górę.
- To ludzka krew.
- Brawo Szerloku, a teraz wypij. - powiedział mocniej
akcentując ostatnie słowo. - Wypij jedną z nich, a powiem Ci gdzie jest
antidotum. - zmrużył oczy i podsunął mu torebkę z krwią. Anette oparła się
jedną dłonią o jego ramię i ścisnęła je, tak że na jego twarzy pojawił się
grymas. Stefan w tym czasie wypróżniał torebkę z krwią. Kathrine siedziała pod
drugiej stronie pokoju obserwując całe zajście. - Grzeczny chłopiec.
- Twoja kolej. - mruknął wycierając rękawem kurtki usta.
- Anette skarbie, przekaż mu tę radosną nowinę. - powiedział
zsuwając mocno jej dłoń ze swojego ramienia. Stefan patrzył na Antinue, która
siliła się na uśmiech.
- Antidotum na jad wilkołaczy w organizmie wampira, to krew
moja i Niklausa. - powiedziała spokojnie. Stefan patrzył to na nią to na niego
nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- Jednak by dostać naszą krew muszę wiedzieć co jesteś w
stanie zrobić.
- Wszystko, jestem w stanie zrobić wszystko, by ratować
mojego brata. - odparł zdecydowanie. Klaus kiwnął głową w stronę Anette, a ta
podsunęła kolejną torebkę z krwią Stefanowi. Jego oczy na nowo zrobiły się
ciemne, wiedział że krew działała na niego jak płachta na byka. - Najpierw chce
widzieć, że dacie mi tę krew. - powiedział.
Anette wzięła nóż z kuchni i podała go Klausowi.
- Podaj butelkę Kath. - mruknęła w kierunku Petrovej.
Wampirzyca podeszła do nich i popatrzyła na Stefana kręcąc z dezaprobatą głową.
- Nikogo nie interesuje Twoje zdanie, wróć na swoje miejsce, bo umrzesz raz a
dobrze. - dodała wyrywając z jej reki butelkę. Klaus przeciął swoją dłoń i
ścisnął delikatnie, krew spływała z niej jakby w środku trzymał cytrynę i z
niej wyciskał sok. Nie uronił ani jednej kropli, gdy w końcu rana zastygła
zamknął butelkę. Stefan sięgnął po nią, ale Klaus w ostatniej chwili ją ścisnął
w dłoni.
- Nie tak szybko, najpierw Twoja kolej. - powiedział kiwając
głową w kierunku torebki z krwią. - Mówiłeś że zrobisz wszystko. - szepnął
nachylając się ku niemu podsuwając plastik w jego kierunku. Stefan wypił jej
zawartość jednym duszkiem. Pojedyncze krople krwi zastygły w kącikach jego ust.
Oblizał się delikatnie. - Kathrine. - przywołał do siebie wampirzycę. Ta
podeszła niepewnym krokiem do Pierwotnego. - Weźmiesz teraz tę butelkę i zaniesiesz
Damonowi. - uśmiechnął się diabolicznie, nie zdążył włożyć dobrze butelki w jej
dłoń, a ona już zniknęła za drzwiami mieszkania.
- Ona tego nie dostraczy. - powiedział zdenerwowany Stefan.
- Obiecałeś.
- Obiecałem Ci, że powiem, gdzie jest antidotum i upuszczę
krew. - mruknął w odpowiedzi. - Dałem krew dla Twojego brata, to czy ona do
niego dotrze mimo wszystko mało mnie obchodzi. - dodał i wstał ze swojego
miejsca. Stefan również i podszedł do drzwi. - Nie tak szybko Salvatore. To
picie krwi było tylko łapówką. - powiedział po chwili. Anette stała między
nimi. Nie rozumiała po co starszemu Pierwotnemu potrzebny jest lichy wampir.
Stefan stał i patrzył na Klausa. - Teraz położysz się zdrzemnąć i nie wyjdziesz
z tego mieszkania dopóty, dopóki Ci na to nie pozwolę. - Stefan pomrugał
oczami, a po chwili ruszył do łóżka, który do dzisiejszego poranka należał do
Kathrine.
