Kilka tygodni później
______________________
- Po co nam ona?- usłyszała znajomy głos.- Rose opowiedziała
nam wszystko po co ona tutaj jest, tak samo Elijah i po to samo przyjdzie inny
Pierwotny.- głos stawał się coraz bardziej ostry i głośny.
- Ile zajęło Elijah obudzenie się po wyjęciu sztyletu?- drugi
głos był całkiem blisko, był stonowany spokojny, tak jakby nic się nie działo.
Otworzyła oczy i widziała ciemność. Powoli odzyskiwała władze w nogach i
rękach. To na czym leżała było miękkie, miłe w dotyku. To znów była trumna.
-Elijah...-szepnęła i w tym samym momencie wieko otworzyło
się. Jęknęła niezadowolona i gdy wzięła oddech poczuła, że się dusi od razu
wybiegła przed dom Salvatorów.
- Jak to do cholery możliwe?- spytała łapiąc równomierny
oddech.- Przecież ten dom...
- Jest już moją własnością. To na wypadek ataku Twojego
brata.- powiedział piskliwy jak dla niej damski głos. Wyprostowała się i przyjrzała
Elenie. Pierwszy raz widziała ją z tak bliska.
- Sprytne. Dlaczego więc wzięłaś mnie do tego domu?
- Bo mieliśmy tutaj też Elijah, został zasztyletowany przez
mojego ojca.- jej oczy zrobiły się większe. Patrzyła na każde z nich z
zainteresowaniem.- Ale najpierw chcemy pomocy od Ciebie. Elijah wyznał, że
zabił Cię by chronić Elenę.- Anette wybuchła śmiechem, chociaż z całej siły
starała się zachować powagę.
- Zabił mnie bo uznał, że mu przeszkadzam.- doprowadziła się
do porządku.- Jakiej to pomocy chcecie?
- Kathrine zniknęła z grobowca, kamień również.
- Chcecie znaleźć kamień, czy Kathrine?- zapytała
zadziornie.- Och tak wiem, wszyscy nienawidzicie tej przodkini waszej
przeuroczej Eleny.
- To nie jest mój przodek.
- Tak? To jak wyjaśnisz wasz identyczny wygląd? Zresztą to
jest najmniej istotne. Jesteś jednym z guzików w całej tej maszynie, Kathrine wypadła
wieki temu.
- Mogłabyś ze mną porozmawiać, na osobności?
- Jeśli będę mogła spokojnie wejść do Twojego domu. Wiesz
jeśli nadejdzie czas, a Ty chcesz mieć mnie po swojej stronie należałoby to
zrobić. Taka mała sugestia.- mruknęła. Elena spojrzała na chłopaków. Stefan
kiwnął głową zdając się na decyzję Eleny, w końcu o jej życie chodziło. Damon
patrzył uważnie na Anette.
- Damon?- w końcu ocknął się.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie, to głupota.- powiedział i
upił łyk Burbona.
- Wejdź proszę.- kiwnęła głową i gestem ręki zaprosiła
wampirzycę do środka. Zadowolona weszła i wzięła szklankę z Burbonem od Damona.
- Dziękuję. Gdzie mała Rosaline?
- Nie żyje.- odparła Elena.- Została ugryziona przez
wilkołaka. A nie ma na to lekarstwa.- Anette poruszyła głową, że rozumie i z
powagą omiotła salon spojrzeniem.- Gdzie mój przyjaciel?
- Weszliśmy z nim w mały układ, chcielibyśmy liczyć i na
taki z Twojej strony.- wszyscy usiedli. Damon nalał sobie, bratu i Anette Burbona.-
Rose powiedziała, że jesteś jedną z rodzeństwa Pierwotnych, że zamknięto Was w
trumnach i rozrzucono po całym świecie. Dwóch czyli Elijah i Klaus uniknęło
tego, i obaj chcą ściągnąć klątwę z kamienia.
- Tak, znam historię własnej rodziny, więc jeśli chcesz czegoś
ode mnie, to rzuć czymś konkretnym. Swoją drogą jestem głodna, mogłabym jako
Wasz gość, który był wysuszony z krwi przez kilka tygodni czymś się na karmić?-
Stefan ruszył do piwnic po torebki z krwią.
- Anette ja wiem więcej niż Rose. Rozmawiałam z Elijah.
Powiedział, że ta klątwa nie odnosi się do wszystkich wilkołaków, wampirów.
Chodzi o mieszańca, o Klausa.
- Niezła papla z tego Elijah. Co chcecie zrobić?
