środa, 16 września 2015

Chapter 3 "I confess to lose control"

Witajcie kochani wracam z trzecim rozdzialwm. Zaznaczam ze pewien fragment moze zawierac tresci dla doroslych. Sprawa sie rozwija wciaz zmieniam koncepcje i probuje wymyslec zakonczenie jakies w miare z sensem, i noo za niedlugo zaczynaja się TVD i TO, czekacie, nie czekacie? Jakies przewidywania co sie moze tam dziac? Czekam na Wasze opinie i do zobaczenia w nastepnym rozdziale.
Pozdrawiam,
Female Robbery
___________________________________

Zapadal zmrok. Wjechali na parking malego przydroznego hotelu by odpoczac od wydarzen poprzedniego dnia. Wyszla z lazienki owinieta w swoj ciemnobrazowy satynowy szlafrok ktory zjezdzal z jednego z jej ramion pokazując kawalek biustonosza.
- Moze teraz jak mamy troche wiecej czasu, to opowiesz mi o tym wiezieniu w laboratorium? - Spytala rozplatajac mokre kosmyki wlosow.
- Nie ma o czym gadac.. - Odparl wymijajaco.
- Kiedy mowiles o swoim wspoltowarzysze mine miales nietega, co sie stalo?
- Pewien palant zawarl ze mna uklad w imie ktorego oboje mielismy sie wydostac, ale w pewnym momencie po prostu odpuscil sobie ratowanie mnie i zabral swoj tylek stamtad. Miałem go znalezc ale ze wzgledu na Megan dalem sobie chwilowo spokoj, teraz w sumie nie wiem nawet czy jeszcze żyje. Przedtawie Ci ja w miare od poczatku...

*** rok 1948 ***

- Obudz sie 54190, masz współlokatora. - Zasmial sie lekarz wpychajac do celi obok czyjeś cialo. Kiedy wyszedl Enzo usiadl przy scianie gdzie po drugiej stronie byl nowy więzień pogwizdywal do czasu az tamten sie ocknal.
- Gdzie ja jestem do cholery? - szepnal chrapliwyn glosem kaszlac. Przyczolgal się do krat, lecz gdy ich dotknal zostal oparzony werbena która byly skropione kraty.
- Witaj w moim swiecie.
- Czyli gdzie?
- Laboratorium Augustine w Uniwersytecie Withmore.
- A Ty kim jestes?
- Tym samym czym Ty teraz...eksperymentem. - Kiedy wspolwiezien nie odpowiedzial ciagnal dalej. - Doktorek ktory Cie tu przywlukl szuka tajnego skladnika wampirzych organizmow, by moc wspomóc szpitale.
- Kroliki doswiadczalne?
- Coś w ten desen.
- Jak dlugo tu jestes?
- A ktory to rok?
- 1948.
- 7 lat...jestem Enzo.
- Damon.

***teraz ***

- Nie chce Ci dawac nadziei na zemste, ale istnieje realna szansa ze wiem gdzie jest Damon.
- Skad? - Spytal zszokowany.
- Mialam okazje jednego poznac, ten ktorego spotkales ma mlodszego brata?
- Tak, nienawidzi go bo jakaś panna kochala go bardziej.
- Mowil jej imie?
- Kathrine. - Spojrzal na nia uwaznie. - Czy to przypadek...
- To ta sama Kathrine sobowtor. - Usmiechnela sie. - Coz nawet swiat wampirow bywa maly. Chcesz do niego jechac?
- Najpierw Nowy Orlean. Zemsta poczekala tyle lat to poczeka jeszcze troche.
- Jak wolisz. - Klepnela go w ramie. - Moze zamowimy cos do jedzenia?
- Jasne. - Odparl wyrywajac sie z transu. - Pizza?
- Cokolwiek, byleby dostawca byl dosc zywy. - Enzo wykrecil numer i zlozyl zamowienie.