- Coś Cię trapi. - usłyszała aksamitny głos szepczący jej do
ucha, gdy stała na balkonie ich mieszkania. Odwróciła się powoli. W szybkim
tempie znalazła się w pobliskim lasku. On ją dogonił. Stała oparta o jedno z
większych drzew. Stanął znowu na przeciwko niej, tym razem opierając się
ramionami tak, by nie mogła uciec. - Nie powiesz o co chodzi?
- Coś Ty znowu wymyślił? - syknęła. - To Ty byłeś tym co
nasłał tamtego typka, który wsadził mi ten cholerny sztylet w trakcie koncertu?
Chciałeś nas wszystkich mieć przy sobie w trumnach?
- Zwariowałaś. - skwitował. - Z Tobą nigdy bym w ten sposób
nie postąpił. Elijah chciał nas zabić, współpracując z tymi marnymi pomiotami.
Zasłużył na to. - pokiwała z niedowierzaniem głową.
- Po co Ci ten Stefan, nie lepiej go było zabić?
- Przyda się. Będzie naszym małym parobkiem, zrobi wszystko
byśmy tylko dali jego bratu spokój.
- Czym jest to wszystko? Masz całą rodzinę koło siebie,
wystarczy ich wzbudzić, masz mnie żywą, pozbyliśmy się cholernej klątwy.
- Potrzebujemy takiej rodziny jaką my jesteśmy dla siebie. -
jego oczy zabłysły.
- Chcesz tworzyć hybrydy? - zapytała zrezygnowana. Popatrzył
na nią z nadzieją w oczach. - Nikt tego nie robił.
- A czy ja nie urodziłem się wilkołakiem, który został
wampirem? - spytał. - To może się udać, nasza krew leczy wampiry i na pewno ma
tez inne właściwości. Czytałem księgi. Studiowałem to wszystko wiekami, nasza
krew stworzy nowy gatunek. Będziemy mieć armię, dzięki której nikt taki jak
Mikael, czy Esther nam nie zagrożą. - wampirzyca zaśmiała się. Pogłaskał ją
wierzchem dłoni po policzku. - Będziemy najpotężniejszą siłą na ziemi Antinuo.
Arystokracją wśród wampirów i wilkołaków. Przede wszystkim będziemy razem. -
popatrzył w jej oczy i przyparł mocniej do drzewa. Wsunął ręce pod jej koszulkę
i masował plecy. Oddawała mu pocałunki, powoli podniosła jedną nogę i
przycisnęła go mocniej do siebie. W przerwie między pocałunkami pozbywali się
kolejnych części garderoby, tak, że ona została w bieliźnie, a on w samych
spodniach. Oblizała delikatnie usta i ponownie połączyli się w soczystych
namiętnych pocałunkach, które zdawały się nie mieć końca. Rozpięła mu powoli
spodnie, a on zsunął z niej dolną część bielizny. Parę sekund później połączyli
się w jedno ciało. Kora drzewa lekko raniła jej plecy, gdy oplatając Klausa
nogami unosiła się i opadła czując go coraz głębiej w sobie. Łapali swoje
oddechy i łączyli się jednym głosem z każdym razem, gdy coraz intensywniej
wchodził w nią i przypierał do drzewa. Niedługo później czując, że punkt
kulminacyjny się zbliża, Antinua przejechała paznokciami po jego plecach
zostawiając na kilka minut krwawe ślady.
- Byłem pewien, że za tym zatęskniłaś. - powiedział
pomagając się jej ubrać. Przejechał jeszcze raz po jej nagim ciele palcem
czując każde jego wgłębienie i wybrzuszenie.
- Nie schlebiaj tak sobie. - odetchnęła zakładając spodnie i
koszulkę. - Wciąż czuję się nie przekonana do Twojego pomysłu. - popatrzył na
nią nie rozumiejąc jej zastrzeżeń. - Ale skoro los nas połączył po tylu latach
i pozwolił odzyskać co nasze, rozstanie na tym etapie wydaje mi się kiepskim
pomysłem. - podszedł do niej i ubierając jej twarz w swoje dłonie pocałował ją
ponownie.