- Elijah ma czarowników, którzy wraz z Bonnie mogą zdjąć
czar z kamienia.- oczy Anette zrobiły się większe. Stefan podał jej worki z krwią,
by trochę stłumić wrzące w niej emocje napiła się tak, że w ciągu kilku minut
opróżniła litrowe torebki.
- Szukałam tego kamienia równie długo co on, i jestem Wam w
stanie zagwarantować, że tego kamienia nie da się zniszczyć, ani nie da się
ściągnąć z niego klątwy w inny sposób niż poprzez wykonanie rytuału.
- Dzisiaj spróbują.
- Powodzenia. Skoro tak bardzo chce nagle pomóc Elenie, to
dlaczego nie pomógł w podobny sposób Kathrine.
- Dlaczego wiec Tobie mamy ufać?- spytał szatyn.
- Nie musicie. Ja działam na własną rękę. Jeśli nie chcesz
skończyć jak Kathrine, lepiej nie kombinuj, bo wszyscy ucierpicie.- zwróciła
się do Eleny.- Dziękuje za gościnę ale muszę się zająć sobą.-wstała i ruszyła w
stronę drzwi.
Kiedy szła przez plac wokół domu Salvatorów poczuła, że ktoś
za nią idzie.
- Czego jeszcze chcesz?- odwróciła się napięcie i stanęła
twarzą w twarz z brunetem.
- Jesteś Pierwotną, dlaczego zależy Ci na przeszkodzeniu
Elijah?- zapytał, dziewczyna zaśmiała się i poklepała go po ramieniu.
- Kochany, uwierz mi, jeśli chodzi o to, co tyczy Niklausa,
nie ma żadnej siły na tym świecie by mogła powstrzymać go przed dokonaniem
zamierzonego celu.- Damon otworzył usta, Anette wiedziała, że ma zamiar
wspomnieć o jednej sytuacji.- Kathrine wciąż jest w promieniu zagrożenia,
dlatego chciała oddać mi Elenę, bym ja mogła ją podać na tacy swojemu przyjacielowi.
Kathrine wciąż może zostać zabita przez jednego z nas, także jak widzisz, jeśli
choćby w najmniejszym stopniu przeszkodzisz Niklausowi w osiągnięciu celu, możesz
pożegnać się z tym światem.
- Nie pozwolę by spotkała ją krzywda, rozumiemy się?!- warknął
szarpiąc ją za rękę. Wyrwała ją i popchnęła go, że odleciał kilka metrów dalej.
- Zapędzasz się. Elena urodziła się po to, by pomóc jednemu
z nas i żadne Wasze kombinacje tego nie zmienią.- mówiła podchodząc do niego.- Zależy
Ci na niej, wręcz kochasz tę dziewczynkę, ale jej przeznaczenia nie zmienisz.-
popatrzyła mu w oczy.
Kolejny poranek. Przez drzwi sali lekcyjnej widziała jak
wszyscy siedzą w klasie. Alarica nie było. Cieszyła się, że nie będzie jedyną spóźnioną.
Gdy weszła do środka zapadła cisza, a wszyscy pogrążyli się w szeptach, wszyscy
oprócz Eleny i jej dwóch przyjaciółek. Rozmowy innych osób przerwało wejście
nauczyciela. Zatrzymał się przy biurku i powitał swoich uczniów. Swój wzrok zawiesił
dłużej na sobowtórze, gdy mrugnął oczami spojrzał na ławkę przed Gilbertówną,
gdzie siedziała Antinua.
- Yyy... mogłabyś przypomnieć mi swoje imię? Nie zapisałem
Cię jeszcze.
- Anette, Annete Mikealson.- powiedziała spoglądając na
niego. Widziała w jego oczach, że wie o czymś, co nie chciałaby by wyszło na
jaw.- Dziękuje. Moi drodzy, dzisiaj wieczorem odbywa się impreza w stylu lat
60. porozmawiajmy o tym co w tamtych czasach się działo i jak to wpłynęło na to,
co dzieje się teraz.- zaczął swój monolog. Lekcja minęła szybko.- Anette, mogłabyś
zostać na chwilę?- zapytał, gdy prawie wszyscy opuścili salę. Elena spojrzała
niezrozumiale na przyjaciela, ale on posłał jej spojrzenie, by o nic się nie zamartwiała.
- Coś nie tak?
- Twoja mina na dzisiejsza imprezę, nie była zbyt
entuzjastyczna, nie masz zamiaru przyjść?