Kilkanascie minut pozniej uslyszeli pukanie. Anette ubrana w krotka letnia sukienke otworzyla drzwi.
- Zamawiala Pani pizze? - Spytal niesmialo.
- Wejdz. - Wskazala dlonia wnetrze i chlopak wszedl do srodka. - Enzo! Kolacja. - Powiedziala usmiechajac sie gdy chlopak ja minal. Stanela za nim i przejechala palcami po jego szyi.
- Zbyt mala porcja na nasza dwojke. - Wyszedl wycierajac dlonie w recznik.
- Nalezy sie $13,99. - Powiedzial drzacym glosem.
- Boisz sie? - Spytala biorac jego reke. - To dobrze, przynajmniej zachowujesz sie stosownie do sytuacji.
- Nie rozumiem. - Mruknal. Enzo zaczal z nim rozmawiac a Anette bez ostrzezenia wbila w nadgarstek swoje kly. Kiedy wrzasnal Enzo stanal przed nim i go zahipnotyzowal po czym wzial od niego pizze i wgryzl sie w jego szyje. Anette rowniez zmienila miejsce i wysysala krew z chlopaka z drygiej strony szyi. Patrzyli na siebie przez caly czas dopoki nie wyssali go z krwi do konca. Kiedy przerwali pozwalajac jego cialu upasc Enzo podszedl do Anette i przesunal po struzce krwi na jej dekolcie palcem, po czym ona przejechala po nim jezykiem. Popchnela go na lozko i usiadla na niego okrakiem. Siegnal za jej sukienke zostawiajac ja w samej bieliznie. Szybkim tempem obrocil sie tak ze lezala pod nim, przykul jej nadgarstki do lozka i zaczal całować po szyi co rusz smakujac jeszcze krwi nieżyjącego dostawcy pizzy. Anette po kilku kolejnych sekundach nie miala tez na sobie bielizny, a Enzo pozbywal się juz tylko dolnej garderoby. Wstal z nia tak ze oplotla go nogami a kiedy podeszli do sciany obrocil ja tylem do siebie przygwadzajac swoim cialem i doprowadzając na szczyt rozkoszy coraz to bardziej masowal jej piersi.

Po wszystkim lezeli obok siebie przykryci jedynie cienkim przescieradlem.
- Musze przyznac ze zaluje, ze nie doprowadzilem do tego wtedy gdy mnie uczylas byc wampirem. - Anette zasmiala sie i spiela wlosy.
- Nie mialabym nic przeciwko.
- Ty nie, ale Klaus powiesilby mnie za jaja i obdzieral zywcem ze skory ze dotknalem jego kobiete.
- Nie jestem niczyja własnością.
- Nie jestes. Ale Klaus o tym zapominal...

*** rok 1917 ***

- Dobrze, ale musisz sie bardziej skupic inaczej wezmie Cie tylko za szalenca, a masz być morderca. - Mowila spokojnie przygladajac sie jak Enzo hipnotyzuje mloda kobiete.
- Albo za zakochanego podlotka. - Uslyszeli z gory glos Klausa, Enzo tylko zerknal w jego strone natomiast Anette nawet nie drgnela. - Anette jestes mi potrzebna. - Dodal po chwili.
- Narazie jestem zajeta Niklausie. - Odparla spokojnie. Klaus w wampirzym tempie znalazl sie tuz przy niej.
- Mowie ze jestes mi potrzebna, teraz. - Wysyczal ostatnie slowo przez zeby. Kiedy odwrocila sie do niego mierzac sie z nim wzrokiem prawie stykali sie nosami.
- A ja teraz jestem zajeta. - Odpowiedziala usmiechajac sie ironicznie.
- Kol zaszalal za francuska dzielnica, jego zachowanie przybliza nas do spotkania z Mikaelem coraz szybciej.
- To idz go pilnuj... - Wzruszyla ramionami. - Kol robi to bo mu sie nudzi, moralny Elijah zajmuje sie dobrymi stosunkami z innymi frakcjami, Rebekah romansowaniem z kolejnymi facetami, Ty pilnowaniem naszego domu...
- A Ty?
- Ja sama wszystkiego nie zrobie.
- Pozwol ze Ci ulatwie. Enzo zrobie Ci przyspieszony kurs na bycie wampirem lowca. - Klaus podszedl do dziewczyny i zahipnotyzowal ja tak ze przez moment stala bez ruchu po czym krzyczac ze goni ja wampir i potrzebuje pomocy wybiegla z rezydencji. Anette kiwnela glowa w strone Enzo by za nia pobiegl. - Nie musisz dziekowac. A i chyba juz nie jestes zajeta. - Usmiechnal sie jak dziecko chcace dostac cos slodkiego. Anette tylko przewrocila oczami po czym ruszyla w strone wyjscia z rezydencji a tuz za nia Klaus.

*** teraz ***

- Niklausa juz nie ma. - Odparla szeptem i odwrocila sie by usiasc i ubrac sie.
- Masz znamie. - Powiedzial odkrywczo.
- Od urodzenia to samo w tym samym miejcu Szerloku.
- Widzialem je u kogos.
- U mnie? - Spytala zakladajac szlafrok na nagie cialo.
- Nie. Widzialem je jakos po tym jak opuscilem Withmore, nie wiem tylko u kogo.
- Wiele osob ma znamiona.
- Nie znamie oznaczajace watahe Półksiężyca.
- Co? - Spytala z powatpiewaniem.
- Nie wiem u kogo go widzialem, ale to znamie posiadaja wilkolaki z watahy o nazwie Półksiężyc. Jesli jedno z rodzicow bylo wilkiem to dziecko rodzi sie z takim.
- Ja nie urodzilam sie wilkolakiem Lorenzo a to jest zwykle znamie. - Odparla szybko i ruszyla do lazienki spakować swoje rzeczy gdyz nazajutrz mieli wyjechac.