- Zawsze i na zawsze skarbie. - uśmiechnęli się do siebie i
ruszyli z powrotem do swojego mieszkania.
Stefan siedział i nerwowo stukał w blat stołu.
- Nie chce tutaj być, dlaczego tutaj siedzę? - zapytał
patrząc z wyrzutem w stronę pary Pierwotnych.
- Niklaus Cię zahipnotyzował. Nie wyjdziesz stąd póki co. -
mruknęła. - Twój brat sobie poradzi jeśli przeżył, a Eleny i tak już nie ma. -
skwitowała i klepnęła go po ramieniu.
- Kochana przygotuj swoje rzeczy, jutro skoro świt wyruszamy
w świat. - spokojnie powiedział. Anette skinęła glową i poszła do pokoju obok
sprawdzając czy wszystkie rzeczy są spakowane tak jak je tu wniosła. -
Pojedziesz z nami, tylko musisz wpierw pójść ze mną, abym miał pewność, że
faktycznie zrobisz wszystko by ratować brata.
- Żyje? - spytał, a jego oczy zrobiły się większe.
- Tego nie jestem pewien, tak czy siak zostaw to za sobą,
jesteś ze zwycięzcami Stefanie Salvatore. - w odpowiedzi młody wampir
uśmiechnął się niemrawo.
- Pomogłaś mu. Dziękuję. - powiedziała Elena idąc z Kathrine
do drzwi. Wampirzyca odwróciła się do niej, i ostentacyjnie zarzuciła falowane
włosy za ramię.
- Zrobiłam to dla Stefana. - odparła.
- Rozmawiałaś z nim? - oczy nastolatki zrobiły się większe.
- Nie ciesz się, on prędko nie wróci. Pierwotni go zgarnęli,
teraz masz szansę zając się Damonem z czystym sumieniem.
- Tobie Klaus podarował.
- Dał mi nikłą szansę na ucieczkę. Narazie jego plany mnie
nie obejmują, dlatego muszę uciekać. Tobie radziłabym to samo, kiedy Klaus się
zorientuje, że żyjesz, Mystic Falls zostanie zrównane z ziemią. Wiem co mówię.-
otworzyła z zamachem drzwi. - Pozdrów Damona i dla swojego bezpieczeństwa,
jeśli Stefan sam nie będzie się z Tobą kontaktował, nie zaczynaj poszukiwań. -
zamknęła za sobą drzwi. Elena stała jak wryta wpatrując się w miejsce gdzie
kilka sekund temu stała Kathrine. Stefan w rękach Pierwotnych, nie wiedziała co
oni planują, ale musiała w jakiś sposób dowiedzieć się co planują i co grozi
Stefanowi.
Hey, hey :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział :)
http://charmantechick.blogspot.co.uk/2015/03/rozdzia-11.html
Dzisiaj po powrocie z siłowni zabieram się za czytanie twojego opowiadania, uwielbiam Pamiętniki i Klausa ^^ wieczorkiem przeczytam i skomentuję :)
xoxo
Okay, przeczytałam ! Baaardzo fajne, długie rozdziały.Podoba mi się Twój styl pisania, widać, że to nie jest twoje pierwsze opowiadanie. Z racji, iż Pamiętniki oglądam namiętnie bardzo przyjemnie mi się czytało poszczególne rozdziały. Coś mam wrażenie, że wszystko nie potoczy się tak, jak w serialu i sama Antinua coś przeskrobie. Jest postacią w stylu Kathrine, można ją kochać lub nienawidzić :) Czekam na dalsze rozdziały, jakieś zwroty akcji itp :) Weny, buźka :)
OdpowiedzUsuńOooo i jeszcze :D bardzo mi miło, że dodałaś mój blog do odwiedzających <3
UsuńSuper rozdział. Masz talent do pisania. Podoba mi się fabuła twojego opowiadania, z takim się jeszcze nie spotkałam. Jest jedyne w swoim rodzaju. Jest wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńdzięki wielkie ;)
Usuń