- Lata 60. są super, ale nie sądzę bym była mile widziana, jeśli
wie Pan o co mi chodzi...
- Sądzę, że jeśli lubisz tamte czasy to warto przyjść, a
gdybyś nie miała doprawdy z kim rozmawiać, zawsze służę towarzystwem.- powiedział.
Patrzył na nią dość intensywnie. Gdy wyszła stamtąd wiedziała, że cały czas ją obserwował.
Mimo swojej niechęci do kolegów i koleżanek ze szkoły, miała ochotę się
przejść, czuła ze dzisiejszy wieczór będzie bardzo ciekawy.
- Szopka się udała?- zapytała Kathrine siedząc w skórzanym
fotelu. W mgnieniu oka Alaric chwycił ją za gardło i docisnął do ściany.- Dusisz
mnie...
- Powiedziałaś mi o wszystkim?- spytał patrząc na nią
wymownie. Kathrine patrzyła na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Dlaczego
nie wspomniałaś ani słowem, że w Mystic Falls jest Antinua?!- przerzucił ją za
siebie tak że wylądowała na równoległej ścianie mieszkania nauczyciela.
- Nie wiedziałam, że jeszcze tutaj jest, sądziłam że
pojechała szukać Ciebie.- zaśmiał się.- Poza tym nie chciałam Cię martwić.- powiedziała
udając smutek w głosie.
- O czym mówisz?- podszedł do niej i dłonią uniósł jej
brodę.
- Antinua układa się z Twoim bratem, podobno chcą Cię
powstrzymać.- powiedziała powoli.
- Kłamiesz! To są oszczerstwa, Antinua nigdy by tego nie
zrobiła, nie przeciw mnie i nigdy nie przeciw samej sobie.
- Czyżby? To dlaczego, gdy ja zbiegłam z grobowca, oboje zniknęli?
Nagle. Nie dziwi Cię to?- dopytywała. Wzrok historyka był rozbiegany.
- Jeśli sam nie zobaczę tego o czym mówisz, nie uwierzę w żadne
Twoje słowo Katerino.- powiedział i wstał, gdy jego komórka się rozdzwoniła.- Słucham?
Spisałeś się, teraz zostaje nam czekać na dogodną okazje by ich pochwycić.- jego
twarz stała się nieprzenikniona.-Zajmij się tym. Ja pełnię obowiązki nauczyciela.-
odłożył zamaszyście telefon.- Dzisiaj moja droga zostaniesz sama, później
Kimberly dotrzyma Ci towarzystwa. Udanego wieczoru.
-Przepraszam bardzo, ale nie możesz iść na imprezę szkolną.
Nie pamiętasz jak się zawsze kończą? Najpierw Kathrine, wcześniej wampiry z
grobowca, imprezy są dla Ciebie zagrożeniem.- od progu słyszała podniesiony
glos Damona, który za wszelką cenę, chciał powstrzymać Elenę przed wyjściem na
imprezę.
- Co tu tak głośno?- spytała spoglądając na nich.- Widzę
nowe twarze.- mruknęła patrząc na Bonnie.- Pamiętam Cię z lekcji historii u
Saltzmana.- powiedziała i podała im rękę.- Jestem, tak jak chcieliście, o co
chodzi?
- Ogólnie rzecz biorąc dzisiaj jest impreza z okazji lat 60.
Caroline i Tyler zniknęli, z tego co ja się orientuje Klaus jest już w mieście
i prawdopodobnie zjawi się tam. Jedynie Ty wiesz jak on wygląda i mogłabyś nam
pomóc go zlokalizować.
- Po pierwsze, obiecałam się zająć obroną Eleny przed
Elijah. Po drugie, jeśli chodzi o Niklausa, sprawa jest trudniejsza niż Wam się
wydaje. O ile dobrze pamiętam, nim zamknięto mnie na ponad 10 lat do trumny,
wszystkie inne ciała mojej rodziny będące w trumnach zostały odwiezione na
różne kraje świata. Niklaus ma zapewne układy z jakimiś czarownikami, którzy
pomogli mu przenieść jego duszę do jakiegoś ciała.
- Po co?
- Po to, by niepostrzeżenie się wkraść chociażby na
dzisiejszą imprezę i wziąć to co należy do niego.- popatrzyła wymownie na
Elenę.- Wciąż nie znaleźliście Kateriny, jest wielka szansa, że ma ją i kamień.
Co więcej znikną Tyler-wilkołak i Caroline-wampirzyca...
- Skąd to wiesz, to kim są?- zapytał zszokowany Jeremy.
- Przyłapałam blondynę, gdy piła krew w szkolnej ubikacji, a
u Tylera, gdy raz kogoś pobił charakterystyczne dla wilkołaka bursztynowe
oczy.- powiedziała przewracając oczami.- Jestem Pierwotną na prawdę ciężko coś
przede mną ukryć. Wracając do tematu, jedyne czego mu brakuje to
Elena-sobowtór, dlatego musiał przybrać postać jednego z Waszych kolegów jak
mniemam, by móc spokojnie dostać się jak najbliżej.- dokończyła i uśmiechnęła
się do siebie.
- Zdradzasz nam sposób jego działania?- spytał Damon podając
jej szklankę z alkoholem.
- Chcę Wam dać choć minimalną szanse na element
zaskoczenia.- odparła upijając łyk.- Jedno jest pewne, cokolwiek nie zrobicie,
on zawsze jest krok przed Wami.- pukanie do drzwi odwróciło spojrzenia
wszystkich w kierunku wejścia. Elena podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Alaric, wreszcie.
- Przepraszam za spóźnienie, ale miałem kilka spraw po
drodze do załatwienia, mogę?- spytał patrząc promiennym uśmiechem na swoją
podopieczna.
- Jasne wchodź.- powoli przekroczył próg domu. Anette zauważyła
w tym coś dziwnego, jak na nauczyciela który zna dobrze sytuację, jest przyjacielem
Eleny zachowywał się nadzwyczaj ostrożnie. Tak jakby się bał, że nie będzie
mógł tu wejść.
- Co ona tu robi?- zapytał z przekąsem patrząc na brunetkę.
- Pomaga nam w zidentyfikowaniu Klausa.- Saltzman pokręcił głową
na znak ze rozumie jej obecność. Ona przez cały czas miała wrażenie, że kątem
oka na nią zerka i obserwuje jej reakcje. Starała się nie poświęcać temu więcej
uwagi, tylko skupić się na słowach czarownicy, która właśnie teraz prezentowała
sposób w jaki pozbędzie się dzisiaj Klausa.
- Skąd pewność, że on dzisiaj się zjawi, to wielkie skupisko
ludzi.- nauczyciel założył ręce na piersi.
- Niklaus uwielbia wielkie wejścia, a dodatkowa publiczność
tylko dopełnia całości.- zaśmiała się. Zauważyła, że Alaric wyglądał na
zszokowanego silą jaka posiada młoda czarownica, ona też, nawet przez chwile
poczuła strach przed magiczną siłą drzemiącą w tej małej czarownicy.
- Znasz jego zwyczaje?- zaciekawił się i podszedł bliżej
niej.
- Ric, daj jej spokój ona tylko pomaga...
- Pomoc od kogoś kto zna Klausa? Może zaprośmy jeszcze tego
Elijah?- mruknął niezadowolony.
- Ric...- szepnęła Elena.- Możemy kontynuować?- wszyscy
pokiwali głową.
Impreza lat 60. miała zacząć się lada chwila, nie wiedziała kompletnie
co na siebie włożyć. Nie pomyślała o zakupach. Wyprostowała włosy i przewiązała
je wstążka wokół głowy. Ubrała lekkie sandały i długą zwiewna sukienkę, w stylu
hippie.
- Powiedzmy...- mruknęła, gdy spojrzała na siebie kilka
chwil przed opuszczeniem domu. Pełno ludzi wprawiało ja w zły nastrój. Skupiska
ludzi były dobre w czasach, kiedy imprezy były organizowane przez nią i innych Pierwotnych,
gdy ludzie byli pokarmem i niczym poza tym. Tutaj musiała się pilnować i uważać
na to co robi. Władze wiedziały, że grasują tutaj wampiry i mogła się natknąć
na kogoś kto pije werbenę. Sala była pełna ludzi, a muzyka w tle dość
klimatyczna, mimo że z zespołami z lat 60. miała bardzo mało wspólnego. Zastanawiało
ją to, gdzie mimo wszystkich obecnych i poznanych juz przez nią nauczycieli był
Alaric. Miała co do niego wątpliwości. Nie podzieliła się nimi z nikim. Po
prostu jak na przyjechała Eleny i chłopaka ich ciotki zachowywał się conajmniej
powściągliwie. Nikt tego nie zauważył, nikt nie zadał mu nawet żartobliwego
pytania, by coś odkryć.
- Panie i Panowie przerywamy teraz nasz mini koncert na
specjalna dedykację...- wszyscy roześmiani, popatrzyli w stronę zespołu.- Oto
piosenka z dedykacja od Klausa dla Eleny.- i nagle wszyscy zamarli. Wzrokiem
wyłapała przerażoną Elenę, która obejmowała Stefana, Damon stał gdzieś z tyłu z
Alarickiem a Bonnie właśnie podchodziła do przyjaciółki, by zacząć swój plan obezwładnienia
pierwotnego. Ich rozbiegane spojrzenie przy wychodzeniu upewniło ja tylko w
tym, że nadal nie wiedzą za kogo "przebrał" się jej przyjaciel z
dzieciństwa.
- Przerażające.- usłyszała głos za sobą.- Klaus jest na prawdę
pewny siebie, skoro tutaj przychodzi i zachowuje się w ten sposób.
- Dedykacja jest jednym z tandetniejszych pomysłów.- odparła
z niezadowoleniem nalewając sobie ponczu do plastikowego kubka. Na jego twarzy
pojawił się grymas niezadowolenia.-Stać Cię na coś znacznie lepszego.- popatrzyła
mu prosto w oczy. Zerkając czy nikt nie widzi złapał ją za ramię i zaciągając w
kąt.
- Skąd się tutaj wzięłaś?- spytał przytrzymując ja.
- Jestem uczennicą i wpadła na szkolną imprezę, to takie
dziwne?
- Nie o to pytam.- widziała jak żyła w jego karku pulsuje pompując
sporą ilość krwi. Zaśmiała się.
- Możesz być pewien, że żaden z nich się nie zorientował
kogo ciało przejąłeś, prócz mnie.- poprawiła mu kołnierzyk koszuli.- Wyszli Cię
zabić, chyba masz zamiar coś z tym zrobić?
- Narazie to nie Twoja sprawa.
- To od 900 lat jest moja sprawa.- wyciągnęła karteczkę zza
biustonosza.- Wiem, że pewnie Twoje ciało jest w drodze, zajrzyj do mnie, gdy
je odzyskasz, zjawienie się nauczyciela u mnie w domu wywołałoby niepotrzebne
plotki. Dobrej nocy Niklaus.- szepnęła i odsunęła go od siebie by móc całkiem
opuścić imprezę.
***w tym samym czasie**
- Musimy stąd wyjść, Klaus tutaj jest, a my nie mamy pojęcia
kim jest. To jest byt niebezpieczne.- powiedziała Bonnie biorąc pod rękę Elenę.
- Ric, dzięki Bogu.- Elena westchnęła.- Gdzie byłeś?
- Klaus Cię szuka, musimy stąd wyjść jak najszybciej. Za
mną.- powiedział i ruszył w kierunku drzwi. Dziewczyny biegły co raz odwracając
się, czy nikt ich nie śledzi.
- Tutaj nie ma przejścia. Ric to ślepy zaułek jeśli Klaus...
- Domyślna jesteś.- powiedział i uśmiechnął się.-
Zastanawiałem się czy w ogóle tutaj przychodzić, lata 60. zdecydowanie nie są
moją dekadą, za to 20. styl, imprezy pełne wdzięku i jazz...
- Alaric, jesteś na werbenie?- spytała podejrzliwie Bonnie, zasłaniając
Elenę swoim ciałem.
- Nie, masz jeszcze 2 szanse.- powiedział i powoli do nich
podchodził.
- Zahipnotyzowali go.- szepnęła Elena.
- NIE! To nie takie trudne, ale skoro tak bardzo odbiegacie
od odpowiedzi, mała podpowiedź. Ja nie jestem Alaric.- oczy dziewczyn zrobiły
się wielkości talerzy.
- Klaus.
- Niespodzianka.- zaśmial się głośno.
- Nie, to niemożliwe.- powiedziała Elena cofając się trochę
do tylu.
- Spokojnie, tym razem nie przyszedłem po Ciebie.-
powiedział poważnym głosem patrząc zmrużonymi oczami na Bonnie. Cała akcja rozegrała
się wyjątkowo szybko. Bonnie swoimi mocami rzucała Klausem jak kukłą, ale nie
była w stanie go zabić.- Pamiętaj Bonnie, jeśli zabijesz to ciało, zawszę mogę
wejść w inne...Jeremiego np.- cwany uśmiech pojawił się na jego twarzy. Obie
dziewczyny nie wiedziały co robić. Gdy po raz kolejny ciało Alarika z duchem
Klausa w środku popchnęła na przeciwległą ścianę, przyjaciółki rzuciły się do
ucieczki.
Świetny rozdział. Masz talent do pisania.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń