wtorek, 3 lutego 2015

Chapter 4 „Devil In The Midnight Mess”




Kilka tygodni później
______________________

- Po co nam ona?- usłyszała znajomy głos.- Rose opowiedziała nam wszystko po co ona tutaj jest, tak samo Elijah i po to samo przyjdzie inny Pierwotny.- głos stawał się coraz bardziej ostry i głośny.
- Ile zajęło Elijah obudzenie się po wyjęciu sztyletu?- drugi głos był całkiem blisko, był stonowany spokojny, tak jakby nic się nie działo. Otworzyła oczy i widziała ciemność. Powoli odzyskiwała władze w nogach i rękach. To na czym leżała było miękkie, miłe w dotyku. To znów była trumna.
-Elijah...-szepnęła i w tym samym momencie wieko otworzyło się. Jęknęła niezadowolona i gdy wzięła oddech poczuła, że się dusi od razu wybiegła przed dom Salvatorów.
- Jak to do cholery możliwe?- spytała łapiąc równomierny oddech.- Przecież ten dom...
- Jest już moją własnością. To na wypadek ataku Twojego brata.- powiedział piskliwy jak dla niej damski głos. Wyprostowała się i przyjrzała Elenie. Pierwszy raz widziała ją z tak bliska.
- Sprytne. Dlaczego więc wzięłaś mnie do tego domu?
- Bo mieliśmy tutaj też Elijah, został zasztyletowany przez mojego ojca.- jej oczy zrobiły się większe. Patrzyła na każde z nich z zainteresowaniem.- Ale najpierw chcemy pomocy od Ciebie. Elijah wyznał, że zabił Cię by chronić Elenę.- Anette wybuchła śmiechem, chociaż z całej siły starała się zachować powagę.
- Zabił mnie bo uznał, że mu przeszkadzam.- doprowadziła się do porządku.- Jakiej to pomocy chcecie?
- Kathrine zniknęła z grobowca, kamień również.
- Chcecie znaleźć kamień, czy Kathrine?- zapytała zadziornie.- Och tak wiem, wszyscy nienawidzicie tej przodkini waszej przeuroczej Eleny.
- To nie jest mój przodek.
- Tak? To jak wyjaśnisz wasz identyczny wygląd? Zresztą to jest najmniej istotne. Jesteś jednym z guzików w całej tej maszynie, Kathrine wypadła wieki temu.
- Mogłabyś ze mną porozmawiać, na osobności?
- Jeśli będę mogła spokojnie wejść do Twojego domu. Wiesz jeśli nadejdzie czas, a Ty chcesz mieć mnie po swojej stronie należałoby to zrobić. Taka mała sugestia.- mruknęła. Elena spojrzała na chłopaków. Stefan kiwnął głową zdając się na decyzję Eleny, w końcu o jej życie chodziło. Damon patrzył uważnie na Anette.
- Damon?- w końcu ocknął się.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to głupota.- powiedział i upił łyk Burbona.
- Wejdź proszę.- kiwnęła głową i gestem ręki zaprosiła wampirzycę do środka. Zadowolona weszła i wzięła szklankę z Burbonem od Damona.
- Dziękuję. Gdzie mała Rosaline?
- Nie żyje.- odparła Elena.- Została ugryziona przez wilkołaka. A nie ma na to lekarstwa.- Anette poruszyła głową, że rozumie i z powagą omiotła salon spojrzeniem.- Gdzie mój przyjaciel?
- Weszliśmy z nim w mały układ, chcielibyśmy liczyć i na taki z Twojej strony.- wszyscy usiedli. Damon nalał sobie, bratu i Anette Burbona.- Rose powiedziała, że jesteś jedną z rodzeństwa Pierwotnych, że zamknięto Was w trumnach i rozrzucono po całym świecie. Dwóch czyli Elijah i Klaus uniknęło tego, i obaj chcą ściągnąć klątwę z kamienia.
- Tak, znam historię własnej rodziny, więc jeśli chcesz czegoś ode mnie, to rzuć czymś konkretnym. Swoją drogą jestem głodna, mogłabym jako Wasz gość, który był wysuszony z krwi przez kilka tygodni czymś się na karmić?- Stefan ruszył do piwnic po torebki z krwią.
- Anette ja wiem więcej niż Rose. Rozmawiałam z Elijah. Powiedział, że ta klątwa nie odnosi się do wszystkich wilkołaków, wampirów. Chodzi o mieszańca, o Klausa.
- Niezła papla z tego Elijah. Co chcecie zrobić?
- Elijah ma czarowników, którzy wraz z Bonnie mogą zdjąć czar z kamienia.- oczy Anette zrobiły się większe. Stefan podał jej worki z krwią, by trochę stłumić wrzące w niej emocje napiła się tak, że w ciągu kilku minut opróżniła litrowe torebki.
- Szukałam tego kamienia równie długo co on, i jestem Wam w stanie zagwarantować, że tego kamienia nie da się zniszczyć, ani nie da się ściągnąć z niego klątwy w inny sposób niż poprzez wykonanie rytuału.
- Dzisiaj spróbują.
- Powodzenia. Skoro tak bardzo chce nagle pomóc Elenie, to dlaczego nie pomógł w podobny sposób Kathrine.
- Dlaczego wiec Tobie mamy ufać?- spytał szatyn.
- Nie musicie. Ja działam na własną rękę. Jeśli nie chcesz skończyć jak Kathrine, lepiej nie kombinuj, bo wszyscy ucierpicie.- zwróciła się do Eleny.- Dziękuje za gościnę ale muszę się zająć sobą.-wstała i ruszyła w stronę drzwi.

Kiedy szła przez plac wokół domu Salvatorów poczuła, że ktoś za nią idzie.
- Czego jeszcze chcesz?- odwróciła się napięcie i stanęła twarzą w twarz z brunetem.
- Jesteś Pierwotną, dlaczego zależy Ci na przeszkodzeniu Elijah?- zapytał, dziewczyna zaśmiała się i poklepała go po ramieniu.
- Kochany, uwierz mi, jeśli chodzi o to, co tyczy Niklausa, nie ma żadnej siły na tym świecie by mogła powstrzymać go przed dokonaniem zamierzonego celu.- Damon otworzył usta, Anette wiedziała, że ma zamiar wspomnieć o jednej sytuacji.- Kathrine wciąż jest w promieniu zagrożenia, dlatego chciała oddać mi Elenę, bym ja mogła ją podać na tacy swojemu przyjacielowi. Kathrine wciąż może zostać zabita przez jednego z nas, także jak widzisz, jeśli choćby w najmniejszym stopniu przeszkodzisz Niklausowi w osiągnięciu celu, możesz pożegnać się z tym światem.
- Nie pozwolę by spotkała ją krzywda, rozumiemy się?!- warknął szarpiąc ją za rękę. Wyrwała ją i popchnęła go, że odleciał kilka metrów dalej.
- Zapędzasz się. Elena urodziła się po to, by pomóc jednemu z nas i żadne Wasze kombinacje tego nie zmienią.- mówiła podchodząc do niego.- Zależy Ci na niej, wręcz kochasz tę dziewczynkę, ale jej przeznaczenia nie zmienisz.- popatrzyła mu w oczy.

Kolejny poranek. Przez drzwi sali lekcyjnej widziała jak wszyscy siedzą w klasie. Alarica nie było. Cieszyła się, że nie będzie jedyną spóźnioną. Gdy weszła do środka zapadła cisza, a wszyscy pogrążyli się w szeptach, wszyscy oprócz Eleny i jej dwóch przyjaciółek. Rozmowy innych osób przerwało wejście nauczyciela. Zatrzymał się przy biurku i powitał swoich uczniów. Swój wzrok zawiesił dłużej na sobowtórze, gdy mrugnął oczami spojrzał na ławkę przed Gilbertówną, gdzie siedziała Antinua.
- Yyy... mogłabyś przypomnieć mi swoje imię? Nie zapisałem Cię jeszcze.
- Anette, Annete Mikealson.- powiedziała spoglądając na niego. Widziała w jego oczach, że wie o czymś, co nie chciałaby by wyszło na jaw.- Dziękuje. Moi drodzy, dzisiaj wieczorem odbywa się impreza w stylu lat 60. porozmawiajmy o tym co w tamtych czasach się działo i jak to wpłynęło na to, co dzieje się teraz.- zaczął swój monolog. Lekcja minęła szybko.- Anette, mogłabyś zostać na chwilę?- zapytał, gdy prawie wszyscy opuścili salę. Elena spojrzała niezrozumiale na przyjaciela, ale on posłał jej spojrzenie, by o nic się nie zamartwiała.
- Coś nie tak?
- Twoja mina na dzisiejsza imprezę, nie była zbyt entuzjastyczna, nie masz zamiaru przyjść?
- Lata 60. są super, ale nie sądzę bym była mile widziana, jeśli wie Pan o co mi chodzi...
- Sądzę, że jeśli lubisz tamte czasy to warto przyjść, a gdybyś nie miała doprawdy z kim rozmawiać, zawsze służę towarzystwem.- powiedział. Patrzył na nią dość intensywnie. Gdy wyszła stamtąd wiedziała, że cały czas ją obserwował. Mimo swojej niechęci do kolegów i koleżanek ze szkoły, miała ochotę się przejść, czuła ze dzisiejszy wieczór będzie bardzo ciekawy.

- Szopka się udała?- zapytała Kathrine siedząc w skórzanym fotelu. W mgnieniu oka Alaric chwycił ją za gardło i docisnął do ściany.- Dusisz mnie...
- Powiedziałaś mi o wszystkim?- spytał patrząc na nią wymownie. Kathrine patrzyła na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Dlaczego nie wspomniałaś ani słowem, że w Mystic Falls jest Antinua?!- przerzucił ją za siebie tak że wylądowała na równoległej ścianie mieszkania nauczyciela.
- Nie wiedziałam, że jeszcze tutaj jest, sądziłam że pojechała szukać Ciebie.- zaśmiał się.- Poza tym nie chciałam Cię martwić.- powiedziała udając smutek w głosie.
- O czym mówisz?- podszedł do niej i dłonią uniósł jej brodę.
- Antinua układa się z Twoim bratem, podobno chcą Cię powstrzymać.- powiedziała powoli.
- Kłamiesz! To są oszczerstwa, Antinua nigdy by tego nie zrobiła, nie przeciw mnie i nigdy nie przeciw samej sobie.
- Czyżby? To dlaczego, gdy ja zbiegłam z grobowca, oboje zniknęli? Nagle. Nie dziwi Cię to?- dopytywała. Wzrok historyka był rozbiegany.
- Jeśli sam nie zobaczę tego o czym mówisz, nie uwierzę w żadne Twoje słowo Katerino.- powiedział i wstał, gdy jego komórka się rozdzwoniła.- Słucham? Spisałeś się, teraz zostaje nam czekać na dogodną okazje by ich pochwycić.- jego twarz stała się nieprzenikniona.-Zajmij się tym. Ja pełnię obowiązki nauczyciela.- odłożył zamaszyście telefon.- Dzisiaj moja droga zostaniesz sama, później Kimberly dotrzyma Ci towarzystwa. Udanego wieczoru.

-Przepraszam bardzo, ale nie możesz iść na imprezę szkolną. Nie pamiętasz jak się zawsze kończą? Najpierw Kathrine, wcześniej wampiry z grobowca, imprezy są dla Ciebie zagrożeniem.- od progu słyszała podniesiony glos Damona, który za wszelką cenę, chciał powstrzymać Elenę przed wyjściem na imprezę.
- Co tu tak głośno?- spytała spoglądając na nich.- Widzę nowe twarze.- mruknęła patrząc na Bonnie.- Pamiętam Cię z lekcji historii u Saltzmana.- powiedziała i podała im rękę.- Jestem, tak jak chcieliście, o co chodzi?
- Ogólnie rzecz biorąc dzisiaj jest impreza z okazji lat 60. Caroline i Tyler zniknęli, z tego co ja się orientuje Klaus jest już w mieście i prawdopodobnie zjawi się tam. Jedynie Ty wiesz jak on wygląda i mogłabyś nam pomóc go zlokalizować.
- Po pierwsze, obiecałam się zająć obroną Eleny przed Elijah. Po drugie, jeśli chodzi o Niklausa, sprawa jest trudniejsza niż Wam się wydaje. O ile dobrze pamiętam, nim zamknięto mnie na ponad 10 lat do trumny, wszystkie inne ciała mojej rodziny będące w trumnach zostały odwiezione na różne kraje świata. Niklaus ma zapewne układy z jakimiś czarownikami, którzy pomogli mu przenieść jego duszę do jakiegoś ciała.
- Po co?
- Po to, by niepostrzeżenie się wkraść chociażby na dzisiejszą imprezę i wziąć to co należy do niego.- popatrzyła wymownie na Elenę.- Wciąż nie znaleźliście Kateriny, jest wielka szansa, że ma ją i kamień. Co więcej znikną Tyler-wilkołak i Caroline-wampirzyca...
- Skąd to wiesz, to kim są?- zapytał zszokowany Jeremy.
- Przyłapałam blondynę, gdy piła krew w szkolnej ubikacji, a u Tylera, gdy raz kogoś pobił charakterystyczne dla wilkołaka bursztynowe oczy.- powiedziała przewracając oczami.- Jestem Pierwotną na prawdę ciężko coś przede mną ukryć. Wracając do tematu, jedyne czego mu brakuje to Elena-sobowtór, dlatego musiał przybrać postać jednego z Waszych kolegów jak mniemam, by móc spokojnie dostać się jak najbliżej.- dokończyła i uśmiechnęła się do siebie.
- Zdradzasz nam sposób jego działania?- spytał Damon podając jej szklankę z alkoholem.
- Chcę Wam dać choć minimalną szanse na element zaskoczenia.- odparła upijając łyk.- Jedno jest pewne, cokolwiek nie zrobicie, on zawsze jest krok przed Wami.- pukanie do drzwi odwróciło spojrzenia wszystkich w kierunku wejścia. Elena podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Alaric, wreszcie.
- Przepraszam za spóźnienie, ale miałem kilka spraw po drodze do załatwienia, mogę?- spytał patrząc promiennym uśmiechem na swoją podopieczna.
- Jasne wchodź.- powoli przekroczył próg domu. Anette zauważyła w tym coś dziwnego, jak na nauczyciela który zna dobrze sytuację, jest przyjacielem Eleny zachowywał się nadzwyczaj ostrożnie. Tak jakby się bał, że nie będzie mógł tu wejść.
- Co ona tu robi?- zapytał z przekąsem patrząc na brunetkę.
- Pomaga nam w zidentyfikowaniu Klausa.- Saltzman pokręcił głową na znak ze rozumie jej obecność. Ona przez cały czas miała wrażenie, że kątem oka na nią zerka i obserwuje jej reakcje. Starała się nie poświęcać temu więcej uwagi, tylko skupić się na słowach czarownicy, która właśnie teraz prezentowała sposób w jaki pozbędzie się dzisiaj Klausa.
- Skąd pewność, że on dzisiaj się zjawi, to wielkie skupisko ludzi.- nauczyciel założył ręce na piersi.
- Niklaus uwielbia wielkie wejścia, a dodatkowa publiczność tylko dopełnia całości.- zaśmiała się. Zauważyła, że Alaric wyglądał na zszokowanego silą jaka posiada młoda czarownica, ona też, nawet przez chwile poczuła strach przed magiczną siłą drzemiącą w tej małej czarownicy.
- Znasz jego zwyczaje?- zaciekawił się i podszedł bliżej niej.
- Ric, daj jej spokój ona tylko pomaga...
- Pomoc od kogoś kto zna Klausa? Może zaprośmy jeszcze tego Elijah?- mruknął niezadowolony.
- Ric...- szepnęła Elena.- Możemy kontynuować?- wszyscy pokiwali głową.

Impreza lat 60. miała zacząć się lada chwila, nie wiedziała kompletnie co na siebie włożyć. Nie pomyślała o zakupach. Wyprostowała włosy i przewiązała je wstążka wokół głowy. Ubrała lekkie sandały i długą zwiewna sukienkę, w stylu hippie.
- Powiedzmy...- mruknęła, gdy spojrzała na siebie kilka chwil przed opuszczeniem domu. Pełno ludzi wprawiało ja w zły nastrój. Skupiska ludzi były dobre w czasach, kiedy imprezy były organizowane przez nią i innych Pierwotnych, gdy ludzie byli pokarmem i niczym poza tym. Tutaj musiała się pilnować i uważać na to co robi. Władze wiedziały, że grasują tutaj wampiry i mogła się natknąć na kogoś kto pije werbenę. Sala była pełna ludzi, a muzyka w tle dość klimatyczna, mimo że z zespołami z lat 60. miała bardzo mało wspólnego. Zastanawiało ją to, gdzie mimo wszystkich obecnych i poznanych juz przez nią nauczycieli był Alaric. Miała co do niego wątpliwości. Nie podzieliła się nimi z nikim. Po prostu jak na przyjechała Eleny i chłopaka ich ciotki zachowywał się conajmniej powściągliwie. Nikt tego nie zauważył, nikt nie zadał mu nawet żartobliwego pytania, by coś odkryć.
- Panie i Panowie przerywamy teraz nasz mini koncert na specjalna dedykację...- wszyscy roześmiani, popatrzyli w stronę zespołu.- Oto piosenka z dedykacja od Klausa dla Eleny.- i nagle wszyscy zamarli. Wzrokiem wyłapała przerażoną Elenę, która obejmowała Stefana, Damon stał gdzieś z tyłu z Alarickiem a Bonnie właśnie podchodziła do przyjaciółki, by zacząć swój plan obezwładnienia pierwotnego. Ich rozbiegane spojrzenie przy wychodzeniu upewniło ja tylko w tym, że nadal nie wiedzą za kogo "przebrał" się jej przyjaciel z dzieciństwa.
- Przerażające.- usłyszała głos za sobą.- Klaus jest na prawdę pewny siebie, skoro tutaj przychodzi i zachowuje się w ten sposób.
- Dedykacja jest jednym z tandetniejszych pomysłów.- odparła z niezadowoleniem nalewając sobie ponczu do plastikowego kubka. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.-Stać Cię na coś znacznie lepszego.- popatrzyła mu prosto w oczy. Zerkając czy nikt nie widzi złapał ją za ramię i zaciągając w kąt.
- Skąd się tutaj wzięłaś?- spytał przytrzymując ja.
- Jestem uczennicą i wpadła na szkolną imprezę, to takie dziwne?
- Nie o to pytam.- widziała jak żyła w jego karku pulsuje pompując sporą ilość krwi. Zaśmiała się.
- Możesz być pewien, że żaden z nich się nie zorientował kogo ciało przejąłeś, prócz mnie.- poprawiła mu kołnierzyk koszuli.- Wyszli Cię zabić, chyba masz zamiar coś z tym zrobić?
- Narazie to nie Twoja sprawa.
- To od 900 lat jest moja sprawa.- wyciągnęła karteczkę zza biustonosza.- Wiem, że pewnie Twoje ciało jest w drodze, zajrzyj do mnie, gdy je odzyskasz, zjawienie się nauczyciela u mnie w domu wywołałoby niepotrzebne plotki. Dobrej nocy Niklaus.- szepnęła i odsunęła go od siebie by móc całkiem opuścić imprezę.

***w tym samym czasie**

- Musimy stąd wyjść, Klaus tutaj jest, a my nie mamy pojęcia kim jest. To jest byt niebezpieczne.- powiedziała Bonnie biorąc pod rękę Elenę.
- Ric, dzięki Bogu.- Elena westchnęła.- Gdzie byłeś?
- Klaus Cię szuka, musimy stąd wyjść jak najszybciej. Za mną.- powiedział i ruszył w kierunku drzwi. Dziewczyny biegły co raz odwracając się, czy nikt ich nie śledzi.
- Tutaj nie ma przejścia. Ric to ślepy zaułek jeśli Klaus...
- Domyślna jesteś.- powiedział i uśmiechnął się.- Zastanawiałem się czy w ogóle tutaj przychodzić, lata 60. zdecydowanie nie są moją dekadą, za to 20. styl, imprezy pełne wdzięku i jazz...
- Alaric, jesteś na werbenie?- spytała podejrzliwie Bonnie, zasłaniając Elenę swoim ciałem.
- Nie, masz jeszcze 2 szanse.- powiedział i powoli do nich podchodził.
- Zahipnotyzowali go.- szepnęła Elena.
- NIE! To nie takie trudne, ale skoro tak bardzo odbiegacie od odpowiedzi, mała podpowiedź. Ja nie jestem Alaric.- oczy dziewczyn zrobiły się wielkości talerzy.
- Klaus.
- Niespodzianka.- zaśmial się głośno.
- Nie, to niemożliwe.- powiedziała Elena cofając się trochę do tylu.
- Spokojnie, tym razem nie przyszedłem po Ciebie.- powiedział poważnym głosem patrząc zmrużonymi oczami na Bonnie. Cała akcja rozegrała się wyjątkowo szybko. Bonnie swoimi mocami rzucała Klausem jak kukłą, ale nie była w stanie go zabić.- Pamiętaj Bonnie, jeśli zabijesz to ciało, zawszę mogę wejść w inne...Jeremiego np.- cwany uśmiech pojawił się na jego twarzy. Obie dziewczyny nie wiedziały co robić. Gdy po raz kolejny ciało Alarika z duchem Klausa w środku popchnęła na przeciwległą ścianę, przyjaciółki rzuciły się do ucieczki.

2 komentarze: